W przestrzeń kosmiczną został właśnie wystrzelony amerykański bezzałogowy miniwahadłowiec X-37B. Konstrukcja pojazdu oraz szczegóły operacji są tajne. Wiadomo jednak, że wahadłowiec czerpie energię z baterii słonecznych. Jest bowiem zbyt mały, aby umieścić na nim ogniwa paliwowe.
fot. amazonaws.com |
Miniwahadłowiec wystartował na pokładzie 60-metrowej rakiety Atlas 5, która została wystrzelona z Przylądka Canaveral na Florydzie we wtorek.
X-37B, czyli Orbitalny Pojazd Doświadczalny jest cztery razy mniejszy niż załogowe promy kosmiczne używane niegdyś przez NASA. Jednak w przeciwieństwie do nich ze względu na swoje rozmiary X-37B musi korzystać z rakiety nośnej która wynosi go na orbitę. Dopiero podczas manewrów na orbicie, mini wahadłowiec uruchamia własne silniki, które zasilane są energią z baterii słonecznych. Takie rozwiązanie sprawia, że już na orbicie X-37B jest niezależny i samowystarczalny energetycznie.
Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych posiadają dwa wahadłowce tego typu, wyprodukowane przez Boeinga. Egzemplarz, który wystartował we wtorek, swój pierwszy lot odbył już w 2010 roku i spędził w przestrzeni kosmicznej 224 dni. Drugi egzemplarz został wyniesiony na orbitę w 2011 roku na 469 dni.
Władze wojskowe nie chcą zdradzić, jak długo potrwa obecny, trzeci już lot X-37B. Nie chcą również ujawnić, jakie eksperymenty zostaną przeprowadzone w czasie tego lotu. Oficjalnie rzeczniczka Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych podaje tylko, że podczas lotu testowany będzie potencjał pojazdu, zbadana zostanie również użyteczność i opłacalność statków kosmicznych, które są wielokrotnie wykorzystywane.
Czy Waszym zdaniem tajna misja amerykańskiego miniwahadłowca jest w jakiś sposób związana z ostatnią udaną próbą umieszczenia satelity Korei Północnej na orbicie?
Zecharia Sitchin w swoich Kronikach opisuje "Bogów", którzy przed spowodowaniem potopu w części naszej Planety, skryli się w pojazdach latających na orbicie i stamtąd obserwowali co się dzieje na dole. Wtedy jeden z nich, Enki, widząc ogrom nieszczęść, zapłakał i przyrzekł, że już nigdy Ziemi nie spotka taki los. W tym celu "Bogowie" uruchomili zabezpieczenie, znane dzisiaj nielicznym pod nazwą czakramy.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu powyższego artykułu nasunęła mi się myśl, czy aby dzisiejsi "wodzowie" nie zamierzają opuścić Ziemi, kiedy zdecydują się na tzw "rozwiązanie ostateczne".
Wszak to do nich należą scenariusze zmieniających dzieje Ziemi wojen, rewolucji, powstań, aktów terroru ...
Po co, przez tyle lat, człowiek budował potajemnie stację ISS, znaną pierwotnie pod nazwą Stacja Alfa?
Czy tylko dla "badań"?
Czy jedynie cel, jakim są badania, usprawiedliwia największe w nowożytnej historii wydatki?
A może to przykrywka dla tak ogromnych potrzeb budowniczych podziemnych, wielopiętrowych miast i łączących je szlaków komunikacyjnych?
Kto bowiem uwierzy, że na karkonoskich pomysłach Hitlera i jego świty zakończyła się niezwykle śmiała realizacja tych pomysłów? Pozdrawiam jak zwykle serdecznie - cogito.
Niekoniecznie muszą oni uciekać w kosmos, opisywałem swego czasu podziemne bazy, które mogą równie dobrze służyć za schronienie. Oczywiście nie dla wszystkich...
Usuńpopieram tezę poprzednika, radykalna, ale bardzo ciekawa
OdpowiedzUsuń