środa, 29 lutego 2012

Fukushima wciąż groźna

fot. drouu/ sxc.hu
Wkrótce minie rok od czasu potężnej fali tsunami, która spustoszyła wschodnie wybrzeże Japonii, ale też doprowadziła do katastrofy w elektrowni atomowej w Fukushimie.

Tuż po katastrofie sprawa była na tyle poważna, że władze kraju rozważały ewakuację całego Tokio. Chociaż o możliwości ewakuacji większości liczącej ponad 13 milionów mieszkańców metropolii mówiono już wiosną 2011 roku to jednak władze japońskie konsekwentnie zaprzeczały tym doniesieniom. Teraz jednak New York Times poinformował o zakulisowych rozmowach członków rządu, wśród których poważnie liczono się nie tylko z ryzykiem ogromnej eksplozji w Fukushimie, ale też wyłączeniu kolejnych, sąsiadujących z nią elektrowni. To z kolei w opinii jednego z członków rządu mogło wywołać reakcję łańcuchową i w efekcie również zmusić władze do ewakuacji stolicy.

wtorek, 28 lutego 2012

Wielki skandal z GMO

fot. tiloo/sxc.hu
Wyrażenie zgody na uprawy genetycznie zmodyfikowanych roślin (GMO) może się okazać już niedługo skandalem na miarę tych związanych z ACTA. W przypadku porozumienia dotyczącego ochrony praw autorskich media milczały w zasadzie do samego końca. Pod tym względem debata na temat GMO wygląda bardzo podobnie.

Batalie pomiędzy ich przeciwnikami i zwolennikami trwają od lat, obie strony przerzucają się nawzajem coraz to nowymi argumentami, a jednak w mediach głównego nurtu tylko od czasu do czasu pojawia się jakiś dłuższy artykuł na ten temat. Wielka szkoda, że tak się właśnie dzieje, bo GMO to temat, który może nas dotknąć o wiele bardziej niż ACTA.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Wojna hybrydowa - co to takiego?

Stereotypowa partyzantka kojarzyć się może z uzbrojonymi żołnierzami ukrywającymi się gdzieś w niedostępnych leśnych ostępach atakującymi znienacka wysunięte posterunki wroga. Taki jest stereotyp a jak wygląda praktyka? Łatwo się domyślić, że dzisiejsi partyzanci z powodzeniem korzystają z najnowszych osiągnięć techniki i są w stanie z powodzeniem walczyć z regularnymi oddziałami wojskowymi.

W odpowiedzi na te innowacje narodziła się nowa doktryna zwana wojną hybrydową.

Jej ścisła definicja nie została jeszcze wypracowana, można jednak ogólnie określić czym jest ta nowa doktryna wojenna, która jak można się domyślić po raz pierwszy ma być wdrożona przez Stany Zjednoczone.


sobota, 25 lutego 2012

Żyrinowski: trzecia wojna światowa rozpocznie się latem 2012 roku

W tym roku miną cztery lata od czasu wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej. Od tej pory relacje między obydwoma państwami wciąż pozostają napięte a jest to tylko fragment o wiele bardziej skomplikowanej układanki. 

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że konflikt jaki może wybuchnąć między Iranem i Izraelem może bardzo łatwo przenieść się na sąsiadujące kraje. Z pewnością w pierwszej kolejności zagrożona będzie wciąż niestabilna Syria, której wciąż urzędujący prezydent Baszar Al-Assad zauważył, że: 

"Syria jest spoiwem Bliskiego Wschodu, jeśli zaczniecie się bawić na jej terenie, wywołacie trzęsienie ziemi."

Wystarczy rzut okiem na mapę by stwierdzić, że coś jest w słowach Assada. Syrię można uznać za bramę, która prowadzi prosto na Bliski Wschód


piątek, 24 lutego 2012

Piramida w strefie 51?

Słynna strefa 51 to jedna z najbardziej tajemniczych baz wojskowych na świecie. Ilość hipotez i teorii na jej temat narosła w ciągu lat jej istnienia do tak ogromnej ilości, że dziś coraz trudniej dociec, która z nich najbliższa jest prawdy. 
Obok Strefy 51 inną wielką tajemnicą ludzkości są piramidy. Nikt nie wie w jakim celu ani jak je zbudowano. Nikt również nie potrafi wytłumaczyć jakim cudem podobne konstrukcje można znaleźć zarówno w Egipcie jak i w Ameryce Środkowej, Chinach, a być może również w Europie.

O powyższych tajemnicach słyszeliśmy już dawno, kolejne doniesienia na ten temat weszły już nawet do swoistego "folkloru" nieustannie mielonego i przerabianego przez popkulturę i filmy z Hollywood. Co jednak jeśli między nimi istnieje związek? 


czwartek, 23 lutego 2012

Produkty Monsanto jeszcze szybciej na rynku

fot. sarahjjay/sxc.hu
Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (United States Department of Agriculture - SDA) uprościł procedury wprowadzania nowych gatunków roślin na rynek amerykański.

Ogromne koncerny produkujące zmodyfikowaną genetycznie żywność najprawdopodobniej już od marca będą mogły uzyskać zgodę na wprowadzenie swoich produktów nawet o połowę szybciej. W chwili obecnej proces ten wydłużony jest ze względu na potrzebę uwzględniania czynników pozaekonomicznych, takich jak interes publiczny.

Cała sprawa wygląda szczególnie groteskowo jeśli odniesie się ją do nieustających kontrowersji związanych z GMO. Kolejne procesy, protesty i blokady upraw GMO w wielu krajach sprawiają, że tego typu uprawy powinny teoretycznie znaleźć się pod szczególną kontrolą agend rządowych. Tak wygląda to w teorii, jednak w praktyce jak widzimy kontrowersje te odgrywają znikomą rolę.

Zdaniem Anthony'ego Gucciardi z Activist Post sprawa jest oczywista - pracownikom SDA zależy przede wszystkim na tym by produkujące GMO koncerny były jak najmniej stratne.





środa, 22 lutego 2012

Chrześcijanie i muzułmanie razem w sojuszu?

Szejk Imran Hosein /fot. Aaimabdulrehman
Zdaniem Szejka Imrana Hoseina prawdopodobny sojusz między muzułmanami i chrześcijanami można traktować jako znak, że żyjemy w czasach ostatecznych.

W wywiadzie udzielonym Markowi Glennowi 10 stycznia 2012 roku szejk stwierdził, że istnieje duża szansa, że w najbliższej przyszłości dojdzie do zawarcia sojuszu między muzułmanami i chrześcijanami (szczególnie tymi związanymi z prawosławiem) przeciwko doktrynie i krajom wspierającym NWO. Całość trwającego ponad godzinę wywiadu można posłuchać poniżej (wkrótce na blogu umieszczę kilka ciekawszych fragmentów tego dość długiego wywiadu):


Imran Hosein urodził się na Karaibach w 1942 roku, jest znanym i poważanym na całym świecie filozofem muzułmańskim, specjalizuje się w badaniach na pograniczu polityki, ekonomii, eschatologii i stosunków międzynarodowych. Jest autorem kilkunastu książek i ogromnej ilości artykułów, prowadził wykłady na całym świecie, brał też udział w debatach między wyznawcami chrześcijaństwa, judaizmu i islamu.

Już w 2003 roku twierdził, że na Bliskim Wschodzie może dojść do fali protestów i rewolucji, które później nazwano "arabską wiosną", miały być one od początku wynikiem planu ludzi stojących za NWO a mających na celu osłabienie, a docelowo również zniszczenie państw stojących na drodze do stworzenia Nowego Porządku Światowego
Poparcie jakiego udziela Syrii i Iranowi Rosja świadczyć może o tworzeniu się zrębów zapowiadanego przez Hoseina sojuszu. Rosja od pewnego czasu bardzo wyraźnie podkreśla swoje chrześcijańskie korzenie równocześnie jednak licząc się z wciąż rosnącą populacją rosyjskich muzułmanów. Czy taki jest właśnie scenariusz nadchodzącej przyszłości? Jak myślicie?

wtorek, 21 lutego 2012

Anonymous: ataki jak w zegarku

grafika z jednej z poprzednich akcji grupy "Payback"
Członkowie grupy Anonymous zapowiedzieli zwiększenie dyscypliny w swoich szeregach i przeprowadzanie regularnych ataków w każdy piątek.

Informację opublikował magazyn Wired, który przeprowadził niedawno czat z Anonymous. Podczas czatu jeden z członków grupy stwierdził, że są oni w trakcie opracowywania kilkudziesięciu nowych celów a ataki będą się odbywać według ustalonego harmonogramu:

"W każdy piątek będziemy przeprowadzać ataki... w konkretnym celu - wymiecenia jak największej ilości skorumpowanych korporacyjnych i rządowych systemów z naszego Internetu."

Cele grupy zdają się być coraz jaśniejsze - w innym opublikowanym w sieci oświadczeniu Anonimowi poinformowali, że ataki nastawione będą zarówno na blokowanie stron internetowych jak i przechwytywanie maili i baz danych. Docelowo atakowane firmy oraz instytucje rządowe mają zupełnie zatracić możliwość funkcjonowania za pośrednictwem sieci.

W działalności Anonymous dostrzec można wyraźne zmiany. Grupa deklarując wprowadzenie ścisłej dyscypliny w kwestii regularności ataków nie tylko sprawia, że coraz słabiej przypomina tą mało w swojej istocie zdyscyplinowaną grupę hackerów a staje się coraz bardziej internetowym wojskiem, którego mocodawcy pozostają ukryci gdzieś za parawanem. 
 



poniedziałek, 20 lutego 2012

Kochanie - zróbmy sobie... PAŃSTWO!

Globalny terroryzm, globalne wyzwania, globalny podatek, a także światowe państwo, które ma nad tym wszystkim sprawować pieczę. W czasach, gdy drogi do zjednoczenia Ziemi w jeden organizm państwowy wydają się być bliższe niż kiedykolwiek w historii, warto przyjrzeć się koncepcjom alternatywnym, czyli zakładającym niepodległość jak największej ilości państw.

fot. artechdes/sxc.hu
Rzeczywistość polityczna jest dynamiczna, niektóre państwa upadają, a na ich miejscu wyrastają nowe, żywotne organizmy. Powstanie niektórych przebiega w sposób w miarę pokojowy, inne z kolei swoją drogę do niezależności muszą wywalczyć w długich i krwawych wojnach.

W kategoriach prawnych podstawowymi elementami niezbędnymi do powstania państwa są ludność, terytorium i władza najwyższa. Te trzy kryteria są fundamentem, na jakim dany obszar może próbować zbudować własną niepodległość i liczyć na to, że zostanie ona uznana przez inne państwa.

Zgodnie bowiem z konwencją z Montevideo z 1933 roku o prawach i obowiązkach państwa pojawił się także czwarty istotny element, jakim jest zdolność do utrzymywania stosunków z innymi państwami. W ten oto sposób właśnie rozpoznawalność na arenie międzynarodowej jawi się dziś jako główne kryterium tego, czy dane państwo traktowane jest jako niepodległe.


sobota, 18 lutego 2012

Komputery podsłuchujące nasze myśli? To wkrótce będzie możliwe!

elektrody w czaszce pacjenta


Naukowcy z Uniwersytetu Berkeley w Kalifornii mogą pochwalić się nie lada sukcesem. Niedawno poinformowali oni o skonstruowaniu przez nich skanera, który był w stanie odczytać ludzkie myśli.

Do eksperymentu zaangażowano 15 anglojęzycznych pacjentów cierpiących na określone schorzenia neurologiczne. W ich czaszkach wycięto dziury, przez które włożono 256 elektrod, których zadaniem było odbieranie sygnałów z mózgu.

Tak przygotowanym pacjentom odtworzono serię słów, rejestrując równocześnie aktywność ich mózgów. Następnie zdobyte dane przetworzono w komputerze, który odwrócił proces i na podstawie uzyskanych informacji o falach mózgowych pacjentów zrekonstruował usłyszane słowa. 
Póki co możemy rzecz jasna mówić o powodzeniu jedynie jednego eksperymentu, być może jednak dokonane odkrycia staną się milowym krokiem w procesie odczytywania ludzkich myśli. Z pewnością skorzystają na tym nie tylko osoby z zaburzeniami mowy, ale też najprzeróżniejsze agencje szpiegowskie.
źródło: Singularity Hub



piątek, 17 lutego 2012

Obama postuluje wprowadzenie światowego podatku

Z czym kojarzy się rząd? Według słownika wyrazów obcych PWN rząd to "naczelny wykonawczy i zarządzający organ państwa, kierujący całym aparatem administracyjnym". Jedną z najważniejszych cech rządów, bo chyba nie istnieje rząd, który by tego nie robił, jest pobieranie podatków. Generalnie można przyjąć, że terytorium, nad którym państwo sprawuje władzę to obszar, na którym jest ono zdolne pobierać i egzekwować podatki.

Czym więc w związku z tym będzie Rząd Światowy? Będzie on przede wszystkim rządem, który będzie w stanie (albo będzie do tego dążyć) do pobierania podatków na całym ziemskim globie. Nawet gdyby potraktować całą sprawę z innej strony, to znaczy rozpoczynając od globalnego podatku, musiałaby istnieć instytucja, która zajmować by się miała pobieraniem tego podatku w każdym miejscu na kuli ziemskiej a także, w razie potrzeby dyscyplinować krnąbrne kraje, które na takie rozwiązanie nie chciałyby się zgodzić. Mielibyśmy więc krok w stronę powołania Rządu Światowego.

Pozostaje zatem zadać sobie pytanie, jak powinniśmy odczytywać pomysły wprowadzenia globalnego podatku? Zapewne w wielu przypadkach byłyby to jedynie próby naprawy świata i zaradzenia istniejącym niesprawiedliwościom.

Być może właśnie tak należy potraktować deklarację doradcy ekonomicznego prezydenta Baracka Obamy, Gene'a Sperlinga, który wyraził swoje poparcie dla wprowadzenia światowego podatku. Co warto podkreślić Sperling nie powiedział tego podczas prywatnego wywiadu, lecz w trakcie oficjalnego spotkania w Białym Domu. Swoje poparcie uzasadniał przede wszystkim faktem, że wiele firm, w obawie przed kryzysem uciekała do rajów podatkowych.

Chociaż Biały Dom oficjalnie zdystansował się od tego stanowiska, sam prezydent USA wkrótce oznajmił coś bardzo podobnego. Jak zauważyli bowiem dziennikarze Weekly Standard, Obama na spotkaniu w Milwaukee stwierdził, że istnieje potrzeba by "międzynarodowe korporacje płaciły podstawowy, minimalny podatek". Teoretycznie Obama i Sperling użyli innych nazw, jednak można się domyślić, że mieli oni na myśli to samo.

źródło: Weekly Standard

czwartek, 16 lutego 2012

Brytyjski sąd: Rothschild pociągał za sznurki

Niewiele jest rodzin tak jednoznacznie kojarzonych z wielkim światowym spiskiem jak słynny ród Rothschildów. Ta sięgającymi swoimi korzeniami XVIII wieku rodzina bankierów uważana jest za jednego z głównych twórców Nowego Porządku Światowego. Oczywiście, czemu nie ma się co dziwić, oficjalnie nikt z nich nigdy tego nie przyznał. Zdarzają się jednak takie momenty, że pewne fakty wyjdą na jaw i informacje o nich zostaną przekazane przez główne media. 

Tak stało się niedawno w wyniku procesu jaki wytoczył brytyjskiemu "Daily Mail" Nathaniel Rothschild w związku z opublikowanym przez dziennik w maju 2010 roku artykułem. 

Zdaniem Rothschilda dziennikarze w artykule opisującym jego podróż do Rosji w 2005 roku w sposób "niesprawiedliwy" "przekoloryzowali" jego wizerunek przedstawiając go jako "władcę marionetek". 

Z artykułu wynikało, że tuż po ekonomicznym forum w Davos Rothschild udał się do Moskwy, gdzie spotkał się z rosyjskim oligarchą, Olegiem Deripaską (uważanym za jednego z najbogatszych ludzi na świecie). Z Moskwy obaj polecieli do prywatnej posiadłości Deripaski na Syberii.  

Zdaniem Rothschilda podróż miała charakter czysto rekreacyjny, jednak dziennikarze Daily Mail udowodnili, że towarzyszył im bliski znajomy bankiera Lord Mandelson, a cała sprawa miała związek z wartymi 250 milionów funtów kontraktami na zakup dwóch należących do Deripaski hut aluminium.

Dziennikowi udało się przekonać sędziów i sprawa została wygrana, jednak Rothschild zapowiedział apelację. 

Teoretycznie sprawa wydaje się typowa, kilku wpływowych biznesmenów i polityków bawi się razem i wspólnie uzgadniają warunki ogromnego kontraktu - historia jak wiele innych w dzisiejszych czasach. Jeśli jednak sprawa jest tak oczywista to czemu Rothschildowi tak zależy by nie kojarzono go z podobnymi interesami?


środa, 15 lutego 2012

Mroczna strona Internetu

W ciągu ostatniego roku zostaliśmy dosłownie zbombardowani doniesieniami na temat kolejnych prób kontroli prywatności i cenzury w Internecie. Informacje o zmianie polityki Google'a, udostępnianiu danych przez Facebooka, blokadzie wpisów na Twitterze, przede wszystkim zaś porozumienia takie jak SOPA w USA czy mająca zasięg globalny ACTA sprawiają, że człowiek zaczyna się zastanawiać: co potem? 

Chociaż Internet jest wynalazkiem bardzo młodym to jednak zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić. Internet stał się dla młodych Polaków tak bliski, że informacja o planach podpisania przez polski rząd ACTA doprowadziła do masowych protestów. Co jednak gdy ACTA wejdzie w życie? Co stanie się kiedy sieć stanie się faktycznie kontrolowana tak jak dążą do tego możni tego świata?

Wbrew pozorom sprawa nie jest przegrana i już teraz rozpoczęły się poszukiwania alternatywnych rozwiązań. Jednym z nich była propozycja  wysunięta podczas Chaos Computer Congres w Berlinie pod koniec grudnia 2011 roku kiedy to zaproponowano stworzenie sieci własnych satelitów, które umożliwiłyby niezależną komunikację między internautami. 

Realizacja powyższej koncepcji byłaby kolejnym krokiem w kierunku stworzenia alternatywnej wobec kontrolowanej przez rządy i korporacje sieci, jednak z pewnością nie byłby to pierwszy krok w tą stronę. 

Od lat bowiem istnieje również prawdziwe internetowe podziemie.


Czym jest Dark Internet?

Istnieją różne nazwy określające tą mało znaną przeciętnym internautom przestrzeń w sieci, możemy się spotkać między innymi z takimi określeniami jak "deep web" bądź "darknet", wszystkie one jednak oznaczają to samo. 

Sama tematyka nie doczekała się do tej pory rzetelnego opracowania, szacuje się nawet, że sieć swoją strukturą może przypominać górę lodową i większa część jej zasobów pozostaje ukryta. 

Michael K. Bergman, który pod koniec lat 90-tych podjął się zbadania wielkości darknetu stwierdził, że jego wielkość przekracza dwu lub trzykrotnie wielkość tradycyjnie przez nas pojmowanej sieci. W opublikowanym w 2001 roku raporcie zauważył, że wyszukiwarki wyszukują jedynie 0,03% wszystkich dostępnych w sieci stron, co więcej rozmiary darknetu rosną w błyskawicznym tempie. 

Proszę zwrócić uwagę - raport pochodzi z 2001 roku, a więc sprzed blisko 11 lat. To w skali historii Internetu cała epoka, jeśli więc zauważony przez Bergmana trend się utrzymał, dziś wielkość darknetu przekracza nasze najśmielsze wyobrażenia. 

Stare nieużywane adresy i serwery mogą być wykorzystywane przez hackerów do przeprowadzania ataków, być może wykorzystywane są również przez wywiady obcych państw w wiecznych rozgrywkach o światową dominację. Inne z kolei mogą służyć jako ścieżki, dzięki których dotrzeć można do zakazanych treści, informacji na temat największych spisków tego świata, tajemnic III Rzeszy, prawdy o UFO, WTC i wielu innych.

Nie oszukujmy się, większość internautów zagląda jedynie do kilku serwisów i podlinkowanych do nich stron, rzadko kiedy szuka czegoś więcej. Wbrew pozorom nie jest bowiem tak, że z naszego domowego komputera i zwykłej przeglądarki możemy w pełni połączyć się z dowolnym serwerem na świecie, niektóre serwery pozostają zablokowane przy pomocy haseł, adresów innych nigdy nie będzie nam dane poznać. 

Niejednokrotnie już ludzie chcąc uciec przed zagrożeniem uciekali do podziemia, dziś chociaż dotyczy ono wirtualnej rzeczywistości to jednak zagrożenie pozostaje jak najbardziej realne i być może już niedługo zakazana wiedza o darknecie stanie się cenna na wagę złota.


źródło: 4chan.org





wtorek, 14 lutego 2012

Przypadek czy rezultat? Masowe wymieranie delfinów

Uważni czytelnicy tego bloga z pewnością pamiętają wpis poświęcony masowym zgonom zwierząt, szczególnie ptaków jakie miało miejsce na początku ubiegłego roku. Masowe zgodny ptaków powtórzyły się 31 grudnia 2011 roku w miasteczku Bebee w stanie Arkansas w USA i chociaż nie ustalono ostatecznie przyczyn masowego umierania ptaków spodziewano się, że podobnie jak rok wcześniej zjawisko powtórzy się także w roku 2012.

Wbrew oczekiwaniom styczeń okazał się wyjątkowo spokojnym miesiącem, jednak na początku tego miesiąca pojawiły się pierwsze niepokojące informacje. 7 lutego serwis Activist Post poinformował o śmierci blisko stu delfinów na plażach przylądka Cod (po prawej). Z niewiadomego powodu zwierzęta opuszczały morze i lądowały na plażach by tam umrzeć. Chociaż tego typu zjawiska pojawiały się już u waleni przypadek z 7 lutego próbowano powiązać raczej z innymi masowymi zgonami zwierząt.

Nie minął tydzień i serwis podał informacje o kolejnym, bardzo podobnym do poprzedniego wydarzeniu. Tym razem miało ono jednak miejsce na peruwiańskich plażach Oceanu Spokojnego. Porozrzucane wzdłuż wybrzeża na północ od Limy zwierzęta w przeciwieństwie do delfinów z przylądka Cod były martwe już w momencie kiedy znajdowano je na plaży, nie można było im pomóc. 

Znalezienie na wybrzeżu Peru aż 260 martwych delfinów jest tym dziwniejsze, że w ogóle nie występują one w tych okolicach, bez względu na to czy na nie polowano czy też otruto, tych zwierząt w ogóle nie powinno być w tamtym miejscu! W chwili obecnej Peruwiański Instytut Morski bada próbki martwych zwierząt, jest więc szansa, że wkrótce uda się rozwiązać całą zagadkę. 

Masowa śmierć zwierząt łączona jest z innymi tajemniczymi zjawiskami, między innymi dziwnymi dźwiękami słyszanymi na całym świecie a także z bronią HAARP, której stosowanie wciąż szufladkowane jest jako "teoria spiskowa".


poniedziałek, 13 lutego 2012

Skandal we Włoszech - Benedykt XVI miałby umrzeć w tym roku?

Miniony weekend we Włoszech upłynął pod znakiem głośnego skandalu w związku z ujawnieniem notki, z której wynika, że papież Benedykt XVI umrze w ciągu najbliższego roku.

fot. David Iliff. Licencja: CC-BY-SA 3.0
Treść napisanej po niemiecku anonimowej noty opublikował lewicowy dziennik "Il Fatto Quotidiano" jeden z największych tytułów we Włoszech. Miała ona wcześniej być przekazana do wiadomości papieża w styczniu przez kardynała Dario Castrillon Hoyo. Za źródło notki uważa się zapiski innego hierarchy, arcybiskupa Palermo Paolo Romeo, który jesienią zeszłego roku przebywał w Chinach.

Informacja została zdementowana przez Watykan jako "brednie", nie przeszkodziło to jednak w wywołaniu burzy we włoskich mediach. Komentatorzy zwracali uwagę na fakt, że arcybiskup Palermo przebywać miał w Chinach z prywatną wizytą, jednak zdaniem "Il Fatto Quotidiano" celem podróży było również reprezentowanie Stolicy Apostolskiej w Państwie Środka.

Zgodnie ze starą zasadą księcia Aleksandra Gorczakowa nie należy wierzyć w niezdementowane informacje. Zastanówmy się zatem w jakim celu tak doświadczony dyplomata jak abp. Romeo ujawnił podobną informację?

Benedykt XVI nie jest rzecz jasna najmłodszy, w tym roku skończy 85 lat, jednak informacja o bliskiej śmierci papieża musiała być podyktowana czymś więcej, być może wiedzą o jego stanie zdrowia? Pojawiały się spekulacje na temat ewentualnego zamachu na Benedykta XVI wydaje się jednak, że gdyby ktoś planował zamach na papieża musiałoby mu bardzo zależeć na czasie.

Autor bloga "Młot na przedsoborowie" zwraca uwagę na fakt, że w Watykanie mamy obecnie do czynienia z bardzo silnym konfliktem między różnymi stronnictwami (powołując się przy tym na prace o. Malachi Martina, o którym pisałem na tym blogu przy okazji Encyklopedii Spisku), dla niektórych z nich Benedykt XVI jest osobą wybitnie niewygodną i eliminacja dawnego "pancernego kardynała" wiązać się może z wprowadzanymi przez niego reformami w Kościele.

Warto w tym miejscu przytoczyć fragment rozmowy z powieści "Kod Władzy":

– Każdy z nas – włączył się człowiek w białym ubraniu – jest
w takiej samej sytuacji. Myślimy co innego, robimy co innego. Nigdy
jednak nie zwątpiłem, że przyjdzie taki czas, by bez skrępowania
pokazać kto decyduje o przyszłości świata.
– Tak… zgadzam się z tobą – potwierdził człowiek z blizną.
– Ja też w to wierzę i dlatego musimy wzmocnić swoją pozycję,
nawet gdybyśmy musieli zrobić to na siłę, eliminując przeciwników.
Nie pozwolę – wyprostował się – by Kościół porozumiał się
z kimś trwale. Jego pozycja wówczas się nadmiernie wzmocni. Nie
jest nam po drodze z silnym Watykanem. Im słabsza jego pozycja,
tym lepiej.


sobota, 11 lutego 2012

Filipiny - USA chcą powrotu na dawną kolonię

Kolejny krok w wielkiej grze o Oceany Indyjski i Spokojny. Tym razem ruch należy do Stanów Zjednoczonych, gdyż Pentagon zapowiedział, że będzie dążyć do zwiększenia dostępu do baz i portów w Filipinach. 

To wschodnioazjatyckie państwo było przez długi czas amerykańską kolonią. Jeszcze 20 lat temu stacjonowały tam wojska USA, teraz w związku z coraz większą aktywnością Chin, Amerykanie chcą tam powrócić - podaje serwis DefenseTech powołując się na informacje z agencji Reutera. 

"Powrót" Amerykanów na Filipiny nie będzie jednak oznaczał budowy nowych baz wojskowych. Pentagon zapewnia, że jedyne czego będzie potrzeba to dostępu do filipińskich baz i lotnisk. 

Autorzy z DefenseTech zauważają jednak, że informacja ta pojawiła się wkrótce po tym jak Pentagon ujawnił na konferencji prasowej, że na terytorium Singapuru umieszczone zostaną amerykańskie okręty bojowe. 

Przypomnijmy ostatnie ruchy w tym rejonie:

Kolejne figury rozstawione.

piątek, 10 lutego 2012

Drony szpiegowskie teraz również w Europie

System dopłat bezpośrednich i programu Wspólnej Polityki Rolnej stworzyły potrzebę kontrolowania rolników pobierających dopłaty do swoich gospodarstw. Do niedawna najpopularniejszą metodą było zatrudnianie odpowiednich kontrolerów, którzy odwiedzali gospodarstwa i sprawdzali stan upraw weryfikując czy rolnik nie posadził za dużo lub za mało drzewek bądź nie hoduje on większej ilości zwierząt niż zostało to odgórnie zadekretowane.

Ponieważ jednak władze Unii Europejskiej starają się podążać z duchem czasu od pewnego czasu zaczęto korzystać z pomocy satelitów, które sporządzają wysokiej rozdzielczości zdjęcia prosto z ziemskiej orbity. Niestety metoda ta, chociaż o wiele tańsza niż zatrudnianie inspektorów, ma swoje wady.


czwartek, 9 lutego 2012

Publiczność zadziwiona filmem stworzonym przez komputer

Podczas ostatniej edycji festiwalu kina niezależnego Sundance Festival zaprezentowano film wyraźnie różniący się od pozostałych produkcji. Stworzony przez Eve Sussmam i Rufus Corporation materiał został w całości zmontowany przez komputerowy algorytm, który samodzielnie dobrał do siebie pooznaczane tagami sceny.

Eksperyment, którego owocem jest film noszący tytuł "whiteonwhite:algorithnoir" został przeprowadzony przez grupę filmowców, którzy najpierw nakręcili na terenie Kazachstanu ponad 300 scen, a następnie dodali do tego zestaw 80 głosów i 150 ścieżek muzycznych. Całość została zmiksowana i zgrana na twardy dysk komputera a następnie zmontowana przy pomocy specjalnej aplikacji.

Wcześniej sceny zostały pooznaczane słowami-kluczami, które następnie program przyporządkowywał według ustalonego wcześniej algorytmu. W efekcie powstał film, który zdaje się stanowić sensowną całość. W recenzji  na stronie Wall Street Journala możemy się spotkać z opinią, że już po kilku minutach widzowi zaczynają wyłaniać się pewne główne elementy. Zdaniem reżyserki ten wywołany działaniem komputera pozorny chaos sprawia, że paradoksalnie film zyskuje na realizmie, gdyż również nasze życie bywa nieprzewidywalne.

Oto trailer promujący film:


Niedawno na tym blogu pojawił się wpis na temat życia człowieka w rzeczywistości Matrixa. Cała historia została rzecz jasna stworzona przez ludzi i jest produktem ich wyobraźni, warto jednak zwrócić uwagę na to, że ta granica między zdolnościami czysto ludzkimi a umiejętnościami maszyn powoli, lecz konsekwentnie ulega zacieraniu.

środa, 8 lutego 2012

Stoimy u progu kolejnej wojny na Atlantyku

Podczas gdy oczy większości mediów i obserwatorów zwrócone są w kierunku Bliskiego Wschodu, po przeciwnej stronie półkuli na włosku wisi wybuch innego konfliktu - powtórki wojny o Falklandy-Malwiny.

Poprzedni konflikt miał miejsce w 1982 roku. Władze argentyńskie przeprowadziły wówczas operację "Rosario", w wyniku której udało im się przejąć kontrolę nad należącym od 1833 roku do Wielkiej Brytanii archipelagiem. Nie trwało to jednak długo, gdyż Brytyjczycy odzyskali wyspy już po dwóch tygodniach. Cały konflikt trwał zaledwie 74 dni i kosztował życie 258 poddanych brytyjskiej królowej i 649 Argentyńczyków. Warto przy tym zauważyć, że był to pierwszy konflikt w historii, który relacjonowano na żywo. Napięcia między obydwoma krajami utrzymywały się przez wiele lat o czym świadczyć może fakt, że oba kraje nawiązały stosunki dyplomatyczne dopiero w 1990 roku.

O co toczyła się walka?

Leżący na południu Atlantyku, zaledwie 480 kilometrów od wybrzeży Argentyny, archipelag przez Brytyjczyków nazywany jest Falklandami, w Argentynie powszechnie funkcjonuje nazwa Malwiny i zdaniem władz w Buenos Aires wyspy powinny należeć do nich. Jest to związane z faktem, że zostały one zajęte przez Brytyjczyków w okresie kiedy niepodległe państwo argentyńskie dopiero krzepło i nie było w stanie obronić swojego stanu posiadania.

Wywołanie wojny akurat w 1982 wiązało się z kilkoma czynnikami, przede wszystkim ówczesny rząd spodziewał się, że Stany Zjednoczone pozostanę bierne wobec ewentualnego zajęcia wysp i nie udzielą poparcia Londynowi. Uważa się także, że wojna miała być pretekstem i jej celem było przede wszystkim odwrócenie uwagi od tak zwanej Brudnej Wojny (hiszp. Guerra Sucia) prowadzonej na terenie Argentyny przez rządzącą juntę. Szacuje się, że podczas jej trwania w kraju "zniknęło" od 9 do 30 tysięcy osób.

Bardzo możliwe, że najistotniejszą rolę odegrała jak zwykle ekonomia i za wybuchem konfliktu stała przede wszystkim chęć uzyskania dostępu do złóż ropy naftowej znajdujących się w okolicach archipelagu. Po wojnie, w połowie lat 90-tych obie strony powołały nawet komisję, która miała się zająć eksploracją dna morskiego, wkrótce jednak okazało się, że współpraca nie jest możliwa i cały projekt legł w gruzach.

Do znacznego zaostrzenia wzajemnych relacji zaczęło dochodzić pod koniec ubiegłej dekady, kiedy to w 2007 roku Argentyna ogłosiła zerwanie współpracy z Wielką Brytanią na tej płaszczyźnie, zaś w 2010 prezydent Christina Fernandez de Kirchner podpisała ustawę, która powodowała ograniczenia w ruchu morskim. Od tego czasu każde państwo musiało ubiegać się o zgodę władz w Buenos Aires na wkroczenie na terytorium morskie w promieniu 500 km od wybrzeża Argentyny. Przypomnijmy, że Falklandy-Malwiny znajdują się w odległości 480 km od brzegu. Co więcej zażądano ponownego otwarcia rozmów na temat przynależności terytorialnej archipelagu. 

Było to najprawdopodobniej związane z rozpoczęciem przez Brytyjczyków wydobywania ropy naftowej na szelfie w okolicach wysp. Od tego też czasu sytuacja się zaostrza o czym świadczy informacja o naciskach wywieranych przez rząd Argentyny na chilijskie lotnicze LAN, od których żąda się wstrzymania jakichkolwiek lotów na archipelag. Zdaniem Londynu działania te mają na celu "odcięcie Falklandów od świata" i ich "zagłodzenie".

Sytuację zaostrza fakt, że kilka dni temu na wyspy udał się książę William, który ma tam odbyć 6-tygodniową służbę wojskową, zaś 30 stycznia w stronę Falklandów-Malwinów popłynął HMS Dauntless - jeden z najnowocześniejszych brytyjskich niszczycieli. Na reakcję Argentyny nie trzeba było długo czekać, księcia Williama nazwano "konkwistadorem" a operację gwałtownie skrytykowano.

Do dziś na terenie Argentyny można zobaczyć znaki o treści "Las Malvinas son Argentinas" (Malwiny są argentyńskie), widać wyraźnie, że kraj ten nie chce pogodzić się z przynależnością tego południowoatlantyckiego archipelagu do Wielkiej Brytanii. Dziś jednak sprawa wydaje się być o wiele bardziej złożona, z jednej strony mamy bowiem próbującą uratować swoją pozycję prezydent Fernandez, głośno popieraną przy tym przez Hugo Chaveza, z drugiej zaś Davida Camerona, który chętnie by powtórzył sukcesy swojej poprzedniczki z Partii Konserwatywnej sprzed 30 lat. W momencie gdy wielki konflikt na Bliskim Wschodzie wisi na włosku a ceny ropy idą w górę, cenne roponośne tereny na południu Atlantyku mogą okazać się łakomym kąskiem nie tylko dla tych polityków, ale również dla ludzi, którzy za nimi stoją.

wtorek, 7 lutego 2012

Rosjanie muszą liczyć sami na siebie

W odpowiedzi na tworzony przez NATO system obrony przeciwrakietowej władze Rosji postanowiły stworzyć własną tarczę, która ma chronić jej terytorium przez potencjalnym atakiem ze strony Zachodu. Przedstawiciel Federacji Rosyjskiej przy NATO Dymitr Rogozin poinformował o tym planie w niedzielę za pośrednictwem swojego konta na Twitterze. Gdy sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, oznajmił, że tarcza ma na celu ochronę europejskiej populacji, Rogozin stwierdził, że jej rosyjski odpowiednik ma powstać dokładnie w tym samym celu.

Negocjacje w sprawie tarczy w pobliżu rosyjskiej granicy trwają od lat. Podczas szczytu Rosja-NATO w Lizbonie w listopadzie 2010 zadeklarowano współpracę i konsultacje na tej płaszczyźnie, jednakże w przeciągu ostatnich kilku miesięcy sytuacja zdaje się coraz bardziej zaostrzać. Może mieć to związek z rosnącymi problemami na Bliskim Wschodzie, przede wszystkim w Syrii. Rosja i Chiny konsekwentnie blokują wszelkie rezolucje ONZ potępiające działalność władz w Damaszku, zaś Moskwa już kilkakrotnie udzieliła pomocy przysyłając między innymi uzbrojenie.

Za rozdźwiękiem w sprawie tarczy stoi między innymi fakt, że obie strony wskazują na zupełnie inne powody jej instalacji. Zdaniem Rosjan zbyt bliskie ulokowanie wyrzutni rakiet stanowi poważne zagrożenie dla ich bezpieczeństwa podczas gdy Amerykanie bagatelizują problem, utrzymując, że tarcza powstała przede wszystkim w celach obronnych, mających chronić Europę przed rakietami wystrzelonymi z terytorium Korei Północnej lub Iranu.

Sprawa tarczy ma o wiele głębszy sens, należy zauważyć, że system ma mieć obronny charakter nie powinien więc teoretycznie zagrażać Rosji. Z drugiej zaś strony fakt posiadania przez Koreę Północną broni atomowej wciąż stoi pod znakiem zapytania, zaś Iran nigdy nie groził atakiem na Europę. Kto więc tak naprawdę jest tutaj agresorem?

Głosowanie smsowe w konkursie na Blog Roku zakończone

Dziś w samo południe zakończyło się smsowe głosowanie w konkursie na Blog Roku. Miło mi poinformować, że dzięki wsparciu Czytelników blog "Kod Władzy" uzyskał 1053 głosy zwyciężając tym samym w kategorii "Polityka i społeczeństwo". Co więcej blog zajął także trzecie miejsce w ogólnym rankingu blogów. 

Bardzo dziękuję wszystkim Czytelnikom za wysłane smsy a także serdecznie gratuluję zdobywcom pierwszego i drugiego miejsca w głosowaniu o. Leonowi Knabitowi i Maciejowi Musiałowi.
Victor Orwellsky

sobota, 4 lutego 2012

FBI i Scotland Yard na podsłuchu

Anonymous rosną w siłę. Kiedy po raz pierwszy o nich usłyszano, były to głównie doniesienia o atakach na kolejne strony internetowe. Od tego jednak czasu członkowie Anonymous poczynili ogromne postępy i dziś są w stanie włamać się na zabezpieczone serwery, wykraść tajne dane i podsłuchać rozmowy. Tym razem grupa ujawniła 15-minutowe nagranie z konferencji przeprowadzonej przez pracowników FBI i Scotland Yardu. Co najciekawsze, konferencja dotyczyła Anonymous i w trakcie jej trwania jeden z rozmówców stwierdził: 
"Nie jestem pewien czy jesteśmy tutaj jedynie my dwaj".
Choć jak widać intuicja go nie zawiodła, to mimo wszystko nagranie trafiło już do sieci i jest dostępne poniżej:









piątek, 3 lutego 2012

Nowe Bretton Woods?

Ogłoszony niedawno początek chińskiego roku smoka może faktycznie oznaczać początek przełomowego dla Chin okresu w ich historii.

Chiny ukształtują nowy finansowy ład - to opinia komentatora The Economist, Philipa Coggana, który twierdzi, że jeśli trendy się utrzymają Państwo Środka do 2020 roku będzie miało najsilniejszą gospodarkę na świecie.

Ten wzrost potęgi Chin widać rzecz jasna już dzisiaj i chociaż nie doprowadzi on w nadchodzących latach do ustanowienia juana jako największej światowej waluty to jednak spowoduje znaczne zmiany w światowym ładzie finansowym. Jednym z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy jest powołanie nowego porozumienia analogicznego do tego jakie zawarto w 1944 roku w Bretton Woods, jeszcze w trakcie trwania II Wojny Światowej. W wyniku tych ustaleń powstał światowy ład finansowy, który trwał przez kolejne dziesięciolecia.

Na czym opierać miałby się ten nowy ład? Coggan przytacza wypowiedź Roberta Zoellicka z Banku Światowego, który w listopadzie 2010 roku stwierdził, że nowy system "powinien rozważyć wykorzystanie złota jako światowy punkt odniesienia wobec oczekiwań rynków wobec inflacji, deflacji i przyszłych wartości walut".

Można co prawda wątpić czy amerykański rząd zgodziłby się na rezygnację z uprzywilejowanej pozycji jaką ma obecnie dolar, jednak zdaniem autora artykułu w tej kwestii może zadecydować czynnik, na który Amerykanie nie mają w tej chwili wpływu - ich dług publiczny, który w dużej mierze należy do Chińczyków.

Nowy ład finansowy, który opierałby się przede wszystkim na Chinach i zapewne powstałby również z inicjatywy Pekinu to realizacja tego o czym od pewnego czasu zapowiada Benjamin Fulford. Z tą różnicą, że zdaniem Fulforda wprowadzenie reform to dość nieodległa kwestia, być może nawet pierwsze propozycje pojawią się już w tym roku. Jeśli tak, to skąd ta rozbieżność? 2012 a 2020 rok dzieli dystans 8 lat, w tym czasie świat może się zmienić nie do poznania.

czwartek, 2 lutego 2012

Cywilizacja Matrixa

Wciąż jednak żywy pozostaje wątek poruszany w niezliczonej ilości filmów i powieści science fiction dotyczący potencjalnego buntu maszyn. Czy zagadnienie to pozostaje czystą fantastyką? A może niepostrzeżenie, tylnymi drzwiami przedostaje się do naszego życia?


Wyjrzyj przez okno. Wasz czas już przeminął. Przyszłość należy do nas. Nastała nasza era.
Agent Smith (Matrix)


Jeśli ktokolwiek chciałby przyjrzeć się temu tematowi bliżej nie może przejść do porządku dziennego bez nawiązania do serii Matrix. Tytułowy Matrix to świat wirtualnej rzeczywistości, w której maszyny umieściły ludzi po to by zająć ich umysły gdy oni sami zostali zredukowani do niczego więcej jak zwykłej baterii. Ta przerażająca wizja opowiedziana pod koniec lat 90-tych XX wieku wydaje się nie tylko nie tracić na aktualności, ale nawet zyskiwać swoje nowe znaczenie wraz z rozwojem Internetu i wirtualnej rzeczywistości. Chociaż według najnowszych badań z końca 2011 roku stały dostęp do Internetu ma jedynie 27% ludzi na Ziemi, to jednak czas spędzony przez nich online z roku na rok wzrasta coraz bardziej. Co więcej do Internetu przenosi się coraz więcej interakcji społecznych sprawiając, że według prognoz największy serwis społecznościowy świata, Facebook już wkrótce będzie skupiał miliard użytkowników. W tym samym czasie, gdy komputerowe stają się coraz bardziej realistyczne, sprawiając, że granica między rzeczywistością a światem wirtualnym zaciera się jeszcze bardziej.

Patrząc na to jak szybko za pośrednictwem sieci stajemy się mieszkańcami wirtualnej rzeczywistości, można się zastanowić czy aby na pewno potrzebna będzie wojna by powstał prawdziwy Matrix? Może o wiele łatwiej będzie delikatnie, z dnia na dzień przekształcać nas samych w podłączone do wirtualnego świata bateryjki?

Matrixa budujemy sobie sami, czynimy to dobrowolnie, nikt nas nie zmusza by godzinami przesiadywać przed komputerem i prowadzić kolejne dyskusje w sieci. Internet może być zagrożeniem dla naszej wolności, naszej prywatności, ale nie zagraża naszemu życiu. To jednak tylko jeden z mrocznych scenariuszy przyszłości.


Ludzie to choroba, rak toczący tę planetę. Wy jesteście plagą... a my jesteśmy lekarstwem.
Agent Smith (Matrix)


Świat Matrixa, choć pesymistyczny i budzący grozę może być jednak o wiele mniej prawdopodobny niż ten zaprezentowany przez scenarzystów serii "Terminator". Zapewne autorzy filmu nie zakładali, że stworzona przez nich na początku lat 80-tych XX wieku historia nabierze takiej głębi, to jednak w opowieść o przybyłym z przyszłości cybernetycznym zabójcy z czasem stała się zapowiedzią jednego z najmroczniejszych, lecz wciąż prawdopodobnych wizji końca ludzkości

W świecie rządzonym przez wszechpotężny komputer - Skynet, ludzie nie są potrzebni w ogóle. Nie ma dla nich żadnego zastosowania, nie sprawdzają się nawet, jako żywe akumulatory, stąd jedynym rozwiązaniem jest ich całkowita likwidacja. W tym świecie ludzie sami skonstruowali swoje narzędzia zagłady.

Chociaż na całą historię można rzecz jasna spojrzeć jeszcze z przymrużeniem oka i świadomością, że to wszystko jednak jedynie historie wymyślone przez człowieka. Skoro jednak jeden człowiek był w stanie wymyślić podobny obrót wypadków to czy inna osoba nie byłaby w stanie doprowadzić do tego, że fantazja okaże się prawdą?

Przyjrzyjmy się faktom. Pierwszym krokiem zapowiadającym nadejście ery maszyn jest dojście do momentu, kiedy człowiek stanie się zbędny, kiedy większość najważniejszych operacji wojskowych okaże się możliwych do zrealizowania przez sterowane przez komputer urządzenia. Do niedawna nawet uchodzące za szczytowe osiągnięcie technologii wojennych jednostki UAV (drony) chociaż były bezzałogowe to jednak wciąż zdalnie sterował nim pilot.

Prototyp najnowszego rodzaju drona udowadnia, że już wkrótce również pilot stanie się zbędny. Los Angeles Times poinformował bowiem w styczniu bieżącego roku, że trwają loty próbne X-47B nowego typu dronów, które podczas wykonywania misji będą mogły być sterowane wyłącznie przy użyciu komputerów pokładowych. Zdaniem przedstawicieli amerykańskiego lotnictwa kwestią czasu jest, kiedy urządzenia tego typu będą zdolne podczas operacji podejmować decyzje o tym czy zabić przeciwnika czy też nie.

Życie ludzkie stanie się zależne od decyzji maszyny? Czy nie brzmi to znajomo?

Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni i przed nami zapewne jeszcze kilka lat spokoju. Kierunek został jednak wyznaczony, o czym świadczyć może fakt, że przy ustalaniu najnowszego budżetu Pentagonu wielkim przegranym okazał się człowiek. Chociaż już dziś 1 na 3 amerykańskie samoloty bojowe to automat to można się spodziewać, że w wyniku oszczędności i nacisków politycznych również ta proporcja wkrótce ulegnie zachwianiu.

W tym samym czasie, gdy wojsko stawia na roboty, podobne ruchy wykonują inne amerykańskie instytucje. Wiosną 2011 roku na orbitę wystrzelono pierwszy bezzałogowy wahadłowiec, zaś CIA zainwestowała w eksperymentalnego robota-rybę (Unmanned Underwater Vehicle, UUV) – to tylko kilka przykładów jak w ciągu zaledwie kilku lat wzrosło i rosnąć będzie coraz bardziej znaczenie robotyki w wojskowości.

Uzbrojone roboty wykorzystywane w wojskowości to jedno, skąd jednak pomysły, że kiedykolwiek zagrożą one człowiekowi? Przede wszystkim urządzenia te produkowane są z myślą i w celach wojennych. Przykład przechwycenia przez Iran supernowoczesnego drona typu Sentinel udowodnił, że możliwe jest ich przechwycenie i przeprogramowanie. Również użycie wirusa komputerowego i przejęcie kontroli nad wojskowym systemem zarządzania nie wydaje się wcale niemożliwe. Udowadnia to po raz kolejny rząd USA, który jako jeden z głównych priorytetów działań wojennych w najbliższych latach wymienia właśnie cyberwojnę.

Rozumieją to także przywódcy innych państw takich jak choćby Niemcy i Japonia, którzy również inwestują w wirusy komputerowe mające oficjalnie chronić swoich obywateli. Czy jednak wirus komputerowy używany przez wojskowych nie może się zachować tak jak jego biologiczny odpowiednik i „wymknąć” się spod kontroli swoich twórców? Przy takim nagromadzeniu technologii, coraz szybszych i sprawniejszych komputerów, wystarczy iskierka.

Jeden z najwybitniejszych pisarzy science fiction, William Gibson stwierdził kiedyś, że "o przyszłości nie da się nic nowego powiedzieć. Przyszłość jest teraz, tylko nierówno rozłożona". Wystarczy się rozejrzeć wokół by zauważyć, że to, co niedawno było jedynie fantazją dziś staje się rzeczywistością. Tylko czy możemy być pewni tego, że zrealizowane zostaną jedynie pozytywne scenariusze?

środa, 1 lutego 2012

Pętla się zaciska - cenzura na Twitterze

O przekraczanie zasad prywatności oskarżano już właścicieli Facebooka i Google'a. Faktycznie, po dłuższym czasie oba koncerny mogą zebrać na nasz temat ogromne ilości informacji. Do tej pory wydawało się, że serwisy mikroblogowe z Twitterem na czele są względnie bezpieczne, w końcu ile informacji o nas samych można ujawnić w zaledwie 140 znakach? Jak widać wystarczająco.

Kilka dni temu głośna stała się sprawa pewnego brytyjskiego obywatela, który z powodu wpisów na Twitterze został zatrzymany na lotnisku w Stanach Zjednoczonych, skontrolowany a następnie odesłany do domu.

fot.ralaenin/sxc.hu
Przypadek ten dość dobrze obrazuje do jakiego stopnia nasze wpisy w sieci są śledzone i wszystkie podejrzane informacje skrupulatnie zapisywane. Mimo wszystko jednak serwisy mikroblogowe zdawały się być jednymi z bardziej zaufanych a przede wszystkim uniwersalnych środków komunikacji, które sprawdziły się między innymi podczas zeszłorocznych manifestacji jakie miały miejsce w krajach arabskich.

Wolność słowa to jednak jedno, a business is business, stąd właściciele Twittera postanowili pójść za przykładem Google'a i w pewnych krajach uruchomić możliwość blokowania dostępności niektórych treści. Oficjalnie "filtry" zakładane byłyby jedynie na prośbę władz danego państwa i powodowałyby, że niepożądane informacje byłyby niewidoczne dla osób przebywających na danym terytorium.

Redaktorzy serwisu Vbeta zauważyli, że we wpisie na blogu Twittera powołano się na przykład Francji i Niemiec gdzie blokuje się treści nazistowskie, wszystko pięknie, ale możemy być pewni, że nie będą to jedyne treści, których zasięg zostanie ograniczony.  Trzeba przyznać - świetny zabieg retoryczny.

Oddaj głos na blog "Kod Władzy" w konkursie "Blog Roku",
wyślij sms o treści C00109 na numer 7122

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf