poniedziałek, 2 czerwca 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział 35 Międzyzdroje, Polska


Poul skierował samochód na północny zachód. Wrócił myślami do rozmowy z właścicielem pałacu w Mierzęcinie. Powaga sprawy, o której rozmawiali, daleko wykraczała poza nieprzyzwoitość niewdzięcznego gościa. Nie wierzył, że bez poważnej inspiracji, upadający potomek arystokratycznego rodu narobił medialnego zamieszania. Kwestie majątkowe w stosunkach polsko-niemieckich były za bardzo drażliwe, by spontaniczne zachowanie Niemca brać za dobrą monetę. Kto stał za tą akcją? Jak bardzo stowarzyszenie, o którym rozmawiali poprzedniego dnia, było kolejnym mechanizmem, temperowania i straszenia Polaków? Celowego podgrzewania atmosfery, przeszytej nieartykułowanym wprost szantażem. Awantury wokół Centrum Wypędzonych stały się początkowo z pozornie marginalnej kwestii poważnym elementem zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej polityki Niemiec. Kraju, w którym coraz śmielej wracano do niechlubnej przeszłości. Na szczęście racjonalne zachowania i historyczna świadomość rządzących, dyskusje o piętnie nazizmu w genetycznym kodzie Niemców, a zwłaszcza integracja kraju z Unią Europejską pozwalały światu na przyglądanie się i brak interwencji w prowokacyjne zachowanie rodem z tamtej epoki.
Poul zbliżał się do Międzyzdrojów. Nigdy wcześniej nie był nad Bałtykiem. Słyszał od swoich przyjaciół o malowniczych plażach, pokrytych złocistym piaskiem. O lesie sięgającym nad sam brzeg szafirowego morza, które czasem zmieniało się w szmaragdową, spokojną taflę wody. Cieszył się, że je zobaczy.
Wczoraj wieczorem w pałacu w Mierzęcinie długo przeglądał informacje na temat miejsc będących celem jego podróży. Chciał jak najszybciej je poznać. Intrygowało go, czy to właśnie tutaj znajdowały się podziemne tajemnice. To właśnie tu niemieccy naukowcy i wojskowi testowali najnowsze rodzaje broni, w dawnej fabryce V1 i V2.
Było późne popołudnie. Pytając o adres, Poul dotarł do miejsca, w którym zacumowanych było kilka rybackich kutrów. W powietrzu unosił się zapach wędzonych ryb. Z lewej strony, kilkaset metrów dalej, widoczne było drewniane molo. Poul rozejrzał się dookoła. Niedaleko stało kilka budynków, przed którymi powiewały na wietrze rozwieszone rybackie sieci. Poszedł w ich kierunku.
W jednym z nich znalazł człowieka, do którego skierował go Kajetan. Wiktor Głowacki, starszy ogorzały mężczyzna ze srebrną, gęstą czupryną, przywitał go serdecznie. Zaprosił do środka. Później, wskazując miejsce, pomógł mu zaparkować pod domem samochód i wyjąć z niego bagaże. Po chwili Poul znalazł się w przytulnym pokoju.
Przez szeroko otwarte okno dochodził przyjemny szum morza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf