We wczorajszym wpisie zadałem pytanie co sprawiło, że nagle tak wiele osób, w tym celebrytów zainteresowało się losem ugandyjskich dzieci.
Niezależny publicysta Dan Gordon zwrócił uwagę na istotny fakt. Otóż metoda rekrutowania żołnierzy-dzieci nie jest wcale pomysłem Josepha Kony, tego typu działania były stosowane w Ugandzie już wcześniej między innymi przez rządzącego od 1986 roku prezydenta Yoweri Museveni. Różnica między obydwoma panami polega na tym, że Museveni od lat cieszy się poparciem państw Zachodu i nie stara się prowadzić zbyt samodzielnej polityki.
Co więcej Gordon zauważył, że już w październiku 2011 roku 100 żołnierzy amerykańskich jednostek specjalnych zostało wysłanych do Ugandy by walczyć z LRA, po co więc aktywować opinię publiczną? Zapewne potrzeba wysłania o wiele większych sił do Afryki wymaga o wiele mocniejszej legitymacji a ponieważ straszak terroryzmu już nie działa...
Jeden z czytelników w komentarzu podlinkował do artykułu, który może wskazywać na prawdziwy powód interwencji. Już blisko 5 lat temu na terenie Ugandy znaleziono ogromne złoża ropy naftowej, z kolei jak poinformował w sierpniu 2010 roku Dziennik.pl krakowska firma Poszukiwania Nafty i Gazu dowierciła się do ogromnych, być może jednych z największych na terytorium Afryki, złóż ropy naftowej. Złoża te znajdować się mają na terytorium północnej Ugandy, co warto zaznaczyć, słabo kontrolowanych przez rząd w w Kampali. Zbieg okoliczności?
Być może ze względu na ogromną korupcję ktoś wpływowy stwierdził, że o wiele bardziej opłacać się będzie samodzielnie zaprowadzić tam porządek a przy okazji zgarnąć zyski ze znajdujących się w pobliżu granicy z Kongiem złóż ropy?
Jako komentarz do całej sytuacji może idealnie nadać się popularny w sieci złośliwy demotywator:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami