fot. http://www.themudflats.net |
Ustawione wokół ogromnego dębowego stołu skórzane fotele zajmowali mężczyźni. Z jednym wyjątkiem. Na jednym z nich siedziała czterdziestokilkuletnia kobieta o kruczoczarnych włosach i ciemnej karnacji. Przysłuchiwała się prowadzonej przez nich dyskusji w milczeniu. Teraz ich wzrok spoczął na niej. Nie odezwała się. Po chwili mężczyzna prowadzący dotychczas dyskusję zadał postawione wcześniej pytanie raz jeszcze.
– A co on na to?
Spojrzała na zadającego pytanie.
– On ma inny pogląd – odpowiedziała krótko.
– Inny?– mężczyzna zmarszczył brwi. – Jestem trochę
zaniepokojony...
Zapanowało ponownie milczenie.
– Zapewne nie bardzo chce się zgodzić? – mężczyzna złagodził stanowczy dotychczas ton swojego głosu.
– Nie..., ale czuje się poirytowany przedłużającym się medialnym zainteresowaniem. Zbędnym zainteresowaniem... – dodała po chwili.
– To jakiś problem? – zapytał ktoś z siedzących.
– Problem? – powtórzyła zdziwiona. – Owszem!
– A jaki? Czyżby nasi zaprzyjaźnieni ludzie w mediach zapomnieli komu i co zawdzięczają?
Kobieta zastanawiała się chwilę nad odpowiedzą.
– To już zupełnie inny problem. Sprawa zrobiła się... nazbyt polityczna. I to nie zaprzyjaźnione media rozkręcają wokół niej burzę, ale media z mniej ważnych krajów, na które nasz wpływ jest trochę... ograniczony.
– A są takie? – zaśmiał się mężczyzna.
– Proszę sobie wyobrazić, że są.
Mężczyzna prowadzący rozmowę wtrącił się.
– Wolałbym, byśmy nie żartowali. Sytuacja jest zbyt poważna. Czy przez te artykuły cały plan może runąć?
– Robimy wszystko, by tak się nie stało.
– Cieszę się. Pracowaliśmy nad tym zbyt długo. Zbyt długo przekonywaliśmy naszych –zastanowił się – sojuszników, że broń, jaką nam postanowili udostępnić, jest nam naprawdę niezbędna.
– Właśnie – powiedziała kobieta. – On musiał wiele po-
święcić, przymknąć oczy na prowadzenie eksperymentów,
o których gdyby dowiedział się świat... wolę o tym nie myśleć,
co by się stało, gdyby to przeciekło do mediów.
Mężczyzna z drugiej strony stołu włączył się w rozmowę.
– Wydawało mi się, że te... jak pani mówi eksperymenty, prowadzone są od lat i stały się już pewną codziennością.
– Codziennością? – oburzyła się. – Niech pan pamięta, że ta, jak pan to nazwał codzienność, może się w każdej chwili obrócić przeciwko nam.
– Skoro tak, to po co się na to od lat zgadzacie?
– Po co? – poirytowała się. – Nie wie pan po co?
– Dlatego też pytam.
– Po to, by miał pan o czym tu dziś decydować. O dostępie do technologii, do których nasza cywilizacja dochodziłaby setki lat. Gdyby w ogóle doszła.
– Do technologii, która pozwala wam straszyć wszystkich...
– Nam? A pan co tu robi?
Mężczyzna prowadzący rozmowę zaooponował gwałtownie.
– Przestań, sumienie cię ruszyło? – zirytował się.
– OK, przepraszam, ale przeciąganie tej sprawy, brak radykalnych potrzebnych nam decyzji irytuje mnie. W końcu wygląda na to, że jeden... nie może dogadać się z drugim. Jakby byli z innej planety.
– Może są... – powiedziała kobieta.
– Tak? Skoro są, to niech się dogadają – skwitował. – W końcu zapytam wyraźnie, czy mamy tu dziś o czym decydować, czy spotkaliśmy się, by pogadać o ... Siedzący obok niego człowiek złapał go za rękę.
– Daj spokój. Nic przez to nie osiągniesz. – Zwrócił się do kobiety. – Czy możemy liczyć, że on potwierdzi instalację broni we wskazanej poprzednio lokalizacji? Czy w konsekwencji możemy liczyć, że za chwilę będziemy dysponować tym o czym marzył Adolf Hitler?
– Nie jestem fanką Adolfa Hitlera – odpowiedziała stanowczo.
– Nie musi pani być. Każdy z nas ma swoich bogów i niech tak zostanie. Ważne są wspólne cele, a nie wyznawane wartości.
– Wartości, które poznaliśmy dzięki niemu, do dzisiaj budzą wstręt.
– Może nie u wszystkich, na szczęście. Nie chcę być złośliwy, lecz eksperymenty, na jakie się zgadzacie, niewiele się różnią od tego, przeciwko czemu pani tak bardzo protestuje.
– Proszę nie robić takich porównań. Wszak bardzo wam zależy na pozytywnym rozstrzygnięciu. Nieprawdaż?
– Prawdaż.
Kobieta rozejrzała się po uczestnikach rozmowy.
– On jest gotowy wprowadzić nasz plan w życie.
– Na czym ma to polegać?
– Na przyspieszeniu działań. W żadnym wypadku nie poddamy się i nie zgodzimy się na jakiekolwiek modyfikacje.
– Modyfikacje?
– Spokojnie – kontynuowała kobieta. – Są naciski, by wprowadzić modyfikacje, złagodzić opcje. – Uśmiechnęła się.
– Chcecie się wycofać?
– Nic podobnego, zmagamy się z sugestiami modyfikacji.
I tak należy to rozumieć – dodała stanowczo. Zapanowało milczenie. Siedzący przy stole spoglądali na siebie wzajemnie.
– Czy możemy jeszcze coś zasugerować? – zapytał jeden z uczestników spotkania.
Kobieta odwróciła się do niego.
– Oczywiście. Po to tu przyjechałam.
– Naprawdę?
– Naprawdę – odpowiedziała zniecierpliwiona. – Jednoznacznie potwierdzam, że budowanie wspólnej przyszłości jest niekwestionowanym priorytetem. Jednakże podejmowanie decyzji konfrontowanych z przeciwną nam opinią publiczną i nie tylko nią, czasem jest niełatwe. Zwłaszcza, gdy chce się zrealizować coś, do czego nie wszyscy mogą uzyskać dostęp. Proszę wybaczyć mi ten ton, ale nie chcę, by zostały wprowadzone w naszą współpracę jakieś wątpliwości. Nie ma tu miejsca na niejasne czy źle interpretowane intencje.
– Rozumiemy. Panowie... Panie i panowie – poprawił się mężczyzna. – Proponuję małą przerwę. Zapraszam do komnaty obok. Gospodarze zadbali o nasze żołądki. Zapraszam. Obecni podnieśli się z miejsc. Przeszli do sąsiedniej sali. Stół był obficie zastawiony różnorodnymi potrawami. Stojące obok, przykryte białym obrusem stoliki, szybko się zapełniły. Krążący dyskretnie między nimi kelnerzy spełniali każde życzenie swych gości.
Do mężczyzny stojącego przy stole, który był inicjatorem ostatniej wymiany zdań, podszedł człowiek w szatach kardynała. Spokojnie napełniał trzymany w ręce talerz przygotowanymi potrawami. Podniósł do ust kieliszek z winem.
– Niezłe to wino – odezwał się.
– A rzeczywiście, niezłe... Eminencjo – odpowiedział stojący obok człowiek.
– Ależ proszę, mniej oficjalnie – poprosił. – Mam jedno pytanie... oczywiście, jeżeli mogę.
– Oczywiście, jestem do dyspozycji.
– Skoro tak, to czuję się ośmielony – uśmiechnął się kardynał. – O jakich eksperymentach mówiła ta kobieta? Zapytany spojrzał na kardynała ze zdziwieniem. Czyżby duchowny zadając takie pytanie, tylko udawał, że nie wie? Ale nie dostrzegł w jego twarzy niczego, co by mogło go zaniepokoić.
– Może podejdźmy do stolika – zaproponował.
– Oczywiście – kardynał zgodził się na propozycję. – Zabierzmy jednak ze sobą coś do zjedzenia.
Mężczyźni wybrali stolik. Postawili na nim talerze, które trzymali.
– Wracając do mojego pytania...
– Tak?
– Zechciałby pan mi trochę rozjaśnić tę kwestię.
– Postaram się coś o tym powiedzieć. Otóż rzecz dotyczy wpływu na dowolnie wybrany umysł. Naziści pracowali nad wieloma technologiami, które miały się przyczynić do uzyskania przewagi militarnej. Prace intensyfikowali pod koniec wojny, wierząc, że w ten sposób uda im się przechylić szalę zwycięstwa. Do nich zaliczają się plany urządzenia, które mia- łoby umożliwić kontrolowanie ludzkiego umysłu. Dzisiejsza technologia jest w dużej mierze oparta na ich eksperymentach, rozpoczętych jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej, kontynuowanych aż do samego jej końca. Ofiarami, na których w tym celu przeprowadzano doświadczenia, byli między innymi więźniowie obozów koncentracyjnych. Żadne granice moralne, których by nie złamano, nie istniały.
– Ach, to o takie eksperymenty chodzi? – zdumiał się kardynał.
– No właśnie o takie – potwierdził rozmówca. – Otóż, sposoby na zawładnięcie umysłem człowieka są od dawna przedmiotem wielu badań. Dokumentacja na ten temat jest dzisiaj bardzo obszerna. Wyodrębniono dwie główne grupy technik. Pierwsze oparte są na traumie, drugie z kolei na wykorzystaniu elektroniki.
– Byłbym wdzięczny za wprowadzenie mnie w ten temat – poprosił ponownie kardynał.
– Metody traumatyczne mają związek z praktykami okultystycznymi. Z nich korzystać miał między innymi Joseph Mengele, który podobno znalazł się wśród pięciu tysięcy nazistów przewiezionych do Stanów Zjednoczonych oraz kilku krajów w Ameryce Południowej. Po ucieczce do Ameryki miał on być uczestnikiem Monarch Project, będącego następcą supertajnego projektu rozwijanego przez CIA, znanego jako MK-Ultra. Rozwijanych w tym czasie podprojektów w ramach obu programów było bardzo dużo i miały one różne przeznaczenie. Możliwości wykorzystania ich eksperymentów też mogło być bardzo wiele. Chodziło przecież o przejęcie kontroli nad umysłem człowieka, który w ten sposób niezależnie od swoich przekonań i moralności, wykonałby każde polecenie. Mógłby być zarówno doskonałym zabójcą, jak i szpiegiem, zupełnie nieświadomym tego, co się z nim dzieje. Grupa składająca się ze zbiegłych nazistów miała się zajmować właśnie kontynuowaniem doświadczeń nad sterowaniem ludzkim umysłem, rozpoczętych jeszcze przed wojną. W tym celu stworzono im wręcz cieplarniane warunki oraz dostarczano ofiary do eksperymentów. Wśród nich miały znaleźć się także uprowadzone dzieci, które zostawały w najlepszym razie niewolnikami, jeśli tylko udało im się przeżyć. Metody z czasem doskonalono, używano wielu różnych substancji wytwarzanych w laboratoriach. Ale początki, jak już powiedziałem, wiążą się jeszcze z technikami okultystycznymi, z okaleczaniem, rozszczepianiem i zmianą psychiki ludzkiej w czasie traumy.
– Jakże to okrutne – skomentował wypowiedź kardynał.
– Słyszałem o tym, ale myślałem, że te „pomysły” dawno już umarły. – W głębi ducha był coraz bardziej przerażony. Wciąż nie doceniał jak bardzo nieobliczalny potrafi stać się człowiek, by osiągnąć cel.
- Nie tylko nie umarły, ale są coraz bardziej skomplikowane. Ale wróćmy do meritum. Otóż, anteny przekaźnikowe, według teorii spiskowych, służą nie tylko do obsługi rozmów telefonicznych. Wielu utrzymuje, że sieć jest bardziej rozbudowana i o wiele bardziej rozległa, niż wymagałoby tego oficjalne jej zastosowanie. Znaczące obserwacje poczynił Wilhelm Reich, który interesował się wpływem fal elektromagnetycznych na psychikę. Udowadniał on, że manipulacja umysłem w ten sposób jest możliwa. Jego badaniami szybko zainteresowała się CIA, jednak Reich nie chciał współpracować ze służbami. Naukowca wielokrotnie ośmieszano, utrudniano mu pracę, a w końcu skazano na więzienie, kiedy jeden z naukowców przewiózł akumulatory autorstwa Reicha przez granicę wbrew zarządzeniu władz federalnych. Przedstawione mu zarzuty były śmieszne, a mimo to dorobek jego życia unieważniono, a w zasadzie wciągnięto na listę ksiąg zakazanych. Na krótko przed planowanym zwolnieniem warunkowym zmarł w więzieniu stanowym. Istnieją powody, by przypuszczać, że został po cichu zamordowany. Także Rosjanie mają wiele sukcesów na tym polu. Bardzo ciekawa jest olbrzymia instalacja znana jako „Oko Moskwy”, której przeznaczenie nie jest do końca jasne. Mówi się o niej jako elemencie ochrony nie tylko biernej, ale również czynnej. Służyła do nasłuchu, stanowiła system ostrzegania, lecz mogła także nadawać sygnały. Zostały one sklasyfikowane jako zakłócające pracę ludzkiego mózgu oraz urządzeń elektronicznych. Był to więc rodzaj broni psychotronicznej. Mężczyzna spojrzał w kierunku drzwi.
– Chyba nas wołają, będę musiał przerwać moje wyjaśnienia.
– Jestem wstrząśnięty – odpowiedział kardynał. – Nie rozumiem jednak na co on, jak powiedziała ta kobieta, ma wyrazić zgodę? Czuję się ogromnie zaniepokojony.
– To dłuższa historia... ale już nie mamy czasu.
Kardynał spojrzał na wychodzących z komnaty ludzi.
– Może spotkamy się po obradach – zaproponował.
– Jeżeli to będzie możliwe, bardzo proszę.
Mężczyźni wstali od stołu. Po chwili razem z innymi znaleźli się w zamkniętej dla wszelkich obserwatorów sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami