Ciemność nocy była nieprzenikniona. Pusta o tej porze droga, którą poruszał się granatowy samochód, była ledwie widoczna w otaczającym ją rozległym lesie. Wewnątrz auta panowała cisza. Jadące w nim trzy osoby skupiały swoją uwagę na mijających ich z rzadka pojazdach. Każde pojawiające się w tylnym lusterku światło koncentrowało na sobie wzrok kierowcy i mobilizowało dwoje pozostałych pasażerów do odwrócenia się do tyłu. Za każdym razem Marc dodawał wtedy gazu i zmuszał samochód do szybszej jazdy. Monik siedząca na przednim siedzeniu, ukradkiem spoglądała na czerwony elektroniczny licznik kilometrów, znajdujący się pod kierownicą. Pamiętała, że Marc pytany przez Poula odpowiedział, że od chaty Kajetana dzieliło ich pięćdziesiąt kilometrów. Od miejsca, w którym wsiadł Poul, przejechali około piętnastu do najbliższego miasteczka.
Marc niczym wytrawny agent znalazł miejsce, w którym ukryli samochód. Sami schowali się w niewielkim regionalnym muzeum. Przedłużali swój pobyt, rozmawiając z jego dyrektorem. Przedstawiwszy się jako zagraniczni dziennikarze zainteresowani regionem, znaleźli się w końcu na skromnej kolacji w jego domu. Tam mogli się czuć bezpiecznie.
W dalszą drogę ruszyli przed dwudziestą trzecią. Pozostał im już niewielki odcinek do bezpiecznego schronienia. Czuli się trochę jak zaganiane do pułapki zwierzęta.
– Gdzieś tu znajdowała się kwatera Hitlera, prawda? – przerwała milczenie Monik.
– Prawda – odpowiedział jej Marc. – Znacie historię tego miejsca?
– Wiem, że był to olbrzymi bunkier zbudowany pod koniec wojny, w którym dokonano zamachu na przywódcę III Rzeszy, nieprawdaż? – odpowiedziała.
– Mam wrażenie, że też niewiele wiem na ten temat – odezwał się Poul. – To jedna z atrakcji turystycznych tego regionu.
Myślicie, że powinniśmy zainteresować się tym miejscem?
– Chyba nie – odpowiedział Marc, redukując bieg. Samochód wspinał się lekko pod górę.
– Przypominają mi się słowa naszego przewodnika z Książa – wyjaśnił Poulowi. – Za dużo tam turystów, by komukolwiek przyszło do głowy coś tam dzisiaj ukrywać. Mnie to przekonuje, a was?
– Chyba też... – odparł Poul. W jego głowie wciąż huczało od ostatnich wydarzeń, zaś twarze dwójki autostopowiczów nie dawały mu spokoju. Ich śmierć była jego winą. Przecież wiedział, że jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. A jednak, wziął ze sobą dwoje młodych ludzi. Po co? By dodać sobie otuchy? Na razie mógł jedynie obwiniać siebie, potrzebował czasu i samotności, by wszytko poukładać... Spojrzał na Monik. Skinęła głową jakby słysząc jego myśli. Ciemność przed samochodem rozjaśniła się lekko. Wjechali na polanę, na której stała chata Kajetana. W jej małych okienkach paliło się światło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami