Słońce było już wysoko, gdy czworo mieszkańców chaty nad jeziorem usiadło przy wspólnym śniadaniu. Dziś nie czuli się już tak swobodnie i nie byli w tak wakacyjnym nastroju jak wczoraj, przed wydarzeniami, których każde z nich zapewne nie zapomni do końca życia. Wybierając dla siebie miejsca przy stole, dyskretnie rozglądali się dookoła.
– Możecie czuć się bezpiecznie – powiedział Kajetan. – Nasz przeciwnik zginął we wczorajszym pościgu. Jeżeli oczywiście fakt czyjejś śmierci może nas pocieszyć.
– Skąd wiesz? – zapytał Marc.
– Pojechałem rano na zakupy do Szczytna – odpowiedział Kajetan. – Gdy kupowałem świeże pieczywo, usłyszałem najnowsze plotki o wczorajszym wypadku uciekającego przed pościgiem policji bmw. Kierowca tego samochodu zginął, omijając nieszczęśliwie blokadę policyjną…
Spojrzeli na siebie. Milczeli.
Nad stołem rozszedł się zapach świeżo zaparzonej kawy. Czekali, aż ktoś z nich zainicjuje dyskusję na temat, który wypełnił im noc. Kajetan odezwał się pierwszy.
– Przemyślałem nasze plany i mam dla was pewną propozycję.
– Znakomicie – powiedział Marc. – Ktoś musi koordynować nasze działania. Macie coś przeciwko temu, by był to Kajetan? – zwrócił się do pozostałych.
– To znakomity pomysł – odparł Poul.
Monik skinęła głową.
– Co wymyśliłeś? – zwróciła się do Kajetana.
– Czy macie jakieś ograniczenia czasowe na najbliższych kilka dni? – zapytał.
Spojrzeli na siebie znowu.
– Musimy od czasu do czasu dać znać w redakcji, co planujemy. Nasi szefowie wiedzą, że wyjechaliśmy zrealizować kolejny temat. Z nami nie ma problemu.
– Ze mną również – uśmiechnął się Poul.
– Moja sugestia jest następująca – powiedział Kajetan. – Proponuję, byście szukając interesujących nas miejsc, – spojrzał na Marca i Monik – pojechali do Wewelsburga, a wracając, zatrzymali się na zamku Czocha niedaleko granicy Polski i Niemiec. O tym pierwszym nie muszę mówić, to była siedziba Himmlera i jego rycerzy, a ten drugi to tajemnicze miejsce położone nieopodal wielu niezbadanych do końca podziemnych korytarzy i lochów, niedaleko ogromnego podziemnego kompleksu. To właśnie tę okolicę kojarzy się z ukrytymi skarbami III Rzeszy. Być może to historia, ale te okolice od lat pobudzają wyobraźnię poszukiwaczy przeszłości, a ja przypilnuję tych waszych samolotów. – Uśmiechnął się. – Marc, Wewelsburg jest na pewno dobrym motywem, wartym zainteresowania.
– Zapowiada się pasjonująco – ucieszyła się Monik. – Co o tym sądzisz? – spojrzała na Marca.
– Świetnie – odparł. – Muszą nam tylko oddać nasz samochód.
– Znakomicie – ucieszył się Kajetan. – Zaraz pojedziemy na posterunek. Pomogę wam odzyskać samochód. Może nam się uda, a jeśli nie, pojedziecie moim wozem.
Poul spojrzał pytająco na Kajetana.
– Jakie zadanie masz dla mnie? – zapytał.
– Proponuję, byś pojechał do Międzyzdrojów. Tam dokonywano eksperymentów z bronią rakietową. Wprawdzie od lat nic się tam nie dzieje, ale warto, byś poznał tę okolice. Chciałbym, abyś spotkał się z moim przyjacielem Wiktorem. To niezwykle interesujący człowiek. W twoich misjach może być dla ciebie dobrym wsparciem. Skoro mamy takie, a nie inne informacje, warto sprawdzić te trzy miejsca.
– Dobrze – odparł Kajetan – wyruszę jeszcze dzisiaj. Nie przeszkadza mi jazda nocą.
– W takim razie zatrzymasz się u mojego znajomego, który mieszka w małej rybackiej osadzie. Napiszę do niego list. Myślę, że tak będzie bezpieczniej.
– Gdzie wobec tego się spotkamy? – zapytał Marc.
Kajetan zamyślił się na moment. Nie zastanawiał się nad pytaniem Marca, ale nad sposobem, w jaki powinni się ze sobą kontaktować. Był przekonany, że ktoś może ich podsłuchiwać. Cała trójka mogła być obserwowana.
– Musimy porozumiewać się telefonicznie. Ale tak, by nikt nas nie podsłuchiwał. Zdobędę numer najbliższej poczty i tam będę na was czekał pojutrze o trzynastej. Zadzwonicie z bezpiecznych telefonów. Najpierw wy – zwrócił się do Marca i Monik – a potem ty, Poul. Zdzwonimy się znowu za kolejne dwa dni. Spotkamy się tam, gdzie będzie największe prawdopodobieństwo odkrycia czegoś interesującego. Czy sądzicie, że to ma sens?
– To dobry pomysł – powiedział Marc. – Jedźmy zatem na policję odzyskać samochód.
– Dobrze – odparł Kajetan. – Napiszę tylko do przyjaciela znad morza i wytłumaczę Poulowi, jak ma tam dojechać. Nie ma sensu, by na nas czekał. Nie wiem, jak długo będziemy przekonywać policjantów. Poul, podjedziesz z nami do miasteczka, bym mógł podać ci numer poczty. Jednak jedź osobno. Wejdź do małego sklepiku spożywczego na rynku, tam przekażę ci numer.
Kajetan wstał od stołu.
– No to możecie się powoli żegnać. Zadania rozdane. – Uśmiechnął się. – Zobaczymy, co nam z tego wyjdzie. Poul, gdybyś miał jakieś wiadomości z Watykanu…
– Oczywiście, dam znać.
Kajetan wszedł do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami