Już za kilka dni będziemy mieli okrągłą, dziesiątą rocznicę ataków na World Trade Center. Dla wielu było to najważniejsze i najbardziej przełomowe wydarzenie początku XXI wieku, początek nowej epoki. Co tak naprawdę się zmieniło? Dzień, w którym upadły obie wieże stał się początkiem trwającej do dziś wojny z terroryzmem prowadzonej przy użyciu najnowocześniejszej techniki i bez zważania na jakiekolwiek wolności obywatelskie.
Konsekwencje
Wiele by można wymieniać cóż takiego się stało w następstwie wydarzeń z 11 września. Przede wszystkim jego bezpośrednim owocem jest Patriot Act. Ustawa uchwalona 26 października, a więc zaledwie półtora miesiąca po zamachach działa do dziś. Teoretycznie miała być ważna do końca 2005 roku, ale jak to często bywa, rządzącym USA elitom ciężko było zrezygnować z raz zdobytej władzy. Dlatego też okres funkcjonowania Patriot Act został wydłużony o kolejne kilka lat, a całkiem niedawno, dokładnie 26 maja 2011 roku, prezydent Barack Obama po raz kolejny zmienił termin zakończenia działania dokumentu. Jak widać wojna z terroryzmem ma się całkiem nieźle.
Sama ustawa istotnie rozszerzała prerogatywy amerykańskiego rządu, pozwalając między innymi podsłuchiwać i gromadzić dane na temat obywateli na niebywałą skalę. Przede wszystkim jednak odbierała ona podstawowe prawa osobom, które nie są obywatelami USA. Mogą być oni aresztowani i przetrzymywani w więzieniu bez prawomocnego wyroku sądowego. Słynne więzienie w Guantanamo na Kubie, ale też afera związana z więzieniami CIA w Polsce i Rumunii to właśnie pokłosie funkcjonowania tej ustawy.
Uchwalenie Patriot Act było bezpośrednio związane z rozpoczęciem wojny z terroryzmem a szczególnie z reprezentującą go międzynarodową organizacją zwaną Al-Kaida. Co ciekawe zarówno organizacja, jak i jej przywódca Osama Bin Laden byli szkoleni i wspierani przez CIA w latach 80-tych. Istnieje wiele wątpliwości co do tego czy ta współpraca kiedykolwiek się skończyła.
Kolejnym krokiem była wojna w Afganistanie i obalenie tamtejszego reżimu talibów. Zamiast niego zainstalowano tam „demokratyczny” rząd pod przewodnictwem Mohammeda Karzaja, którego kilka lat później oskarża się o współpracę z narkobiznesem. Co więcej, przebywające w Afganistanie od blisko 10 lat wojska NATO do tej pory nie są w stanie przejąć kontroli nad większością kraju, zaś sam Afganistan, a szczególnie jego pogranicze z Pakistanem, stało się celem wyjazdów wszystkich radykalnym muzułmanów chcących prowadzić walkę z „Wielkim Szatanem”, którym wg nich są USA.
Praktycznie do czasów WTC kraje islamskie pozostawały niejako w uśpieniu, lokalni dyktatorzy twardą ręką trzymali porządek nie dopuszczając jednak do głosu radykalnych islamistów. Związany z partią BAAS (Partia Socjalistycznego Arabskiego Odrodzenia) przywódca Iraku Saddam Husajn, chociaż wrogi Ameryce, konsekwentnie osłabiał wpływy przywódców religijnych, daleko mu też było do światopoglądu prezentowanego przez Al-Kaidę. W pewnym jednak momencie Husajn okazał się być człowiekiem niewygodnym, wspierającym terroryzm. Oskarżono go również o posiadanie broni masowego rażenia. Co stało się później – wiemy. Pomimo mijających lat, schwytania i skazania na śmierć irackiego dyktatora do tej pory nie udało się znaleźć najmniejszych śladów broni masowego rażenia. Jedyne co udało się stworzyć to rozdzierany wewnętrznymi konfliktami kraj będący kolejną wylęgarnią terrorystów.
„Wojna z terroryzmem” okazała się być wielką porażką, do niedawna nie było nawet wiadomo co stało się z przywódcą Al-Kaidy Osamą Bin Ladenem. Niespodziewanie zaledwie kilka miesięcy przed 10. rocznicą ataków na WTC, a co ważniejsze przed kolejnymi prezydenckimi wyborami, wroga numer 1 zlokalizowano w willi na terenie strzeżonego przez wojsko osiedla w Pakistanie. Bin Laden został zabity przez Navy SEALS, jednak paradoksalnie nikomu nie udało się zobaczyć ciała bo od razu wrzucono je do morza. Co ciekawe dwa miesiące później w Afganistanie rozbił się śmigłowiec, w którym zginęło wielu amerykańskich żołnierzy związanych z jednostką wojskowa biorącą udział w najsłynniejszym aresztowaniu. Przypadek? Chciałbym w to uwierzyć.
Wątpliwości
W jednym z komentarzy Nicolas zauważył, że 60% światowej opinii publicznej nie wierzy, że ataki terrorystyczne na WTC to sprawka Al-Kaidy. Jakkolwiek nie wiem skąd ma on podobne dane, gdyż bardzo ciężko przeprowadzić badania sondażowe na całej ziemskiej populacji, to jednak ma on rację w tym, że naprawdę bardzo wielu ludzi poddaje oficjalną wersję wydarzeń w wątpliwość. Liczni badacze wskazują na szereg niejasności związanych z atakami, takie jak choćby zawalenie się w tym samym czasie budynku WTC7, o braku śladów samolotu, który miał uderzyć w Pentagon, w końcu nienaturalnego zawalenia się samych budynków WTC, które przypominało bardziej akcję wyburzania niż skutek zawalenia się pod wpływem działania wysokiej temperatury. Długo by wymieniać wszystkie argumenty krytyków tezy o ataku ze strony Al-Kaidy i z pewnością poświęcę temu bardzo ciekawemu zagadnieniu jakiś obszerniejszy wpis, najistotniejszy jest sam fakt, że wiele czynników wskazuje na to, że mamy do czynienia z operacją fałszywej flagi. W jakim celu mogłaby zostać przeprowadzona? Chodziło być może o jak największą destabilizację Bliskiego Wschodu i zmianę strefy wpływów. Śmiem jednak stwierdzić, że nie chodziło o pokój. Ten jest bowiem za mało opłacalny.
Zobacz także:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami