5 maja 1945 roku, tuż przed kapitulacją Niemiec, z kopenhaskiego portu w odpłynął w kierunku północnym ostatni z floty należących do III Rzeszy U-bootów. Już kilkanaście godzin po wypłynięciu dowodzony przez Kapitänleutnanta Herberta Nollaua U-534 natknął się na patrol brytyjskich samolotów wyspecjalizowanych w zwalczaniu okrętów podwodnych. Po klęsce Niemiec wiele okrętów kierowało się do Norwegii, gdzie jak obawiali się Brytyjczycy, Niemcy przegrupują się i będą kontynuować walkę. Stąd też na początku maja 1945 roku rozpoczęli oni zakrojoną na szeroką skalę akcję przeciwko łodziom podwodnym. Potwierdza to, dlaczego załoga nie chciała się poddać. Kapitan Nollau odmówiwszy złożenia broni, postanowił bronić łodzi i ładunku.
Załoga łodzi nie poddała się mimo wezwań. Liberatory podchodziły trzy razy. Pierwszy został zestrzelony przez działko przeciwlotnicze łodzi. Dopiero trzecie podejście innej maszyny z eskadry i bomby głębinowe okazały się fatalne dla okrętu. U-boot zaczął tonąć, jednak 49 z 52 członków załogi udało się przeżyć. Trzech marynarzy zginęło w wodzie jednak pozostała część załogi, wraz z dowództwem została internowana.
Historia U-534 przez lata obrosła legendą. Spekulowano na temat jego ładunku i misji. Wiele mówiło się na temat rzekomych zapasów złota jakie znajdowały się na pokładzie. Okręt uznawano za zaginiony, aż do jego odnalezienia w 1986 roku. Siedem lat później, w roku 1993 rozpoczęto operację wydobycia okrętu. Wrak zachował się w niespodziewanie dobrym stanie. Wbrew fantastycznym oczekiwaniom, poza rzeczami osobistymi członków załogi, prawie setce butelek po winie i kartonie prezerwatyw nie odkryto żadnego złota. Okazało się jednak, że w ładowni znajduje się coś wartego uwagi.
Przyczyną tak zaciekłego oporu okazał się być inny skarb III Rzeszy - ładunek eksperymentalnych torped T11, których wyprodukowano jedynie 38 sztuk. Ich najważniejszą cechą była niewrażliwość na działanie wabików akustycznych Foxer. Były to urządzenia ciągnięte na linach za alianckimi statkami. Torpedy starego typu namierzały zamiast kadłubów okrętów wabiki, co wielokrotnie ratowało cel U-boota.
Ryzykowanie życia własnego oraz członków załogi, zwłaszcza 5 maja 1945 roku wskazuje na dwie hipotezy. Pierwsza z nich to pytanie czy Kapitänleutnant Herbert Nollau był tak zagorzałym nazistą, że nie akceptował możliwości kapitulacji. Należy założyć raczej, że był człowiekiem rozsądnym, w końcu nie każdy zostaje kapitanem Kriegsmarine. Wieziony przez niego ładunek torped T11 oraz desperacka próba jego obrony nie cechują człowieka, który wie, że przegrał wojnę. Świadczą raczej o tym, że był przekonany, o tym, że koniec wojny jeszcze nie nadszedł i wieziona przezeń broń będzie jeszcze potrzebna.
Druga hipoteza to chęć sprzedania torped i ustawienia się do końca życia w Argentynie. Gdyby tak jednak było to czy ryzykowałby życie całej załogi? Jest wiele wątpliwości co do tego, co motywowało kapitana do walki. Być może było to poczucie obowiązku, miał rozkazy, które należało wykonać, chociaż wojna była przegrana. A może jednak miejscem przeznaczenia nie była Argentyna, lecz tajna niemiecka baza na Antarktydzie? Możliwość wiedzenia życia w krainie Shangri-la i udział w powstaniu rasy nadludzi mogła dla ideowych nazistów być bardzo kuszącą. Dla kapitana Herberta Nollau chwili, gdy zniszczono jego okręt była ogromną porażką która prześladowała go aż do samobójczej śmierci w 1968 roku. Niewykluczone, że przez cały czas od zakończenia wojny nękały go tajne służby chcące poznać rzeczywisty cel jego wyprawy. A może wiedział, że stracił bez powrotu miejsce w tym, Nowym Wspaniałym Świecie?
Jednak los sprawił, że historia potoczyła się inaczej. Obecnie odrestaurowany U-534 można podziwiać w Woodside Ferry Terminal w Birkenhead koło Liverpoolu, za 5₤ od poniedziałku do niedzieli.
Podobno na łodzi znaleziono 100 butelek wina i karton prezerwatyw :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.graptolite.net/Facta_Nautica/U534b.html
To prawda - właśnie taka informacja pojawia się też w moim tekście:)
OdpowiedzUsuńTo musiał być spory cios czy też ironia losu dla poszukiwaczy skarbów, którzy tyle lat czekali aby ujrzeć skarby III Rzeszy.
W ogóle historia prezerwatywy wiąże się z historią II wojny światowej. Podczas lądowania w Normandii alianckim żołnierzom wydano ich spory zapas - miały chronić lufy karabinów przed dostawaniem się wody i piasku. Aby wywrzeć efekt psychologiczny na morale Niemców wydawano je w bardzo dużych rozmiarach i oznaczano etykietką "small" :)