Energetyka to jeden z najpoważniejszych współczesnych problemów. Gdy przyjrzymy się dokładniej, to właśnie tam tkwi sedno większości konfliktów.
Gorąco się ostatnio zrobiło. Nie mówię tego z powodu wiosny, która w końcu dotarła do Polski, lecz ze względu na to co dzieje się na świecie. A co się dzieje? Cóż zakładam, że moi czytelnicy są dość dobrze poinformowani w temacie światowych wydarzeń, więc nie ma sensu się rozdrabniać, pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę na tą jedną cechę wspólną towarzyszącą najważniejszym wydarzeniom ostatnich, hm, lat?
Od jak dawna większość najpoważniejszych dyskusji dotyka kwestii ENERGII? Od jak dawna walka o wpływy, dominację sprowadzona jest do kwestii energetyki, gdzie ceny paliw obalają rządy, prowadzą do wojen, zaś informacje o nowych inwestycjach w tej branży są źródłem poważnych spięć międzynarodowych?
Nie ma się czemu dziwić, siedząc przed komputerem i popijając zaparzoną w elektrycznym ekspresie kawę ciężko by mi było zrezygnować z tych luksusów, które bez energii stałyby się bezużyteczne. Cała nasza współczesna cywilizacja jest uzależniona od ogromnych ilości zużywanej energii w dowolnej postaci, a co ważne niczym nienasycona hydra wciąż potrzebuje jej więcej.
Co więc łączy Egipt, Libię i Japonię? Właśnie energia. Egipt to kraj położony strategicznie, poprzez kontrolowany przez ten kraj Kanał Sueski jest on swoistą bramą na Ocean Indyjski, a więc i do azjatyckich portów, w chwili gdy piszę te słowa spisany już na straty pułkownik Kadafi odbija kolejne miasta i wygląda na to, że utrzyma na stołku siebie i swoją rodzinę na długie lata. Znając zaś jego temperament, który opisałem niedawno, wszyscy ci, którzy z rozpędu „potępili” jego działania, wkrótce będą musieli albo przepraszać go na kolanach, albo szukać innych miejsc do inwestycji dla swoich narodowych koncernów.
Przy tym wszystkim, chociaż zabrzmi to bezdusznie, trzęsienie ziemi w Japonii to nic nowego. Kraj ten leży w takim miejscu, że wcześniej czy później można się było spodziewać podobnego kataklizmu, a co więcej, w 2004 roku, kiedy to miało miejsce ostatnie trzęsienie ziemi, również istniało zagrożenie wycieku z elektrowni atomowej. Nie przeszkadzało to jednak Japończykom tworzyć najnowocześniejszych reaktorów atomowych, a do tego mieć za pasem intratny kontrakt na budowę elektrowni w Indiach. Teraz nagle jak jeden mąż wszyscy zaczęli histerycznie reagować na samo słowo „energia atomowa”.
Znamienny jest tutaj przykład z polskiego podwórka, gdzie premier Brandenburgii, Matthias Platzeck wraz z radnymi Berlina stwierdził, że przykład Japonii powinien dać Polakom do zastanowienia się czy powinna zostać wybudowana elektrownia atomowa. O co naprawdę chodzi Platzckowi chodzi? Może warto to przedyskutować?
Zobacz także:
Platzckiem w twarz!
Kto wysadził japońskie elektrownie?
Zobacz także:
Platzckiem w twarz!
Kto wysadził japońskie elektrownie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami