Obchód w szpitalu skończył się o dziesiątej. To nie był najtrudniejszy dzień dla personelu. Kilka rutynowych operacji i zabiegów. Zbliżający się weekend poprawiał wszystkim nastrój. Doktor Irving wydał ostatnie polecenia towarzyszącym mu w czasie obchodu lekarzom. W drodze do swojego gabinetu pomyślał o zbliżających się wolnych dniach. Wybierał się z żoną do ich domu nad morzem. Uśmiechnął się do siebie. Ta perspektywa wprawiła go w dobry humor. Lubił ten dom z oknami wychodzącymi wprost na plażę. Zwykle rano długo leżeli w łóżku, przyglądając się krążącym nad morzem ptakom. Słuchali ich krzyków, które pozwalały zapomnieć o rzeczywistości. Po późnym śniadaniu przechadzali się po plaży, trzymając się za ręce jak para zakochanych. Córka i syn byli już w tym wieku, w którym dzwoni się do rodziców najczęściej tylko
wtedy, gdy ci sami się o to upomną. Teraz mogli poświęcać sobie więcej czasu. Dużo czytali. Wspólne wieczory rozpoczynał zachód słońca, a kończył dogasający żar domowego kominka. Irwing był znakomitym lekarzem. Od lat uznanym w swoim środowisku. Konsultowano z nim nie tylko najtrudniejsze krajowe, ale i zagraniczne przypadki chorób. Do szpitala, w którym pracował, zwożono pacjentów o skomplikowanych schorzeniach. Był lekarzem, którego wszystkie znane ośrodki na świecie pozyskałyby za każdą cenę. Ale Irwing, jako typowy angielski konserwatysta, nie tolerował zmian i przywiązany do swojego szpitala nie lubił się z niego ruszać. Otoczony dobranym przez siebie zespołem lekarzy i pielęgniarek czuł się zawodowo spełniony, nie oczekując na specjalne wyróżnienia. Należał do wymierającej kategorii ludzi medycyny, dla których każdy pacjent był ważny i było normalne, że dla każdego z nich robiono wszystko, co można było w danym momencie zrobić.
Irving podszedł do drzwi swojego sekretariatu. Otworzył je. Zza biurka podniosła się panna Arrow, od lat zawsze wytwornie prezentująca się sekretarka. Nienagannie ubrana, o równie nienagannych manierach, gotowa spełniać jego wszystkie zawodowe życzenia. Cenił ją przede wszystkim za to, że domyślała się, czego od niej oczekiwał, jeszcze zanim się o to zwrócił. Znakomita współpracownica.
– Ma pan gościa, panie dyrektorze – uśmiechnęła się. – Niezapowiedzianego, ale jakże miłego.
Irving wszedł do pokoju zaciekawiony. Sekretariat od drzwi oddzielał mały korytarz, z którego nie było
widać całego pokoju. Przeszedł kilka kroków i spojrzał w kierunku miejsca przeznaczonego dla czekających na niego gości. Jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu.
– Poul, ależ niespodzianka! Prędzej spodziewałbym się Marsjanina.
Czy Stolica Piotrowa ogłosiła urlop, pozwalając odpocząć swoim najlepszym obywatelom?
– Żartowniś jak zawsze – gość wstał i podszedł do Irvinga. –
Witaj, twój widok podnosi mnie zawsze na duchu. Jestem w Londynie od wczoraj, a że po królowej jesteś dla mnie najważniejszym Brytyjczykiem, jestem dziś u ciebie.
– No proszę, któż jest tu mistrzem dowcipu? Jesteś w tym profesorem – nie to, co ja, skromny lekarz.
Obaj mężczyźni przywitali się serdecznie. Wyrażane przez nich emocje wskazywały, iż łączyło ich coś więcej niż zwykła znajomość.
– Pomyślałem, że spędzimy z sobą kilka godzin. Wracam do Rzymu jutro lub pojutrze. Panna Arrow zdradziła mi wcześniej, że wybierasz się z Anną na weekend nad morze. Czy pewien sympatyczny autostopowicz mógłby się zabrać w tamte strony?
– Ależ niespodzianka – Irving nie krył zadowolenia. – Anna wpadnie w euforię, jak się dowie, kogo będziemy gościć. Jesteś jej ulubieńcem.
Panno Arrow, pora odtrąbić koniec pracy. Ten tydzień był upiorny. Proszę mnie zastępować we wszystkim – mrugnął okiem do sekretarki – a my z moim przyjacielem uciekniemy na wagary.– To znakomity pomysł, panie dyrektorze – sekretarki nie opuszczał życzliwy uśmiech. – Życzę obu panom wspaniałego nastroju i spokojnego wypoczynku.
Irving pospiesznie zabierał ze swojego gabinetu wszystko, co wydało mu się potrzebne. Miał nadzieję oddać się przyjemności odpoczynkowi w towarzystwie żony i swojego przyjaciela. Może uda mu się namówić go na dwudniowy pobyt.
Znali się z Poulem od lat. Skończyli ten sam college. Irwing był jego starszym kolegą. Ich drogi rozeszły się. Mimo to nie stracili ze sobą kontaktu. Poul, pochodzący z katolickiej rodzinny zaczął studiować teologię. Był wybitnym przedstawicielem nauki, którą zawsze się fascynował. Uzdolniony, znakomicie wychowany, miał dar zjednywania sobie ludzi. Do tego był przystojnym, wysokim mężczyzną o blond włosach, śniadej karnacji skóry, który niejednej parafiance zawróciłby pewnie w głowie. Los oszczędził mu jednak takich problemów, bowiem krótko po ukończeniu uniwersytetu został zaproszony do Watykanu, gdzie mógł odnaleźć się szeroko w swoich zainteresowaniach. Szybko awansował. Zdyscyplinowany, skupiony na swojej pracy, zyskał zaufanie i sympatię swoich przełożonych. Z czasem zaczęto powierzać mu samodzielne zdania wkraczajże swym charakterem w obszar międzynarodowych spraw Watykanu. Irving nigdy nie pytał przyjaciela o charakter jego pracy w Rzymie, a on sam nie należał do osób, które przechwalają się tym, co robią. Wiedział jedynie, że Poul należy do kręgu bliskich współpracowników otoczenia papieża. Zajęci swoim zawodowym życiem mieli rzadką sposobność do spotkań.
Wyszli razem ze szpitala. Jaguar Irvinga stał nieopodal na szpitalnym parkingu. Udali się w stronę domu, by zabrać z niego Annę. Irving zadzwonił do niej z samochodu. Był przekonany, że się ucieszy.
Mam pytanie co się stało ze stroną poznaj prawdę net ? Nie rozumiem tych zmian wiecie coś ?
OdpowiedzUsuńhttp://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://www.collective-evolution.com/2013/10/17/david-ickes-theory-of-the-reptilian-human-hybrid-apocalypse/&prev=/search%3Fq%3Ddavid%2Bicke%2Bvatican%2Breptilian%26biw%3D1366%26bih%3D596 tu jest wyjaśnione jak zobaczyć Reptilian wśród elity świata...
OdpowiedzUsuń