czwartek, 30 czerwca 2011

Tajemnicze zaginięcie amerykańskiego złota

Rosyjskie służby specjalne odkryły podobno, że Dominique Strauss-Kahn dotarł do raportu CIA, z którego wynikało, że złoto znajdujące się w Forcie Knox jest bezwartościową podróbką. Czy aresztowano go, by świat nie dowiedział się, że "król jest nagi"?

fot. PHGCOM
Kiedy hiszpańscy konkwistadorzy wyruszali za Atlantyk w poszukiwaniu legendarnych miast ze złota, wiedzieli doskonale, że jeśli im się uda staną się nie tylko tylko sławni z powodu swojego odkrycia, ale również czeka ich ogromne bogactwo. Dziś złote miasta również istnieją. Głęboko pod ziemią w bunkrach o ścianach grubości jednego metra znajdują się hale o powierzchni większej niż kilka połączonych ze sobą boisk do piłki nożnej. Wewnątrz, na grubych szpaltach aż po sam sufit ułożone są jedna na drugiej sztaby złota. Te złote miasta znaleźć można w kilku miejscach na Ziemi. Położenie niektórych z nich jest jawne, o istnieniu innych wie jedynie grupa wybranych osób.

Gdy dociekliwy badacz przyjrzy się bliżej tematyce złota, zauważy, że chociaż upłynęło blisko pół milenium od czasów gdy konkwistadorzy przemierzali amazońską dżunglę, o ten cenny kruszec wciąż prowadzi się wojny, kłamie, oskarża i zabija.Walka ta jest poważną grą, w której udział biorą rządy najpotężniejszych państw świata, ich służby specjalne, media, banki i korporacje. A także ukryte przed światem grupy wpływu. 

Wojna w Libii trwa. Mediów obwieściły, że jej główną przyczyną była zbrojna interwencja Muammara Kaddafiego przeciwko rebeliantom. Towersja oficjalna. A jak było naprawdę? Teorii jest wiele. Mówi się o chęci uzyskania dostępu do libijskich zasobów ropy, o obronienia interesów zachodnich firm, które w Libii zainwestowały potężne pieniądze. W końcu o pozbyciu się niewygodnego dla wielu osób Muammara Kaddafiego, który był zdolny zaszantażować nawet Nicolasa Sarkozy'ego utrzymując, że wsparł on jego kampanię wyborczą. Być może jednak przyczyna jest jeszcze inna. Zaskakująca. Jak podała 22 marca 2011 roku niemiecka stacja telewizyjna Deutsche Welle, Libia posiadała jedne z największych rezerw złota na świecie. Libijskiemu przywódcy Muammarowi Kaddafiemu udało się zgromadzić ponad 150 ton tego cennego kruszcu. Czy nadal je posiada? 

Wojnę w Libii skrytykowali Rosjanie, Niemcy i Chińczycy. Wszystkie te kraje posiadają spore rezerwy złota a ich gospodarki bardzo silnie opierają się na eksporcie. Wszystkim im zależy na tym by waluta, którą im się płaci była warta jak najwięcej, a co za tym idzie sytuacja gdy okaże się, że dolar jest wart niewiele może mieć katastroficzne skutki dla nich. Dlaczego jednak dolar miałby nagle stracić na wartości? To ryzyko istnieje już od lat, w związku z ciągłym emitowaniem przez amerykańską Rezerwę Federalną (Fed) pieniędzy, których wartość budzi wątpliwości. Nie chodzi jednak tylko o samo ich drukowanie. Trop wydaje się prowadzić o wiele głębiej. W październiku 2009 roku do Hongkongu dotarły sztaby zakupione na londyńskiej giełdzie. Po przeprowadzeniu badania okazało się, że sztaby zostały wykonane z wolframu, który został pokryty cienką warstwą złota. Co najciekawsze, łatwo było wyśledzić skąd pochodziły sztabki. Według wyrytych na nich numerów seryjnych zostały one przewiezione ze słynnego Fortu Knox.

Oficjalne publikowane raporty pokazują, że do rządu Stanów Zjednoczonych należy ponad 8 tysięcy ton złota. Nie są to oczywiście jedyne zapasy, gdyż pod ich zarządem znajduje się jeszcze wielkie ilości rezerw banków prywatnych oraz instytucji międzynarodowych takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Zasadniczo złoto zgromadzone jest w dwóch obiektach. W podziemnym skarbcu znajdującym się w podziemiach Banku Rezerwy Federalnej Nowego Jorku oraz w Forcie Knox w stanie Kentucky. Miejsca te to przysłowiowe twierdze nie do zdobycia, na które niejeden złodziej ostrzył sobie zęby. Sforsować je to karkołomne zdanie. 

Od lat istnieją podejrzenia, że pozbawiony możliwości audytu system Rezerwy Federalnej (Fed) wyprzedał rezerwy amerykańskiego złota i tym samym skarbce w Nowym Jorku i w Fort Knox są puste. Czy tak jest w rzeczywistości? Ostatni audyt został przeprowadzony niedługo po drugiej Wojnie Światowej, jeszcze za prezydentury Dwighta Eisenhowera, stąd też hipoteza o zniknięciu złota jest ciężka do zweryfikowania. Według jednych doniesień sztabki złota opuściły bezpieczne skarbce jeszcze w latach 60-tych XX wieku za prezydentury Lyndona Johnsona, który zastąpił zabitego w zamachu Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Johnson rozkazał rzekomo przewieźć od 7do 8 tysięcy ton złota do Anglii. Tezę tą może potwierdzać fakt, iż jego następca, republikanin Richard Nixon zrezygnował z istniejącego od zakończenia II Wojny Światowej systemu Bretton Woods, który opierał się na rezerwach tego cennego kruszcu. Inna hipoteza głosi, że dopiero w latach 90-tych za prezydentury Billa Clintona dokonano podmienienia sztab złota na wolframowe. 

Amerykański Kongres regularnie odmawia możliwości audytu zasobów złota będących pod zarządem Rezerwy Federalnej. Robi to wbrew rosnącym naciskom ze strony opinii publicznej i ustawie forsowanej przez znanego senatora i kandydata na urząd prezydenta USA w 2012, Rona Paula. Jeśli złoto znajduje się na swoim miejscu, to czego „strażnicy złota” mają się obawiać? Wszak pomyślny audyt raz na zawsze wytrąciłby argumenty z ręki Paula i ludzi go popierających. 

Najwyraźniej zwolennicy audytu muszą mieć swoje powody zważywszy, że sam system Rezerwy Federalnej jest nieustannie krytykowany. Od roku 1913 kiedy system powstał, dolar stracił 95% swojej pierwotnej wartości. Nie bez znaczenia pozostają również oskarżenia ostatnich szefów Fed, Alana Greenspana i Bena S. Bernankego o wywołanie ostatniego kryzysu finansowego. Smaku całej sprawie dodaje fakt ich obecności na posiedzeniach grupy Bilderberg. Czy może to tłumaczyć milczącą zgodę, jaka panuje wśród amerykańskiego establishmentu?

Na pewno ujawnienie podobnych informacji przez wpływową i znaną osobę mogłoby je uwiarygodnić i doprowadzić do globalnego skandalu. Coby się stało gdyby podobne informacje ujawnił na przykład szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego? Zapewne rynki zareagowałyby paniką, gdyż nagle okazałoby się, że król jest nagi. Czy pomocną w tym jest nagłe aresztowanie go a następnie postawienie zarzutów np. o gwałt? 

Jak ujawniają „przecieki” pochodzące z rosyjskich służb specjalnych (FSB), w posiadaniu szefa MFW, Dominique'a Strauss-Kahna znalazł się raport CIA, z którego wynikało, że rezerwy znajdujące się w Forcie Knox są bez wartości. Po otrzymaniu tych sensacyjnych informacji Strauss-Kahn próbował wyjechać do Francji, został on jednak aresztowany zanim opuścił Stany Zjednoczone. Wiele wskazuje na to, że ów „przeciek” może być wiarygodny. Z jednej strony, to m.in. Rosja jest zainteresowana tym by ujawnić faktyczny stan amerykańskich rezerw, z drugiej zaś władze tego kraju wykonały wówczas wykonano szereg ruchów mających na celu zabezpieczenie rosyjskiej gospodarki przed ewentualnym gwałtownym spadkiem wartości dolara. By dodać pikanterii całej sprawie, sam premier Putin stwierdził, że „Dominique Strauss-Kahn padł ofiarą amerykańskiego spisku,który miał go pozbawić stanowiska”

Bez wątpienia jednak zaginięcie złota z Fortu Knox jest tajemnicą, której rozwiązanie może być zaskakujące dla wszystkich.

wtorek, 28 czerwca 2011

Atomowy problem w Nebrasce

Elektrownia atomowa Fort Calhoun od kilku dni pozostaje otoczona wodą z wylewającej rzeki. Co prawda według oficjalnych doniesień woda nie dostała się do elektrowni i póki co nie ma żadnego zagrożenia, ale co innego mówią oficjalne doniesienia, a co innego tzw. alternatywne źródła informacji.


Aż „strach się bać” myśląc o przyszłorocznym, zapowiadanym końcu świata. Chociaż czy tylko czy to jedyna rzecz napawająca nas trwogą? Ludzkość sam założyła sobie stryczek na szyję rozwijając atomową energetykę. Nie jestem jej zaciekłym wrogiem, ale coś tu nie gra. Wydaje się coraz bardziej, że siedzimy wszyscy na beczce z prochem, bawiąc się granatem. Swoją drogą dobrze, że sytuacja w Polsce jest i tak nieco lepsza niż gdzie indziej, gdyż przy naszym podejściu do rzetelności wykonywanej pracy i szybkości zmian tendencji politycznych napytalibyśmy sobie z pewnością biedy. 

Wróćmy więc do tematu elektrowni, gdyż pisałem o tym już na tym blogu kilkukrotnie. Najbardziej znana obecnie jest oczywiście elektrownia w Fukushimie, o której nikt już nie wie, co ma myśleć. Najpierw podaje się informacje o tym, że stanowi ona wielkie zagrożenie, potem nagle zmieniła się atmosfera i zapewniano nas o tym, że co prawda wciąż jest wyciek, ale generalnie nic się nie dzieje. Za chwilę znowu zaczyna się straszenie konsekwencjami katastrofy. A teraz? Cisza. 

W międzyczasie dochodzi do głosu kwestia niemieckich elektrowni, które nagle, praktycznie z dnia na dzień, zdecydowano się pozamykać. Jaki zbieg okoliczności. Niemcy nagle stwierdzili, że atom to jednak nie jest dobry pomysł i zdadzą się na pomoc w problemach z energią, ze strony słońca i w kwestii energii w całości postawią na energię słoneczną.

Teraz mamy kolejną historię z atomem w tle. Otóż elektrownia atomowa Fort Calhoun niedaleko Omaha w stanie Nebraska (USA) od kilku dni pozostaje otoczona wodą z wylewającej rzeki. Co prawda wg. oficjalnych doniesień woda nie dostała się do elektrowni i póki co nie ma żadnego zagrożenia, ale co innego mówią oficjalne doniesienia, a co innego tzw. alternatywne źródła informacji

Już sam fakt niewielkiej ilości doniesień na temat elektrowni w tak zwanych mediach głównego nurtu budzi podejrzenie. Biorąc pod uwagę zagrożenie, w pobliżu powinni krążyć żądni sensacji reporterzy, zaś główne stacje relacjonować, często z przesadnym napięciem każdą informację z zalanego terenu. Tak się jednak nie dzieje. Jest cicho. Dlaczego? Jeśli ktoś nie wierzy, proszę poszukać po głównych stronach serwisów, niewiele tam znajdziecie. 

Równocześnie jednak prezydent Obama wprowadza tak zwaną „no fly zone”, czyli strefę, w której nie wolno latać. Podobna strefa powstała w Japonii całkiem niedawno, tuż po fali tsunami. Proszę domyślić się w pobliżu jakiej elektrowni? 

Strona rządowa i zarząd elektrowni mają swoje argumenty. Przede wszystkim na swojej stronie w sposób wiarygodny dementują większość z krążących plotek, które mogą, a nie muszą być przesadzone. 

Czy więc problem nie istnieje? Ważąc argumenty obu stron, nasuwa się jeszcze inny wątek. Otóż jeśli weźmiemy pod uwagę tą radykalną nagonkę na elektrownie atomowe i kwestionowanie ich bezpieczeństwa, możemy dojść do wniosku, że cała sprawa ma swoje o wiele głębsze dno. Jakie? Zastanówmy się wspólnie. Czy macie w tej sprawie jakąś teorię?



niedziela, 26 czerwca 2011

O czym rozmawiali Bilderbergowie?


Wróćmy na chwilę do tematu spotkania grupy Bilderberg i tego jakie ustalenia zapadły w tym roku w Szwajcarii. Większość analityków zajmujących się tym zagadnieniem wskazywało na to, że głównym tematem tegorocznego spotkania był kryzys w strefie euro. Szczególny akcent położono na problemy Grecji. Być może faktycznie temat ten był istotnym elementem debaty, o czym świadczy obecność choćby przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana van Rompuya, na pewno jednak nie był jedynym.

O czym więc mogli rozmawiać Bilderbergowie? Poza kryzysem gospodarki rozmawiano zapewne o rosnącej destabilizacji w regionie Bliskiego Wschodu. Na ile „arabska wiosna ludów” to przejaw demokracji, dający się kontrolować z zewnątrz? Czy to programowany przyczynek większego konfliktu? Odsunięcia dotychczasowych struktur władzy dla przebudowy stref wpływów gospodarczych? Gdyby światowe elity były faktycznie zainteresowane uspokojeniem sytuacji, to czy wysyłałyby wojska do Libii lub Jemenu tak szybko odchodząc od dyplomatycznych negocjacji? 

Tematem rozmów nieformalnego szczytu władzy mogło być także co innego. Być może rozmawiano na temat rosnącej liczby pęknięć w skorupie ziemskiej i powtarzających się coraz częściej trzęsień ziemi w basenie Pacyfiku? W tym kontekście o skutkach tych trzęsień, poważnym skażeniu jakie dotknęło wschodnią Japonię, a o którym jednak mało kto jest chętny nas poinformować? 

A może chodzi jeszcze o coś innego, o rosnącą aktywność niezidentyfikowanych obiektów latających, a w jednej z konsekwencji, o ciągłym wprowadzaniu w różnych częściach Stanów Zjednoczonych stref zamkniętych dla prywatnego lotnictwa? A może o dacie oficjalnego poinformowania świata, że UFO towarzyszy nam od lat i nie jest jedynie wyssaną z palca historią dla nawiedzonych pseudonaukowców?

Jak widać tematów dyskusji nie brakowało. Przypomina się stare chińskie przekleństwo „obyś żył w ciekawych czasach”. Istotnie, żyjemy.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Koniec cywilizacji 2012 roku - proroctwo Georga Orwella

Rok 2012 jest już blisko. Co nas czeka w nieodległej przyszłości?


Przerażenie katastrofą roku 2012 narasta. Nostradamus, Majowie i wielu innych jasnowidzących już przesądziło – koniec świata jest bliski. Co będzie potem? Czym zakończy się ten dramat ludzkości? Tego prorocy nie wyjaśniają.

Proroctwa 2012 zapowiadają potop, ogień i trzęsienia ziemi. Według niektórych zostanie garstka ludzi, według innych na ziemi nie zostanie nikt. Proroctwa pomagają dyscyplinować niesforne dzieciaki, znakomicie uzupełniają program towarzyskich spotkań i przyjemnie wydłużają kawowe przerwy w pracy. W Polsce najpopularniejszą przepowiednią jest osadzone głęboko w religii mistyczne proroctwo Królowej Saby:

Antychryst wielką władzę będzie miał nad ludźmi, mieć będzie i do grzechu skutecznie namawiać, więc Bóg ześle swoich wysłańców, którzy wejdą między lud i prawowitą wiarę głosić i rozpowszechniać będą. I gdy się ludzie nawrócą, gdy wejdą na drogę cnoty i chwały, wtedy zbliży się dzień ostateczny. Dzień ten strasznym będzie dla wszech stworzenia, wtedy powstaną istoty z ziemi, ognia i wody. 

Przywołane proroctwo jest jednym z wielu, które wpisały się w dwutysięczną historię Kościoła. Doszukiwanie się obecności Antychrysta trwa od setek lat. Nie wiadomo czy był nim Neron, Napoleon, Hitler, a może Stalin? Czy biblijnym Armagedonem była II wojna światowa? Czy zapowiadany koniec świata, podczas którego zginęły miliony, ludzi już nastąpił? 

Czy trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i fale tsunami są odkryciem XXI wieku? 65-tysięcy lat temu życie wymarło w 98%. Dla dominujących na Ziemi 150 mln lat dinozaurów, koniec świata nastąpił już dawno. 

Czy zatem Armagedon jest zjawiskiem powtarzalnym? Czy świat zmierza do kolejnej nieuchronnej katastrofy? Jedno jest pewne. Przytoczone szokujące przepowiednie, póki co są jedynie sensacyjnym przypuszczeniem. Są motywem mobilizującym do intensywniejszej wiary. Dla innych uzasadnieniem ponoszenia ogromnych wydatków pod pretekstem zabezpieczania się przed “wielkim końcem”. Drążenia tuneli w skałach, sprzedaży rezerwacji na oferowaną szansę bezpiecznego życia. To przepustki do współczesnej Arki Noego. 

Wśród wszystkich publikowanych szeroko proroctw jest jednak jedno, które nie jest niesprawdzoną wizją, a zaczyna się sprawdzać. Przerażające proroctwo Georga Orwella mówiące o końcu wolnej cywilizacji. 

Orwell, a właściwie Eric Arthur Blair, urodził się 25 czerwca 1903 w Motihari w Bengalu. Zmarł 21 stycznia 1950 roku. Angielski pisarz i publicysta. Ten pomywacz, zbieracz chmielu, żebrak, hodowca kur i policjant współpracował z wieloma czasopismami nieustannie podróżując swoim motocyklem Royal Enfield 350. Ranny w wojnie domowej w Hiszpanii. Napisał słynny „Folwark zwierzęcy”, zakazaną w czasach komunizmu książkę, w której opisał porównując ludzi do zwierząt, że demokracja jest fikcją. 

Jego sprawdzające się proroctwo, to totalna inwigilacja, ubezwłasnowolnienie jednostki, a w końcu jego przemiana w podporządkowanego „cyborga”, któremu wolno tylko tyle, na ile zachłanna władza mu pozwoli. Koniec cywilizacji jest okresem masowej kontroli myśli, miejsca przebywania obywateli, korespondencji, stanu konta bankowego, wyznawanych poglądów. Czy przepowiednia Orwella się urzeczywistnia?

W maju tego roku naukowcy oficjalnie przyznali się, że opracowali unikalny system, który daje możliwość zrozumienia, co człowiek myśli. Michael Greytsius z Uniwersytetu Stanford wykorzystał rezonans magnetyczny, aby ustalić plan aktywności mózgu związany z różnymi stanami psychicznymi. Tajne służby eksperymentują na ludzkim mózgu od lat. Tyle, że nie chwalą się swoimi „osiągnięciami”. Nie przyznały się, że dysponują militarną technologią, „dzięki której” ugodzona pociskiem osoba „powraca do życia” z nową, spreparowaną pamięcią. Mózgi ludzkie zostają sprzężone z komputerami, a w ciała wszczepione zostaną miliony nanobotów, których zadaniem jest „naprawianie” coraz bardziej niewydolnych tkanek. Modyfikowana żywność, chemia wstrzykiwana do organizmu - wszystko to prowadzić ma do stworzenia podporządkowanej, skorej do wykonywania poleceń istoty. 

Propagator ruchu dążącego do coraz większej integracji człowieka z maszyną, autor takich książek jak „The Age of Intelligent Machines” („Era Inteligentnych Maszyn) i „The Age of Spiritual Machines” („Era Uduchowionych Maszyn”) Raymond Kurzweil założył niedawno, wspólnie z takimi potęgami jak Google i NASA, Singularity University (Uniwersytet Osobliwości), instytucję mieszczącą się w Dolinie Krzemowej w Kalifornii, której celem jest kształcenie przyszłych liderów ultranowoczesnych technologii. Nie jest to jednak pojedyncza inicjatywa. Uniwersytet Kurzweila jest jedynie placówką działającego w Strasburgu Międzynarodowego Uniwersytetu Kosmicznego. Patrząc na to, jakie instytucje wspierają Kurzweila, pojawia się wątpliwość czy aby dostęp do tej cudownej technologii był przeznaczony dla wszystkich? Być może już wkrótce większość z nas stanie się zbędna dla globalnej elity nad-, a raczej post-ludzi.

Podporządkowanie sobie ludzi, uczynienie z nich niewolników, a w najlepszym wypadku spolegliwych poddanych, było marzeniem wielu władców. Niektórzy próbowali zrealizować swoje plany. Adolf Hitler marzył o rasie „nadludzi” - doskonałej armii. Dla realizacji tych planów powstały tak zwane kliniki Lebensbornu. Heinrich Himmler, o czym warto przypomnieć, przyczynił się do stworzenia ośrodków, które miały zapewnić przekazywanie z pokolenia na pokolenie nordyckich genów. W 1935 roku utworzono coś, co można by nazwać gigantyczną fabryką „nadludzi”. Przewinęło się przez nią kilkaset tysięcy osób. Słowo „Lebensborn” oznaczało źródło życia, przyjmując następującą ideologię: 

Jeśli dobra krew, na której się opieramy, nie będzie się mnożyła, to nie będziemy mogli panować nad światem. 

Część ośrodków Lebensbornu była swoistymi punktami kopulacyjnymi, w których udającym się na front esesmanom stwarzano warunki do spłodzenia dziecka z odpowiednio dobranymi rasowo samotnymi Niemkami. Program ten realizowany był nie tylko w Niemczech, ale też w niektórych krajach okupowanych: Francji i Danii, ale przede wszystkim w Norwegii. Rekrutowano do niego również “wartościowe rasowo” kobiety na terenie Ukrainy. 

Czy było to działanie Bestii z Proroctwa Saby? Czy wśród licznych naukowców zajmujących się dziś klonowaniem nie znajdzie się Bestia, dla której etyka jest terminem nieznanym?

W Apokalipsie św. Jana znajduje się wzmianka o tajemniczej Bestii, która od wieków spędza ludzkości sen z powiek:

Wszyscy mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymają znamię na prawą rękę lub na czoło. Nikt nie może kupić ani sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia oraz kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to, bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć.

Czy to ta właśnie Bestia naznaczała więźniów w obozach koncentracyjnych? Człowiek w nawiązaniu do przerażającej wizji Orwella, odcięty od przypisanego kodu nie będzie mógł praktycznie istnieć, gdyż, znajdując się poza systemem bankowych rozliczeń, nie będzie miał możliwości zaopatrzenia się w podstawowe środki do życia. Wszak dzisiaj już wiemy, że dzięki temu rozwiązaniu, każdy z nas może być w dowolnej chwili pozbawiony możliwości egzystencji poprzez zwykłą blokadę konta. W zeszłym roku w Szwecji pojawiły się poważne propozycje by w ogóle zrezygnować z pieniądza gotówkowego o wysokich nominałach. Wszędzie będzie można płacić kartą. 

Warto przywołać sprawę podawanego przez tekst św. Jana imienia Bestii, którym jest liczba 666. Ksiądz Adam Clark w 1798 roku w swoim komentarzu biblijnym napisał: 

Znamię Bestii będzie to liczba składająca się z 18 cyfr, podzielonych na sześć grup po 3 cyfry w każdej, to znaczy: 6+6+6.

Podczas kryzysowego spotkania EWG w 1974 roku, dr Hanrick Eldeman, zapowiedział, że już wkrótce swoje działanie rozpocznie „Bestia”, potężny superkomputer, którego zadaniem będzie gromadzenie informacji o ludziach. Każdy człowiek na świecie otrzyma numer identyfikacyjny, składający się z 18 cyfr. Wszak dokładnie to samo napisał ksiądz Clark blisko 200 lat wcześniej! Co więcej, również w 1989 roku włoski katolicki miesięcznik Chiesa Viva poinformował, że w Brukseli w siedzibie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej znajduje się superkomputer zwany Bestią, którego przeznaczeniem jest prowadzenie ewidencji wszystkich ludzi na Ziemi. 

Obecnie dla perfekcyjnej kontroli zbędni są agenci i szpiedzy. W jednym z artykułów prasowych podano, że amerykańska firma Applied Digital Solutions Inc. (ADS) zaprezentowała już w październiku 2000 roku w Nowym Jorku produkt nazwany Digital Angel. Jest to rodzaj miniaturowego czipu, który jest zdolny monitorować najważniejsze funkcje organizmu, takie jak temperatura ciała i tętno. Informacje te mają następnie wraz z podaniem dokładnej lokalizacji dzięki systemowi nawigacji satelitarnej GPS być przesyłane do najbliższej stacji monitoringu. Może on być wszczepiany pod skórę człowieka i pełnić rolę elektronicznego “anioła stróża” pozwalającego odnaleźć zaginione dzieci czy zdiagnozować chorobę. W oficjalnych materiałach urządzenie amerykańskiej firmy ma być wykorzystywane do poszukiwania zaginionych rzeczy, zwierząt i osób. 

Dziś nie trzeba się już wszczepiać w ciało obserwowanego obiektu. Wystarczy ogłosić atrakcyjną promocję w salonie telefonów komórkowych. Nabyte urządzenie identyfikuje, zbiera o nas informacje, pozwala śledzić miejsce, w którym się znajdujemy. Za jego pomocą możemy prowadzić bujne życie towarzyskie na portalu Facebook, gdzie serwer regularnie archiwizuje wszystkie udostępniane przez nas informacje. Sami podając swoją lokalizację, ujawniamy krąg znajomych. A ponieważ wszystko dąży do uproszczenia, dlaczego nie pójść dalej? Skoro jednak o wiele prościej jest w ogóle zrezygnować z karty, którą można przecież łatwo zgubić. O wiele praktyczniejszy jest wszczepiony pod skórę chip, pomysł, który po raz pierwszy zastosowano już 7 lat temu w pewnym klubie nocnym w Barcelonie.

Sceptyk stwierdzi, iż przytoczone działania są nielegalne. Naruszają naszą prywatność. Niestety ta kategoria odeszła już w przeszłość. Najlepszym uzasadnieniem okazał się terroryzm. Po zamachach w USA w roku 2001 a później także Madrycie (2004) i Londynie (2005) pojawiły się głosy, by metody identyfikacji były jeszcze skuteczniejsze. Na ratunek przyszły metody identyfikacji biometrycznych, dzięki którym na podstawie takich cech jak linie papilarne, układ tęczówki, barwa głosu, w końcu same rysy twarzy będzie możliwa pełna identyfikacja każdego człowieka. Dziś paszporty biometryczne stają się standardem, bez którego nie można wjechać, ani opuścić niektórych państw.

Krokiem milowym w kontrolowaniu ludzkości było ustanowienie Patriot Act, dokumentu, który nie tylko pozwalał aresztować osoby, które nie są obywatelami Stanów Zjednoczonych bez prawnego wyroku sądowego, ale również gromadzić przez rząd USA dane o swoich obywatelach. Co więcej, serwerownie największych internetowych potentatów gromadzących na nasz temat ogromne ilości danych - Facebook, Google, Twitter czy Yahoo znajdują się w Stanach Zjednoczonych. Konsekwentnie urządzenia elektroniczne stają się „wpływowymi” stymulatorami. Wielki myśliciel i uczony, Nicola Tesla stwierdził kiedyś: 

Fale alfa w ludzkim mózgu funkcjonują w zakresach pomiędzy 6 a 8 hercami. Częstotliwość fal w ludzkiej jamie ciała rezonuje między 6 a 8 hercami. Wszystkie systemy biologiczne człowieka operują w tym samym zakresie częstotliwości. Fale alfa ludzkiego mózgu funkcjonują w tym zakresie, jak również rezonans elektryczny Ziemi znajduje się w przedziale między 6 a 8 hercami. Tak, więc cały nasz system biologiczny, mózg, ale i Ziemia działają na tych samych częstotliwościach. Jeśli będziemy w stanie za pomocą elektroniki kontrolować ten system, możemy bezpośrednio kontrolować umysły całej ludzkości 

W świecie z proroctwa przez Georga Orwella emocje są ograniczone. Miłość, przywiązanie do drugiego człowieka zastępują rzeczy podobno ważniejsze. Praca na rzecz kraju, dyscyplina, a co najważniejsze, bezwarunkowe wsłuchiwanie się w głos partyjnego przywódcy. Winston z roku 1984 miał utrudnione zadanie, nie mógł skorzystać z samochodu, kupić żywności, nawet wyjść na ulicę, gdyż wszechobecne kamery na podczerwień rozpoznawały go w dzień i w nocy. Czy współczesny inwigilowany mieszkaniec planety ma, dokąd uciec? Wielki Brat przestał być anonimowy, co więcej miliony ludzi oswajają się z nim obserwując zamkniętą garstkę osób, otoczonych telewizyjnymi kamerami. To rzeczywistość prorokowana przez Georga Orwella.

Czy przepowiednie 2012 roku się spełnią?

Być może trwogą nie powinny napawać nas dziejące się od milionów lat katastrofy i dramatyczne, zapowiadane wydarzenia 2012 roku. Może zamiast niech, `idąc za wizją proroka, wypełnią się słowa tekstu Apokalipsy mówiące o tajemniczych znamionach Bestii i nastąpi koniec naszej cywilizacji? Koniec, który już się rozpoczął? Co więcej, potwierdzą się słowa papieża Piusa XI z jego encykliki “Quadragesimo Anno” z 1931 roku: 

Ci nieliczni, nie będąc nawet właścicielami, spełniają taką rolę, jakby nimi byli, i dzierżą w swym ręku całą strefę gospodarczą do tego stopnia, żeby nikt, wbrew ich woli, nie mógł nawet oddychać.




piątek, 17 czerwca 2011

Jak Zachód pomógł bolszewikom

Zastanawiając się nad tym kim jest światowa elita, która próbuje kontrolować wszystkie możliwe aspekty naszego życia, warto czerpać z dorobku innych badaczy, którzy poświęcili życie na poznanie tego, co ja nazywam “Kodem Władzy”. Jedną z najwybitniejszych postaci z tego kręgu był niewątpliwie prof. Anthony Sutton, urodzony w Wielkiej Brytanii, lecz przez większość swojego życia pracujący w Stanach Zjednoczonych ekonomista, historyk i pisarz. Napisał on kilkadziesiąt świetnie udokumentowanych książek, w których możemy szczegółowo poznać kulisy największych spisków XX wieku. 

Niestety do tej pory dorobek prof. Suttona nie został przetłumaczony na język polski, w związku z czym pozwoliłem sobie przygotować tłumaczenie jednego z wywiadów przeprowadzonych z nim pod koniec lat 80-tych XX wieku. Możemy w nim poznać kilka interesujących szczegółów dotyczących początków Związku Radzieckiego.



wtorek, 14 czerwca 2011

Bilderberg a sprawa polska

To kim byli polscy uczestnicy spotkań grupy Bilderberg to wciąż mało zbadany temat.


Niewiele się mówi o polskich uczestnikach spotkań grupy Bilderberg. Warto odnotować, że jednym z inicjatorów spotkań był Polak, Józef Hieronim Retinger, o którym Włodzimierz Kalicki napisał:

Na los Polski wpłynął, wywożąc Sikorskiego z kapitulującej Francji. Na los Europy i sojuszu atlantyckiego – pracując nad organizacją kongresu haskiego i Grupy Bilderberg.

Do roku 1989 na spotkaniach grupy trudno było znaleźć reprezentantów z PRL, to zmieniło się po powstaniu III RP, której wielu prominentnych polityków i biznesmenów było blisko związanych z grupą. Najbardziej znanym uczestnikiem spotkań Bilderbergów jest Andrzej Olechowski, który uczęszczał na spotkania od 1994 roku. Inni uczestnicy to między innymi:


Co ciekawe jednak od 2008 kiedy uczestnikiem był były prezydent, Aleksander Kwaśniewski na spotkaniach Bilderbergów nie pojawił się żaden polski przedstawiciel. W ogóle jakby zmniejszyła się liczba przedstawicieli „naszej” części Europy. Co to może oznaczać? Hipotez jest kilka. Albo region Europy Środkowo-Wschodniej stracił na znaczeniu i „nasi” reprezentanci nie są już zapraszani, albo zmieniły się sojusze i ludzie, którzy są dziś u władzy grają dla innej drużyny. Rodzi się pytanie, dla jakiej?

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Bilderbergowie za zasłoną dymną

Prawie zupełny brak zainteresowania spotkaniami Bilderbergów ze strony mediów głównego nurtu sprawia, że warto się zastanowić, czy ten brak zainteresowania jest jedynie owocem przypadku. 


DeesIllustration
W poprzednim wpisie informowałem, że w dniach 9-11 czerwca w Szwajcarii spotka się Grupa Bilderberg. Napisałem wówczas, że media tak zwanego głównego nurtu nie poświęcają tym spotkaniom należytej uwagi. Muszę przyznać, że myliłem się. W tym roku całe spotkanie cieszy się dużym zainteresowaniem, ale tak naprawdę głównymi bohaterami tych komunikatów są ludzie, którzy tym spotkaniom są przeciwni. Określa ich się jednoznacznym mianem tropicieli, zwolenników, a nawet wyznawców teorii spiskowych, co automatycznie ma oznaczać, że nie ma jakiegokolwiek sensu wysłuchiwać opinii tych ludzi. Cóż, jako, że zapewne również zaliczam się do tego zacnego grona, czuję się więc zobowiązany do tego, by to skomentować. 

Przykładowo, w jednej z najważniejszych szwajcarskich gazet, niemieckojęzycznej “Basler Zeitung” napisano, że spotkania Grupy Bilderberg niewiele znaczą, gdyż nie podejmuje się na nich żadnych wiążących decyzji. Tego nie możemy sprawdzić empirycznie, możemy jednak poszukać kontrargumentów. Wg. serwisu PrisonPlanet.com, były sekretarz generalny NATO i członek Grupy Bilderberg, Willy Claes przyznał, że po spotkaniu przygotowywany jest podsumowujący raport, zaś “po uczestnikach spodziewa się, że raport ten zostanie użyty przy kreowaniu strategii w środowiskach, w których oddziałują”. 

Innym klasycznym chwytem jest sprowadzenie tematu do absurdu, polecam przyjrzeć się komentarzom jakie umieściła redakcja serwisu informacyjnego Fox News, gdzie przytacza się choćby pomysł, że spotkania by być, tym czym są, powinny odbywać się w podziemnej jaskini. Cała sala się śmieje, cel osiągnięty. 

W ten sam sposób można wszystkich zainteresowanych wrzucić do jednego worka, tak jak autor artykułu przygotowanego dla BBC Magazine, a przetłumaczonego przez portal Infra.pl. Widać, że autor z grubsza odrobił zadanie domowe i co nieco przygotował się do napisania tego artykułu. Oczywiście nie obyło się bez psychologicznej analizy wszystkich, których określamy jako “wyznawców” tak zwanych teorii spiskowych. Żeby już nie pozostawić czytelnikowi żadnych wątpliwości i móc zamknąć wszystkich w kaftanach bezpieczeństwa jako jedyny tropiciel TS podany jest David Icke promujący swoją teorię o jaszczuroludziach rządzących światem. No cóż, nawet jeśliby Icke miał rację, to mało kogo jego teorie zachęciłyby do działania. 

Nie ukrywajmy, jeśli chcemy odkryć, gdzie znajdują się prawdziwe ośrodki decyzyjne , musimy zrozumieć, że polityka, gospodarka i media to system naczyń połączonych, nie bez powodu również przedstawiciele najważniejszych mediów, takich jak New York Times czy Wall Street Journal, są zapraszani do udziału w spotkaniach Grupy Bilderberg. Nie bez powodu pozostaje również fakt, że to, co mówi się o Bilderbergach, jest momentalnie bagatelizowane. W końcu ktoś musi zapłacić za niebotycznie drogie bloki reklamowe...

Andrew Kakabadse autor szeregu wywiadów z osobami, które uczestniczyły w spotkaniach grupy Bilderberg stwierdził, że: 

"Bilderbergowie są prawdopodobnie najbardziej wpływową globalną siecią w historii ludzkości. To niebywały zaszczyt zostać zaproszonym. Częściowo jest dowód uznania za wykonaną pracę i częściowo za ich wkład w światowe stosunki."

Przyjmijmy, że Andrew Kakabadse ma rację, że do grupy zapraszani są ludzie, którzy coś osiągnęli, że zostali “wciągnięci” do elity. W to nie należy wątpić, osiągnęli oni swoje stanowiska dzięki indywidualnym umiejętnościom, determinacji, inteligencji, własnemu szczęściu, ale czy bez niczyjej pomocy?

Dlaczego jedni są zapraszani, a inni nie? Niewątpliwie liczą się ich zasługi, ale zapewne promowane są konkretne rodzaje zasług, gdyż niektórzy są na tych spotkaniach mile widziani, inni znowu nie, tak jak choćby włoski eurodeputowany Mario Borghezio, od lat sprzeciwiający się istnieniu klubu. 10 czerwca został pobity i aresztowany, po tym jak próbował wejść na spotkanie grupy Bilderberg. Stwierdził on, że sprzeciwia się grupie, gdyż decyzje przez nią podejmowane zapadaj poza wpływem opinii publicznej. “Jasnym jest Klub Bilderberg jest tajnym stowarzyszeniem” dodał.


środa, 8 czerwca 2011

Czas na narady rządu światowego

Spotykają się raz do roku w wybranym miejscu na świecie, nikt jednak nie wie, jak przebiegają te spotkania, ani jakie decyzje są podczas ich trwania stanowione. Koronowane głowy, najbardziej wpływowi politycy, biznesmeni i naukowcy. Brzmi jak teoria spiskowa? Spotkania grupy Bilderberg są regularnie śledzone. Nie wiadomo tylko co dzieje się za zamkniętymi drzwiami.

Swój przydomek grupa ta zawdzięcza nazwie hotelu, w którym w 1954 po raz pierwszy odbyło się spotkanie. Od tego czasu, pomimo faktu, że pojawiają się na nich najbardziej wpływowi ludzie na tej planecie, informacje o spotkaniach są albo ignorowane albo traktowane jako niezbyt istotne. Nie otaczają ich tysiące fleszy. Do tej pory temat spotkań dziwnym trafem rzadko kiedy pojawiał się w „poważanych” mediach. Trudno liczyć na obszerne komentarze, analizy, prognozy, jakie mają miejsce przy okazji takich szczytów jak Davos czy G8. W tym roku grupa Bilderberg spotyka się już niedługo, w dniach 9-12 czerwca w Grand Hotel Kempinski w St. Moritz, w Szwajcarii.

Skoro „poważnych” dziennikarzy to nie interesuje, to bądźmy nieco mniej poważni i zastanówmy się, co zostanie ustalone tym razem?


poniedziałek, 6 czerwca 2011

Ukryta władza

Całkiem niedawno znany duński reżyser, Lars von Trier stwierdził, że jest nazistą i że rozumie poglądy i zachowania Adolfa Hitlera.

Momentalnie stał się „persona non grata” we wszystkich możliwych miejscach. Oczywiście zaraz się od swojej wypowiedzi odciął. Lars von Trier może się jednak pochwalić niezwykłą znajomością historii III Rzeszy.

Nakręcił on bowiem swego czasu film zatytułowany „Europa”. Jego akcja dzieje się w pociągu jadącego przez zachodnie Niemcy tuż po zakończeniu II Wojny Światowej.

Na uwagę szczególnie zasługuje jedna, bardzo symboliczna scena. Okupujący tą część Niemiec Amerykanie dokonują weryfikacji byłych działaczy nazistowskich i osób aktywnie wspierających hitlerowski reżim. Wśród nich jest bogaty i wpływowy niemiecki przedsiębiorca. Gdy zostaje on pokazany Żydowi (w tej roli reżyser), który wykonywał niewolniczą pracę na rzecz jego przedsiębiorstwa, ten wyraźnie go poznaje, jednak po chwili wahania stwierdza, że nie zna tego człowieka.

Przedsiębiorca zostaje uniewinniony. Widz dowiaduje się jednak, że ów Żyd ukrył prawdę, za namową Amerykanów, którzy potrzebowali właścicieli wielkiego biznesu do odbudowy zrujnowanego wojną kraju. Przytoczony przykład, to jedna z historii tamtych czasów, gdy manifestowało się jedno a czyniło co innego.

Odkłamywanie prawdy prawie zawsze wiąże się z rozczarowaniem.

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf