Tuż po ścięciu głowy amerykańskiego dziennikarza przedstawiciel kalifatu kieruje wiadomość do prezydenta Baracka Obamy - "od ciebie zależy życie kolejnego amerykańskiego obywatela". Szokujące wideo prezentujące egzekucję reportera trafić ma do zbiorowej wyobraźni Amerykanów, pokazać, że ISIS nie żartuje i że będzie zabijać kolejnych ludzi. Jak to się stało, że po zaledwie kilku miesiącach ISIS stało się wrogiem numer jeden, sprawiając, że wszyscy zupełnie zapomnieli o Al-Kaidzie?
W opublikowanym niedawno video felietonie Mariusz Max Kolonko sugeruje, że jedną z głównych sił wspierających dziś nowo powstały kalifat są wahabiccy Saudowie i osoby z nimi powiązane.
ISIS była jedną z dwóch głównych frakcji tworzących Armię Wolnej Syrii (FSA), a swój sukces zawdzięczają pomocy innych państw, w tym Arabii Saudyjskiej, Kataru oraz Turcji. Portal DefenseOne cytuje wypowiedź jednego z wysoko postawionych katarskich oficjeli, który twierdzi, że "ISIS było projektem saudyjskim". Oskarżani o to między innymi przez premiera Iraku, Nouriego Al-Maliki Saudyjczycy stanowczo zaprzeczają, nie ma przy tym żadnych dowodów jednoznacznie wskazujących poparcie Rijadu dla kalifatu. To jednak nie oznacza, że nikt tych pieniędzy nie wysyła. Potwierdza to Instytut Waszyngtona wskazując, że od czasu wybuchu wojny domowej z Syrii od poddanych saudyjskiej dynastii oraz mieszkańców innych państw Zatoki Perskiej wpływały pokaźne sumy wspierające tym samym działalność islamskich przeciwników reżimu Bashara Al-Assada.
Zdaniem Güntera Meyera, dyrektora Centrum Badań nad Światem Arabskim na Uniwersytecie w Moguncji kraje Zatoki takie jak Arabia Saudyjska, Katar, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie są bez wątpienia głównym źródłem finansowania ISIS".
Nawet jeśli mieszkańcy tych państw a nawet ich władze wspierały po cichu syryjskich powstańców a przy okazji również ISIS, to mimo wszystko dziś środki wpływające z zewnątrz stanowią jedynie drobny ułamek majątku jakim dysponuje kalifat. Potwierdza to New York Times powołujący się na opracowania Rand Corporation. Wynika z nich, że ISIS pozostaje organizacją zupełnie niezależną od zewnętrznych źródeł finansowania i utrzymuje się głównie dzięki już pozyskanym pieniądzom. Pochodzić mają one ze sprzedaży ropy naftowej, której złoża na wschodzie Syrii kontrolują od 2012 roku, z rabunku banków i majątków chrześcijan oraz innych grup wyznaniowych (szacuje się, że tylko w wyniku zajęcia banku centralnego w Mosulu mudżahedini wzbogacili się o 420 milionów dolarów), do tego dochodzą podatki nakładane na mieszkańców zajętych przez nich terytoriów.
Bez względu na konkretne źródła pieniędzy ISIS jest dziś najprawdopodobniej najbogatszą organizacją terrorystyczną na świecie z dziennym dochodem wynoszącym ponad milion dolarów.
Atak na źródła finansowania ISIS może się okazać jednym ze skuteczniejszych sposobów walki z kalifatem - głównymi celami powinny stać się należące do nich pola naftowe, rezerwy finansowe a także osoby zajmujące się zarządzaniem tym całym majątkiem.
ISIS była jedną z dwóch głównych frakcji tworzących Armię Wolnej Syrii (FSA), a swój sukces zawdzięczają pomocy innych państw, w tym Arabii Saudyjskiej, Kataru oraz Turcji. Portal DefenseOne cytuje wypowiedź jednego z wysoko postawionych katarskich oficjeli, który twierdzi, że "ISIS było projektem saudyjskim". Oskarżani o to między innymi przez premiera Iraku, Nouriego Al-Maliki Saudyjczycy stanowczo zaprzeczają, nie ma przy tym żadnych dowodów jednoznacznie wskazujących poparcie Rijadu dla kalifatu. To jednak nie oznacza, że nikt tych pieniędzy nie wysyła. Potwierdza to Instytut Waszyngtona wskazując, że od czasu wybuchu wojny domowej z Syrii od poddanych saudyjskiej dynastii oraz mieszkańców innych państw Zatoki Perskiej wpływały pokaźne sumy wspierające tym samym działalność islamskich przeciwników reżimu Bashara Al-Assada.
Zdaniem Güntera Meyera, dyrektora Centrum Badań nad Światem Arabskim na Uniwersytecie w Moguncji kraje Zatoki takie jak Arabia Saudyjska, Katar, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie są bez wątpienia głównym źródłem finansowania ISIS".
Nawet jeśli mieszkańcy tych państw a nawet ich władze wspierały po cichu syryjskich powstańców a przy okazji również ISIS, to mimo wszystko dziś środki wpływające z zewnątrz stanowią jedynie drobny ułamek majątku jakim dysponuje kalifat. Potwierdza to New York Times powołujący się na opracowania Rand Corporation. Wynika z nich, że ISIS pozostaje organizacją zupełnie niezależną od zewnętrznych źródeł finansowania i utrzymuje się głównie dzięki już pozyskanym pieniądzom. Pochodzić mają one ze sprzedaży ropy naftowej, której złoża na wschodzie Syrii kontrolują od 2012 roku, z rabunku banków i majątków chrześcijan oraz innych grup wyznaniowych (szacuje się, że tylko w wyniku zajęcia banku centralnego w Mosulu mudżahedini wzbogacili się o 420 milionów dolarów), do tego dochodzą podatki nakładane na mieszkańców zajętych przez nich terytoriów.
Bez względu na konkretne źródła pieniędzy ISIS jest dziś najprawdopodobniej najbogatszą organizacją terrorystyczną na świecie z dziennym dochodem wynoszącym ponad milion dolarów.
Atak na źródła finansowania ISIS może się okazać jednym ze skuteczniejszych sposobów walki z kalifatem - głównymi celami powinny stać się należące do nich pola naftowe, rezerwy finansowe a także osoby zajmujące się zarządzaniem tym całym majątkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami