poniedziałek, 5 października 2015

Fragment powieści "Tajemnica Czternastej Bramy": Rozdział 40 Zamek Hochosterwitz. Austria





Marc znalazł się na parkingu przed ustalonym czasem. Rozglądał się dookoła, mając nadzieję na wcześniejsze spotkanie z Georgiem. Czekał na dobre wiadomości. Na parkingu stało kilka samochodów i jeden turystyczny autobus, który przyjechał przed momentem. Drzwi otwarły się i na parking zaczęła wytaczać się grupa turystów. „Holendrzy” – pomyślał Marc, kiedy doszły do niego strzępy rozmów.
W niewielkim tłumie dostrzegł ładną blondynkę w wieku trzydziestu kilku lat. Podeszła do niego. Zagadnęła w języku, którego nie znał.
Marc uśmiechnął się i pokręcił przecząco głową.
– Nie rozumiem – odpowiedział z uśmiechem.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, odzywając się ponownie. Tym razem po niemiecku.
– Pytałam, czy był pan już na zamku.
–Ach, przepraszam, ale nie znam holenderskiego. Jestem Marc. – Spojrzał w kierunku zamkowego wzgórza. – Byłem, byłem, powiem więcej, nawet mieszkam w nim od kilku dni.
– Naprawdę? – zainteresowała się dziewczyna. – Tam można mieszkać? – zapytała zaskoczona. – Mam na imię Alicja. – Wyciągnęła do niego rękę na powitanie.
Marc przywitał się nią.
– Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy można mieszkać. Jestem trochę niezwyczajnym gościem.
– Niezwyczajnym? Czy mogę zapytać, na czym polega owa niezwyczajność? – kontynuowała z uśmiechem.
Marc zastanowił się chwilę.
– Ależ nic takiego. Jestem dziennikarzem i zostałem zaproszony. Pomieszkuję sobie trochę w tym... – szukał właściwego słowa – niezwykłym miejscu.
– Coraz bardziej mnie pan zaciekawia. Czyżby uroki tego miejsca miały zostać opisane w jakimś podróżniczym wydawnictwie?
Marc roześmiał się.
– O tym nie pomyślałem. Ale kto wie? Może któryś wydawca zechce złożyć mi taką propozycję.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy.
– Jestem pewna, że tak się stanie – powiedziała z entuzjazmem.
– No nie wiem, nie wiem. Może nie jestem aż tak zdolny
– odpowiedział coraz bardziej rozbawiony. – Czy mogę być w czymś pomocny?
– Oj, pewnie tak, byłabym szczęśliwa, gdyby zechciał pan opowiedzieć mi o tajemnicach tego miejsca.
– To brzmi jak zaproszenie na randkę.
Dziewczyna zarumieniła się.
– Naprawdę tak zabrzmiało? Mój tato jest archeologiem i chcąc nie chcąc, przekazał mi pasję odkrywania miejsc, w których od setek lat działy się rzeczy tajemnicze i na ogół do dziś nieodkryte – usprawiedliwiła się.
Marc spojrzał na nią ze zrozumieniem.
– Chyba wprawiłem panią w zakłopotanie, Alicjo. – Uśmiechnął się ponownie.
– Trochę. No więc? Jest szansa na jakiejś fascynujące opowieści?
Marc odetchnął głęboko.
„Gdybyś ty dziewczyno wiedziała, o czym mógłbym ci opowiedzieć” – pomyślał.
– No... nie można wykluczyć takiej możliwości. Tyle tylko, że pewnie nie bardzo będzie kiedy. Jestem w tej chwili umówiony ze znajomym i będziemy musieli stąd wyjechać. – Wzruszył ramionami.
– Na długo? – zapytała.
– Nie wiem, na kilka godzin.
– Wytrzymam. – Uśmiechnęła się. – W tym czasie będę miała okazję z naszą wycieczką zwiedzić zamek. Zostajemy tu, niedaleko w hotelu, dwa dni. Może... Tak?
– To może, gdyby pan nie miał nic lepszego do roboty, spotkalibyśmy się wieczorem i trochę pogadali? – zaproponowała.
– Tu... – zaczęła przeszukiwać torebkę – tu jest mój numer.
– Wyciągnęła wizytówkę. – Jeżeli pan zechce, proszę dać znać.
Będę czekać.
Marc uśmiechnął się i wyjął także swoją wizytówkę.
– W takim razie mamy swoje namiary. Do usłyszenia, mam nadzieję.
Alicja spojrzała za siebie.
– O, moja grupa się zbiera. Chyba dotarł już nasz przewodnik. Marc, miło było pana poznać. Na razie, życzę miłego wyjazdu. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
Nie czekając na odpowiedź, pobiegła w kierunku autobusu.
– Do zobaczenia... – Zaskoczony Marc pozostał sam. – „Fajne są te młode dziewczyny. Bardzo bezpośrednie” – pomyślał. Spojrzał w kierunku wjazdu na parking. Dostrzegł wjeżdżający samochód. Granatowy volkswagen podjechał w jego kierunku. Zatrzymał się. George wyszedł z auta i przywitał się z nim.
– Miło cię widzieć, Marc. Jak noc? Wyspałeś się? – zapytał.
Ubrany był w jasnobłękitny garnitur, miał białą, rozpiętą koszulę.
– Wyspałem, jeżeli można to tak nazwać w tych okolicznościach. Jedziemy?
– Tak, wsiadaj proszę, opowiem ci wszystko po drodze. Wsiedli do samochodu. Powoli przejechali przez parking. Wyjechali na wąską drogę. Samochód skręcił w kierunku Klagenfurtu. Marc czekał, aż George odezwie się i wyjaśni mu cel ich dzisiejszego wyjazdu. Nie chciał się narzucać, mimo że był podekscytowany. Znajomy jednak milczał, skupiając się na jeździe. Prowadził samochód pewnie. Przejechali tak kilka kilometrów.
– Po naszej rozmowie – odezwał się w końcu George – jak ci już wspominałem, spędziłem kilka godzin, starając się dowiedzieć czegoś na temat zniknięcia twojej dziewczyny. Jeżeli pozwolisz, nie będę wchodził w szczegóły, z kim rozmawiałem i jak udało mi się zdobyć garść informacji.
– Ależ oczywiście. Nie będę cię o nic pytał. Chcę ci podziękować, że tak szybko się tym zająłeś – odpowiedział Marc.
– Muszę przyznać, że trochę się w tym pogubiłem.
– Czasem bywa i tak. Jak ci już mówiłem, potwierdziła się informacja, że Monik po przylocie do Klagenfurtu odjechała z lotniska z dwoma mężczyznami. Pojechali w kierunku Grazu.
Z tego co wiem, minęli to miasto i dojechali do małej wiosk Sankt Kathrein.
– Ładna nazwa, jednak nic mi nie mówi – skomentował Marc.
– Szczerze mówiąc, mnie dotychczas również nie mówiła.
Sankt Kathrein to niewielka wioska, ukryta w górach. Kościół, kilka hotelików. Jak w prawie każdej miejscowości w Austrii.


Kilkadziesiąt domów. Nic nadzwyczajnego, poza oczywiście nieodpartym urokiem. Życzliwi dla turystów Austriacy. Hm, poza tym niewiele mogę na ten temat powiedzieć. Wcześniej nie spotkałem się z tą miejscowością w kontekście spraw, z jakimi przyszło mi się zajmować.
– Dlaczego więc pojechali do tej właśnie miejscowości? – zapytał Marc.
– Pewnie gdybym to wiedział, wszystko byłoby już jasne.
– Masz jakieś przypuszczenia?
– No cóż, może po prostu wybrali to miejsce, aby się ukryć.
Może właśnie dlatego, że jest jak każde inne. Dziwi mnie tylko...
– Co? – przerwał mu Marc.
– Dziwi mnie, co powiedział mi mój informator – że pojechali do kościoła. I że już z niego nie wyszli. Zarówno dziewczyna, jak i towarzyszący jej mężczyźni.
– Do kościoła? Rzeczywiście dziwne – Marc po raz kolejny zdumiał się tą informacją. Co z tym wszystkim ma wspólnego kościół?
– Zapomniałem ci jeszcze powiedzieć, że informację o ich podróży dostałem w takiej wersji, że ich wyprawa do Sankt Kathrein nie odbyła się prosto z lotniska, tylko później. Gdzie pojechali najpierw, tego nie wiem. Nie udało mi się ustalić. I jeszcze jedno. W tej podróży do kościoła towarzyszył im jeszcze jakiś młody mężczyzna, który nie wyglądał na znajomego tych dwóch. Wyglądało na to, że raczej znajdował się w sytuacji podobnej do twojej dziewczyny.
– Również był osobą uprowadzoną?
– Też tego nie wiem, ale na pewno nie był zaprzyjaźniony z tymi ludźmi.
Marc zamilkł. Zastanawiał się chwilę.
Samochód wyjechał na autostradę w kierunku Grazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf