sobota, 30 listopada 2013

Przypominamy: Operacje fałszywej flagi

Dzisiaj chciałbym odświeżyć stary tekst napisany dwa lata temu do Encyklopedii Spisku opisujący zjawisko operacji fałszywej flagi. Ten typ działań, mający na celu wprowadzenie w błąd opinii publicznej, wydaje się być niezwykle często wykorzystywane przez ludzi i organizacje, którym zależy by ludzie myśleli dokładnie to, co oni sobie życzą.

Oto kilka ciekawych materiałów poświęconych temu zjawisku:








piątek, 29 listopada 2013

Groźba wojny domowej we Francji? Niemcy już są gotowe!

Na przełomie września i października niemiecka Bundeswehra przeprowadziła manewry, podczas których ćwiczony scenariusz ataku zewnętrznego oraz wojny domowej.

Zaledwie dwa dni temu cytowałem francuską polityk Marine Le Pen, która twierdzi, że w jej kraju sytuacja jest tak napięta, że już wkrótce dojść tam może do wojny domowej. Te niepokoje wyczuwane są nie tylko w Paryżu, o czym świadczyć mogą ostatnie ćwiczenia Bundeswehry. 

Niemieckie siły zbrojne zorganizowały bowiem trwające 10 dni manewry, podczas których ćwiczono scenariusze napaści zewnętrznej oraz powstania wewnątrz kraju. W przeznaczonych dla żołnierzy instrukcjach zawarto między innymi informacje na temat tego jak radzić sobie z rozwścieczonym tłumem i jak radzić sobie podczas walki z powstańcami w terenie zurbanizowanych. W manewrach wzięło udział 3 500 żołnierzy oraz około 700 naziemnych pojazdów bojowych, do rekonesansu wykorzystywane były również drony szpiegowskie. 

Jedną z testowanych taktyk było przykładowo sprawdzenie terenu przez drony, następnie wprowadzenie na ulice małych czołgów zwiadowczych typu "Fennek". Kolejne budynki miały być zabezpieczane po kolei a nad wszystkim mieli czuwać odpowiednio umieszczeni snajperzy.

Jak twierdzą środowiska wojskowe scenariusze uwzględniały przebieg wydarzeń, które "mogą mieć miejsce w przyszłości" a także umożliwić żołnierzom przetestowanie swoich zdolności w warunkach zbliżonych do rzeczywistych. Cała operacja nosiła kryptonim "Obsidia" i zakładała atak fikcyjnego państwa o takiej samej nazwie.

Ćwiczenia Bundeswehry to nie pierwszy sygnał świadczący o pogarszającej się sytuacji w Europie. W tym przypadku szczególnie intrygujące wydają się informacje, że Niemcy zdecydowali się na przeprowadzenie samodzielnych manewrów (nie zaproszono sojuszników z NATO) a także uwzględniono możliwe zagrożenie wewnętrzne. Czy niemiecki wywiad przewiduje, że jest coś czego powinni się obawiać?


środa, 27 listopada 2013

Cicada - poznaj historię jednej z największych zagadek internetu

Blisko dwa lata tajemnicza organizacja umieszcza w sieci zagadki, które próbuje rozszyfrować liczna grupa ambitnych internautów. Nikt nie wie co jest celem jej działalności ani kto za tym stoi.

Internauci byli zachęcani do rozwiązania zagadki poprzez zdjęcia publikowane na internetowych forach. Zawierały one ukryty kod, który można było rozwiązać jedynie w wyniku żmudnej pracy kryptografa. Mimo wszystko jednak Cicada 3301 sprawiła, że wiele osób latami nie mogło się powstrzymać od tropienia i z niecierpliwością oczekują na kolejne elementy układanki.
Zagadki bywają różne. Przykładowo Cicada 3301 stosuje popularną w sieci metodę cyfrowej steganografii polegającej na ukryciu zaszyfrowanej informacji w pliku, na przykład graficznym. Jego odszyfrowanie polega na przykład na rozjaśnieniu części obrazka, w efekcie czego pojawia się ukryty napis. Podejrzewa się, że podobną metodę wykorzystywali zamachowcy z Al-Kaidy ustalając szczegóły operacji z września 2001 roku za pośrednictwem aukcji internetowej Ebay.

Pierwsze ogłoszenie pojawiło się 5 stycznia 2012 roku na forum 4Chan, gdzie opublikowano komunikat następującej treści:

"Witajcie. Poszukujemy wybitnie inteligentnych jednostek. By je odnaleźć przygotowaliśmy test.

W tym obrazie ukryta jest wiadomość.

Znajdź ją a poprowadzę cię drogą prowadzącą do odnalezienia nas. Z niecierpliwością czekamy na tych, którym uda się dotrzeć do końca.

Powodzenia.

3301"

  Czy widzicie tą ukrytą wiadomość?

źródło: Telegraph/Wikipedia/USAToday/Disinfo

wtorek, 26 listopada 2013

Francja u progu wojny domowej?

Zdaniem przewodniczącej francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen, druga największa gospodarka naszego kontynentu i jeden z filarów Unii Europejskiej może już wkrótce pogrążyć się w wojnie domowej.

W piątkowej rozmowie z Timesem Le Pen stwierdziła, że Francję czeka poważny kryzys i bankructwo, które są rezultatem wieloletniej polityki otwierania granic dla emigrantów i dla zagranicznych korporacji. Jednym z zapalników takiego konfliktu może być jedna z manifestacji antypodatkowych takie jak ta, która miała miejsce w ostatnim czasie w Bretanii. Podczas protestów, które skupiły ponad 30 tysięcy osób sprzeciwiających się między podatku ekologicznego od ciężarówek, doszło do zamieszek i po raz kolejny doszło do podpaleń samochodów.
fot. http://2011londonriots.weebly.com

Władze francuskie od lat zmagają się nie tylko z rosnącymi problemami z integracją imigrantów z innych państw, ale w ostatnim czasie coraz głośniejsze są również protesty samych Francuzów. Rosnące bezrobocie nie dotyka już bowiem jedynie imigrantów z przedmieść, ale powoli zaczyna dotyczyć również całą populację, gdzie jedna czwarta młodych ludzi nie ma w tej chwili pracy. To tylko pogłębia już i tak napięte nastroje społeczne.

Na koniec warto dodać, że zdaniem Le Pen największym współczesnym zagrożeniem nie je komunizm, ale zjawisko, które określa mianem "mondializmu" - teorii wszechpotężnego rynku, który będzie zdolny sam się regulować. Jest to jej zdaniem forma totalitaryzmu powszechnej komercjalizacji, a imigracja jest pochodną tego procesu.

Czy, gdyby we Francji doszło do otwartego konfliktu to czy Waszym zdaniem może on przenieść się na resztę Europy?



Reuters/Times/Snaphanen

poniedziałek, 25 listopada 2013

Fragment powieści "Kod Władzy". Rozdział 5: University College Hospital, Londyn, Anglia

Poprzedni rozdział.

Trzy dni później.

Obchód w szpitalu skończył się o dziesiątej. To nie był najtrudniejszy dzień dla personelu. Kilka rutynowych operacji i zabiegów. Zbliżający się weekend poprawiał wszystkim nastrój. Doktor Irving wydał ostatnie polecenia towarzyszącym mu w czasie obchodu lekarzom. W drodze do swojego gabinetu pomyślał o zbliżających się wolnych dniach. Wybierał się z żoną do ich domu nad morzem. Uśmiechnął się do siebie. Ta perspektywa wprawiła go w dobry humor. Lubił ten dom z oknami wychodzącymi wprost na plażę. Zwykle rano długo leżeli w łóżku, przyglądając się krążącym nad morzem ptakom. Słuchali ich krzyków, które pozwalały zapomnieć o rzeczywistości. Po późnym śniadaniu przechadzali się po plaży, trzymając się za ręce jak para zakochanych. Córka i syn byli już w tym wieku, w którym dzwoni się do rodziców najczęściej tylko
wtedy, gdy ci sami się o to upomną. Teraz mogli poświęcać sobie więcej czasu. Dużo czytali. Wspólne wieczory rozpoczynał zachód słońca, a kończył dogasający żar domowego kominka. Irwing był znakomitym lekarzem. Od lat uznanym w swoim środowisku. Konsultowano z nim nie tylko najtrudniejsze krajowe, ale i zagraniczne przypadki chorób. Do szpitala, w którym pracował, zwożono pacjentów o skomplikowanych schorzeniach. Był lekarzem, którego wszystkie znane ośrodki na świecie pozyskałyby za każdą cenę. Ale Irwing, jako typowy angielski konserwatysta, nie tolerował zmian i przywiązany do swojego szpitala nie lubił się z niego ruszać. Otoczony dobranym przez siebie zespołem lekarzy i pielęgniarek czuł się zawodowo spełniony, nie oczekując na specjalne wyróżnienia. Należał do wymierającej kategorii ludzi medycyny, dla których każdy pacjent był ważny i było normalne, że dla każdego z nich robiono wszystko, co można było w danym momencie zrobić.


Irving podszedł do drzwi swojego sekretariatu. Otworzył je. Zza biurka podniosła się panna Arrow, od lat zawsze wytwornie prezentująca się sekretarka. Nienagannie ubrana, o równie nienagannych manierach, gotowa spełniać jego wszystkie zawodowe życzenia. Cenił ją przede wszystkim za to, że domyślała się, czego od niej oczekiwał, jeszcze zanim się o to zwrócił. Znakomita współpracownica.
– Ma pan gościa, panie dyrektorze – uśmiechnęła się. – Niezapowiedzianego, ale jakże miłego.
Irving wszedł do pokoju zaciekawiony. Sekretariat od drzwi oddzielał mały korytarz, z którego nie było
widać całego pokoju. Przeszedł kilka kroków i spojrzał w kierunku miejsca przeznaczonego dla czekających na niego gości. Jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu.
– Poul, ależ niespodzianka! Prędzej spodziewałbym się Marsjanina.
Czy Stolica Piotrowa ogłosiła urlop, pozwalając odpocząć swoim najlepszym obywatelom?
– Żartowniś jak zawsze – gość wstał i podszedł do Irvinga. –
Witaj, twój widok podnosi mnie zawsze na duchu. Jestem w Londynie od wczoraj, a że po królowej jesteś dla mnie najważniejszym Brytyjczykiem, jestem dziś u ciebie.
– No proszę, któż jest tu mistrzem dowcipu? Jesteś w tym profesorem – nie to, co ja, skromny lekarz.
Obaj mężczyźni przywitali się serdecznie. Wyrażane przez nich emocje wskazywały, iż łączyło ich coś więcej niż zwykła znajomość.
– Pomyślałem, że spędzimy z sobą kilka godzin. Wracam do Rzymu jutro lub pojutrze. Panna Arrow zdradziła mi wcześniej, że wybierasz się z Anną na weekend nad morze. Czy pewien sympatyczny autostopowicz mógłby się zabrać w tamte strony?
– Ależ niespodzianka – Irving nie krył zadowolenia. – Anna wpadnie w euforię, jak się dowie, kogo będziemy gościć. Jesteś jej ulubieńcem.
Panno Arrow, pora odtrąbić koniec pracy. Ten tydzień był upiorny. Proszę mnie zastępować we wszystkim – mrugnął okiem do sekretarki – a my z moim przyjacielem uciekniemy na wagary.– To znakomity pomysł, panie dyrektorze – sekretarki nie opuszczał życzliwy uśmiech. – Życzę obu panom wspaniałego nastroju i spokojnego wypoczynku.
Irving pospiesznie zabierał ze swojego gabinetu wszystko, co wydało mu się potrzebne. Miał nadzieję oddać się przyjemności odpoczynkowi w towarzystwie żony i swojego przyjaciela. Może uda mu się namówić go na dwudniowy pobyt.

Znali się z Poulem od lat. Skończyli ten sam college. Irwing był jego starszym kolegą. Ich drogi rozeszły się. Mimo to nie stracili ze sobą kontaktu. Poul, pochodzący z katolickiej rodzinny zaczął studiować teologię. Był wybitnym przedstawicielem nauki, którą zawsze się fascynował. Uzdolniony, znakomicie wychowany, miał dar zjednywania sobie ludzi. Do tego był przystojnym, wysokim mężczyzną o blond włosach, śniadej karnacji skóry, który niejednej parafiance zawróciłby pewnie w głowie. Los oszczędził mu jednak takich problemów, bowiem krótko po ukończeniu uniwersytetu został zaproszony do Watykanu, gdzie mógł odnaleźć się szeroko w swoich zainteresowaniach. Szybko awansował. Zdyscyplinowany, skupiony na swojej pracy, zyskał zaufanie i sympatię swoich przełożonych. Z czasem zaczęto powierzać mu samodzielne zdania wkraczajże swym charakterem w obszar międzynarodowych spraw Watykanu. Irving nigdy nie pytał przyjaciela o charakter jego pracy w Rzymie, a on sam nie należał do osób, które przechwalają się tym, co robią. Wiedział jedynie, że Poul należy do kręgu bliskich współpracowników otoczenia papieża. Zajęci swoim zawodowym życiem mieli rzadką sposobność do spotkań.


Wyszli razem ze szpitala. Jaguar Irvinga stał nieopodal na szpitalnym parkingu. Udali się w stronę domu, by zabrać z niego Annę. Irving zadzwonił do niej z samochodu. Był przekonany, że się ucieszy.

piątek, 22 listopada 2013

Relacja wideo ze spotkania grupy Bilderberg w 2013 roku

Coroczne spotkania grupy Bilderberg gromadzą nie tylko możnych tego świata, ale także ich przeciwników. W tym roku zjazd miał miejsce w Hotelu The Grove w Watford w Anglii i jak zwykle w jego okolicy zebrała się duża liczba protestujących. Zapraszam do obejrzenia nagrania z tych wydarzeń:







Zjazd grupy Bilderberg z roku 2012



czwartek, 21 listopada 2013

Świat bez antybiotyków - czy sobie poradzimy?

Nie minęło jeszcze sto lat od czasu (1928) gdy Alexander Fleming zauważył, że pewien rodzaj pleśni wpływa hamująco na rozwój kultur bakterii i na podstawie tej obserwacji dał początek jednemu z najbardziej rewolucyjnych odkryć XX wieku - antybiotykom. W dzisiejszym świecie antybiotyki są tak powszechne, że trudno sobie wyobrazić jak wyglądałby świat gdybyśmy nie mieli ich do dyspozycji.
Biology101.org/Flickr

Jak informuje magazyn WIRED powołując się na New Zealand Herald w tym odosobnionym od reszty świata wyspiarskim kraju miał niedawno miejsce przypadek zachorowania na chorobę, której przyczyną był szczep bakterii zupełnie odporny na działanie jakichkolwiek antybiotyków. W efekcie pacjent zmarł a lekarze nie wiedzą jak poradzić sobie w przypadku ewentualnych, kolejnych zachorowań. Obawy te stają się coraz bardziej powszechne, zauważają je między innymi wysocy rangą pracownicy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Przykładowo dr Margaret Chan z WHO stwierdziła, że nastanie ery post-antybiotykowej oznaczać będzie koniec znanej nam medycyny. Tak powszechne choroby jak ból gardła czy zadrapane przez dziecko kolano mogą znów stać się zabójcze.

Jaka była cena wykorzystania antybiotyków?

W 1945 roku w chwili otrzymania nagrody Nobla w medycynie Alexander Fleming powiedział:

"Nie jest wielkim wyzwaniem stworzenie w warunkach laboratoryjnych mikrobów odpornych na penicylinę, wystarczy wystawić je na działanie dawek zbyt słabych by mogły je zabić... Istnieje niebezpieczeństwo, że nieświadomy człowiek bardzo łatwo przedawkuje i sprawi, że znajdujące się w jego ciele mikroby staną się odporne na działanie lekarstwa."


Fleming był całkowicie świadom, że wcześniej czy później powstaną szczepy zupełnie odporne na działanie jego lekarstwa, a każdy źle przepisany antybiotyk zabije co prawda słabsze rodzaje bakterii, ale może również sprawić, że te silniejsze nabiorą odporności. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że już teraz (przynajmniej w USA) 80% zwierząt hodowlanych wspomagana jest antybiotykami. Czy pozostaje nam czekać na wyrok? A może są środki zaradcze?


źródło: WIRED/MEDIUM.com

środa, 20 listopada 2013

Iran ma własnego drona czy czegoś nam nie przypomina?

W poniedziałek władze Iranu przekazały do wiadomości publicznej zdjęcia najnowszego drona rodzimej produkcji, ma on być w stanie przeprowadzać zarówno operacje szpiegowskie jak i zbrojne.
fot. PressTV.ir

Podczas konferencji prasowej irański minister obrony poinformował, że dron noszący nazwę Fotros ma zasięg przekraczający 2 tysiące kilometrów i może latać na wysokości 25 tysięcy stóp - może przy tym pozostawać w powietrzu od 16 do 30 godzin. Nowa maszyna oprócz działań szpiegowskich będzie również zdolna do walki - w razie potrzeby może ona zostać wyposażona w rakiety powietrze-ziemia.

Nie jest to z resztą pierwszy dron skontruowany przez Irańczyków, we wrześniu pokazali oni UAV o nazwie "Shahed 129" zdolny przewozić osiem rakiet i mający zasięg 1 700 kilometrów. Inny dron, niewielki "Yasser" może latać na odległość ok.200 kilometrów, jest za to świetny w przeprowadzaniu rekonesansu.

Irański program budowy dronów od dłuższego czasu budzi obawy w państwach Zachodu. Nie bez znaczenia może być fakt przejęcia przez Teheran kontroli nad kilkoma modelami należącymi do armii amerykańskiej, takimi jak choćby słynna "bestia z Kandaharu", czyli RQ-170 "Sentinel", o której pisałem blisko dwa lata temu.

Wspomnianych obaw z pewnością nie ostudzi fakt, że w dniu dzisiejszym dowódca lotnictwa generał Amirali Hajizadeh publicznie wyznał, że jego kraj potrzebuje urządzeń, które swoim zasięgiem przekroczą odległość 2 tysięcy kilometrów i będą tym samym w stanie zagrozić Izraelowi.



wtorek, 19 listopada 2013

Niezwykła istota z podmorskich głębin


Niesamowite stworzenie sfilmowane przez zespół podmorskich badaczy do złudzenia przypomina obcych z klasycznych filmów science-fiction.

Poniższy materiał po raz pierwszy opublikowany został na międzynarodowym forum Reddit, ma on przedstawiać istotę sfilmowaną w wodach Zatoki Meksykańskiej niedaleko rejonów, gdzie kilka lat temu w wyniku uszkodzenia platformy wiertniczej doszło do poważnego wycieku ropy naftowej.

Widoczne po prawej zdjęcie doskonale pokazuje z jak niezwykłym stworzeniem mamy do czynienia. Jego tułów jest nieduży w stosunku do długości macek. Wkrótce też wyjaśniono czym jest to niezwykłe stworzenie - to bardzo rzadki gatunek kałamarnicy, której macki potrafią osiągać nawet 7 metrów długości. Żyje ona na dużych głębokościach i z tego też powoduod czas odkrycia tego gatunku w 1907 roku tylko kilkakrotnie udało się na nią trafić, a jej zdjęcia są prawdziwą rzadkością. 

Powyższa historia nie jest niestety informacją o odkryciu pozaziemskiego życia, ale z pewnością doskonale pokazuje jak mało wiemy o naszej planecie i jak niezwykłe stworzenia na niej żyją. Kto wie, co jeszcze kryje się głęboko pod wodą albo w niedostępnych jaskiniach gdzieś pod powierzchnią ziemi?





poniedziałek, 18 listopada 2013

Fragment powieści "Kod Władzy". Rozdział 4: University College Hospital, Londyn, Anglia

 
Doktor Irving po raz ostatni spojrzał na człowieka podłączonego do aparatury podtrzymującej życie. Obcy mu dotychczas mężczyzna stał się jego najbardziej rozpoznawalnym pacjentem. Jednak na łóżku przed nim leżało już tylko ciało kogoś, kto był bohaterem światowej prasy. Dla szpitala, którym kierował, skończył się trudny okres kompletnej dezorganizacji .Czas dziesiątków dziennikarzy szturmujących drzwi placówki i kilkudziesięciu samochodów z ogromnymi antenami satelitarnymi zaparkowanych na wyznaczonym dla pracowników szpitala parkingu oraz setek pytań, na które musiał odpowiadać przez ostatnie dziesięć dni.Obok łóżka siedziała żona zmarłego i ktoś, kto przedstawił się jako jego przyjaciel .Piękna kobieta, ubrana dyskretnie, ale bardzo elegancko i mężczyzna – pięćdziesięciolatek o urodzie południowca .Kobieta ocierała chusteczką łzy spływające po policzkach .Stoją-cy obok mężczyzna położył jej ręce na ramieniu, szepcząc do ucha coś, co wydało się Irvingowi namową do opuszczenia pokoju .
– To jakiś fenomen – pomyślał lekarz. – Agent bohaterem światowej prasy .Ostatnie takie zamieszanie Anglia przeżyła po śmierci księżnej Diany .
– Chciałem się z państwem pożegnać – zwrócił się do obecnych .
– Raz jeszcze chcę wyrazić swoje współczucie. Gdybyście państwo mnie potrzebowali, służę swoją pomocą.
– Dziękuję – kobieta uścisnęła dłoń lekarza. – Dziękuję za opiekę nad moim mężem .Jestem panu bardzo zobowiązana .Wiem, że zrobił pan wszystko, co było w pańskiej mocy .
Irving skłonił głowę i pożegnał się z jej towarzyszem .Cicho zamknął za sobą drzwi .
– Pan już chyba też może iść do domu – zwrócił się do siedzącego pod drzwiami policjanta. – Pańska misja jest zakończona .
Policjant na słowa lekarza poderwał się z krzesła.
– Nie dostałem jeszcze rozkazu – zameldował służbiście.
– No tak, u was wszystko robi się na rozkaz. Szkoda, że nie mogę stosować takich metod w swoim szpitalu .Dobranoc panu.

piątek, 15 listopada 2013

Prawdziwe powiązania członków grupy Bilderberg


Media, polityka, finanse, branża spożywcza, informatyczna i farmaceutyczna - wszędzie tam działają członkowie grupy Bilderberg. Zobaczcie jak wygląda niezwykły schemat ujawniający te powiązania.


Grupa Bilderberg to jedna z najbardziej tajemniczych organizacji na świecie. Spotykają się raz do roku w elitarnym gronie. W jej powstawaniu udział brał z resztą Polak, Józef Rettinger, szara eminencja światowej dyplomacji pierwszej połowy XX wieku. Każdorazowe spotkania Grupy budzą ogromne kontrowersje i wywołują wiele emocji, lecz media i sami organizatorzy regularnie bagatelizują temat twierdząc, że sprawa jest bez potrzeby nagłaśniana a Bilderberg to nic innego jak zwykłe spotkania towarzyskie.

Teraz jednak przy pomocy technik tworzenia map sieci społecznych powstała poniższa grafika, która jak żadna inna pokazuje jak silne są powiązania i wpływy jej członków. Ciekawostką jest to, że informacja na ten temat pojawiła się na portalu BusinessInsider jednak link do oryginalnej mapy znajduje się na polskiej stronie stopsyjonizmowi.wordpress.com. Czy ktoś kojarzy czy autor tego bloga jest też autorem grafiki?


czwartek, 14 listopada 2013

Drony już w 87 państwach

Z roku na rok rośnie popularność zautomatyzowanych samolotów (UAV), które oprócz wywiadu stały się też śmiertelnie niebezpieczną bronią służącą do eliminowania groźnych przeciwników. Jak donosi amerykańska agencja wywiadowcza, urządzenia te działają już 87 państwach świata.

Stany Zjednoczone będąc państwem, w którym drony wykorzystuje się na najszerszą skalę (są one używane zarówno do działań bojowych, jak i wywiadowczych, ponadto patrolują one granicę amerykańsko-meksykańską a nawet pomagają policji monitorować niektóre miasta) doskonale rozumieją znaczenie tych urządzeń i tym samym nie może nas dziwić, że prowadzą one monitoring wykorzystania UAV w innych państwach.

Peter W. Singer z waszyngtońskiego Center for 21st Century Security and Intelligence at the Brookings Institutio twierdzi, że w tej chwili drony są w posiadaniu władz 87 państw, z czego przynajmniej 26 dysponuje urządzeniami o parametrach zbliżonych do flagowego drona USA MQ-1 Predator (na zdjęciu wyżej). 

W przeważającej ilości państw UAV używane są głównie w celu monitorowania, na przykład Chiny używają ich do szpiegowania Japonii w okolicach spornych wysp, Turcy za ich pomocą monitorują działalność Kurdów w północnym Iraku, w Boliwii obserwowane są pola koki w Andach a Iran przekazał swoje urządzenia Syrii w celu monitorowania poczynań rebeliantów. 

Tylko 3 państwa używały dronów do zadań typowo bojowych, są to USA, Wielka Brytania i Izrael, ale jak donosi The Washington Post przynajmniej 15 kolejnych państw pracuje nad przygotowaniem swoich maszyn do wykorzystania na polu bitwy. Wybuch jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego z pewnością pozwoli nam zweryfikować te doniesienia i sprawdzić czy faktycznie przygotowania te miały miejsce.

środa, 13 listopada 2013

Czas na nowe mapy - jakie państwa mogą wkrótce powstać?

Dramatyczne zmiany w międzynarodowych stosunkach sprawiają, że wiele małych i słabych narodów próbuje wykorzystać okazję i wybić się na niepodległość. Zobaczcie jakie państwa zdaniem redaktorów portalu Geocurrents już wkrótce mogą zaistnieć na mapie.

Pierwszy rozpad: Mali

To afrykańskie państwo zamieszkiwane jest przez kilka wspólnot, które w obliczu panującego tam konfliktu już wkrótce mogą ogłosić niepodległość. Na północy, na terenie Sahary żyją coraz bardziej niezależni Tuaregowie, z kolei na południu ludy zupełnie im obce.
fot. artechdes/sxc.hu

Drugi rozpad: Belgia

To się musi kiedyś stać. Istniejące od 1830 roku królestwo może w końcu podzielić się na frankofońską Walonię i Flamandię, stołeczna Bruksela i tak od pewnego czasu jest już bardziej stolicą Europy niż Belgii.

Trzeci rozpad: Kongo

To państwo jest niejednolite zarówno etnicznie jak i geograficznie, słaby kongijski rząd może w każdej chwili upaść a państwo rozsypać się nawet na cztery części.

Czwarty rozpad: Somalia

Państwo, które nie istnieje. Wciąż jednak na mapach traktowane jest jako jeden byt polityczny. To może wkrótce się zmienić, gdyż kwestią czasu pozostaje aż miejscowi przywódcy zdecydują się oficjalnie ogłosić niezależność a społeczności międzynarodowej nie pozostanie nic innego jak uznać te nowe państwa.

Piąty rozpad: Syria

Wojna domowa nie ustaje a coraz więcej analityków uważa, że jej zakończenie możliwe jest tylko wtedy gdy państwo to ulegnie rozpadowi ustępując miejsca kilku nowym podmiotom, przede wszystkim nadmorskiemu państwu Alawitów (grupa, z której wywodzi się prezydent Assad).

Unifikacja: Wielka Arabia

W obawie przez Iranem państwa półwyspu arabskiego mogą się zjednoczyć tworząc Unię - Arabii Saudyjskiej, Bahrainu i Jemenu. 

Niepodległy Kurdystan

Ten moment w końcu może nastąpić. Wojna domowa w Syrii i wciąż niestabilna sytuacja w Iraku mogą doprowadzić do ostatecznego połączenia się podzielonych między kilka państw części Kurdystanu.

To rzecz jasna tylko kilka państw, które już wkrótce pojawią się na mapach. Nie zapominajmy jednak, że wciąż możliwa jest niepodległość takich krajów jak Katalonia, Kraj Basków, Szkocja, Bawaria czy Quebec. Jak myślicie, kto będzie pierwszy?

źródło: Geocurrents

wtorek, 12 listopada 2013

Czy jemy zdrowo? Cała prawda o tłuszczach zwierzęcych

Związek między cholesterolem a miażdżycą wcale nie jest oczywisty - twierdzi w wywiadzie dla portalu Nowa Debata prof. Grażyna Cichosz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Opublikowany dwa i pół roku temu wywiad nie jest znany szerszej publiczności a w opinii Autora tego bloga warto zapoznać się z tezami tam zawartymi.
fot. kstiffler/sxc.hu

Prof. Cichosz przeanalizowała literaturę badającą związek między rodzajem diety a wzrostem cholesterolu i doszła do wniosku, że nie można jednoznacznie orzec, że istnieje bezpośredni związek między zachorowalnością na miażdżycę i poziomem cholesterolu. Wskazuje na fakt, że różnych badań epidemiologicznych wynikało, że 75% pacjentów po udarze mózgu i ponad 50% zawałowców ma normalny albo niski poziom cholesterol Jej zdaniem przyczyną hipercholesterolemii (podwyższonego powyżej normy poziomu cholesterolu w osoczu krwi) nie są wcale tłuszcze zwierzęce bogate w nasycone kwasy tłuszczowe i cholesterol, ale niedobory wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3 (występują one w rybich tłuszczach) oraz obecność sztucznych izomerów trans (występują np. w margarynach), które blokuję enzymy odpowiedzialne za przemiany cholesterolu. Przy ich braku metabolizm cholesterolu jest zablokowany.

Interesująca jest również informacja, że z wiekiem, kiedy organizm człowieka przestaje wytwarzać hormony płciowe poziom cholesterolu rośnie w sposób naturalny a co więcej u badanych długowiecznych Francuzów w wieku od 90-104 lat stwierdzono wyjątkowo wysoki jego poziom jednak nie przeszkadzało to zachować im wysokiego poziomu sprawności intelektualnej.

Skąd zatem wzięła się "czarna legenda" tłuszczów zwierzęcych?

Powodów jest wiele - przede wszystkim ważną rolę odgrywają reklama i lobbing producentów olejów roślinnych. Należy również pamiętać, że tłuszcze zwierzęce powodują, że człowiek dłużej nie jest głodny, a więc nie jest zainteresowany ciągłymi zakupami przekąsek i słodyczy. W końcu jednak rzecz najważniejsza - naturalne tłuszcze zwierzęce, takie jak smalec, mogą być przechowywane znacznie dłużej niż roślinne. Trudno więc na tym zarobić. 

Czy w związku z tym faktycznie żyjemy zdrowo? 




poniedziałek, 11 listopada 2013

Fragment powieści "Kod Władzy". Rozdział 3: Szymany, Polska

Jeśli ktokolwiek miałby ochotę, aby odwiedzić międzynarodowe lotnisko w Szymanach, niech nie oczekuje tablic wskazujących kierunek, wytwornego terminala i ryku silników samolotowych startujących co jakiś czas. Nawet najbardziej zafascynowany podróżami lotniczymi, nie miałby najmniejszej szansy tu trafić. Stary zapomniany obiekt kryją mazurskie knieje. Betonowy pas startowy już mocno sfatygowany, z biegającymi po nim swobodnie leśnymi zwierzętami. Na pierwszy rzut oka nic ciekawego nie może się tu wydarzyć. Obszar ten jednak od lat kryje prawdziwą tajemnicę. Niedaleko lotniska znajdują się Stare Kiejkuty położone na północ od Szyman.

Maleńka wieś. Trzydziestu pięciu mieszkańców w trzydziestu dwóch domach. Znaczna część spośród nich zatrudniona jest w tajnej jednostce wojskowej. Kobiety pracują głównie przy obsłudze wojska, mężczyźni wykonują drobne naprawy, a z racji tego, że robią to dla przyszłych szpiegów, są nauczeni milczenia. Jednostka ta jest ściśle tajna. Kiejkuty dzielą się na dwie części leżące po przeciwnych stronach jeziora Starokiejkuckiego. Właściwie wieś ciągnie się tylko wzdłuż głównej szosy. Do części drugiej, w której znajduje się podobno ośrodek wypoczynkowy, prowadzi droga lokalna. Już na samym jej początku umieszczony jest zakaz wjazdu. Nic nie wskazuje na to, że jest to teren strategicznego obiektu wojskowego. Dopiero po kilkudziesięciu metrach można dojrzeć przybitą gwoździem do drzewa tabliczkę z zakazem fotografowania i ostrzeżenie o rozpoczynającej się strefie wojskowej. Kilometr dalej znajduje się Jednostka Wojskowa 2669, wtajemniczonym znana jako Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadu, prawdziwa szkoła szpiegów.

* * *

Marc obudził się przed piątą.
Spojrzał na śpiącą w łóżku obok Monik.
– Urocza ta moja towarzyszka podróży – pomyślał.
Gospodarz zaprosił ich do pokoju z dwoma łóżkami. Pozwoliło to na uniknięcie niezręcznej dla obojga sytuacji. Marc był w dobrym nastroju, wstał z łóżka i podszedł do okna.
– Piękna pogoda. Aż chce się żyć… – uśmiechnął się do siebie.
Po cichu wszedł do łazienki, którą wczoraj wskazał im gospodarz.
Wytłumaczył się, że wczesna godzina jego aktywności związana jest z pasją porannego wędkowania. Zabrał ze sobą sprzęt nie tylko z chęci usprawiedliwienia wizyty na Mazurach, ale i trochę dla spełnienia własnego, rzadko uprawianego hobby. Ogolił się, wziął prysznic. Wrócił do pokoju, by się ubrać. Nie chciał obudzić Monik. Jeszcze raz spojrzał w jej kierunku.
– Będzie zła, że ją zostawiłem. Trudno, mój tajemniczy rozmówca mógłby się spłoszyć – usprawiedliwił się przed sobą.
Wyszedł do samochodu. Spojrzał w niebo.
– Ale pogoda – powtórzył w myślach swoją wcześniejszą myśl.
Sądził, że nie powinien mieć problemu ze znalezieniem drogi. Ruszył zostawiając chatę za sobą. Samochód toczył się cicho, wyjechał na asfaltową szosę. Po kilkudziesięciu minutach był w pobliżu lotniska. Nie zauważył niczego, co mogłoby go zaniepokoić. Zatrzymał się. Wyjął ze schowka kartkę papieru, na której zrobił szkic dojazdu zgodnie z instrukcją otrzymaną od telefonicznego rozmówcy. Cofnął samochód i wjechał w równoległą leśną ścieżkę.
– Koniec jazdy – pomyślał wysiadając z auta. – Dalej pieszo.
Ruszył w kierunku miejsca niezwykłego spotkania. Nie docierały tutaj odgłosy pobliskiego lotniska. Marca przepełniło znane mu uczucie podnoszącej się adrenaliny i ciekawości. Tak jak wtedy, gdy w Londynie spotkał się z informatorem tajnego stowarzyszenia byłych oficerów Stasi. Wtedy jednak jego życiu groziło niebezpieczeństwo.
Tym razem sam nie wiedział czego się spodziewać.
– Dotychczas wydawało mi się, że takie miejsca są wyłącznie poza Europą – diabeł mówi tu dobranoc – pomyślał.

Droga, którą się poruszał, wyglądała na nieużytkowaną. Zarośnięta, z koleinami przypominającymi ślady czołgowych gąsienic.
– To chyba jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów – pocieszył się.
Spotkanie z nieznajomym miało odbyć się przy starym młynie wodnym, który od lat stał opuszczony. To właśnie tam tajemniczy rozmówca Marca wskazał miejsce rozmowy. Sąsiedztwo obiektów wojskowych zmniejszało szanse natknięcia się na okolicznych mieszkańców. Jedynie dzikie zwierzęta biegały swobodnie po tym terenie nieświadome jego znaczenia. Choć gdyby wiedziały, jakich mają naprawdę sąsiadów, znalazłyby sobie pewnie spokojniejsze miejsce do życia. Marc znalazł się na polanie. Chylący się ku upadkowi budynek młyna dodawał polance uroku. Zaczął powoli zbliżać się do zabudowań, starając się robić trochę hałasu, aby nie zaskoczyć swojego rozmówcy.
Na zarośniętym trawą przewróconym młyńskim kole ktoś siedział.
Ubrany był w wojskową kurtkę. Na głowie, mimo narastającego upału, miał wojskowy kapelusz. Jego twarz maskowała zielona chusta. Najwyraźniej chciał pozostać anonimowy.
Marc podszedł do mężczyzny. Wyciągnął rękę w geście powitania.
Szorstka dłoń uścisnęła dłoń Marca.
– Witam, cieszę się, że zechciał się pan ze mną spotkać – powiedział Marc.
– Proszę nie dziękować, w końcu to była moja inicjatywa – odparł mężczyzna. – Chciałem, by ktoś z cywilizowanej części Europy dowiedział się, co się tutaj dzieje. Najpierw towarzyszyli nam Ruscy, a teraz Amerykanie.
– Jacy Amerykanie? Kogo pan ma na myśli? Nic pan wcześniej
nie wspominał – zdziwił się Marc.
– Naprawdę? –nieznajomy wzruszył ramionami. – Nie mówiłem, że samoloty były amerykańskie?
– Nie! Jakie samoloty?
– Być może. W każdym razie samoloty były amerykańskie.
Sprawdziłem to. I jestem pewien, że dzieje się tu coś złego. Ktoś prowadzi jakąś grę skrywaną przed światem. Dlatego do pana zadzwoniłem. Nagle po wielu latach spokoju zaczęły się dziwne lądowania, tajemnicze transporty. Pojawiły się samoloty, jakich te okolice wcześniej nie widziały. Kiedyś pomyślałbym, że to Ruscy coś kombinują, ale teraz? Po Ruskich pozostało tylko wspomnienie.
Najwyraźniej to nasi sojusznicy coś rozrabiają. Jestem przekonany, że to jakaś podejrzana operacja. Liczę na pańską dyskrecję, boję się o swoje życie.
– Ależ oczywiście, mam taki obowiązek – potwierdził Marc.
– No dobrze, co chce pan wiedzieć?
– Proszę opowiedzieć mi o tych samolotach.
– Terminy przylotów były zawsze pilnie strzeżoną tajemnicą. Samolot pojawiał się nagle i tak samo nagle, poza wszelką procedurą, znikał. Pamiętam szczególnie jedno takie lądowanie. Nikt nie uprzedził mnie o tym fakcie. Na krótko przed nim do wieży weszło dwóch cywili, którzy powiadomili obsługę, że za godzinę przyleci niezapowiedziana maszyna.
– Wcześniej tak nie bywało? – zapytał Marc.
– Nie, mówiłem, że lądowano z naruszeniem tradycyjnych procedur.
– Co stało się potem? – zapytał Marc.
– Gdy samolot wylądował, podeszło do niego tylko dwóch oficerów
Straży Granicznej. Zostali przysłani z Kętrzyna. Podjechały też dwa busy z przyciemnionymi szybami. Rejestracje samochodów rozpoczynały się na literę H. Tak samo są oznaczone pojazdy z oddalonej o około dwadzieścia kilometrów szkoły agentów wywiadu w Starych Kiejkutach. Samolot zatrzymał się na pasie w taki sposób, że z okien nie można było zobaczyć, czy ktoś wsiada albo wysiada. Maszyna nie tankowała i po około półgodzinie odleciała.
Busy, nie zatrzymując się przy bramie, odjechały w tamtym kierunku – odwrócił się od Marca, wskazując ręką północ.
– Czy wie pan, jaki był typ samolotów? Chyba się na tym pan zna? Domyślaliście się może, do kogo należały te nietypowe maszyny?– zapytał Marc.
– Gulfstreamy były wynajęte przez CIA lub FBI, tak się u nas mówiło. Lądowały tu już w 2003 roku i jeszcze co najmniej trzy razy. We wrześniu wylądował tutaj pomalowany na biało boeing 737. Samolot zatrzymywał się na pasie w dużej odległości od budynków lotniska, nie zauważyłem również, żeby tankował. Nie towarzyszyła mu wojskowa obstawa, nie było żadnych uzbrojonych wartowników. Po wylądowaniu boeinga podstawiliśmy trap, który w ostatniej chwili okazał się niepotrzebny. Żaden z pasażerów nie zarejestrował się na lotnisku, przy samolocie byli obecni tylko oficerowie z Kętrzyna i busy ze szkoły w Kiejkutach – mówił dalej.
Marc dostrzegł, że jego rozmówca stara się ukryć swoją twarz, poprawiając chustę.
– Skąd pan wie, że właśnie stamtąd? – zapytał coraz bardziej zaciekawiony. 
– Kiedyś, być może wiosną, tak się złożyło, że jechałem za takimi autami z lotniska. Jednym z nich była karetka pogotowia ze szkoły policji w Szczytnie. Samochody jechały właśnie do Kiejkut.

Następnego dnia po każdej z wizyt tych tajemniczych samolotów w Szymanach pojawiali się elegancko ubrani mężczyźni. Lądowania opłacali gotówką, do kasy spółki, która prowadzi to lotnisko. Firma dobrze na tym zarabiała, a na co dzień nie powodzi jej się najlepiej. Dostawaliśmy w takich przypadkach nawet kilka razy więcej niż wynosiła zwykle opłata za lądowanie samolotu tej klasy.
Byliśmy przekonani, że to ze względu na pośpiech towarzyszący lądowaniom, bo przecież o tym, że maszyna się zjawi, dowiadywaliśmy się dosłownie w ostatniej chwili. Z tego co wiem, firma dostawała zwykle około 4 tysięcy złotych za lądowanie samolotu tej klasy.
Inni moi rozmówcy twierdzili, że około 10 – 12 tysięcy. Opłaty lotniskowe za lądowanie gulfstreama wynoszą w Szymanach około 2 tysiące złotych.
– Co pana jeszcze zaniepokoiło? – wypytywał Marc.
– Podczas lądowania amerykańskich samolotów pracowników lotniska nie dopuszczano do obsługi tych maszyn. Czynności obsługi lądowania odbywały się według specjalnej procedury realizowanej tylko przez obsługę samolotu – stwierdził mężczyzna.
– Analogiczne procedury stosowano zazwyczaj przy lotach państwowych VIP-ów. Z tą różnicą, że VIP-y nie miały w zwyczaju się ukrywać.
Mężczyzna zamilkł na chwilę.
– Pewnie zastanawialiście się, kim byli pasażerowie tych samolotów? – zapytał swojego informatora.
Starał się jak najwięcej dowiedzieć od swojego rozmówcy, zastanawiając się jednocześnie nad motywem jego działania. Mężczyzna nie wspomniał dotychczas o jakichkolwiek własnych oczekiwaniach.
– Sądziliśmy, że lądujące tu maszyny przywoziły amerykańskich instruktorów, którzy prowadzili zajęcia w Starych Kiejkutach. Dokładne dane o samolotach z USA są w książce lotów, ale dyrekcja je utajniła.
– Myślę, że potwierdzenie lotów znajduje się również w Agencji Ruchu Lotniczego – powiedział Marc.
– Z pewnością – opowiedział mężczyzna. – Muszę już iść. Zaczynam pracę o siódmej. Jeżeli pojawi się coś nowego, dam znać.
Będziemy w kontakcie. Do kiedy jest pan na miejscu?
– Nie wiem, muszę przemyśleć wszystko, co tutaj dziś usłyszałem. Zdecyduję za kilka godzin. Sporo dowiedziałem się od pana.
– W porządku, znikam. Zadzwonię – rzucił nieznajomy.
– Chciałem jeszcze o coś zapytać. Jak pan myśli – dlaczego cała ta historia zdarzyła się właśnie tu? Przecież wiele jest różnych lotnisk i obiektów wojskowych.
Marc starał się spojrzeć w oczy swojemu rozmówcy.
– Dlaczego tutaj? Widzi pan, właśnie z tego powodu zadzwoniłem do pana. To pan powinien odpowiedzieć na to pytanie. Dziwne to miejsce. Pewnie pan wie, że niedaleko stąd była kwatera Adolfa Hitlera. W historii działy się tu niezwykłe rzeczy.
– A co to może mieć z tym wspólnego? – zapytał Marc. – Dawne dzieje… 
Nieznajomy nie usłyszał ostatnich słów. Podniósł się szybko i odszedł w kierunku lasu. Marc zaskoczony nagłym zakończeniem rozmowy nie zdążył zareagować. Kiedy pomyślał, że nie zapytał o motywy działania swojego informatora, tamten zniknął za ścianą lasu.
Pozostał sam. Po chwili zaczął wycofywać się do miejsca, w którym zostawił samochód. Odnalazł go bez problemu. Ostrożnie zawrócił. Jechał powoli. Był pod wrażeniem uzyskanych informacji. Analizował je dokładnie. Amerykańskie tajne lądowania? Odbywają się codziennie w różnych krajach i nic w tym dziwnego. Dlaczego właśnie w Polsce? Pod osłoną nocy? Dotychczas każdą obecność amerykańską w Polsce poprzedzał medialny spektakl. Czyniono z tego widowisko podobne do lądowania astronautów na Księżycu. Dlaczego właśnie teraz i właśnie tu? Być może rzeczywiście miejscem, do którego zmierzały te nocne procesje, był dawny szpiegowski ośrodek. Może dawny tylko z nazwy? Może miejsce o takiej tradycji dalej spełniało swoją funkcję, tyle tylko, że zmienili się instruktorzy, bo przecież słuchacze mogli pozostać ci sami. Tyle tylko, że instruktorów nie trzeba ukrywać po osłoną nocy? Co zatem ukrywa się nocą? Specjalną broń? Specjalnych gości? Znanego polityka, który dorabia jako wojskowy instruktor? Jedno w tej historii jest pewne – myślał Marc. – Jeżeli te nocne transporty rzeczywiście się zdarzają, to nikt o nich dotychczas nie wie. A już z pewnością jego koledzy po fachu i to może być obiecujące. 
 
Marc po kilkudziesięciu minutach znalazł drogę nad jezioro. Nie przestając analizować słów swojego rozmówcy, dotarł na miejsce. Na pomoście leżała Monik w kolorowym stroju kąpielowym. Opalała się. Przycumowanej wcześniej do pomostu łodzi nie było. Marc nie dostrzegł też nigdzie gospodarza. Zbliżał się do miejsca, w którym odpoczywała kobieta.
– Muszę jej wszystko opowiedzieć – pomyślał. – Pewnie jest wściekła, że jej nie zabrałem.

piątek, 8 listopada 2013

"Spiskowe" filmy, które warto znać

Na piątek chciałbym polecić czytelnikom bloga "Kod Władzy" kilka ciekawych "spiskowych" filmów, które znaleźć można na portalu YouTube:

Antony Sutton - Wall Street i rewolucja bolszewicka (PL)



Antony Sutton - Wall street and the rise of Hitler (EN)


Osama - wielkie kłamstwo (PL)


Hitler - Nowa Szwabia (PL)



The British Banking Conspiracy (EN)



czwartek, 7 listopada 2013

Jak irańskie władze szpiegują swoich internautów?

Teheran prowadzi szeroko zakrojoną inwigilację aktywności swoich obywateli w sieci. Nie ogranicza się jednak do stron irańskich.
 
fot. IsaacMao/Flickr
Szpiegostwo w sieci to wdzięczny temat, o którym regularnie pisuję na tym blogu. Niedawno w artykule "Trzy główne narzędzia inwigilacji" opisywałem program PRISM, którego działanie zostało ujawnione przez Edwarda Snowdena. Upraszczając, PRISM monitoruje i magazynuje zapisy z kont użytkowników korzystających z serwisów społecznościowych takich jak Facebook czy Twitter. Skandal związany z ujawnieniem tych informacji wiązał się przede wszystkim z faktem, że władze USA szpiegują nie tylko swoich obywateli, nie dziwi jednak informacja, że podobne praktyki stosują również inne państwa, w tym Iran.

Irański PRISM pozwala bowiem śledzić wszelką działalność użytkowników korzystających ze stron zarejestrowanych na irańskich domenach (.ir), może monitorować połączenia internetowe, telefoniczne czy wiadomości tekstowe przesyłane za pośrednictwem telefonów komórkowych. Aplikacja najszersze zastosowanie znalazła jednak podczas tegorocznych wyborów prezydenckich, kiedy ponad 600 zagranicznych dziennikarzy musiało zdać test sprawdzający czy nie są oni syjonistycznymi szpiegami (a aktywność w sieci z pewnością mogła to udowodnić).

Przy okazji wyborów wyszło z resztą na jaw, że nie tylko irańskie domeny leżą w kręgu zainteresowania irańskich hackerów. W czerwcu 2013 roku Google doniósł, że udaremnił kilkadziesiąt prób włamania na konta Irańczyków w serwisie gmail.
 
Podobnie jak we wcześniejszych przypadkach (Syria i Libia) aplikacje potrzebne do monitoringu były zakupione za granicą, między innymi w Wielkiej Brytanii.
 
 
 
źródło: cybewarzone.com



środa, 6 listopada 2013

Kolejny atak na prywatność - nowe skanery dostosują reklamę do twojego profilu

Pamiętacie "Raport mniejszości"? Dzięki koncernowi Tesco bardzo podobna technologia już wkrótce pojawi się na brytyjskich stacjach benzynowych.
fot. cendol/sxc.hu

Wystarczy krótka obserwacja by stwierdzić kim jest wchodzący właśnie do sklepu klient, co będzie chciał kupić i jakie produkty będą dla niego najatrakcyjniejsze - to kolejny wynalazek rodem z filmów lub powieści science fiction jaki już wkrótce zostanie wprowadzony do brytyjskich supermarketów za sprawą sieciowego giganta, firmy Tesco.

Na należących do Tesco stacjach paliwowych wkrótce pojawią się specjalne panele wykorzystujące technologię Amscreen, która będzie skanować klientów, analizować ich pod względem płci i wieku. Następnie klient zostanie zakwalifikowany do jednej z trzech grup, dla której przeznaczone są odpowiadające jej profilowi reklamy. 
Przewiduje się, że w ciągu tygodnia ekrany będą w stanie dotrzeć do pięciu milionów odbiorców. 

Technologia amscreen była już stosowana w Wielkiej Brytanii, ale dopiero wprowadzenie jej w sieciach należących do Tesco sprawi, że jej zasięg stanie się znacznie większy. Obrońcy prywatności już teraz wskazują jednak na fakt, że w wyniku jej upowszechnienia klienci stacji będą mogli zapomnieć o jakiejkolwiek anonimowości, co więcej obecne, dość ograniczone skanowanie może zostać w przyszłości znacznie rozszerzone a co za tym idzie reklamodawcy będą mogli uzyskiwać jeszcze więcej wiedzy na nasz temat. 







źródło: mirror/strarisks

wtorek, 5 listopada 2013

Amerykańsko-rosyjska walka z agenturą wpływu

FBI rozpoczęło śledztwo w sprawie rekrutacji agentów podczas międzynarodowej wymiany finansowanej przez Rosję.
Czy wymiana kulturowa miała na celu rekrutację agentów?

Wzajemne stosunki między Stanami Zjednoczonymi i Rosją można uznać za poprawne i pokojowe, po cichu jednak trwa zawzięta rywalizacja a od pewnego czasu wręcz walka pomiędzy tymi dwoma państwami polegająca przede wszystkim na poszerzaniu własnej i pomniejszaniu strefy wpływów przeciwnika. Ale ostatecznie może to również oznaczać poszukiwaniami agentury również na własnym terytorium.

Już podczas trwania Zimnej Wojny obie strony dążyły do nieustannej infiltracji i ulokowania swoich agentów jak najwyżej w organach władzy. Chociaż wydawałoby się, że te czasy są już za nami, to jednak również w ostatnich latach dochodziło do poważnych incydentów.

Głośnym echem odbiła się w ostatnim czasie decyzja rosyjskich władz, które wszystkie organizacje pozarządowe mające swoje źródło finansowania za granicą, przede wszystkim w państwach zachodnich, umieściły na liście obcych agentur. To doprowadziło nie tylko do radykalnego osłabienia tamtejszej opozycji demokratycznej, ale też wywołało głośny skandal międzynarodowy.

Teraz przyszedł czas na Stany Zjednoczone, gdzie FBI rozpoczęło badanie programu wymiany kulturowej finansowanego przez moskiewskie władze. Podejrzewa się bowiem, że jego działalność w rzeczywistości służyć ma rekrutacji osób mogących służyć jako cenne zasoby dla rosyjskiego wywiadu. Biuro federalne w ramach prowadzonego śledztwa przeprowadziło między innymi rozmowy z osobami, które uczestniczyły w programie.

Według oficjalnych danych od 2001 roku, od kiedy program istnieje do Rosji wyjechało 130 amerykańskich obywateli. Podczas 10-dniowego pobytu zapewniano im noclegi w luksusowych kurortach organizując przy tym spotkania z najwyższymi urzędnikami w państwie.



poniedziałek, 4 listopada 2013

Fragment powieści "Kod Władzy": Stare Kiejkuty cz. IV

Fragment powieści "Kod Władzy": Stare Kiejkuty cz. III


Samochód zatrzymał się. Oboje podeszli do wejścia.
– Halo! Czy jest tam ktoś? Dzień dobry! – zawołał po polsku.
Miał niewątpliwy talent do języków. Z każdej części świata, w której bywał, przywoził sporo słów i zwrotów. Nawoływanie przyniosło spodziewany skutek. Z chaty wyszedł mężczyzna, około pięćdziesiątki. Przystojny, ze srebrzącymi się włosami. Swoim wyglądem nie przypominał sportowca. Nie wyglądał na kogoś, kto przeżył tutaj całe życie.
– Dobry wieczór. W czym mogę pomóc? – spojrzał na rejestrację
samochodu i dalej odezwał się po niemiecku. – Nieczęsto zdarza się, by ktoś tutaj zabłądził. Co państwa do mnie sprowadza?
– O, jaka niespodzianka! – rzekł zaskoczony mężczyzna. – Taki przystojny gospodarz witający nas w naszym języku. Nazywam się Marc Perce, a to moja partnerka Monik. Jesteśmy dziennikarzami. Przyjechaliśmy, aby zrobić materiał o pięknych Mazurach.
– Cel zacny, Mazury zawsze fascynowały swoim urokiem. Jestem Kajetan. Mieszkam tutaj – spojrzał na nich. – Pozwolę sobie zgadnąć – szukacie miejsca, aby się zatrzymać?
– Chyba jest pan jasnowidzem – zażartowała Monik. – Jestem gotowa oddać wszystko, aby choć na trochę tu zamieszkać. Mój znajomy mieszkał u pana kilka dni w zeszłym roku.
– Na wszystko to chyba pani towarzysz by się nie zgodził – uśmiechnął się Kajetan. – Znajomy? Z Niemiec? Rzeczywiście, chyba zrobił mi reklamę. Skoro pani wyznanie było takie szczere, nie śmiałbym się przeciwstawić pani woli. Na jak długo zamierzacie się tutaj zatrzymać?
– Nie chcemy sprawiać panu kłopotu, najwyżej na dwie noce – Marc starał się usprawiedliwić nagłe najście.
– Nie przyjmuję na ogół gości, oczywiście mam na myśli tych, których nie zapraszam. Proszę, zabierzcie swoje bagaże i wejdźcie do środka.
– Jesteśmy bardzo wdzięczni – podziękowała Monik.
Podeszli do samochodu. Marc otworzył drzwi i wyjął telefon komórkowy. Spojrzał na wyświetlacz. Na skali zasięgu miał ledwie widoczną jedną kreskę.
– Nie jest tak źle – ucieszył się. – Kto by pomyślał, że w takim miejscu będzie sygnał. Można zamówić pizzę – zażartował.
– Nie sądziłam, że nasza wycieczka przekształci się w rajski urlop – odezwała się Monik, wyjmując swoje rzeczy z bagażnika.
– Zabierzesz moją walizkę?
– Oczywiście, zaraz do ciebie przyjdę. Mam nadzieję, że gospodarz ma dla nas dwa osobne pokoje.
– Nie przejmuj się, w najgorszym wypadku będziesz, jak w każdym przeciętnym filmie, spał na kanapie – Monik wydawała się bawić sytuacją.
– Mam nadzieję, że nie chrapiesz?
Marc zmieszał się.
– Chyba wystarczy, że nie palę – odezwał się do siebie.
Monik w doskonałym humorze poszła w kierunku chaty.
Marc wyjmował ciężkie walizy.
– Ciekawy jestem, kim jest nasz gospodarz – pomyślał. – Nie wygląda na mieszkańca Mazur. Mam nadzieję, że nie trafiliśmy na jakiegoś agenta. Upewnił się, że ukryty pod marynarką tkwi średniej wielkości rewolwer. Nie był zwolennikiem posiadania broni, ale życie zmusiło go do poszukiwania sposobów dbania o własne bezpieczeństwo. Wyjmując bagaże, poczuł zmęczenie. Zamknął samochód, zabrał walizki i zniknął we wnętrzu chaty.

piątek, 1 listopada 2013

Przypominamy: Trzecia wojna światowa

W lutym minie 3 lata odkąd prowadzę blog "Kod Władzy". Przeglądając stare wpisy doszedłem do wniosku, że warto by przypomnieć jeden ze starych wpisów, z którym jednak warto się zapoznać bo wydarzenia w nim opisane wciąż są jak najbardziej aktualne. Zapraszam do lektury.


Według planu wybuchnąć miały trzy wielkie wojny. Celem pierwszej było obalenie rządu rosyjskich carów i ustanowienie dyktatury iluminatów, którzy kontrolowaliby będących u władzy bolszewików. To z kolei miało zapewnić iluminatom solidną bazę – z wielką liczbą ludności i ogromnymi zasobami materialnymi niezbędnymi do napędzania nowej machiny iluminizmu. Druga wojna światowa miała pozwolić nowej Rosji Sowieckiej na zdobycie Europy – lub, co udało się zrealizować w praktyce, przynajmniej jej połowy.

Trzecia wojna światowa miała wybuchnąć na Bliskim Wschodzie pomiędzy muzułmanami a Żydami, a w jej wyniku dojść miało do biblijnego Armageddonu. Przed zakończeniem tego ostatniego konfliktu zmęczone narody miałyby być gotowe do zaakceptowania jakiegokolwiek planu, który zapewniłby możliwie najdłuższy okres pokoju. Oczywiście plan ten w praktyce zjednoczyłby cały świat pod zgubnymi hasłami nowego porządku.



Fakt, że iluminaci już jakiś czas temu zniknęli z życia publicznego, nie oznacza, że uruchomiony przez nich mechanizm władzy i pieniądza nie funkcjonuje nadal. Opracowane przez nich metody podporządkowania świata jednemu ośrodkowi władzy pozostały.

Niegdyś działalność ta była prowadzona pod hasłami wolności, równości i braterstwa, zaś obecnie podejmuje się kwestie poszanowania praw człowieka, humanizmu, konieczności zapewnienia pokoju, demokracji i tolerancji. Spadkobiercy idei iluminatów, pozostając w ukryciu, działają za pośrednictwem rozmaitych tajnych stowarzyszeń i ruchów, jak na przykład okultystyczny Skull&Bones, Niezależny Zakon Rycerzy Maltańskich, Zakon Syjonu, Wielka Loża Wschodu, Królewski Zakon Podwiązki, Różokrzyżowcy, Templariusze, Wolnomularze, Pilgrim Society, ruch New Age czy inne.

Istnieje uzasadnione podejrzenie, że władzę nadrzędną ponad tymi agendami sprawuje tak zwany Komitet 300, będący czymś w rodzaju władzy zwierzchniej oświeconych. Nie jest również wykluczone, że jeszcze wyżej w hierarchii znajdują się kolejne ośrodki, ograniczone do wąskiego kręgu najbardziej wpływowych osób będących faktycznymi architektami nowego porządku świata.


- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf