poniedziałek, 17 lutego 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział 18 Schloss Bellevue, Berlin, Niemcy

Poprzedni rozdział

fot. Pudelek/Wikipedia

Poranek był słoneczny. Telefon na biurku zadźwięczał delikatnym głosem elektronicznego dzwonka.
Stojący przy bibliotecznej półce mężczyzna podszedł do aparatu.
Sięgnął po słuchawkę.
– Słucham? – odezwał się.
– Tu Hans. Spotkanie naszego znajomego z księdzem nie powiodło się – powiedział głos w słuchawce.
– Nie jestem z tego zadowolony.
– Domyślam się. Obiecuję, że jeszcze w tym tygodniu problem
zostanie rozwiązany. Chciałem przekazać wiadomość, że ksiądz jedzie dzisiaj z Krakowa na Mazury. Ma tam spotkanie z pewnym człowiekiem, który może coś o nas wiedzieć.
– Skąd masz tę wiadomość?
– Od naszego człowieka z Watykanu.
– Rozumiem. Do widzenia.
– Do widzenia.




Rozdział 19
Kraków, Polska


Poul wstał wcześnie. Wczorajszy dzień wstrząsnął nim. Zetknięcie się z innym obliczem rzeczywistości było dla niego niezwykle dotkliwym przeżyciem. Starał się zrozumieć swoją nową życiową rolę. Przypominał sobie wszystkie znane z literatury i kina zachowania bohaterów. Na razie nie czuł się w niej najlepiej. Sam nie wiedział, czy bardziej skupiać się na swojej wczorajszej przygodzie na rynku, czy może na informacjach przekazanych przez kardynała. Spakował swoje rzeczy i poszedł na śniadanie. W jadalni krzątało się kilka osób, za oknem świeciło słońce. Poul wypił kawę i zjadł świeżą bułkę obficie posypaną makiem. Posmarował ją masłem i polał miodem. Lubił miód. Po śniadaniu zszedł z bagażami na dziedziniec pałacu. Czekał tam na niego młody ksiądz, który wręczył mu kluczyki i dokumenty do stojącego obok czarnego volkswagena. Poul wrzucił bagaże do bagażnika, usiadł za kierownicą i wolno wyjechał przez bramę na ulicę. Ruch o tej porze był niewielki. Skierował się na trasę Kraków – Warszawa. Minęło kilka godzin, zanim przekroczył ponownie Wisłę, rzekę łączącą oba miasta. Przejechał przez most na drugą stronę Warszawy i znalazł drogę prowadzącą na odległe o kilka godzin jazdy Mazury.

Ten pokryty tysiącem jezior północny kawałek Polski graniczył z Rosją, a zachowując urok dzikiej przyrody, przyciągał żeglarzy, którzy czuli się tam jak w raju. Poruszali się po jeziorach bezszelestnie. Nocą słychać było śpiewy, którym towarzyszyły dźwięki gitar i rozbłyskujący ciepłym światłem blask ognisk. Niewiele w tej okolicy było luksusowych hoteli i eleganckich restauracji, ale właśnie to dodawało tej pokrytej gęstymi lasami okolicy wyjątkowego uroku. Kolejnych kilka godzin Poul spędził w samochodzie w towarzystwie płynącej z radia muzyki. Droga była coraz bardziej pusta, ale i coraz bardziej malownicza. Lasy widoczne za szybą pędzącego samochodu gęstniały. Zatrzymał się na małym parkingu i wysiadł z samochodu. Zgłodniał, był w podróży już od dłuższego czasu. Odpakował kanapkę, którą razem z termosem z kawą dostał od uprzejmych sióstr zakonnych na drogę. Jedząc, przyglądał się kartce papieru, na której naszkicowano plan dojazdu do chaty Kajetana. Zaznaczona strzałkami droga biegła od miejscowości Stare Kiejkuty nad jezioro. Pod rysunkiem ktoś, kto narysował mapę, napisał imię i numer telefonu. Poul przypomniał sobie radę kardynała, by nie korzystał ze swojej komórki. Rozglądał się dookoła. Ubrał się na sportowo, by nie wzbudzać zbędnego zainteresowania i nie pozostawać w pamięci ewentualnych przypadkowych rozmówców. Nie dostrzegł nikogo. Odkręcił termos i nalał sobie kawy. Pił z prawdziwą przyjemnością. Po chwili wsiadł do samochodu i ruszył dalej. Po godzinie dojechał do skrzyżowania, które pamiętał z mapy. Skręcił w zaznaczoną na niej drogę. Po dwudziestu minutach wjechał na malownicza polanę. Nad jeziorem stała chata.
Był na miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf