Ręka Monik poruszyła się.
Kobieta powoli budziła się z głębokiego snu. Otworzyła oczy. Wokół panował półmrok. Zmrużyła powieki, starając się przypomnieć sobie, co wydarzyło się przed tym, jak zapadła w sen.
Pamięć wracała powoli. Jazda samochodem. Wejście do podziemi kościoła w maleńkiej miejscowości, do której dotarli. Co było dalej? Nie pamiętała. Schodzili po jakichś schodach. Było zimno i wilgotno. Otaczali ją jacyś obcy mężczyźni. Prowadzili ją coraz niżej w dół. Poul...
„Gdzie jest Poul?” – Ogarnął ją niepokój.
Poderwała się z leżącej pozycji, w jakiej się znajdowała.
– Poul, jesteś tu?! – krzyknęła.
Opadała na plecy. Skrępowane ręce i nogi nie pozwoliły jej wstać.
– Cicho, Monik, nie krzycz proszę – usłyszała znajomy głos.
– Jesteś tu, Poul? – szepnęła. – Gdzie jesteś?
Jeszcze raz podniosła się. Spojrzała w prawo. Ujrzała ciemną ścianę, całą z szarej skały. Spojrzała w lewo. W odległości mniej więcej dwóch metrów stał wysoki biały wózek, na którym leżał znajomy mężczyzna. Za nim dostrzegła duże pomieszczenie, którego ściany stanowiła ta sama skała, którą widziała po prawej. Pomieszczenie rozświetlało kilka przymocowanych do sufitu metalowych, okrągłych lamp, z których wydobywało się słabe światło.
Zauważyła, że Poul spogląda w jej stronę.
– Poul, co się stało? Gdzie my jesteśmy? Dlaczego nie mogę się ruszyć?
Poruszyła skrępowanymi rękoma. Więzy trzymały mocno.
– Spokojnie, Monik – odezwał się mężczyzna. – Staram się uwolnić. Może... Powinno mi się za chwilę udać.
Monik dostrzegła, że poruszał rękami, starając się wyzwolić z krępujących ręce pasów. Był w tym samym ubraniu, które miał na sobie w momencie, gdy prowadzono ich do krypty.
– Poul, powiedz mi, proszę, co my tu robimy? – zapytała zaniepokojona. – Kto nas uwięził?
– Nie wiem kto. Pamiętasz, przywieźli nas tutaj mężczyźni, którzy przetrzymywali nas na małej farmie niedaleko zamku.
Przypominasz sobie? Jechaliśmy samochodami... Potem zmusili nas do wejścia do lochów pod kościołem.
– Tak – potwierdziła. – To pamiętam. Ale potem... Nie wiem, co się z nami stało. Poczułam ból w prawym ramieniu i chyba straciłam przytomność. Co było potem?
Zapanowała chwila milczenia.
– Poul, słyszysz mnie?
Monik ponownie opadła na wózek, na którym leżała. Więzy trzymały mocno.
– Tak, słyszę. Staram się uwolnić. Jeszcze moment... Boże pomóż... Proszę.
Spojrzała na niego. Szarpał gwałtownie prawą ręką. Po chwili przestał.
– Też nie pamiętam, co się stało później. Wiesz, mam wrażenie, że zrobili nam jakiś zastrzyk, po którym oboje straciliśmy przytomność. Budziłem się... chyba dwa razy. Za pierwszym razem byliśmy sami. Szukałem cię. Spałaś. Mówiłem do ciebie, ale nie reagowałaś. Może ten środek usypiający mniej na mnie działał. Rozglądałem się dookoła. Czekałem, co będzie się działo. Nic, tylko ta szarość. Po chwili usłyszałem kroki. Ich odgłos zbliżał się powoli do nas. Starałem się dostrzec, czy ktoś do nas idzie. Potem... znowu straciłem przytomność. Obudziłem się ponownie, na moment i... sam nie wiem kogo lub raczej co widziałem. Byłem półprzytomny, a moje ciało całkowicie sztywne. Ktoś nade mną stał, jakieś postacie... i był też jakiś mężczyzna w fartuchu... To było straszne. Ponownie poruszył ręką, chcąc wyjąć ją z paska, który ją przytrzymywał. Przypomniał sobie dwie wysokie postacie, których nie potrafił rozpoznać. Ludzie? Czy może... Nie umiał stwierdzić. Nosili jakieś dziwne kombinezony, zakrywające również twarze. Szare, ciemno-zielone maski, szczelnie przylegające do twarzy. Oczy... ich nienaturalne oczy... to było ostatnie wspomnienie. Tracił już przytomność, gdy postacie pochyliły się nad nim. A potem odeszły. I było jeszcze coś. Zwłoki. Jego sobowtóra? To wspomnienie przeraziło go i równocześnie wydało się niezwykle absurdalne. Nie chciał o tym mówić Monik, wolał wyprzeć ten obraz ze swojej pamięci.
– Poul! – Usłyszał głos kobiety.
– Tak? – zapytał zamyślony.
– Co było dalej? Kogo zobaczyłeś?
Zawahał się. Nie chciał jej przerażać. Wiadomość o tym, że ktoś lub coś, czego nie potrafił sam rozpoznać, przywiozło ich do tej sali, mogła ją wystraszyć. Negatywnych emocji było już i tak za wiele.
– Trudno mi poskładać to wszystko w całość. Wiem, że w międzyczasie gdzieś nas wieźli. Chyba po tym, jak po raz pierwszy straciłem przytomność.
– Nic nie pamiętam – zdziwiła się. – Czy...? Czy – powtórzyła – grozi nam jakieś niebezpieczeństwo?
Poul zastanowił się, co jej odpowiedzieć.
– Nie wiem..., ale ... gdyby chcieli nam coś złego zrobić, to pewnie nie zostawiliby nas tutaj zupełnie samych. Nie uważasz? Na dodatek zostawali nasze ubrania a nawet... dokumenty. – Poul dotknął kieszeni, w której znajdował się portfel.
Zastanowiła się.
– Masz rację. Po co mieliby to robić? Wiesz... – podniosła głos.
– Tak? – zapytał.
– Poul... a może oni wiedzą, kim jestem i po prostu chcą wyłudzić od papy jakieś pieniądze? Mężczyzna zamilkł na chwilę. Pomyślał, że ta teoria powinna ją uspokoić, bez względu na to, jak wyglądała prawda.
– Pewnie masz rację... poczekaj... o... jest, udało mi się – przerwał.
Udało mu się uwolnić rękę z krępującej ją obroży skórzanego paska, przymocowanego do wózka.
– Nareszcie, Monik zaraz cię uwolnię.
Spojrzała w jego kierunku. Odpinał pasek z lewej ręki. Po chwili podniósł się, chcąc sięgnąć do skrępowanych nóg. Opadł na plecy. Znowu się podniósł. Rozkołysał się, starając się dosięgnąć pasków na końcu wózka. Udało się mu. Złapał prawą ręką za pasek, a lewą zaczął odpinać drugi.
– Jeszcze chwila – wyszeptał z wysiłkiem.
Mocował się jeszcze przez moment. Uwolnił się z więzów. Usiadł na wózku. Rozejrzał się dookoła. Zsunął się na ziemię. Zakołysał się niepewnie. Ścierpnięte nogi odmawiały posłuszeństwa. Stał dłuższą chwilę. W sali panowała cisza. Zrobił krok w kierunku leżącej kobiety.
Jeszcze jeden. I jeszcze...
Walczył z paskami krępującymi jej ręce i nogi.
– Zaraz będziesz wolna. – Pochylał się nad nią. Pierwszy pasek puścił. Za chwilę drugi.
„Jeszcze nogi” – pomyślał.
Monik była wolna. Usiadła na wózku. Pocierała dłonią miejsca, w których krępowały ją paski. Bolało. Teraz ona rozglądała się dookoła. Szarość ścian. Słabe światło nie pozwalało za wiele dostrzec. Po prawej stronie, w odległości kilkunastu metrów, zobaczyła duże, podwójne metalowe drzwi z okrągłymi, niewielkimi oknami w każdym ze skrzydeł.
Spojrzała w drugą stronę. Mrok, tylko mrok, nic nie widziała.
Spojrzała na Poula.
– Co robimy? – zapytała.
Rozejrzał się. Zastanawiał się przez chwilę.
– Nie pozostaje nam nic innego, jak spróbować się stąd wydostać. Jak się czujesz? – zapytał, spoglądając na nią z troską.
Uśmiechnęła się, walcząc z bólem.
– W porządku. Musimy uciekać. Pomóż mi. – Wyciągnęła do niego rękę.
Pomógł jej zejść z wysokiego wózka.
– W którą stronę? – zapytała znacząco.
Poul ponownie się rozejrzał.
– Może zobaczmy, co jest za tymi drzwiami – zaproponował.
– Dobrze. Idź pierwszy – poprosiła.
Skinął głową. Ruszyli w kierunku zamkniętych drzwi. Stanęli przed nimi. Każde z nich spojrzało w okrągłe okna. Po drugiej stronie zobaczyli oświetlone na niebiesko pomieszczenie wypełnione sprzętem medycznym. Przypominało jakąś salę chirurgiczną albo laboratorium naukowe. Nikogo w środku nie było. Nie dostrzegli innego wejścia oprócz tego, przy którym stali.
– Co to jest? – zapytała Monik.
– Nie wiem – odpowiedział szczerze. – Ale na pewno nie ma tam wyjścia. Musimy zawrócić i szukać go gdzieś indziej. Mam nadzieję, że nie trafimy na nikogo – zawiesił głos.
– Chodź, poszukamy wyjścia.
Spojrzał na nią. Wziął ją za rękę i pociągnął za sobą.
Ruszyli w nieznanym sobie kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami