Dziennik Polska The Times doniósł, że komandosi elitarnej amerykańskiej jednostki "Foki" ujawnili prawdziwe szczegóły operacji, w czasie której zabito Osamę bin Ladena. Krytykują polityków, że za wcześnie ujawnili fakt zabicia terrorysty. Zgodnie z ich relacją Osama bin Laden zginął w 90. sekundzie po tym, jak komandosi wylądowali na terenie posiadłości, gdzie się ukrywał, a nie po długiej i zaciętej walce. Tak wynika z pierwszej oficjalnej relacji jednostki uczestniczącej w szturmie. Operację przeprowadzono z chirurgiczną precyzyjną - wystrzelono tylko 12 pocisków. Oburzeni komandosi amerykańskiej marynarki wojennej Navy SEALs, jak czytamy w relacji postanowili przemówić i zdementować wersję wydarzeń przedstawioną przez polityków, którzy zrobili z nich bezwzględnych morderców, gotowych na rozkaz zabić z zimną krwią.
Tyle rewelacje. Skoro tak to zadajmy sobie pytanie, jakim cudem podczas owej chirurgicznej operacji, w dwunastu strzałach zabito terrorystę? Z relacji amerykańskiej administracji wynikało, że bin Laden został zabity pod koniec operacji, podczas gdy w rzeczywistości zginął na samym jej początku. Pfarrer twierdzi, że gdyby bin Laden się poddał, zostałby ujęty.
Jak widać cuda się zdarzają. Tyle tylko, że w kontekście przytoczonych zeznań jasno wynika, iż śmierć bin Ladena była nie wynikiem zdesperowanej obrony a wręcz przeciwnie stała się wynikiem przyjętego z góry założenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami