15 sierpnia po raz pierwszy od dłuższego czasu Libijczycy mogli usłyszeć w radiu głos Muammara Kaddafiego. Libijski przywódca wzywał swoich obywateli do zbrojnej walki, która miałaby uwolnić kraj od „zdrajców i NATO”. Chociaż wkrótce minie pół roku odkąd wojska natowskie rozpoczęły operację „Odyssey Dawn”, dyktator zgodnie z swoją zapowiedzią nie planuje się poddać i chce walczyć do samego końca. Końca czego? Czy Libia ma jakieś szczególne znaczenie? Co posiada, skoro potrafi zmobilizować armię nowocześnie wyposażonych żołnierzy? Dlaczego kraje zachodniej cywilizacji porozumiały się tak szybko? Czy w tej samej Afryce nie giną miliony ludzi, którymi nikt się nie interesuje? Dlaczego dla jednych organizuje się dobroczynne muzyczne koncerty, a dla drugich wydaje miliony dolarów na zrzucane bomby? Jaka jest na tym tle historia człowieka, którego los śledzi cały świat?
Zaraz po Fidelu
Po rezygnacji z urzędu Fidela Castro stał się najdłużej rządzącą nie koronowaną głową na świecie. Równocześnie jednak nigdy nie pełnił funkcji prezydenta ani premiera, tytułując się przywódcą rewolucji i twardo utrzymując, że władza w Libii należy do ludu. Zaczynał jako rewolucjonista, by wkrótce stać się finansującym zamachy bombowe terrorystą, z czasem jednak podstawiony pod ścianą zdawałoby się spotulniał. Był gościem prezydentów i premierów najważniejszych światowych potęg.
Muammar Kaddafi przez wiele lat był politykiem wspierającym terroryzm. To właśnie jemu po trwającym trzy lata procesie udowodniono odpowiedzialność za sfinansowanie ataków, które zakończyły się między innymi katastrofą amerykańskiego samolotu linii Pan Am w Lockerbee w południowej Szkocji, w 1988 rok. Wsparcie dla terrorystów oficjalnie skończyło się w momencie, gdy na Libię nałożono embargo, które przyczyniło się do destabilizacji kraju. Nie doprowadziło to jednak do obalenia Kaddafiego. Ten po kilku latach złagodził kurs, wypłacił ogromne odszkodowania a także, co zapewne okazało się decydującym czynnikiem, otworzył krajowy rynek dla zachodnich firm. Dyktator w swej intencji, postanowił kupić sobie ułaskawienie i stał się postacią jeśli nawet nie akceptowaną, to na pewno tolerowaną na arenie międzynarodowej. Uchodził za znanego z porywczego charakteru ekscentryka, który podczas zagranicznej wizyty nigdy nie spał w budynkach, każąc sobie rozbić beduiński namiot na hotelowym trawniku. Istotę jego charakteru idealnie oddawał skandal do jakiego doszło kilka lat temu, gdy jego syna aresztowała szwajcarska policja za znęcanie się nad służbą. Kaddafi natychmiast nakazał wszystkim szwajcarskim firmom opuścić Libię, zaś na forum międzynarodowym wysunął postulat rozbioru Szwajcarii. Mimo tych wybryków był tolerowany, szczególną sympatią zaś ciesząc się ze strony premiera Włoch, Sylvio Berlusconiego.
Kaddafi dobrze zagospodarował pieniądze uzyskane ze sprzedaży ropy. Libia to ubogi, pustynny kraj, w którym zbudowano infrastrukturę, w tym szpitale i szkoły. W przeciwieństwie do sąsiadów ma relatywnie niski stopień analfabetyzmu, a do tego niewielu Libijczyków decydowało się na emigrację.
Dzień Gniewu i Al-Kaida
Pod hasłem demokratyzacji krajów islamskich amerykańscy analitycy stworzyli koncepcję „Wielkiego Bliskiego Wschodu”. Idea ta, by zostać zrealizowana, wymaga usunięcia ze swoich stanowisk części lokalnych przywódców. W związku z powyższym ciężko uwierzyć, że tak zwana „Arabska Wiosna” była spontanicznym i oddolnym ruchem zmęczonych ponurą dyktaturą ludzi. Podobnie jak podczas „rewolucji” w Serbii, Kijowie czy Gruzji osoby, które inspirowały ruch, przeszły wcześniej szkolenia w amerykańskich organizacjach pozarządowych. Wydarzenia, które miały miejsce w 2011 różniły się jedynie tym, że protestujący wykorzystali w pełni nowoczesne środki komunikacji takie jak Facebook czy Twitter.
Gdy obalono dotychczasową władzę w Tunezji i Egipcie wydawało się, że przyszedł czas na Libię, tu jednak, jak się okazało sprawa nie była taka prosta.
Zastanawia fakt, że w wywiadzie jakiego udzielił 28 lutego dla BBC, Kaddafi twierdził, że za wszystkimi rewolucjami w krajach arabskich stoi Al-Kaida. Słowa te potwierdził w komunikacie z 15 sierpnia, kiedy ogłosił, że rebelianci są jej agentami. Al-Kaida działająca na rzecz USA? Gdy ktoś jest przyzwyczajony do tego co słyszy w głównych mass mediach, może się zdziwić, gdyż oficjalnie organizacja ta pozostaje w otwartym konflikcie z krajami Zachodu. W rzeczywistości wielu analityków od lat wskazuje na to, że zarówno Al-Kaida jak i jej słynny nieżyjący już podobno lider, Osama Bin Laden od początku znajdowali się pod kontrolą CIA.
Słowa Kaddafiego o wpływach Al-Kaidy w Bengazi i okolicach potwierdzić może fakt, że wschodnia część kraju od lat była ośrodkiem, w którym Al-Kaida rekrutowała największą ilość zamachowców-samobójców, to również tam uciekli przywódcy syryjskiej rebelii po jej brutalnym stłumieniu przez wojska prezydenta Assada.
Leżące na wschodzie Bengazi, miasto w którym wybuchły pierwsze protesty, a następnie skoncentrował się ruch rebeliantów przeciwko władzy Kaddafiego, jest istotne jeszcze z jednego powodu. W mieście tym znajduje się najwięcej zagranicznych koncernów naftowych, które uzyskały dostęp do libijskiej gospodarki po pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej.
Niejasną pozostaje kwestia wyposażenia rebeliantów. Już tydzień po rozpoczęciu zamieszek okazało się, że byli oni uzbrojeni w stopniu, który pozwalał pokonać regularną libijską armię. Czy byli również wyszkoleni? Kiedy zaś 19 marca 2011 rozpoczęła się operacja „Świt Odysei” w wielu miejscach przebijały się informacje o tym, że pomoc Zachodu dla rebeliantów nie polega jedynie na bombardowaniu obiektów rządowych, ale też przysyłaniu im uzbrojenia. Generał Abdul Fattah Younis, były minister w rządzie Kaddafiego i przywódca wojsk rebelianckich, przed swoją tajemniczą śmiercią 28 lipca przyznał, że otrzymują oni dostawy uzbrojenia ze strony „przyjaciół”, których tożsamości nie chciał jednak wyjawić. Równocześnie jednak Wielka Brytania przyznała, że wysyła do Libii ok.1000 kompletów pancerzy dla piechoty.
Przyczyny wojny – spiskowa teoria?
Kiedy uwzględnimy fakt, że Kaddafi cieszył się względnym poparciem wśród swoich obywateli a do tego rewolucje były inspirowane z zewnątrz to warto zadać sobie pytanie co kierowało USA, Wielką Brytanią i Francją by wziąć udział w ataku na Libię? Od kilku miesięcy oficjalnie podaje się co najmniej kilka powodów.
Wiele szumu wywołała informacja, która pojawiła się w sieci już po rozpoczęciu wojny domowej w Libii. Podawano w niej, że kraj ten był w trakcie realizowania ogromnej inwestycji w postaci systemu nawadniającego, który przy pomocy wielkich pomp i rurociągów miał dostarczać cenną wodę z podziemnych źródeł znajdujących się pod Saharą. Kraj ten, chociaż bogaty w ropę naftową, dotyka ciągły deficyt w zasobach wodnych i żywności. To między innymi z tego powodu embargo nałożone na Libię w latach 90-tych było dla wszystkich tak bolesne. Działania rządu mające na celu wykorzystanie podziemnych źródeł wody i stworzenie potężnych rurociągów mogących nawodnić pola uprawne sprawiłyby, że ten liczący blisko 7 milionów obywateli kraj stałby się w dużym stopniu samowystarczalny. To mogło zaniepokoić zachodnie potęgi, które obawiały się powrotu Libii do wspierania terroryzmu, ale mogło również oznaczać, że Kaddafi jeszcze śmielej prowadziłby politykę zupełnie niezależną od wielkich mocarstw.
Kolejnym czynnikiem, który wpływał na niezależność Libii był fakt, że dzięki dodatniemu bilansowi handlowemu kraj ten nie tylko był jednym z najmniej zadłużonych państw świata, ale też posiadał znaczące rezerwy złota. Nie bez powodu jedną z pierwszych decyzji zbuntowanego rządu w Bengazi było utworzenie własnego banku centralnego. Dla bankrutujących i zadłużonych ponad wszelkie granice państw zachodnich zasobny w ropę kraj, którego mogliby się stać wierzycielami, a przynajmniej mogliby handlować bez oglądania się na zachcianki dyktatora, mógł być bardzo atrakcyjnym kąskiem.
Mamy więc wodę, złoto, rynki zbytu oraz ropę naftową. Wszystkie te czynniki mają jeden wspólny mianownik, którym jest niezależność. W momencie kiedy większość poddających się globalizacji krajów bez oporów przyjmowało narzucone im odgórnie reguły gry, Libia była jednym z nielicznych, które chciały grać po swojemu.
Co widać i czego nie widać
Decyzja o rozpoczęciu operacji „Odyssey Dawn” nastąpiła niebywale szybko. Zważywszy problemy w jakich znajdują się obecnie zachodnie mocarstwa, ich przywódcy powinni się dwa razy zastanowić, zanim podejmą decyzję o rozpoczęciu kolejnej kosztownej wojny. Tak jednak nie było. Same naciski dyplomatyczne trwały wyjątkowo krótko, zaś sam Barack Obama milczał w tej kwestii przez 6 dni zanim zajął stanowisko. Co robił i z kim rozmawiał w tym czasie?
Wojna trwa. Momentami do mediów przedostają się niepokojące doniesienia również na temat działalności wojsk powstańczych, tak jak te z 20 lipca, kiedy to Daily Telegraph poinformował o znalezieniu bezgłowych ciał w libijskich mundurach. Ciała były ukryte w zbiorniku z wodą skutecznie ją zanieczyszczając. Równocześnie gazeta poinformowała o doszczętnie zniszczonych miasteczkach zamieszkiwanych przez plemiona, które popierały Kaddafiego.
Jaka przyszłość?
Kaddafi, ten blisko siedemdziesięcioletni dziś polityk jest jedną z najbarwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych postaci drugiej połowy XX wieku. Przez ponad 40 lat twardą ręką rządził swoim państwem i do niedawna można było sądzić, że po jego śmierci Libia pogrąży się w chaosie wojny domowej, w której libijskie plemiona zaczną walkę o sukcesję po zmarłym dyktatorze. Okazało się jednak, że do wojny doszło jeszcze za jego życia. Tyle tylko, iż rodzime plemiona odegrały w niej wtórną rolę.
Wojna w Iraku była wojną o ropę, Afganistan to kontrola nad produkcją narkotyków. Co daje kontrola Libii? Bogaty w ropę, mający pod powierzchnią pustyni ogromne zasoby wody, w końcu położony blisko wybrzeży Europy – to wszystko sprawia, że Libia nie zostanie pozostawiona samej sobie. W najgorszym dla „obrońców demokracji” wariancie zapewne kraj zostanie podzielony na dwie strefy wpływu, pozostające podobnie jak Korea w stanie ciągłej zimnej wojny. Największe zasoby ropy naftowej znajdują się w końcu na wschodzie kraju. Co by jednak nie napisano o wojnie dyktatora, świat nigdy nie zapomni twarzy rodzin ofiar katastrofy w Lockerbee.
Czy szanowny autor stawia tezę, że "Wiosna Ludów" została sztucznie wywołana? Czy są gdzieś jakieś materiały źródłowe?
OdpowiedzUsuńAutor mój Wielce Szanowny Korespondenci stawia następująca tezę: Materiały źródłowe do „spontanicznych” wydarzeń naszej historii mają tendencje do głębokiego skrywania się. Czasem do wychodzenia na światło dzienne przypadkiem, celową inspiracja lub długoletnim okresem karencji kiedy są już bez znaczenia. Autor dawno przestał wierzyć analizując rozwój cywilizacji w spontaniczność ludzkich zachować powodujących rewolucje i daleko idące polityczne zmiany. Źródła dowodzące określonych tez sa czasem widocznym okiem w zachowaniach, odnoszonych korzyściach i dziwnie szybkich niestandardowych reakcjach. Autor ma w swej intencji pobudzenie swoich szanownych czytelników do alternatywnego spojrzenia z użyciem własnego mózgu w chwili rezygnacji z przyjmowania telewizyjnej i prasowej papki. Autor niczego więcej sobie nie uzurpuje. Serdeczne pozdrowienia z podziękowaniem z udział w dyskusji. Mam nadzieje, że nie ostatni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Autora :)
OdpowiedzUsuńZamach nad Lockerbie przeprowadzono przy pomocy bomby walizkowej, znanego podpisu Mosadu, który wykorzystał ten ładunek wybuchowy w operacji fałszywej flagi w Kenii, licznych wioskach i miastach w okupowanej Palestynie, Bejrucie, Dubaju, Londynie, Houston i Indiach [11]). Zamach nad Lockerbie był kolejną izraelską „brudną sztuczką” wykorzystaną przeciwko odwiecznym wrogom syjonizmu, Arabom/muzułmanom, w celu wspierania anty-islamskiego programu codziennego wciągania świata przez instytucje medialne należące do syjonistycznych ekstremistów.
OdpowiedzUsuńByło to związane z Abu Nidalem, niesławnym „palestyńskim terrorystą,” który został usunięty jako agent Mosadu. Kilka godzin po katastrofie, zespół LAP Mossadu rozpętał wojnę psychologiczną we wszystkich międzynarodowych mediach, przekazując pionkom Izraela, że to Libia stała za zamachem, mówiąc, że nie było nawet najmniejszych wątpliwości. Agenci Mossadu byli w Lockerbie, Szkocja, dzień po zbrodni, aby usunąć dowody ze sceny zbrodni. Dowód? Oczywiście walizka. Szefem bezpieczeństwa Pan Am w momencie ataku bombowego był Izaak Jeffet, były szef bezpieczeństwa linii lotniczej El Al., należącej do bezprawnej syjonistycznej jednostki [12]. El Al jest znany jako front dla najbardziej skomplikowanych operacji sabotażowych Mosadu [13].
Wersja syjonistycznych mediów o wydarzeniach za zamachem nad Lockerbie nie tylko ukryła udział w nim Mosadu, ale także udział CIA. Na pokładzie Pan Am 103 były ogromne ilości przemycanej przez CIA heroiny i agentów CIA i DIA [14]. Bomba walizkowa Mosadu zlikwidowała ich i ochroniła interesy jego partnera w terroryzmie na globalnym rynku narkotyków.
Wreszcie, Lockerbie służył jeszcze jednemu celowi Mosadu, o implikacjach geopolitycznych, które dosłownie zmieniły świat: Operacja fałszywej flagi 11 września przeprowadzona przez izraelski wywiad i jego sieć sayanim. Lockerbie był główną operacją LAP wojny psychologicznej, stwarzając w umysłach społeczności zachodnich, w szczególności Amerykanów, ideę, że „Arabowie porywają samoloty i rozsadzają je z nienawiści do Zachodu.” Kiedy zdalnie sterowane samoloty SPC Dow Zakheima uderzyły w Twin Towers, Amerykanie (i reszta świata) przypomnieli sobie Lockerbie i nie ruszyli palcem, gdy syjonistyczne media powiedziały im, że właśnie 19 arabskich porywaczy zaatakowało Amerykę. Byli nieświadomi nazwisk Silversteina, Laudera, Lowy’ego, Eisenberga i Harela, głównych zbrodniarzy 11 września [15].
Z al-Megrahim postawionym w stan oskarżenia i uwagą świata skoncentrowaną na Kadafim za zamach bombowy w Lockerbie, syjoniści cieszyli się z kolejnej udanej akcji. W pierwszym kwartale 1992 r., zgodnie z planem, przestępcza ONZ nałożyła krzywdzące sankcje za atak na naród libijski. Sankcje niszczyły zdolności rafinacyjne Libii, uniemożliwiały Libijczykom podróże przez ponad 10 lat i odcięły ich od krewnych w Stanach Zjednoczonych [16]. ONZ nie zniosła sankcji do 2003 r., podczas gdy USA nie zniosły sankcji wobec Libii do 2004 r. To wtedy Kadafi niechętnie sprzedał interesy swego narodu Zachodowi, którym pogardzał.
Więcej: http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/libia-syjonistyczny-smok-i-bebny-wojny/
Polecam
Bardzo dziękuję za ten obszerny komentarz. To wiele wnosi do tematu i na pewno warto śledzić ten wątek.
OdpowiedzUsuńWiększych bzdur w życiu nie czytałem ,z kąd człowieku czerpiesz te informacje
OdpowiedzUsuńWygłaszanie opinii na tej stronie w swoim założeniu służyć ma ścieraniu się poglądów, byłbym jednak wdzięczny za rozwinięcie na czym polegają Pana/Pani wątpliwości?
OdpowiedzUsuń