Prezydent Dymitrij Miedwiediew zapowiedział, że wokół zachodniej i południowej granicy Rosji umieszczona zostanie broń ofensywna. Rakiety typu Iskander zostaną umieszczone również na terytorium Obwodu Kaliningradzkiego.
W odpowiedzi na brak zgody Waszyngtonu w kwestii dołączenia Rosji do europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej, Miedwiediew zapowiedział w środę, że wyda rozkaz Ministerstwu Obrony by ta natychmiast uruchomiła stację radarową w Kaliningradzie.
Stwierdził jednak, że Rosja wciąż pozostaje otwarta na dialog ze Stanami Zjednoczonymi i NATO. „Nie zamykamy drzwi na dalszy dialog ze Stanami Zjednoczonymi i Paktem Północnoatlantyckim, ani też na praktyczną współpracę w kwestiach obrony przeciwrakietowej. Droga w tym kierunku zależna jest od stworzenia przejrzystej, odzwierciedlającej nasze interesy podstawy prawnej naszej współpracy” – powiedział Miedwiediew.
Kilka dni wcześniej, jeden z wyższych stopniem rosyjskich wojskowych ostrzegł, że na granicy z Europą istnieje niebezpieczeństwo wybuchu wojny nuklearnej. Powiązany z Władymirem Putinem generał Mikołaj Makarow stwierdził, że „w pewnych okolicznościach, lokalne i regionalne konflikty mogą się przekształcić w wojny na dużą skalę z użyciem broni jądrowej włącznie”. Jego zdaniem zagrożenie wynika ze zmiany sojuszy wojskowych w tej części kontynentu i ekspansji NATO na wschód.
Mogłoby się wydawać, iż rosyjscy przywódcy mimo wysokich aspiracji politycznych do kreowania światowej rzeczywistości dalej ją rozumieją jako wybijaną młotem albo bejsbolowa pałką. W miejsce ekonomicznej dominacji, innowacji czy wysokiej techniki wyciągają jako argument militarny arsenał. Widać brakuje im nie tylko politycznej finezji ale i zwykłej oryginalności.
Ale czy na pewno?
Ale czy na pewno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami