fot. drouu/ sxc.hu |
Wkrótce minie rok od czasu potężnej fali tsunami, która spustoszyła wschodnie wybrzeże Japonii, ale też doprowadziła do katastrofy w elektrowni atomowej w Fukushimie.
Tuż po katastrofie sprawa była na tyle poważna, że władze kraju rozważały ewakuację całego Tokio. Chociaż o możliwości ewakuacji większości liczącej ponad 13 milionów mieszkańców metropolii mówiono już wiosną 2011 roku to jednak władze japońskie konsekwentnie zaprzeczały tym doniesieniom. Teraz jednak New York Times poinformował o zakulisowych rozmowach członków rządu, wśród których poważnie liczono się nie tylko z ryzykiem ogromnej eksplozji w Fukushimie, ale też wyłączeniu kolejnych, sąsiadujących z nią elektrowni. To z kolei w opinii jednego z członków rządu mogło wywołać reakcję łańcuchową i w efekcie również zmusić władze do ewakuacji stolicy.
Chociaż minęło już sporo czasu, sprawa wciąż nie wydaje się być w pełni opanowana:
Jak podaje bowiem serwis Intelligence Hub japońskie władze ogłosiły wczoraj zmniejszenie obszaru z zakazem lotów wokół elektrowni do zaledwie 3 kilometrów i chociaż może to wskazywać na poprawę sytuacji to jednak zdaniem autorów artykułu ma to być działanie pozorujące próbujące poprawić nastroje opinii publicznej.
Świadczyć o tym mogą przytoczone doniesienia innych mediów, takich jak magazyn wędkarski, który poinformował o przekraczające normę ponad tysiąckrotnie zanieczyszczenia znaleziono aż 400 mil z dala od wybrzeży Japonii.
Co więcej nowy dyrektor elektrowni Takeshi Takahashi przyznał, że to co pozostało po wybuchu wciąż może budzić niepokój: "Nawet jeśli elektrownia osiągnęła moment, który możemy określić jako stan zimnego wyłączenia (cold shutdown conditions),
to jednak wciąż sprawia problemy, z którymi musimy sobie radzić".
Tuż po katastrofie sprawa była na tyle poważna, że władze kraju rozważały ewakuację całego Tokio. Chociaż o możliwości ewakuacji większości liczącej ponad 13 milionów mieszkańców metropolii mówiono już wiosną 2011 roku to jednak władze japońskie konsekwentnie zaprzeczały tym doniesieniom. Teraz jednak New York Times poinformował o zakulisowych rozmowach członków rządu, wśród których poważnie liczono się nie tylko z ryzykiem ogromnej eksplozji w Fukushimie, ale też wyłączeniu kolejnych, sąsiadujących z nią elektrowni. To z kolei w opinii jednego z członków rządu mogło wywołać reakcję łańcuchową i w efekcie również zmusić władze do ewakuacji stolicy.
Chociaż minęło już sporo czasu, sprawa wciąż nie wydaje się być w pełni opanowana:
Jak podaje bowiem serwis Intelligence Hub japońskie władze ogłosiły wczoraj zmniejszenie obszaru z zakazem lotów wokół elektrowni do zaledwie 3 kilometrów i chociaż może to wskazywać na poprawę sytuacji to jednak zdaniem autorów artykułu ma to być działanie pozorujące próbujące poprawić nastroje opinii publicznej.
Świadczyć o tym mogą przytoczone doniesienia innych mediów, takich jak magazyn wędkarski, który poinformował o przekraczające normę ponad tysiąckrotnie zanieczyszczenia znaleziono aż 400 mil z dala od wybrzeży Japonii.
Co więcej nowy dyrektor elektrowni Takeshi Takahashi przyznał, że to co pozostało po wybuchu wciąż może budzić niepokój: "Nawet jeśli elektrownia osiągnęła moment, który możemy określić jako stan zimnego wyłączenia (cold shutdown conditions),
Doniesienia New York Timesa i kolejne informacyjne przecieki to wciąż jedynie fragmenty większej układanki, jednak również dowód na to jak mało w istocie wiemy na temat tego co wydarzyło się i wciąż dzieje się w Japonii.
No cóż, ta Fukushima to niemal(?) Czarnobyl tylko nikt tak tej sprawy nie zmiatał pod dywan...
OdpowiedzUsuńCiekawe jakie będą długofalowe skutki tej katastrofy, ale pewnie będą tuszowane - o ofiarach Czarnobyla w sumie za dużo się nie mówi - więc o schorowanych genetycznie Japończykach z okolicy Fukushimy też pewnie za 0 lat nikt nie będzie mówił...