poniedziałek, 3 listopada 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział 57 Stare Kiejkuty, Polska



Kolację zjedli ze smakiem. Żona Kajetana okazała się bardzo sympatyczną i troskliwą kobietą. Wysłuchała opowieści Poula z przerażeniem w oczach. Potem otoczyła go szczególną opieką, proponując mu co chwilę coś przygotowanego przez siebie do jedzenia. Tak, jakby chciała zrekompensować czymś miłym jego stres.
Marc i Monik spoglądali na nią z podziwem.
– Taka już jest – powiedział cicho Kajetan, kiedy wyszła
na chwilę do kuchni. – Prawdziwy skarb.
Uśmiechnęli się do siebie. Ala wróciła do pokoju. Spojrzała
na wszystkich podejrzliwie.
– Czy coś jest nie tak? – zapytała.
Roześmiali się wszyscy.
– Ależ skąd, podziwialiśmy twoją serdeczność – odezwał się
Marc.
– Przestańcie mnie peszyć.
Ich nastrój poprawiał się z minuty na minutę. Po zjedzonej
kolacji napili się wina. Solidarnie wznieśli toast za rodzącą się
między nimi przyjaźń. Kolejne chwile wypełniła szczegółowa relacja Poula z jego podróży nad morze i intrygującej rozmowy z przyjacielem Kajetana w domu na plaży.
– To bardzo się łączy z tym, czego dowiedzieliśmy się na zamku Czocha – powiedziała Monik.
– Ale najpierw opowiedzcie nam o swoich przygodach
w Wewelsburgu – poprosił Kajetan. Marc starał się nie pominąć żadnego szczegółu z zasłyszanej rozmowy. Wsłuchiwali się z zapartym tchem w jego relację.
– To niesamowite – skomentował ich opowieść Poul. – Przypomnijcie sobie moją rozmowę z właścicielem pałacu w Mierzęcinie. Popatrzcie, ile faktów z naszych relacji się łączy. To niezwykłe...
– Właśnie, zwłaszcza ostatnie ogromne zamieszanie wśród prominentnych osób w polskim Kościele – dodał Kajetan.
– Trudno już nie mieć pewności, że komuś bardzo zależy na tej awanturze i umniejszeniu roli Kościoła w Polsce.
– Po tym, co usłyszeliśmy w Niemczech – wtrąciła Monik, łapiąc Alę za ramię – zaczynam wierzyć, że te spiskowe teorie dziejów są rzeczywistością. Wiesz – zwróciła się do Kajetana
– jak opowiadałeś nam o liczbie sześćset sześćdziesiąt sześć i wszystkim, co jest z tym związane, przyznam, że patrzyłam na ciebie trochę, no wiesz... – Uśmiechnęła się rozbrajająco.
– Dziwnie – dodał Kajetan z uśmiechem.
– No właśnie, przepraszam cię, dziwnie – starała się usprawiedliwić – ale teraz to już sama nie wiem.
– Faktem jest – powiedział Poul – że sporo w tym wszystkim logiki. Jaka szkoda, że nie udało wam się dowiedzieć, co kryje się kilka kilometrów stąd.
– To prawda. Ogromnie tego żałuję. Byliśmy prawdopodobnie o krok od wyjaśnienia tajemniczych nocnych lądowań i znaczenia, jakie ma ośrodek byłych szpiegów. Ale to jeszcze nie wszystko, najbardziej zastanawiające fakty ujawniły się w czasie naszej rozmowy z małżeństwem Amerykanów, poszukiwaczy skarbów – dodał Marc.
– Właśnie, do dziś nie rozumiem, jak to się stało, że oni tak nagle zniknęli – powiedziała z troską Monik.
– Otóż to – potwierdził Marc – posłuchajcie...
Rozpoczął swoją intrygującą opowieść. Kiedy opowiadał o Tybecie, Poul stwierdził:
– Słyszałem o tych zapiskach...
Marc mówił dalej. Później przeszedł do ich pobytu na zamku w Książu. Zakończył na dramatycznych okolicznościach spotkania z Poulem na drodze wśród mazurskich lasów. Zapadło milczenie. Ilość wrażeń przekraczała granice przeciętnej wyobraźni.
– Wiele przeżyliście... – odezwała się Ala.
– Wyruszyliście w waszą podróż w słusznym przekonaniu, że zgodnie z sugestią człowieka, który umarł otruty radioaktywnym pierwiastkiem w Anglii, może istnieć coś, co będzie dowodem na trwające od lat manipulacje polityką i gospodarką. Miał nim być podziemny ośrodek, w którym być może
znajduje się centrum zarządzania.– Do takiego wniosku wspólnie doszliśmy – przypomniała Monik.
– Otóż to. Czy dalej tak uważamy? – kontynuował Kajetan. Zastanowili się przez chwilę. Ala zapytała, czy ktoś napije się herbaty. Odmówili, wyczuwając, że doszli do ważnego momentu ich spotkania, nie chcieli więc przerywać rozmowy.
– Uważam – Poul odezwał się pierwszy – że to bardzo
prawdopodobne.
– Dlaczego tak sądzisz? – zapytał Kajetan. \
– Po pierwsze dlatego, że rzeczą naturalną, zarówno wiele lat temu, jak i dziś, było lokowanie obiektów, zwłaszcza wojskowych, pod ziemią. Po drugie, to, co usłyszeliśmy, wskazuje, iż wszelkie eksperymenty odbywają się w ukryciu. I znad morza, i z gór mieliśmy sygnały, że prowadzono badania nad tajemniczą bronią. Przecież wiemy, że wybuch bomby atomowej w Japonii był efektem wspólnej pracy amerykańskich naukowców z wywiezionymi po wojnie niemieckimi geniuszami nauki. Zgadzam się jeszcze z jednym, z tym, co już powiedział w swojej relacji Marc. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w 1945 roku zniknęło całe imperium, potęga Niemiec. Dziesiątki okrętów podwodnych, zagarniętych skarbów, agentów i innych tajemnic. Co ciekawsze, mam wrażenie, że zwycięzcom po spektakularnym podsumowaniu wojny w Norymberdze zależało na opuszczeniu szczelnej zasłony milczenia nad tym wszystkim. Powiązania finansowe wykraczają daleko poza konflikty, wojny i berlińskie mury. A ich efekty trwają, a nie znikają... I dlatego tak myślę.
– To prawda – poparł go Marc. – Dziś zarządzanie światem opiera się na technologii. Nie da się bez tego kontrolować zachodzących wydarzeń i wpływać na nie. Więc naturalnym może być przypuszczenie, iż gdzieś znajduje się centrum, a być może kilka centrów, ponadnarodowych ośrodków zarządzania. Ale zgadzam się, że łatwiej byłoby pokazać opinii publicznej, że na świecie istnieją zorganizowane na modłę dawnych stowarzyszeń wpływowe grupy mające mocarstwowe aspiracje.
Gdybyśmy mieli dowód... I dlatego warto go szukać.
– A czy warto go szukać, ryzykując własne życie? – odezwała się Ala, spoglądając na Poula. Jej pytanie nie spowodowało dłuższego rozpatrywania tego istotnego dylematu.
Marc odezwał się natychmiast.
– Nieprzypadkowo jestem dziennikarzem i jestem tu, gdzie jestem. Od małego uczono mnie, że są wartości najwyższe. Ryzykowałem swoje życie wiele razy, relacjonując krwawe wyda-rzenia. I nie robiłem tego dla pieniędzy. Będę walczył o prawdę i o to, by przeciwstawiać się złu. Taki już jestem. Dopiero teraz zrobiło się poważnie. Spojrzeli na Marca. W pokoju było słychać trzask spalającego się drewna. Ogień rozbłysnął mocniej.
– Dotychczas nie miałem tak burzliwego życia – odezwał się cicho Poul – i nie będę przed wami udawał, że ostatnie wydarzenia nie zrobiły na mnie wrażenia. Owszem zrobiły Jestem przerażony tym, co się stało. Chcę wam tylko przypo-
mnieć, że wcześniej zginął w Watykanie kardynał, a po nim zmarł w Londynie rosyjski agent. Wygląda na to, że moje zainteresowanie tymi wydarzeniami wpisało mnie na listę osób do zlikwidowania. Nie jest łatwo żyć z tą świadomością. Ale pamiętajcie, że znalazłem się tam, gdzie jestem, nieprzypadkowo. Wierzę, a poświęcenie jest jednym z fundamentów tego, w co wierzę. I właśnie dlatego nie poddam się, podobnie jak Marc. Moje życie mogę poświęcić dla kogoś, a sprawa, w którą się wplątaliśmy może wymagać takich poświęceń. Mam wrażenie, że nasze poszukiwania tak szybko się nie skończą.
Spojrzał po kolei na wszystkich.
– Nie sądzicie?
– Jestem z tobą – powiedziała Monik, przytulając się do Marca.
Spojrzeli na Kajetana.
– Jakoś dotychczas w tym wirze nie poznaliśmy twoich, waszych – Marc poprawił się, spoglądając na Alę – motywów zajmowania się tymi zagadnieniami. Czy to tajemnica?
– Owszem, była tajemnicą przez kilkadziesiąt ostatnich lat – odparł Kajetan. – Historia Polski jest dosyć dramatyczna. Pełna wzajemnych sprzeczności i ambiwalentnych moralnie postaw. Jest naznaczona piętnem obcych wpływów. Trudno się żyje w takiej atmosferze. Czasem wiele się poświęca, by żyć, a i wielu poświęcało się, by przeżyć. Od lat starałem się swoją osobą służyć dobrej sprawie. Związałem się z papieżem Polakiem, starając się jak najlepiej doradzać jego otoczeniu. Kardynał, który zginął, był moim przyjacielem. Od lat analizowaliśmy wspólnie to, co się dzieje na świecie, ale również i w Polsce. Poul wie, że on zajmował się sprawami międzynarodowymi, mając w mojej osobie skromnego doradcę. Ala – spojrzał na swoją żonę – była ze mną. Wspierała mnie, wypowiadała w różnych kwestiach swoje wyważone sądy. – Uśmiechnął się do niej. – Ala to mądry doradca. Zamilkł. W pokoju przez chwilę panowała cisza. Monik spojrzała na Kajetana.
– Kajetan, zdecydowaliśmy parę dni temu, że to ty będziesz kierował nasza grupą. – Spojrzała na Marca i Poula, szukając u nich potwierdzenia. Obaj skinęli głowami. 
- Czy masz jakiś plan?
Kajetan uśmiechnął się.
– Jesteście najlepszą grupą, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność kierować.
Odwzajemnili jego uśmiech
– Plan to może za dużo powiedziane. Ale niewątpliwie za dzień lub dwa musimy go wspólnie zarysować. Co proponuję? Otóż ja w czasie waszej nieobecności również trochę... – uśmiechnął się – popracowałem. Dlatego też proponuję, byśmy teraz poszli śladem moich poszukiwań, a jeżeli one nie przyniosą oczekiwanego rezultatu, zastanowimy się, co dalej.
– Jak to widzisz? – zapytał Marc.
– Mamy już pewne rozeznanie co do tego, że prawdopodobnie w miejscach, jakie odwiedziliście, nie znajdziemy tego, czego szukamy. Nie wykluczam jednak, że tam, gdzie byli Marc i Monik, sporo jeszcze można odkryć. Zapewne warto do tych miejsc kiedyś wrócić. Również nad morzem niewiele znajdziemy. Są i inne miejsca w Polsce, ale chyba mniej interesujące...– urwał Kajetan. – Musimy, tak jak powiedziałem, zanim wskażemy inne ewentualne możliwości, zbadać to, co przywiodło tu Monik i Marca. Tajemnicze lądowania samolotów i miejsce, w którym znikają ludzie oraz bagaże. I tym proponuję się zająć. Naturalnie inną kwestią jest szczególnie uważne śledzenie tego, co się dzieje na świecie. Przecież mieliśmy ogromne szczęście, że nasi niemieccy przyjaciele znaleźli się w miejscu i czasie tak nadzwyczajnie istotnym na zamku w Wewelsburgu. Mamy więc konkretny trop. Niełatwy, ale bardzo konkretny.
– Masz rację – ożywił się Marc. Wstał z miejsca i przeszedł się po pokoju. – Obserwując spotkania na zamku, możemy się wiele dowiedzieć.
– Spotkania, a później poszczególnych ludzi w nich uczestniczących – dodał Kajetan.
– A jak chcesz dotrzeć do tego, co się tutaj dzieje? – zapytał Poul.
– Zdobyłem trochę informacji. Zdobyłem też specjalną kartę – przepustkę, która umożliwi jednemu z nas wejście do tajnego ośrodka, w którym znikają w nocy ludzie.
Ożywili się. W podnieceniu spoglądali na Kajetana.
– No proszę, niezły z ciebie konspirator – pochwalił go Marc.
– No cóż, nie mogę być biernym członkiem naszej grupy.
– Uśmiechnął się. – A poza tym pracuję nad tym trochę dłużej. Zacząłem, jeszcze zanim świat dowiedział się, że przylatują tu tajemnicze samoloty. Od lat w tej okolicy zawsze coś się działo. Spojrzał na nich.
– Ależ... – roześmiał się – nie myślicie chyba, że macie do czynienia z parą tajnych agentów pracujących dla KGB lub jakiegoś dawnego polskiego wywiadu? Nic takiego. To był czysty przypadek.
– Niewątpliwie... – odezwała się Monik.
– Właśnie. Jutro po śniadaniu zastanowimy się, jak i kto z nas dostanie się tam, gdzie od lat nikogo niewtajemniczonego się nie wpuszcza. Zgodzili się bez wahania. Wrócili do rozmowy, sięgając ponownie do smakołyków przygotowanych przez Alę. Tym razem rozmawiali o banalnych sprawach. Śmiali się i żartowali. Byli w dobrych nastrojach, pierwszy raz od kilku dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf