niedziela, 31 stycznia 2016

Przypominamy: Libia - wojna dyktatora

Znajdująca się dziś w rozsypce Libia uznawana jest za tzw. państwo upadłe a to niegdyś bogate północnoafrykańskie państwo stało się wylęgarnią terrorystów i uchodźców. Jakie to będzie miało skutki dla basenu Morza Śródziemnego? Komentarz w tej sprawie pojawi się wkrótce, dziś jednak przypominamy tekst sprzed 4,5 roku kiedy to opisywałem początki "arabskiej wiosny" i reakcje pułkownika Kaddaffiego. 

15 sierpnia po raz pierwszy od dłuższego czasu Libijczycy mogli usłyszeć w radiu głos Muammara Kaddafiego. Libijski przywódca wzywał swoich obywateli do zbrojnej walki, która miałaby uwolnić kraj od „zdrajców i NATO”. Chociaż wkrótce minie pół roku odkąd wojska natowskie rozpoczęły operację „Odyssey Dawn”, dyktator zgodnie z swoją zapowiedzią nie planuje się poddać i chce walczyć do samego końca. Końca czego? Czy Libia ma jakieś szczególne znaczenie? Co posiada, skoro potrafi zmobilizować armię nowocześnie wyposażonych żołnierzy? Dlaczego kraje zachodniej cywilizacji porozumiały się tak szybko? Czy w tej samej Afryce nie giną miliony ludzi, którymi nikt się nie interesuje? Dlaczego dla jednych organizuje się dobroczynne muzyczne koncerty, a dla drugich wydaje miliony dolarów na zrzucane bomby? Jaka jest na tym tle historia człowieka, którego los śledzi cały świat? 

Czytaj dalej:

http://orwellsky.blogspot.com/2011/08/libia-wojna-dyktatora.html

czwartek, 28 stycznia 2016

Chińczycy naruszają wody terytorialne Japonii. Kolejna odsłona konfliktu o niezamieszkałe wyspy.

Czy kilka niezamieszkanych wysp może wywołać konflikt zbrojny? Jakkolwiek dziwnie by to nie wyglądało, tak właśnie przedstawia się sytuacja na pograniczu wód terytorialnych Chin i Japonii. 



Jak poinformowała dzisiaj japońska Straż Przybrzeżna w pobliżu spornych wysp Diaoyu /Sinkaku, formalnie należących do Japonii, lecz będących przedmiotem roszczeń zarówno Chin kontynentalnych jak i Tajwanu, cztery chińskie okręty patrolowały przez dwie godziny okolicę, naruszając tym samym granice wód terytorialnych. Co niezwykle istotne nie była to w jakikolwiek utajniona misja, incydent potwierdziła także Chińska Państwowa Administracja Oceanów, która stwierdziła, że cztery jednostki patrolowały należące do ChRL wyspy. Wcześniej ignorowały one wezwania Japończyków do opuszczenia wód terytorialnych odpowiadając, że nie akceptują ich punktu widzenia i że terytorium należy do Chin. 

Skąd takie zainteresowanie kilkoma pustymi wyspami? Powodów jest kilka, przede wszystkim są one położone w niezwykle ważnych strategicznie miejscach, blisko szlaków handlowych i granic Japonii, Chin i Tajwanu, ponadto w latach 60 odkryto tam złoża gazu i ropy naftowej. W końcu są one kluczowe z punktu widzenia wojskowości, dają bowiem niezwykle istotne pozycje dla korzystających z nich wojsk, w tym przede wszystkim USA i Japonii korzystających z położonej nieopodal wyspy Okinawa. 

Pojawienie się chińskich okrętów na japońskich wodach terytorialnych to bardzo poważny ruch, zaostrza on ponownie już i tak napiętą sytuację w tamtejszym regionie, jeśli zaś podobne prowokacje będą się powtarzać, może się skończyć gwałtowną reakcją Japończyków a odwet będzie wówczas nieunikniony. 


środa, 27 stycznia 2016

Jak Ameryką rządzą tylko 4 banki?

Wielka czwórka albo inaczej "The Big Four" to cztery ogromne banki, które faktycznie są właścicielami większości tego sektora w Stanach Zjednoczonych. Zobacz jak do tego doszło. 




W przygotowanej przez Visual Capitalist infografice zawarto chronologiczne podsumowanie procesu tworzenia się specyficznego oligopolu jaki powstał w ostatnim czasie w Stanach Zjednoczonych. "Wielka Czwórka" łącznie posiada 45% wszystkich depozytów konsumpcyjnych w USA a ich łączna wartość wynosi 4,6 tryliona dolarów. Do konsolidacji dochodziło stopniowo i trwała ona od początku lat 90. XX wieku wieku. Początkowo było to 37 niezależnych banków, z czasem jednak łączyły się lub były przejmowane powoli tworząc grupę jaką mamy dzisiaj, czyli: JP Morgan Chase, Bank of America, Wells Fargo i Citigroup.

Jak wskazują analitycy VC wybuch kryzysu finansowego w 2008 roku jedynie przyspieszył ten proces i pozwolił bankom, które zachowały wystarczające rezerwy do przejęcia swoich konkurentów, szczególnie tych, którzy szczególnie dużo stracili na kredytach subprime (wśród nich były: Washington Mutual, Bear Stearns, Countrywide Financial, Merrill Lynch i Wachovia).  Na horyzoncie nie widać także jakiejkolwiek konkurencji, liczba nowych banków powstałych w 2014 roku spadła do zera a okresie 2009-2013 uformowano ich jedynie 7. 

Powyższa sytuacja rodzi wiele, niekiedy dwuznacznych interpretacji. Z jednej bowiem strony widać wyraźnie, że na kryzysie ucierpiało wiele banków, jednak z punktu widzenia całego sektora nie tylko utrudniona została konkurencja pomiędzy instytucjami, ale też brak jest możliwości zmiany stanu rzeczy. Czyżbyśmy zatem weszli w okres trwałego oligopolu bankowego? Jak szybko podobny układ przeniesie się także na inne państwa?





wtorek, 26 stycznia 2016

Koniec nie jednej, lecz wielu epok. Zobaczcie jakie czasy mijają na naszych oczach

Intrygujące pytanie zadał swoim czytelnikom Thomas L. Friedman, który w obliczu powtarzających się co jakiś czas kolejnych manifestów ogłaszających koniec tej czy innej epoki, stwierdził, że może w rzeczywistości kończy się nie jedna, lecz wiele znaczących dla historii epok?

źródło: silkroadmaps.org


Koniec ery 30-letniego rozwoju Chin - przyzwyczailiśmy się do myśli, że Chiny będą się wciąż rozwijać a ich niezwykły wręcz skok cywilizacyjny i gospodarczy będzie kontynuowany. Tak jednak nie musi się wcale stać, być może bowiem ChRL nie przeskoczy "pułapki średniego dochodu" a dominacja USA na morzach nie pozwoli im w dalszej gospodarczej ekspansji.

Koniec ery 100 dolarów za baryłkę. Pałace Rihadu i Dubaju, miliardowe fortuny rosyjskich oligarchów, socjalistyczny raj w Wenezueli - to wszystko może już wkrótce okazać się jedynie krótkim epizodem w historii tych krajów jeśli one same nie poradzą sobie z nowymi realiami i niższymi cenami ropy naftowej.

Koniec ery państw-przeciętniaków. Takim mianem Friedman określił państwa powstałe po II Wojnie Światowej, których granice nakreślono na mapie dawnych kolonii, które przez dekady były utrzymywane przez USA lub ZSRR (a później także, w miarę możliwości przez Rosję). Wiele z tych sztucznych tworów nie odzwierciedla rzeczywistości etnicznej czy językowej, są one wręcz tykającymi bombami, które mogą w każdym momencie wybuchnąć. Próbkę tego zjawiska mieliśmy w ostatnich latach, wraz z implozją Libii, Syrii czy Iraku. 

Koniec ery Unii Europejskiej - czy zjednoczonej Europy także? Trudno orzec, zdaniem Friedmana na pewno kończy się czas UE, która stała się zdominowana przez jedno państwo, Niemcy. Rosnące napięcia wewnątrz dowodzą, że nie wszystkim to się podoba. 

Koniec ery izolacji Iranu - od czasu Rewolucji Islamskiej w 1979 jedno z największych i najludniejszych państw muzułmańskich objęte było embargiem, izolowany na arenie międzynarodowej Iran nie był w stanie wywierać wpływów politycznych na skalę jaką by chcieli rządzący nim ajatollahowie, czas by nowe kontakty handlowe i polityczne doprowadziły do nowego otwarcia Persów na świat, co nie będzie bez znaczenia dla całego regionu. 

Koniec ery klasycznego podziału na prawicę i lewicę może również nastąpić prędzej niż się wydaje. Widać to choćby po obecnych kandydatach na prezydenta USA, jak i wyborach w wielu krajach świata. 

Jakie jeszcze ery mogą dobiegać końca? Możemy się zastanowić i wymienić co najmniej kilka: 

Koniec ery jednego mocarstwa - od 1989 albo 1991 możemy mówić o świecie jednobiegunowym, wzrost potęgi Chin, jeśli się utrzyma, oznaczać może koniec tego okresu. To siłą rzeczy prowadzić może do kolejnego końca jakim jest...

Koniec ery Morza - od czasu wielkich odkryć geograficznych nad światem panują potęgi morskie: Hiszpania, Portugalia, Wielka Brytania, USA. Kraje Lądu mając ograniczone możliwości prowadzenia handlu są słabsze i przez to niezdolne do stanięcia w równej rywalizacji. To może się zmienić wraz z pojawieniem się Chin i budową Nowego Jedwabnego Szlaku.


sobota, 23 stycznia 2016

Techniki terraformowania Marsa

Jak przemienić czerwoną pustynię w błękitno-zieloną oazę pełną roślin i atmosferą nadającą się do oddychania? Pomysłów jest wiele, wciąż jednak pozostają one w fazie teorii i domysłów, kto wie, może jednak kiedyś Mars stanie się równie zieloną planetą co Ziemia?



piątek, 22 stycznia 2016

Niemiecka policja zatrzymała Andersa Breivika z bronią. Przed zamachami.

Na dwa lata przed zamachami jakich dokonał norweski terrorysta, został on zatrzymany w Niemczech przez tamtejszą policję. 


W emitowanym na antenie stacji ARTE dokumencie Waffen für den Terror (Narzędzia do terroru ), jego twórca Daniel Harrich utrzymuje, że na początku 2009 roku podczas rutynowej kontroli w mieście Weltzlar na północ od Frankfurtu policja zatrzymała Breivika mającego przy sobie amunicję i elementy broni. Zamiast go jednak zatrzymać a następnie deportować do Oslo powiadamiając przy tym władze, policjanci zwyczajnie skonfiskowali mu znalezisko i puścili wolno. Zdaniem Harricha, który specjalizuje się w tematyce nielegalnego handlu bronią, Breivika puszczono, gdyż według policjantów nie miał on przy sobie wszystkich elementów pozwalających zbudować w pełni działający pistolet lub karabin, nie można było więc go oskarżyć o nielegalne posiadanie broni. 

Zdaniem autorów dokumentu jak i komentujących tę rewelację dziennikarzy, gdyby niemiecka policja zachowała się wówczas inaczej, mogłoby nie dojść do wydarzeń, które miały miejsce 2 lata później. Przede wszystkim zatrzymany za nielegalne posiadanie broni Breivik zostałby zgłoszony norweskim służbom, które mogłyby nieco uważniej przyjrzeć jego aktywności, a tym samym sprawić, że nie udałoby mu się skutecznie przeprowadzić długo przecież planowanych zamachów. 

W lipcu 2011 roku Anders Breivik dokonał zamachu bombowego na rządowe budynki w Oslo a następnie na wyspie Utoya zabił on blisko 70 uczestników zjazdu młodzieżówki norweskiej partii socjaldemokratycznej. Jak sam twierdził, zrobił to aby zatrzymać rozprzestrzenianie się w Norwegii "multikulturalizmu" i "islamizacji", które jego zdaniem stanowią zagrożenie dla przyszłości nie tylko jego kraju, ale i całej Europy. Obecnie autor najbardziej śmiercionośnego zamachu w powojennej historii Norwegii odsiaduje wyrok w jednym z tamtejszych więzień. 

Film dokumentalny w języku niemieckim można obejrzeć pod tym adresem.





środa, 20 stycznia 2016

Koniunkcja planet: w najbliższym miesiącu zobaczymy 5 planet w jednej linii

Koniunkcje planet od tysięcy lat uznawane były za wydarzenie niezwykłe, wręcz symboliczne, gdyż zawsze pojawieniu się planet w jednej linii towarzyszyły doniosłe a czasem bardzo groźne wydarzenia. Czy tak będzie i tym razem?

image source


Od 20 stycznia do 20 lutego będziemy mieli rzadką okazję obserwować koniunkcję aż 5 ciał niebieskich. W jednej linii ustawią się bowiem Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn. Będzie je można obserwować w godzinach porannych, najlepiej przed świtem. Podobny widok nie zdarza się często i z pewnością warto skorzystać z okazji by je dostrzec, jednak sama koniunkcja jest też okazją do przypomnienia o innym, niezwykle ważnym zjawisku jakim jest Gwiazda Betlejemska. 

Gwiazda Betlejemska mająca symbolizować narodziny Mesjasza była zjawiskiem rzeczywistym i znanym między innymi greckim astronomom. Zdaniem współczesnych badaczy to właśnie te widoczne na wschodnim niebie "gwiazdy" miały symbolizować narodziny kogoś, kogo przeznaczeniem jest wieść niezwykłe życie. Ci zatem dostrzegli Grecy i Trzech Królowie? Widzieli oni ustawione w jednej linii Wenus, Marsa i Jowisza, planetarne trio jednych z najjaśniejszych ciał niebieskich na ziemskim nieboskłonie. To właśnie jego widoczność jest według części astronomów tą prawdziwą Gwiazdą Betlejemską. W ostatnim czasie Gwiazda jest widoczna szczególnie często - ostatnio bardzo wyraźnie można było ją dostrzec 30 czerwca 2015 roku, ponownie w 2023 pojawią się wspólnie Wenus, Mars i Jowisz, czy możemy wówczas spodziewać się kolejnych, niezwykłych wydarzeń? Niewykluczone, zważywszy na obecną sytuację na świecie. 

Obecny, pięcioplanetarny układ będzie widoczny zarówno dla mieszkańców Północnej jak i Południowej półkuli, być może również ta koniunkcja sprawi, że w nadchodzącym miesiącu wydarzy się coś niezwykłego. 

wtorek, 19 stycznia 2016

5 lat po Arabskiej Wiośnie - co pozostało?

Dokładnie na wiosnę 2011 roku w sześciu arabskich republikach doszło do pokojowych protestów mieszkańców sprzeciwiających się władzy rządzących nimi ludzi. Jak dziś wyglądają te państwa?



Przyglądając się dziś Afryce Północnej i Bliskiemu Wschodowi nie sposób zapomnieć o euforii jaka towarzyszyła obserwatorom z całego świata, którzy z entuzjazmem komentowali pokojowe protesty licząc, że upadną dyktatury w Libii, Egipcie, Syrii czy Tunezji. W kilku z nich manifestacje te szybko przekształciły się w coraz bardziej agresywne zamieszki, w których trudno stwierdzić która ze stron była faktycznym prowokatorem. W końcu, w większości z nich "Arabska Wiosna" przyniosła zupełną przemianę, czy jednak była to przemiana pozytywna? Przyjrzymy się sytuacji w każdym z nich: 

Tunezja - tutaj wszystko wskazuje, że manifestacje zakończyły się pozytywnie, wieloletnie prezydent Ben Ali musiał w styczniu 2011 roku ratować się ucieczką z kraju, w 2014 Tunezja uzyskała nową konstytucję a państwo to można dziś uznać za demokratyczne. 

Egipt - sukcesy Tunezyjczyków zachęciły do tego samego Egipcjan, trwające 18 dni protesty na głównym placu Kairu doprowadziły do ustąpienia prezydenta Mubaraka, wcześniej jednak siły rządowe otworzyły ogień do manifestujących, co finalnie obróciło się przeciw obalonemu prezydentowi. Został on bowiem za to skazany na dożywotnie więzienie. Pierwszy demokratycznie wybrany prezydent utrzymał się u władzy zaledwie 1,5 roku, już w lipcu 2013 kontrolę nad Egiptem przejęło wojsko. 

Libia - chociaż trudno zazdrościć w tej sprawie Egipcjanom, to jednak w przypadku Libii można już mówić o prawdziwej tragedii. Zamiast stać się państwem demokratycznym, Libia jest obecnie uznawana za "failed state" czyli państwo upadłe. Niegdyś jedno z najbogatszych państw arabskich jest obecnie rozdarte między kilka walczących ze sobą stronnictw, a wcześniej rządzący krajem Muammar Kaddafi został zabity przez grupę rebeliantów. 

Jemen - położonym na południu Półwyspu Arabskiego Jemenem również w styczniu 2011 roku wstrząsnęły fale protestów. Żądano ustąpienia prezydenta Saleha, który jednak skutecznie utrzymał władzę chociaż oficjalnie oddał ją nowemu prezydentowi Mansurowi al-Hadi. Dziś Jemen, podobnie jak Libia to państwo upadłe.

Syria - również w Syrii protesty zaczęły się jeszcze w styczniu 2011 roku, od tej pory w kraju trwa wojna domowa, w której udział biorą co najmniej 4 lub nawet pięć stronnictw, a na części jej terytorium powstało tzw. "Państwo Islamskie", które za największy sukces, oprócz przetrwania kolejnych ataków wszystkich okolicznych przeciwników, może uznać zdeklasowanie Al-Kaidy w byciu najbardziej znienawidzoną organizacją terrorystyczną na świecie. Dodatkowo nie należy zapominać, że Syria jako państwo legła w gruzach także gospodarczo - połowa jej miast to dziś ruiny, blisko połowa pól uprawnych jest opuszczona a miliony ludzi uciekło do Libanu, Turcji lub do Europy. 

Nie oceniamy tutaj intencji protestujących ani determinacji polityków, którzy za wszelką, choćby najwyższą cenę chcą utrzymać się u władzy. Nie wskazujemy tutaj także żadnych winowajców, o tym pisać będziemy jeszcze nie raz, w tym artykule chodziło jedynie o proste podsumowanie. Nie jest ono niestety pozytywne.

źródło: The Economist


poniedziałek, 18 stycznia 2016

Fragment powieści "Tajemnica Czternastej Bramy": Rozdział 55 Czternasta brama Zamku Hochosterwitz. Austria


Światła samochodu rozświetlały czerń nocy. Droga wiła się wśród wzgórz. Zbliżali się do zamku. Każdy z nich zastanawiał się, co ich czeka. Alicja myślała o miejscu, w którym zniknęli jej znajomi. Marc szukał w myślach Monik, a George planował krok po kroku, co powinni zrobić. Zabrali z domu kilka latarek. Na niebie nie było widać księżyca. Dojechali do parkingu. Był pusty. Jeszcze kilka godzin temu byli w tym miejscu. Gdyby ktoś wtedy powiedział Alicji, że za chwilę tu wróci, zaprotestowałaby stanowczo. Teraz wysiadła z samochodu, rozglądając się uważnie. Słychać było krzyk nocnych ptaków.
George zamknął samochód. Spojrzeli po sobie.
– No to idziemy – odezwał się George. – Za piętnaście minut będziemy na górze. Rozglądajcie się cały czas dookoła. Gdyby się coś podejrzanego działo, dajcie znać.
– W porządku – odparł Marc.
Alicja kiwnęła potwierdzająco głową.
– I jeszcze jedno.
Spojrzeli na niego.
– Gdybyśmy się przypadkiem pogubili dzisiaj w nocy, to spotykamy się przed barem na parkingu. A gdyby coś sprawiło, że nasze rozstanie potrwa dłużej, spotkamy się u mnie w domu. W porządku? – zapytał.
– W porządku – potwierdzili jednocześnie.
– Chodźmy.
– A czy bramy prowadzące na zamek nie będą o tej porze zamknięte? – zapytała Alicja.
– Są zamknięte – odpowiedział George. – Ale mam wszystkie niezbędne klucze.
– Skoro tak, to chodźmy – zachęcił ich Marc. Poszli w kierunku zamkowego wzgórza. Znaleźli się w pierwszej bramie. Po jej zewnętrznej stronie namalowane były postacie w strojach, trzymające flagi. Z lewej strony widniała flaga w czerwono-białych kolorach, nawiązująca do symboli państwowych, a człowiek z prawej trzymał flagę w barwach żółto-czarnego godła rodziny Khevenhüller. Szli dalej. Bram nie dzieliła duża odległość. Sporo czasu zeszło im jednak na ich otwieraniu i zamykaniu. Nie odzywali się do siebie. Rozglądali się uważnie, dotychczas nie zauważając nic podejrzanego.
– Którą minęliśmy? – zapytała cicho Alicja.
– Już dwunastą – odpowiedział Marc.
– A co to za urządzenie? – zapytała dziewczyna.
Marc spojrzał w stronę, w którą wskazała ręką.
– To mechaniczna wciągarka do opuszczania zwodzonych wrót – wyjaśnił.
– Tak mi się wydawało. Marc?
– Tak?
– Boisz się?
– Przyznaję, że nie jest tu miło. Jeszcze chwilka i będziemy na miejscu.
– Czy to jedyna droga na zamek?
– Jest jeszcze jedna droga. Ale niebezpieczna. Prowadzi po bardzo stromym zboczu. Nazwano ją ścieżką głupców. Za głupców uznawano tych, którzy się po niej wspinali, naprawdę ryzykując życiem. Teraz jest zamknięta z powodu zbyt dużego ryzyka upadku, który musiał kończyć się tragicznie.
– Każda brama ma swoją nazwę, prawda?
– Tak.
– A jak nazywa się ostatnia, czternasta?
– Nazywa się Kulmem. Spójrz, ma spadziste dachy, wąskie wejście i drewniany mostek, po którym się do niej wchodzi. Na pozór nie ma w niej nic nadzwyczajnego. Oczywiście, jeżeli w ogóle nie ma nic nadzwyczajnego w niezwykłym zamku o czternastu bramach. Nigdy nie zdobytym.
Alicja złapała go za rękę.
– Marc...
– Tak? Co się dzieje?
– Powiedz mi, czy tam, w tej bramie, może być coś strasznego?
Marc przysunął się do niej.
– Tak myślę. Widziałem wielu ludzi, którzy tam zniknęli.
To może być tajemna droga do podziemi tego zamku. Strzeżona i znakomicie ukryta. Może prowadzić do miejsca, w którym
znajdują się twoi znajomi. Do miejsca, w którym może być moja dziewczyna, Monik.
– Czy myślisz, że to miejsce... to miejsce, w którym Oni prowadzą eksperymenty medyczne? Dlatego ci ludzie znikają?
Czy ten koszmar odbywa się gdzieś pod nami?
Marc uścisnął jej dłoń.
– Nie wiem, Alicjo. Ale musimy się tam dostać.
George włożył klucz do zamka. Otworzył bramę. Poczuli dziwny zapach. Nie była to wilgoć. Ani nic podobnego do typowych zapachów.
Weszli do środka. Zastała ich ciemność. Małe okienka, przez które nie wpadało światło tej nocy. Była wąska jak na zamkową bramę. Zapalili latarki. Zobaczyli chropowaty mur. Kamienny bruk na ziemi.
– Rozdzielmy się, niech każdy z nas dokładnie, centymetr po centymetrze przegląda mur. Szukajcie jakichś szczelin, wyrw, dziwnie wyglądających kamieni. Czegoś, co może być przyciskiem dźwigni, która uruchamia otwieranie wrót. Zbadajcie również dokładnie bruk pod naszymi nogami. Nie zawsze wejścia w podziemia zaczynają się otworem w murze.
– Czy mamy czegoś dotykać? – zapytał rzeczowo Marc.
– Lepiej nie – włączyła się Alicja. – Trzeba się odnosić do starych mechanizmów z wielką ostrożnością. Nigdy nie wiadomo, co ich konstruktor przewidział dla niechcianych gości. Lepiej się razem przyjrzyjmy, czemuś co nas zaintryguje. Jeżeli już dotykać, to bardzo rozważnie.
– Masz rację – powiedział George. – Nadmiar ostrożności nie zaszkodzi.
– Dobrze, zabieramy się do roboty – zachęcił Marc.
Rozeszli się, każde w inną stronę. Podekscytowani i trochę wystraszeni, przeglądali każdy kawałek muru. Nie spieszyli się. Wiedzieli, że jeśli nic nie znajdą, nie będą chcieli tu wrócić. Nie chcieli się rozczarować.
Każde z nich miało swój motyw, chcąc odkryć tę tajemnicę.
– I jak? Macie coś? – zapytał George półgłosem.
– Ja nie – odpowiedziała Alicja.
– Ja też jeszcze nic – odpowiedział Marc.
– W porządku, szukajmy dalej.
Milczeli.
Na zewnątrz bramy, niespiesznie wstawało słońce. Jeszcze niewidoczne, rozjaśniało delikatnie czerń nocy, zmieniając ją w szarą kurtynę, będącą tłem dla unoszących się na polach mgieł.
– Mam... mam, chodźcie tu szybko! – krzyknęła Alicja.
– To chyba to...
Podbiegli do niej. Skierowali światło swoich latarek w miejsce, które wskazała
Wstrzymali oddech.
– Spójrzcie, tutaj na ścianie jest takie pęknięcie. Widzicie?
– Kierowała światło latarki wzdłuż szczeliny, o której mówiła.
– Widzę – powiedział Marc.
– Niby taka normalna, ale zobaczcie, idzie bardzo równomiernie. I tu na górze, spójrzcie. Idzie poziomo, łącząc się z drugą szczeliną. Niby nic nadzwyczajnego. Ale... jestem pewna, że to tajne wejście.
– Skąd wiesz? – zapytał dziewczynę George.
– Skąd wiem? – powtórzyła. – Przecież jestem archeologiem i już niejedno ukryte przejście w życiu widziałam.
– A jak się je otwiera? – spytał Marc.

Alicja rozejrzała się po ścianie.
– Na ogół musi być coś jeszcze. Jakaś zapadnia, coś co wystaje, albo w co można włożyć rękę. Coś, co uruchomi dźwignię i otworzy przejście. Skupmy się, a na pewno znajdziemy. Przeglądali we troje mur. Raz i jeszcze raz. Niczego nie dostrzegali.
– Nic nie ma – odezwał się Marc zniecierpliwiony.
– Szukaj, musi być – powiedziała podniecona Alicja. – Musi być. Jeszcze raz uważnie zaczęli oglądać mur. George zaczął przeglądać ścianę po przeciwnej stronie.
Nagle schylił się.
Oświecił latarką miejsce, na które spoglądał.
– Chyba znalazłem. Zobaczcie. Tutaj, przy samej ziemi. Tu, gdzie odpadł tynk. Widać kilkanaście czerwonych cegieł. Spójrz Alicjo, jedna z nich jest jakaś inna. Bardzo wygładzona. Tak jakby była wsuwana i wysuwana. Możesz zobaczyć dokładniej?
Alicja nachyliła się. Odłożyła latarkę. Dotknęła ręką cegły.
– Marc, poświeć tutaj.
Marc zbliżył latarkę do miejsca, które oglądała. Alicja uklęknęła. Towarzyszący jej mężczyźni nachylili się nad nią skupieni na czynności, jaką wykonywała.
– Zaryzykujemy? – zapytała.
George dostrzegł w oczach Marca akceptację.
– Próbuj – powiedział zdecydowanie.
Alicja nacisnęła cegłę. Ta ustąpiła. Wsunęła się do środka. W chwili, gdy zrównała się z murem, usłyszeli szczęk otwierających się drzwi. Głośny, ciągły, metaliczny dźwięk. Spojrzeli za siebie, na przeciwległą ścianę. Ogromny kawał muru otwierał się do środka. Podnieśli się, patrząc zdumieni. Wstrzymali oddech. Drzwi rozchyliły się. Zobaczyli białe, kamienne schody prowadzące w dół. Spojrzeli na siebie.
Tajemnica czternastej bramy stanęła przed nimi otworem.

piątek, 15 stycznia 2016

Piramidy na Antarktydzie: zaginiona ekipa, odnalezione taśmy - ile w tym prawdy?

Ile jeszcze tajemnic skrywa przed nami pokryta lodem Antarktyda? Czy kiedyś kontynent ten był zieloną i żyzną krainą? A przede wszystkim, czy kiedyś istniała na jego powierzchni cywilizacja? To pytanie pojawia się często szczególnie wśród badaczy próbujących znaleźć odpowiedź na największe zagadki starożytności. Warto w tym kontekście przedstawić historię pewnej amerykańskiej ekipy telewizyjnej, która wyruszyła na Antarktydę by przygotować film o znalezionych tam pozostałościach miasta.

http://www.ancient-code.com


Zaginiona ekipa, odnalezione taśmy i blokada informacyjna - tak skrótowo można by przedstawić historię wyprawy, która miała przeorać dzisiejszą wiedzę archeologiczną. O ekipie filmowej nie ma wieści już od listopada 2002, jedyne co po nich pozostało to znalezione przez zespół ratowniczy materiały wideo, których jednak rząd Stanów Zjednoczonych nie zgodził się upubliczniać. Co mogło się na nich znaleźć? 

Według zespołu badaczy śledzących zdjęcia satelitarne Antarktydy niedaleko stacji Wostok znajdują się struktury, które do złudzenia przypominają pokryte lodem piramidy. Mają być one widoczne nawet od strony oceanu, zaledwie mniej więcej 10 mil wgłąb kontynentu.

W celu zbadania tych doniesień a być może nawet będąc w posiadaniu znacznie bardziej wartościowych informacji, ekipa z kalifornijskiej AtlantisTV udała się na Antarktydę by nakręcić materiał poświęcony znalezisku. Jak podaje jednak biuro stacji, nie ma od nich żadnych wieści, na poszukiwania udała się ekipa US Navy, ale nikogo nie udało się odnaleźć. Nagrania odnaleziono na jednym z opuszczonych stanowisk z zapasami. 



Artykuł opublikowany w 2012 nie przyniósł do tej pory żadnym nowych wyjaśnień w tej sprawie, jednak sama historia jest na tyle intrygująca, że uznałem iż warto się nią podzielić z Czytelnikami. Informacje w sieci na ten temat są nieskładne i porozrzucane, w zasadzie nie ma możliwości ich weryfikacji, być może ktoś z Czytelników bloga "Kod Władzy" wie więcej na ten temat?



środa, 13 stycznia 2016

2015: Rok cichych sukcesów Bitcoina

Kiedy 2 lata temu pisano na temat bitcoin, internet i media pełne były scenariuszy na zmianę huraoptymistycznych i niezwykle wręcz sceptycznych. Jak to często bywa w przypadku tak podzielonych opinii, żadna ze stron nie miała finalnie racji. Mylili się rewolucjoniści, którzy zapowiadali błyskawiczną karierę BTC i odejście od obecnych walut, nie mieli też racji przeciwnicy, którzy traktowali kryptowaluty jako przejściową modę. 

licencja Creative Commons

Dlaczego rok 2015 określiłem mianem roku cichych sukcesów Bitcoina? Wbrew pozorom wokół BTC działo się bardzo dużo.Przede wszystkim w żaden sposób nie potwierdziły się tezy sceptyków, że to tylko chwilowa moda. Wystarczy przytoczyć kwoty jakie zainwestowały firmy i fundusze w technologię Blockchain - China's IDG Capital zainwestowała ponad 70 milionów dolarów, Khosla Ventures posiada w swoim portfelu spółki o łącznej wartości 400 milionów - to tylko dwie z wielu innych firm, które dostrzegają w tych technologiach potencjał, w który warto inwestować. 

Nawet takie instytucje jak banki, w które wydawałoby się, blockchain będzie uderzał szczególnie boleśnie, stwierdziły, że z tą technologią nie ma co walczyć i zamiast tego zaadoptują ją na swoje własne potrzeby. Tak uczynił chociażby JP Morgan, Wells Fargo, State Street i Barclay's. Potencjał bitcoinów wzięły też pod uwagę giganty informatyczne w tym IBM, Cisco i Intel. 

Najlepsze jednak dopiero przed nami - najwięcej bowiem mówią same statystyki. Pomimo, że bitcoin wciąż nie osiągnął poziomu wartości sprzed dwóch lat, to jednak w roku 2015 został uznany za najbardziej rosnącą walutę na świecie. Najtrafniej zobrazował to serwis Visual Capitalist:

Courtesy of: The Money Project

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Fragment powieści "Tajemnica 14 Bramy": Rozdział 54 Okolice zamku Hochosterwitz. Austria


 Alicja spoglądała z zaciekawieniem na Georga.
Podrapana twarz nie odbierała mu uroku. Przełykał kawę.
Siedzieli w trójkę w milczeniu. Marc z Alicją czekali, aż George odezwie się pierwszy.
– Jak to dobrze być w domu. – Uśmiechnął się. – Mam nadzieję, że czujecie się u mnie dobrze? – starał się rozluźnić napiętą atmosferę.
– Ależ oczywiście – odezwała się Alicja. – Po dzisiejszym dniu czuję się tu jak spragniony wody wędrowiec w oazie na środku pustyni – zażartowała.
Marc spojrzał na nią.
– Należy ci się kilka słów wyjaśnienia. Otóż, poznaliśmy się Georgiem kilka dni temu. W zasadzie dosyć przypadkowo. Szukałem pomocy w momencie, kiedy moja dziewczyna, która przyleciała do mnie z Hamburga zniknęła. 
– Zniknęła – przerwała mu Alicja. – Jak to zniknęła? – W jej oczach widać było strach. – Podobnie jak moja wycieczka?
– Nie – odparł Marc. – Została uprowadzona z lotniska. Ale być może miejsce jej pobytu wiele nie różni się od miejsca, w którym mogą przebywać twoi znajomi. – Zamilkł na chwilę.
– George pracuje na zamku. Obaj mamy podejrzenia, że tam dzieje się coś niedobrego. Kilka dni temu wydawało mi się, że grupa osób prowadzonych przez strażników, a może ochroniarzy, zniknęła w jednej z zamkowych bram. Wspólna wola odnalezienia mojej dziewczyny i rozwiązania tajemnicy zamku Hochosterwitz połączyła nasze działania. W momencie kiedy do mnie zadzwoniłaś, ledwo uniknęliśmy śmierci. Ktoś otrzymał zadanie, by nas zabić. Rozstaliśmy się na parkingu. Poszedłem po ciebie, a George został w samochodzie.
– Właśnie, zostałem w samochodzie – odezwał się George. – Było spokojnie, na krótko. – Uśmiechnął się. – Wysiadłem na chwilę, żeby się trochę rozejrzeć i rozprostować kości. Na swoje nieszczęście. To zabrzmi mało prawdopodobnie, ale nie zauważyłem nikogo w pobliżu, po prostu stałem na środku pustego parkingu. I nagle... – spojrzał na Marca. – I nagle straciłem przytomność. Nie zostałem uderzony, nikt do mnie nie strzelał. Nie poczułem żadnego ukłucia. Nic, kompletnie nic podejrzanego.
– Dziwne – odezwał się Marc.
– No właśnie.
– I co było dalej? – niecierpliwiła się Alicja.
– Ocknąłem się w bagażniku pędzącego samochodu. W zasadzie bez szans na uwolnienie. Bez świadomości, gdzie mnie wiozą. Przez moment nawet rozważałem, czy nie czekać, udając nieprzytomnego, aż mnie przywiozą na miejsce. Przynajmniej wiedziałbym, gdzie – usprawiedliwił się, widząc zdziwione miny swoich rozmówców. – Jednak po krótkiej analizie doszedłem do wniosku, że nie będę ryzykował i postanowiłem spróbować się uwolnić. Nauczyłem się kiedyś, jak wydostać się z zamkniętego bagażnika. Na szczęście nie skrępowano mi rąk. Zapewne myśleli, że dłużej będę nieprzytomny, a miejsce, do którego mnie wieziono, nie mogło być zbyt daleko. Czekałem jedynie, kiedy samochód stanie na chwilę. Kiedy tak się w końcu stało, uciekłem, nie oglądając się za siebie. Na moje szczęście dookoła był las i pogoń była bez szans. Było ciemno.
Biegnąc trochę się poraniłem. – Dotknął twarzy. – Muszę kiepsko wyglądać?
– Ależ skądże! – zaooponowała szybko Alicja. – Jesteś niczego sobie – roześmiała się.
– Miła jesteś, dziękuję. Potem musiałem się już tylko dostać do domu. Muszę przyznać, że miałem wiele szczęścia.
– Czy masz jakieś podejrzenia? – zapytał Marc.
George zastanowił się chwilę.
– No cóż, mam wrażenie, że ktoś nie chce, byśmy się o czymś dowiedzieli. Najpierw błysk, zawalona góra, następnie ktoś do nas strzela na środku rynku w małej wsi. Potem pościg, a na koniec podróż w bagażniku. Sporo jak na jeden dzień. Można by obdzielić kilka powieści kryminalnych.
– No właśnie, jeszcze wcześniej dostałem po głowie na dziedzińcu – dodał Marc. – Chyba nie jesteśmy już bezpieczni.
Spojrzeli na siebie.
– I co my teraz zrobimy? – zapytała Alicja.
– George? – zapytał Marc.
George pokiwał w milczeniu głową. Spojrzał na dziewczynę.
– Chyba nie mamy innego wyjścia, niż rozwiązać tę zagadkę.
Czy jesteście na to gotowi?
Alicja spojrzała szybko na Marca. Jej źrenice rozszerzyły się.
– Jestem gotowy – odpowiedział zdecydowanie. – Ale ty,
Alicjo, możesz poczekać w jakimś bezpiecznym miejscu.
Zastanawiała się przez moment w milczeniu.
– Ojciec by mi tego nigdy nie wybaczył. Poświęcił wiele czasu, by uczynić mnie odkrywcą tajemnic cywilizacji. Idę z wami – odpowiedziała. – Ale nie powiem, żebym się nie bała.
– Jesteś pewna? – zapytał George.
– Tak, jakby co, będziecie mnie ratować – uśmiechnęła się rozbrajająco. – Dobrze?
– Oczywiście – odpowiedzieli niemal jednocześnie.
Roześmiali się wszyscy.
– To co robimy? – zapytał Marc i spojrzał na zegarek. – Jest wpół do drugiej.
George spojrzał na swój.
– Rzeczywiście. Jest środek nocy. Ale ta pora ma tę zaletę, że panuje teraz najmniejszy ruch w tych miejscach, w których w ciągu dnia nie da się przejść.
– O czym myślisz? – zapytała Alicja.
Spojrzał na nią.
– Myślę o... czternastej bramie.
– Chcesz tam jechać? – zainteresował się Marc.
– Właśnie.
– Czy to nie ryzykowne? – zaniepokoiła się Alicja.
George uśmiechnął się.
– Teraz już wszystko co zrobimy, będzie ryzykowne. Uważam, że korzystając z nocy powinniśmy przyjrzeć się bramie, w której znikają ludzie.
Alicja spojrzała na Marca.
– Skoro tak, to jedźmy.

[MAPA] Jak wygląda sytuacja między Arabią Saudyjską a Iranem?

Sytuacja między dwoma potężnymi państwami muzułmańskimi jest bardzo napięta, oba kraje posiadają bogate złoża ropy naftowej, rozbudowany system sojuszy i ogromną populację, między nimi jest jedynie Zatoka Perska oraz bardzo niestabilne Irak i Syria. Czy może między nimi wybuchnąć wojna?


sobota, 9 stycznia 2016

Wojna domowa w Turcji?

Turcja jawi się z zewnątrz jako jedno z najstabilniejszych państw regionu śródziemnomorskiego, które skutecznie rozgrywa skonfliktowane ze sobą stronnictwa i wyciąga z tego dla siebie korzyści. Jest jednak także jej drugie oblicze, oblicze Turcji jako kraju podzielonego i wewnętrznie rozdartego, w którym na włosku wisi wojna domowa.


"To czego ludzie tutaj na zachodzie Turcji nie są świadomi to fakt, że jesteśmy zaledwie o krok od wojny domowej" - powiedział magazynowi New York Times Engin Gur mieszkający obecnie w Stambule przybysz z południowego wschodu kraju. 

W graniczącej z Syrią części Turcji sytuacja jest niezwykle napięta, wielokrotnie znikali tam dziennikarze i działacze Partii Pracujących Kurdystanu, to właśnie tamtędy przerzucana jest broń i ludzie do Państwa Islamskiego na co przymykają oczy władze i wojsko. Głównym bowiem wrogiem Ankary nie jest "kalifat", lecz Kurdowie, którzy na terenie Syrii i Iraku starają się ze wszelkich sił powstrzymywać postępy Daesz. 

Za przykład niech posłuży historia z sierpnia 2015 kiedy to siły kurdyjskie (YPG) były blisko zajęcia Jarablus będącego ostatnim miastem na drodze do kluczowej w trwającym konflikcie stolicy "kalifatu" Raqqi. W przypadku zajęcia Jarablus droga byłaby otwarta, lecz właśnie wówczas prezydent Erdogan uznał, że miasto nie może być zajęte a wojska tureckie po cichu zaatakowały Kurdów. Teraz, gdy stosunki z Rosją są szczególnie napięte Ankara może napotkać dodatkowy problem - wzmocnienie Kurdów, którzy zawrą porozumienie z Moskwą i uzyskają wsparcie bezpośrednio od Rosjan. Do tego póki co nie doszło, ale wiele wskazuje na to, że finalnie obie strony mogą się dogadać a wówczas, zwłaszcza jeśli Daesz upadnie siły kurdyjskie, uzbrojone i posiadające zaplecze polityczne mogą się zbuntować i ogłosić secesję. A to oznacza nową wojnę domową na Bliskim Wschodzie,  tym razem w Turcji. 


czwartek, 7 stycznia 2016

Nowe spojrzenie na alchemię - to ona wpłynęła na rozwój nauki!

Dotychczas historia uczyła nas postrzegać alchemików jako żądnych wiedzy szarlatanów, którzy niewiele mieli wspólnego z prawdziwą nauką. Jednakże, opierając się na rezultatach ostatnich badań historyków, możemy dojść do zgoła odmiennych wniosków. 


Jan Matejko, "Alchemik Sędziwój"


Najbardziej znanym dziś alchemikiem jest zapewne Doktor Faust - postać literacka stworzona przez Wolfganga Goethe'go, jednak inspirowana prawdziwą osobą, Johanem Georgiem Faustem, który żył i pracował w północnych Niemczech na przełomie XV i XVI wieku. Najbardziej znanym polskim alchemikiem był Michał Sędziwój związany z dworem króla Zygmunta Starego. Obok nich warto wspomnieć, że alchemikami byli również Tycho de Brache, Izaak Newton czy papież Jan XXII. Właśnie obecność tych osób w gronie alchemików sprawiła, że niektórzy historycy postanowili przyjrzeć się historii tej profesji z punktu widzenia ich wkładu we współczesną naukę. 



Zadanie to nie było wcale takie proste, gdyż w swoich pismach alchemicy korzystali z metafor, alegorii i bardzo kwiecistego języka, który nie zawsze można było jednoznacznie odcyfrować. Próby takiej podjął się historyk nauki i chemik zarazem Lawrence Principe, który postanowił odtworzyć ich metody pracy korzystając z XVII-wiecznych manuskryptów. 
Skorzystał on z receptury na tzw. "drzewo filozofów", mieszając rtęć, złoto i ... masło, wszystko następnie zlewając do buteleczki, która po zamknięciu miała spoczywać z podgrzewanym piasku. Po jakimś czasie okazało się, że w buteleczce mieszanka metali utworzyła strukturę przypominającą złote drzewo. 

To tylko jeden z przypadków skutecznego działania alchemicznych receptur, Principe idąc dalej w swoich dociekaniach zwracał uwagę także na inne eksperymenty, które później przyczyniły się do rozwoju nauki. Jego tezy spotkały się rzecz jasna z ostrą reakcją ze strony starszych naukowców, dla których rewizjonistyczne podejście do alchemii jest niczym mieszanie nauki i magii, jednak dla młodego pokolenia alchemia staje się atrakcyjnym tematem, być może więc już wkrótce poznamy kolejne rezultaty badań nad tą fascynującą dziedziną.



źródło: smithsonian

wtorek, 5 stycznia 2016

To dzieje się na naszych oczach - powstaje nowa rasa ludzi!

Ludzkość być może już wkrótce wyginie a na nasze miejsce przyjdzie nowy rodzaj człowieka, być może to my sami się zmienimy, gdyż zdaniem naukowców z Kalifornii, "mutanci" już są wśród nas. 

fot. marvel



Badacze z uniwersytetów Cornell i Kalifornii, którzy przez ostatnie lata zajmowali się analizą 202 genów 14 002 osób z całego świata. Odkryli oni, że aż u 74% badanych pewne warianty genomu powtarzają się zaledwie u jednej lub dwóch osób. Tego nie spodziewał się nikt z prowadzących badania, gdyż jak tłumaczą podczas podobnych analiz przeprowadzanych 50 lat temu, zmutowane geny pojawiały się u jednego osobnika na tysiąc, obecnie jest to już 5 osób. 

Wcześniej domniemywano, że zmiany w genomie powodowane są przez promieniowanie, wirusy i środki chemiczne, obecnie jednak najpopularniejszym wytłumaczeniem jest coś znacznie prostszego - przyrost populacji. Zdaniem bowiem naukowców dynamiczny wzrost liczby ludzi w ostatnich dekadach sprawił, że wzrosła również nasza różnorodność genetyczna i szansa na pojawienie się nowych mutacji. Dzięki większej ilości ludzi pewne rzadkie geny zaczęły występować proporcjonalnie częściej niż dotychczas i zdaniem badaczy może to wywoływać kolejne mutacje, które zmienią ludzkie ciało.

Jakie cechy będą mieli ci nowi, zmutowani ludzie? Tego nie wiadomo, badacze silą się na fantastyczne teorie o prawdziwych "X-menach" o niezwykłych zdolnościach, ale być może zmiany nie będą wcale tak drastyczne, być może będzie się to wiązało z wyostrzeniem niektórych zmysłów lub pojawieniem się odporności na pewne grupy wirusów. Jak pokazało bowiem doświadczenie z ostatnich lat, pewne teorie które wydają się być spójnymi i logicznymi w danym momencie, z upływem czasu i pojawieniem się nowych faktów tracą na wartości i stają się jedynie naukową ciekawostką. 

źródło: CollectiveConcious



poniedziałek, 4 stycznia 2016

Fragment powieści "Tajemnica 14 Bramy" Rozdział 53 Okolice zamku Hochosterwitz. Austria



Marc wrócił do pokoju. Usiadł naprzeciwko Alicji. Czekał, aż otworzy oczy. Minęło kilka minut.
– Przysnęłam znowu? – ocknęła się.
– Nie szkodzi, śpij, jeśli potrafisz.
– Jakoś wolę wiedzieć, że tu jesteś.
– Jestem, jestem. Powiedz mi, jak wyglądał dzień przed ich zniknięciem.
Alicja podniosła się. Usiadła.
– Rozstaliśmy się na parkingu, w chwili gdy przyszedł do autobusu przewodnik. Pamiętasz?
– Oczywiście, pamiętam – potwierdził Marc.
– Wchodziliśmy na zamkowe wzgórze z godzinę. Może trochę dłużej. Przewodnik wiele opowiadał o mijanych przez nas kolejnych bramach. Później zwiedzaliśmy zamkowy dziedziniec i przystający do niego niewielki, ale uroczy ogród. Następnie obejrzeliśmy dostępną dla turystów część zamkowych wnętrz. Nie spieszyliśmy się specjalnie. Mieliśmy zaplanowany cały dzień na zwiedzanie. Po obiedzie, który zjedliśmy na miejscu, mieliśmy zwiedzić zamkowe lochy. W czasie posiłku wszyscy tryskali humorem. Głośno żartowali, mówili jeden przez drugiego i przywoływali historie o białych damach i zamkowych duchach. Nic nie zapowiadało czekającej nas tragedii. Muszę dodać, że właściwie nikt się nami nie interesował. Nie zauważyłam niczego podejrzanego. Ot, zwykły dzień turystycznej grupy, jakich wiele. Po obiedzie trochę wypoczywaliśmy. Ludzie porozchodzili się w grupkach. Każdy zajmował się, czym chciał. Zebraliśmy się znowu razem po południu. Muszę zaznaczyć, że wszyscy byli obecni. Na pewno nikogo nie brakowało. Przewodnik dołączył do nas punktualnie. Zeszliśmy do lochów. Byłeś tam? – zapytała, by upewnić się, że Marc słucha jej uważnie.
– Nie, nie miałem okazji. Czy coś w nich było interesującego?
– No wiesz, niedługo miałam okazję je oglądać – przyznała.
– Byłam tam może z dziesięć minut. Poczułam się jakoś dziwnie. Miałam wrażenie, że to jakaś niestrawność po obiedzie. Przeprosiłam przewodnika i wróciłam z powrotem, tą samą drogą na górę. Byłam w łazience jakieś kilkanaście minut. Następnie zeszłam na dół. Czułam się, przyznaję, trochę nieswojo. Ostrożnie szłam do przodu wyznaczoną trasą. Mojej wycieczki nigdzie nie było widać. Szukałam ich z pół godziny. Potem głośno nawoływałam. Nic to nie dało. Zniechęcona wróciłam na górę. Wiesz, wówczas jeszcze nie byłam zmartwiona. Myślałam, że po prostu gdzieś poszli. W jakieś miejsce, do którego nie trafiłam. Spokojnie czekałam na górze. Wycieczka na dole miała potrwać trochę ponad godzinę. Po ponad dwóch godzinach zaczęłam się poważnie martwić. Poza tym zamykano to miejsce. Mojej grupy nie było. Zaczęłam wypytywać o nich obsługę zamku. Wszyscy wzruszali ramionami. Wyobraź sobie, nikt nic nie wiedział, lub do niczego się nie przyznawał. Byłam zrozpaczona. Czekałam na górze, aż do momentu, kiedy zamknęli bramę. Zeszłam na parking. Szukałam naszego autobusu. I znowu nic. Nie było autokaru, a obsługa parkingu nie odnotowała jego obecności. Marc, to jakiś horror. Wszyscy się pod ziemię zapadli, łącznie z autokarem Wyobrażasz to sobie? Jakiś absurd. Zadzwoniłam do hotelu. Z nadzieją... Wierzyłam trochę, że tam dotarli. Ale nie dotarli, zaginęli i tyle.
– Rzeczywiście niezwykłe wydarzenie. Czy ktoś cię śledził?
Miałaś wrażenie, że ktoś obcy cię obserwuje?
Alicja zastanawiała się chwilę.
– Wiesz, niczego takiego nie kojarzę. Błąkałam się sama i w zasadzie nikt nie zwracał na mnie uwagi.
– W zasadzie? – zainteresował się jej słowami Marc.
– No tak, jedynie strażnicy, którzy zamykali bramę, spoglądali na mnie zaskoczeni.
– I nic więcej? – dopytywał się Marc.
– Nic. Zrozpaczona zadzwoniłam do ciebie. Nic mądrzejszego nie przyszło mi wtedy do głowy. Marc, bardzo ci dziękuję, że się mną zaopiekowałeś. Wysłałeś mnie do swojego, bardzo mi życzliwego znajomego, właściciela baru, jak zrozumiałam. Gdyby nie wy, nie wiem co bym ze sobą zrobiła.
Łzy pojawiły się w jej oczach.
– Marc, dlaczego oni zniknęli?  Marc milczał. Nie wiedział, co jej powiedzieć. Trwało to chwilę. Wpatrywała się w niego z niepokojem.
– Na tym zamku dzieją się dziwne rzeczy.
Jego słowa przerwał głośny łomot uderzeń w drzwi frontowe.
Marc drgnął, wystraszona Alicja aż podskoczyła z miejsca.
– Marc, Boże, co to?
– Spokojnie, nie denerwuj się. Zaraz się przekonamy.
– Może nie otwierajmy? – spytała z lękiem.
Wstał. Złapał ją za ramię uspokajająco.
– Sprawdzę kto to. Zostań tu na kanapie.
Ruszył w kierunku drzwi. Był bardzo zaniepokojony. Więcej, bał się. Ale nie mógł tego dać po sobie poznać.
 Powoli podszedł do drzwi. Ktoś najpierw mocno w nie pukał. A potem uderzał pięścią.
– Kto tam? – zapytał głośno Marc.
Z zewnątrz usłyszał głos.
– Marc? To ja, George, otwórz!
Marc szybko przekręcił zamek. Otworzył szeroko drzwi. Stanął w nich George. Jego twarz pokryta była krwią. Poszarpane ubranie pokrywała przyklejona do niego ziemia.
– George, jak ty wyglądasz?! – wykrzyknął Marc. – Co się stało? Gdzie byłeś?
George wszedł do pokoju. Spojrzał w kierunku Alicji.
– To ona? Jest bezpieczna? – zapytał.
– Tak, czekaliśmy na ciebie przy samochodzie. Szukałem cię.
Później przyjechaliśmy tutaj. Nam nic złego się nie stało. Jak to dobrze, że jesteś – ucieszył się. Poczuł ogromna ulgę. – Jesteś ranny? Pomóc ci? – zapytał z niepokojem.
George zamknął drzwi. Przekręcił zamek. Spojrzał na Marca. Wydawał się bardzo spokojny, jakby wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku godzin były wpisane w codzienność.
– Zaraz ci wszystko opowiem. Pozwolisz, że najpierw wezmę prysznic i przebiorę się?
– Ależ oczywiście. Zrobię ci gorącej herbaty. – Marc poczuł jak emocje powoli go opuszczają.
– Znakomicie – odpowiedział George.
Podszedł do zaskoczonej Alicji. Wyciągnął do niej przyjaźnie rękę.
– Jestem George. Witam cię w moim domu – uśmiechnął się do niej.
Alicja odwzajemniła jego gest powitania.
– Alicja... jestem Alicja. To ja dzwoniłam do Marca.
– Wiem – odpowiedział. – Pojechaliśmy po ciebie, razem.
A potem, jakoś tak się stało, że nie mogłem wam towarzyszyć – roześmiał się życzliwie. – Ale jestem. Póki co, Marc będzie dalej czynił honory pana domu, a ja się trochę ogarnę.
– Będziemy czekać. Pomogę Marcowi – odpowiedziała Alicja. George poszedł do pokoju na górze. Po chwili zszedł na dół i zamknął się w łazience.

sobota, 2 stycznia 2016

Pojmany bojownik ISIS: to Turcja nasz szkoliła

Siły kurdyjskie pojmawszy niedawno jednego z islamskich terrorystów opublikowały za pośrednictwem agencji Sputnik rozmowę, z której wynika, że Państwo Islamskie mogło liczyć na wsparcie ze strony Ankary. 

fot. YouTube

20-letni Syryjczyk, Abdurrahman Abdulhadi został chwytany przez Kurdów na północy kraju w listopadzie. Walczył po stronie Daesh od ponad roku, zanim jednak trafił w szeregi bojowników Państwa Islamskiego odbył trening na terytorium Turcji. Nagranie prezentujące oświadczenie Abdulhadiego jednoznacznie stawia Turków jako "przyjaciól Państwa Islamskiego, którzy jedynie udają wrogów". Co prawda sami obywatele Turcji nie stanowią zbyt licznych sił w strukturach Daesh, to jednak właśnie władze w Ankarze trenują jego bojowników. Przyznał on, że w sierpniu 2014 roku odbywał wspólnie z jednym z emirów IS trening w okolicach miasta Adana na południowym wschodzie kraju, razem w obozie szkoleniowym było 60 innych ludzi a sam obiekt mieścił się "niedaleko lotniska". 

Oficjalnie obóz miał trenować członków Wolnej Armii Syryjskiej, będącej głównym przeciwnikiem Bashara al-Assada, jednak według jeńca wszyscy, którzy brali udział w szkoleniach wstąpili potem do ISIS, co więcej wszyscy oni byli Syryjczykami, którzy często przybywali do Turcji w poszukiwaniu pracy, ale później dołączali do Daesh.

Interesująca jest również informacja o dostawach sprzętu, Abdulhadi nie wie skąd on pochodzi, gdyż nie był o tym informowany przez przełożonych, jednak powiedział, że większość przybywa w nieoznakowanych, cywilnych ciężarówkach żeby uniknąć bombardowania przez wojskowe lotnictwo.

Syryjczyka pojmali członkowie YPG, zbrojnego ramienia jednej z partii kurdyjskich wywodzących się z Partii Pracujących Kurdystanu, prowadzących walki z Daesh. Organizacja ta sprawowała kontrolę nad obszarami północnej Syrii po wycofaniu się stamtąd innych sił zbrojnych. 



źródło: SOTT

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf