W ostatnich dziesięcioleciach bezpieczeństwo energetyczne okazało się być jednym z priorytetowych interesów państwa, które coraz silniej podlega stosunkom międzynarodowym. To bezpośredni efekt "panoramy po zimnej wojnie", w której zdolności ekonomiczne i posiadanie źródeł surowców ustanowiły nową równowagę geopolityczną. Jaką rolę próbuje odegrać w tym obszarze NATO?
fot. atlantic-council.ca |
Wzrastające znaczenie czynnika energetycznego w stosunkach międzynarodowych dotyka czterech dużych problemów: zmiany klimatu, bezpieczeństwa dostaw, efektywności energetycznej i ochrony środowiska. Wymiar bezpieczeństwa dostaw i dystrybucji energii zyskał ogromne znaczenie w międzynarodowej debacie z powodu uzależnienia większości państw "od zewnętrznych dostawców energii, których często nęka polityczna niestabilność".
Powody te doprowadziły do zainicjowania przez NATO debaty na temat wielopoziomowego bezpieczeństwa energetycznego. NATO poruszyło temat bezpieczeństwa źródeł energii po raz pierwszy w czasie szczytu w Rydze w 2006 roku, jednak prawdziwa debata rozpoczęła się dopiero na spotkaniu w Bukareszcie w 2008 roku z powodu "krytycznej infrastruktury i wojskowej efektywności energetycznej".
Rok 2012 można uznać za punkt zwrotny - następuje wyraźne przyspieszenie działań NATO. Zdaniem liderów organizacji "musimy dążyć do osiągnięcia znaczącej poprawy efektywności energetycznej naszych sił zbrojnych. Dodatkowo będziemy rozwijać swoje kompetencje w zakresie wspierania ochrony infrastruktury energetycznej". W formalnej deklaracji NATO poparło w tym celu utworzenie Centrum Bezpieczeństwa Energetycznego (NATO ENSEC COE) z siedzibą na Litwie.
Dziś NATO stoi przed podwójnym wyzwaniem: z jednej strony próbuje spełnić swoje ambicje, starając się skierować światową debatę w kierunku bardziej zrównoważonej przyszłości energetycznej, z drugiej zaś realizuje praktyczne podejście do tematu, którym jest edukacja i szkolenia. Należy dodać, że ambicją nowo utworzonego Centrum jest ustanowienie siebie jako przywódcy badań na temat bezpieczeństwa i efektywności energetycznej.
Czy Waszym zdaniem NATO naprawdę ma szansę stać się światowym liderem rozmów o energetyce?
Twórcą artykułu jest Victor Orwellsky, autor powieści "Kod Władzy". Powielanie treści artykułu bez podania źródła jest zabronione.
Rosja i tak nie odda swojego dominatu, za późno się obudzili...
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego na Litwie, a nie w Stanach to uruchomili. Może wolą być bliżej Rosji właśnie
OdpowiedzUsuńI tak nic z tego nie będzie - dużo mogą mówić, ale karty rozdaje się pod stołem, to chyba oczywiste
UsuńByć może chodziło USA o zbudowanie takiego centrum energii bliżej głównej rozgrywającego - Rosji.
Usuńprzegląd NATO sam o sobie:
OdpowiedzUsuńi link jeszcze: http://www.nato.int/docu/review/2011/Climate-Action/Energy_Security/PL/index.htm
UsuńDziwnie brzmią te deklaracje w świetle "strategicznego partnerstwa NATO-Rosja",
OdpowiedzUsuńgłównego obecnie problemu niedorzecznej "emisyjności",
spektakularnych rozbudów elektrowni i sieci energetycznych w Ameryce Południowej i Chinach.
Być może NATO "odwraca się" od zacieśniania więzi z Rosją. Praktyczne działania Rosji pokazują, że na niewiele zdają się jej formalne deklaracje...
UsuńNajbardziej wydaje mi się trafna uwaga @picu25. W tym krótkim zdaniu wg. mnie zawiera się istota współczesnej globalnej polityki. Nie twierdzę tym samym, że nad wszystkim owi decydenci panują bo inaczej albo musiałbym popełnić samobójstwo albo przystać do nich.
OdpowiedzUsuńJa osobiście "siedzę" w temacie globalizacji 11 lat i zrozumiałem (jak dotychczas nic nie wpłynęło na zmianę tego przekonania, a przeciwnie coraz bardziej się ono we mnie ugruntowuje), że wszystkie te tzw. "niezależne spory umiłowanych przywódców" czy też perspektywy "świetlanej przyszłości" i to taka ściema dla naiwnych. W każdym razie to co zrozumiałem to to, że świetlana przyszłość ludzkości ma polegać na zredukowaniu jej do circa 1mld osobników, którzy będą budować dalej ową "świetlaną przyszłość" pod "światłym przewodnictwem" zwolenników szatana albo jak kto woli sił ciemności, nienawiści. Kiedyś, jak mi to przekazano, nieżyjący już, krakowski dominikanin, o. Joachim Badeni powiedział, że osoba szatana emanuje zimnym światłem. Ja wierzę temu bowiem - przekładając na współczesny, by lepiej zrozumieć poziom duchowy o. Joachima - był takim żyjącym buddą, którego miałem okazję poznać "z bliska". Stąd nazwa nazwa elity globalistycznej: "iluminaci", jest wg. mnie jak najbardziej adekwatna.
Przy okazji tak sobie myślę, że paradoksalnie, współcześni dominikanie "zeszli na psy" w tym pejoratywnym znaczeniu, choć ich nazwę, biorącą początek od św. Dominika tłumaczy się czasami jako "Domini canes" czyli "psy Pańskie". Ale myślę, że takie tłumaczenie już odpada.
To właściwie, jak myślę, wszystko co miałem do napisania.
xxx
Ps.
UsuńPrzy okazji "bezpieczeństwa energetycznego":
http://cyklista.wordpress.com/2013/06/04/unijni-lucyferianie-w-akcji-2/
za:
http://www.autonom.pl/?p=5919
Kolejny etap "przychylania nam nieba" dla naszego dobra. Tak przy okazji "Dnia Wolności"... Czyż życie nie jest pniękne? Ach te subtelności co to tkwią w szczegółach...
xxx
Dziękuję xxx za jak zwykle interesujący komentarz. Czy Pana zdaniem taka instytucja jak NATO w ogóle jest potrzebna?
UsuńZachęcam jak zwykle do lektury najnowszego wpisu!;)
PILNE: Antyrządowe protesty rozprzestrzeniają się w Turcji
http://www.orwellsky.blogspot.com/2013/06/pilne-antyrzadowe-protesty.html
Serdeczności,
VO
Gdybyśmy żyli w świecie miłości to nie, ale żyjemy w świecie nienawiści czy inaczej wg. określenia JPII w "cywilizacji śmierci" i w tym wypadku i tak one nie są dla nas. Kiedyś spytałem o. Joachima czy buddysta może być święty? Na to usłyszałem odpowiedź: o ile ma taką samą miłość. Dlatego napisałem o "świecie miłości". Ale wracając...
UsuńWg. mnie wszystkie te instytucje nie mają na celu dobra ludzi (w szerokim znaczeniu tego słowa) tylko dobro wąskiej grupy "przywódców". A my dla nich jesteśmy "mięsem armatnim" dla ich "szczytnych" celów. Pod tym względem mam bardzo pesymistyczne przekonanie o przyszłości ludzkości w ogólności. Mogę tylko powiedzieć w związku z tym, że przed totalną depresją ratuje mnie wiara katolicka i wiara w to, że każdy odpowie za swoje czyny, jeśli nie teraz to po śmierci na pewno. Za sceptycznych wobec sprawiedliwości wiecznej i ostatecznej nie wypowiadam się. Mnie ta wiara daje nadzieję na lepsze życie i wewnętrzny spokój mimo momentów irytacji i konstatacji jak można być takim inteligentnym idiotą by czynić takie rzeczy jak "umiłowani przywódcy". Nie ma innego wytłumaczenia jak wiara mimo masońskich zapewnień o rozumności ich poczynań bo z rozumnością nie mają one nic wspólnego. Różnica między mną a nimi polega na tym, iż ja jasno mówię - w odróżnieniu od nich - że wierzę i wiarę tę poddaję osądom praw rozumu, bowiem jednocześnie jestem przekonany, że Bóg stwarzając człowieka stworzył go istotą rozumną, którą to istotę obowiązują prawa logiki. Przenikanie się w człowieku przestrzeni wiary i przestrzeni rozumu znakomicie opisuje, pokazując niejako autonomię i ich wzajemną "współpracę", Jan Paweł II w encyklice "Fides et ratio". Można to przekonanie także wyrazić bardzo zwięźle, tak jak to zrobił św. Paweł:
"A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi."
(Rz 1:28, bt.)
xxx