poniedziałek, 9 grudnia 2013

Fragment powieści "Kod Władzy". Rozdział 7: Stare Kiejkuty, Polska

Poprzedni rozdział

Marc nalewał do filiżanek aromatyczną kawę.
– Dziękuję, poproszę jeszcze trochę miodu – Monik zwróciła się do Kajetana. – To dla mnie naprawdę niesamowita atrakcja być w tak urokliwym miejscu i zajadać się prostym, smacznym, a co najważniejsze – zdrowym jedzeniem.
– Tak – uśmiechnął się Kajetan. – Coraz mniej jest takich miejsc… Tym milej jest mi was tutaj gościć.
Siedzieli we troje przy dużym, drewnianym stole ustawionym na tarasie. Marc wiernie powtórzył Monik swoją rozmowę z informatorem. Trochę boczyła się, że jej nie zabrał. Długo zastanawiali się nad historią, która zaprowadziła ich na Mazury. O tym, co będą robić dalej, postanowili zadecydować na drugi dzień. Krótkie wakacje w tym uroczym miejscu przydadzą się obojgu – zdecydowali. Urzeczeni atrakcyjnością miejsca, w którym się znaleźli, przechadzali się po leśnych ścieżkach. Wrócili, kiedy słońce schowało się za drzewami. Kolację zjedli w towarzystwie Kajetana, który opowiadał im o swoim spokojnym mazurskim życiu i zaletach okolicy.
Szybko położyli się spać.

Ranek powitał ich kolejnym cudownym wschodem słońca. Nie zdążyli jeszcze zaplanować tego, co będą robić w tak miło zapowiadający się dzień, kiedy do drzwi pokoju zapukał Kajetan, zapraszając ich na wspólne śniadanie. Musiał bardzo wcześnie wstać, gdyż na stole pojawił się bochen świeżego, złotego chleba.
Wcześniej zastanawiali się z Monik, kim jest ich gospodarz.
Oboje mieli zamiar dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nie jest zapewne niczym nadzwyczajnym, iż inteligentny człowiek zaszywa się w leśnej głuszy. Nie dowiedzieli się jednak poprzedniego dnia czy jest może artystą. Pisarzem? Odludkowie uciekający od miejskiego gwaru często związani są z bohemą.
– Jesteśmy ci bardzo wdzięczni, że pozwoliłeś się nam u was zatrzymać – odezwał się Marc. – Zastanawialiśmy się wczoraj, co taki człowiek jak ty robi w takim miejscu? Czy nie będzie nietaktem, jeśli cię o to zapytam?
– Chyba nie – uśmiechnął się Kajetan. – Gdyby była to jakaś tajemnica, pewnie uciekałbym od takich gości jak wy. Mam na myśli waszą profesję. Wiecie, jak to jest z dziennikarzami – zażartował – z każdej dziury wyciągną jakąś sensację.
– Czy chcesz przez to powiedzieć, że i w tym miejscu można się czegoś doszukać? – zapytała Monik, rozglądając się dookoła.
– Zapewne warto dociec tajemnicy smaku tego pysznego wiejskiego chleba. Nie sądzicie? – oparł Kajetan.
Roześmieli się wszyscy.
– Mówiąc troszkę poważniej – oboje z żoną jesteśmy naukowcami. Pracujemy na Uniwersytecie Warszawskim. A w tym zapomnianym – jak mówicie – miejscu, trochę odpoczywamy, a trochę, jak to naukowcy i bajkopisarze, pracujemy.
– Czy chcesz powiedzieć, że wasza praca wiąże się z tym regionem?
Prowadzicie tu jakieś badania? – zainteresował się Marc, pamiętając o wczorajszej rozmowie z nieznajomym.
– Badania…? – zawahał się Kajetan. – Niedokładnie… pracujemy raczej teoretycznie.
– A dlaczego właśnie tutaj?
– Dlaczego…? – Kajetan wydawał się trochę zmieszany.
– No właśnie, co robicie w takiej głuszy? – Drążyła Monik.
Kajetan roześmiał się.
– Najchętniej gramy w karty .
– W karty? – zdziwiła się.
– No, karty to tajemniczy dodatek do tego magicznego miejsca – uśmiechnął się wymownie.
– Marc, nasz miły gospodarz z nas żartuje – poskarżyła się Monik.
Kajetan podniósł ręce w geście protestu.
– Zaraz, zaraz mogę to udowodnić.
– Tak? – Monik bawiła się w najlepsze. – Bardzo proszę. Z przyjemnością poznam coś, czego nie znam.
– Naprawdę? – Kajetan szukał potwierdzenia. – Skoro tak, to trochę was odprężę po długiej podróży. Gry karciane należą do najpopularniejszych gier ludzkości. Jednak oprócz czystej rozrywki, niektórym z nich od dawna towarzyszyło coś więcej, coś na pograniczu magii i mistyki. Być może było to związane z tym, że tak wiele w grach karcianych zależy od losu, nad którym nie mamy zupełnie kontroli. Pochodzące z Chin karty zyskały ogromną popularność w Europie, gdzie powstało wiele rodzajów gier wykorzystujących talie kart. Szczególną historię mają słynne karty tarota, które we wprawnych rękach pozwalają przewidzieć przyszłość, odpowiedzieć na pytania dotyczące zarówno śmierci, jak i miłości. Ich obecność wiąże się jednak ze szczególnym ryzykiem, gdyż grający igra z nieznanymi siłami, które nieostrożnego gracza mogą kosztować utratę duszy.
– Pewnie, unoszą go diabły i zabierają do piekła – śmiała się Monik.
– W drugiej połowie XX wieku – kontynuował Kajetan. – Karty zyskały jeszcze jedno oblicze. Wraz z rosnącą popularnością gier RPG wielkim powodzeniem zaczęły się cieszyć gry karciane, które pozwalały wykorzystać potencjał fantastycznych światów. Wyobraźnia dwudziestowiecznych pisarzy oraz twórców systemów gier musiała też siłą rzeczy powędrować w stronę wykorzystania krążących wśród ludzi podań, tajemnic i spisków. Tę fascynację tłumaczą słowa H.P. Lovercrafta, który stwierdził, że: „najstarszą i najsilniejszą emocją towarzyszącą rodzajowi ludzkiemu jest strach, zaś najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym”. Dobrze zapadły mi w pamięć. Fascynacja strachem przyniosła wkrótce owoce. Zaczęły pojawiać się takie gry, jak popularny na przełomie lat 80. i 90. system „Wampir: Maskarada”, gdzie fani mogli dotknąć drugiego dna rzeczywistości, gdzie pod cienką warstwą ludzkiej cywilizacji zażarty bój toczą ze sobą krwiożercze istoty, które od tysiącleci sprawują rzeczywistą władzę nad światem.
– Masz rację, strach pobudza wyobraźnię. Jednak karty to karty, co w nich może być niezwykłego? – zapytała nieprzekonana Monik.
– Ano właśnie, coś niezwykłego. Mam dla was prawdziwego rodzynka w karcianych grach. Największą tajemnicę i najwięcej kontrowersji budzi wydana na początku lat 80. gra dotycząca Iluminatów.
W sieci można znaleźć informacje, jakoby jeszcze podczas przygotowań do wydania tej gry, do siedziby jej twórcy, firmy Steve’a Jacksona, wtargnęło CIA i skonfiskowało cały jej nakład. Dopiero w wyniku wygranego procesu sądowego Jackson odzyskał możliwość ich wydania. Tego typu informacje krążą po sieci, lecz ciężko je jednak jednoznacznie potwierdzić. Być może jest to chwyt marketingowy przygotowany przez wydawców gry, by zainteresować nią szerszą publiczność? Z samą grą wiąże się jednak o wiele większa tajemnica, którą ciężko wytłumaczyć zwykłym marketingiem.
– Jaka tajemnica? – zainteresowała się Monik.
– Twórcy gry całymi garściami czerpali z różnego rodzaju „teorii spiskowych”, wszystko to podlewając sosem najprzeróżniejszych legend i literatury fantastycznej. W ten sposób wśród organizacji, którymi może mógł zarządzać gracz, są nie tylko Iluminaci, ale również UFO, zakon wyznawców pradawnych bóstw pochodzących z mitologii stworzonej przez wspomnianego już H.P. Lovercrafta.
Cała gra miała od początku funkcjonować z lekkim przymrużeniem oka i zapewne jej popularność nie wyszłaby poza środowisko fanów gier karcianych i RPG, gdyby nie jedna rzecz...
– Ależ potrafisz zaciekawić – Marc komplementował opowieść Kajetana.
– Otóż wiele kart w tej grze, jak się z czasem okazało, miało charakter iście proroczy. Najsłynniejsze są szczególnie dwie karty przedstawiające płonące wieże World Trade Center oraz Pentagon. Rysunki do złudzenia przypominają obrazy z ataków z 11 września 2001 roku. Nie wskazują co prawda, jak do tych zamachów doszło, jednak sam fakt, że ataki zostały przewidziane, daje do myślenia. Nie są to zresztą jedyne kontrowersyjne karty. Na innej karcie możemy zobaczyć trupią czaszkę, unoszącą się nad miastem, z podpisem „Redukcja populacji” – wszystkich, którzy znają zagadnienie „chemtrails”, czyli chmur zawierających toksyczne związki rozpylane na niebie, podobieństwo nasunie się od razu. Wybuchające co jakiś czas, a podkręcane przez media histerie związane z kolejną mutacją tej lub innej grypy, wszędobylskie szczepionki – to również można znaleźć wśród kart Illuminati – „Centrum do spraw kontroli chorób”.
Kajetan zamilkł na chwilę.
– Fascynująco musi się prezentować – odezwał się po chwili – spojrzenie na galerię kart w kontekście ostatnich wydarzeń na świecie. Nie brakuje w nich odniesień choćby do kryzysu wywołanego cenami nieruchomości, sztucznego ratowania gospodarek, a nawet pożerania kolejnych walut przez rosnący kryzys. Wielka ryba zjadająca kolejno jena, funta, w końcu dolara to wciąż kwestia przyszłości, ale czy faktycznie aż tak odległa? Do tego warto wymienić także kartę „Sterowanie rynkiem”, pokazującą kontrolę świata finansów nad budżetami państw. Wystarczy włączyć telewizor i posłuchać, jak grecki kryzys wpływa na decyzje pozostałych państw strefy euro, by przekonać się, że również ta karta okazała się być proroczą. Ostatnio głośne stały się karty dotyczące tegorocznych wydarzeń. Na karcie „Fala przypływu” wielka fala tsunami zalewająca ogromne miasto przypomina nam o skutkach wielkiego trzęsienia ziemi 11 marca 2011 roku w Japonii. Jeszcze większe podobieństwo do rzeczywistych wydarzeń można dostrzec, spoglądając na kartę zatytułowaną „Połączone katastrofy”, gdzie widać spadającą wieżę zegarową. Wielu interpretatorów do marca bieżącego roku podejrzewało, że przedstawiają one jakąś wielką katastrofę, jaka dotknie Londyn, a szczególnie angielski House of Parlament i Big Bena. Dopiero po tragedii, jaka dotknęła Japonię zauważono, że zegar na karcie do złudzenia przypomina ten, który znajdował się do niedawna w Tokio. Oczywiście oficjalne doniesienia podają, że trzęsienie ziemi na Pacyfiku i powstała w jego skutku ogromna fala tsunami były zjawiskami jak najbardziej naturalnymi, jednak wielu badaczy, w tym między innymi Benjamin Fulford twierdzą, że trzęsienie zostało wywołane sztucznie, poprzez użycie HAARP, nowego rodzaju broni, umożliwiającej, za pomocą pola magnetycznego, wywoływanie trzęsienia ziemi. Na koniec warto wskazać na inne karty, które przedstawiają tak znajome nam tematy jak wszczepianie pod skórę chipów czy wszechobecne kamery. Oczywiście istnieje również tak zwany ruch oporu, w grupie możemy zobaczyć między innymi hackerów. Czy gdy przypominacie sobie o utworzonej przez „hackerów” stronie Wikileaks oraz aktywnej ostatnio grupie „Anonymous”, możemy czuć się zaskoczeni?
– To niesłychane – odpowiedziała Monik. – To naprawdę była karciana gra?
– Gra „Iluminati: the Card Game”. Chociaż w założeniu miała mieć przede wszystkim charakter rozrywkowy i jej celem było raczej wyszydzenie wielu tak zwanych teorii spiskowych, to jednak jak się finalnie okazało, sama stała się ich częścią. Największą tajemnicą jest to, jak autorzy tak trafnie przewidzieli wydarzenia, które miały miejsce dopiero kilka lat po wydaniu gry. Oczywiście pewnych rzeczy można było się domyślić, w jakiś sposób przewidzieć, ale czy na taką skalę i do tego tak trafnie? Najwyraźniej autorzy musieli się wcześniej wyposażyć w niezwykle dobrą szklaną kulę, dzięki której bez problemu mogli przewidzieć zdarzenia przyszłości. Oczywiście może być też inne wytłumaczenie. Istnieją strony internetowe, które są jak mrugnięcie do nas okiem – my wiemy, że o nas wiecie, ale nic z tym nie zrobicie. Podobną rolę może odgrywać także gra Illuminati – która mówi nam: „wiecie co planujemy, ale nic z tym nie możecie zrobić”. Może mało to optymistyczne, ale wiele obecnych na kartach przepowiedni wciąż czeka na realizację. Czy jednak tego właśnie chcemy?
Jego słowa przerwał dzwonek telefonu Marca, który poderwał się od stołu.
– Przepraszam na chwilę. Pewnie to nasi szefowie zastanawiają się, gdzie przepadliśmy.
Wszedł do pokoju i odebrał telefon.
– Tak? Słucham?
– Witam pana. Rozmawialiśmy wczoraj…
Marc poznał głos tajemniczego mężczyzny.
– Tak, tak, poznaję pana.
– Mam dla pana informację.
– Słucham uważnie.
– Kolejny samolot wyląduje dzisiaj. Niech pan będzie na lotnisku o 23:30. Tylko proszę być ostrożnym.
Rozmówca rozłączył się. Marc odłożył telefon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf