Według agencji prasowej AFP modyfikowane genetycznie uprawy doprowadziły w Argentynie do katastrofalnych szkód niszcząc zdrowie wielu obywateli tego południowoamerykańskiego państwa.
fot. Deesilustration.com |
Nie minęły nawet dwa lata odkąd przeważająca część krajów europejskich zabroniła upraw żywności modyfikowanej genetycznie. Chociaż sprawa zakończyła się sukcesem to jednak można było odnieść wrażenie, że zwolennicy GMO mogli zawsze użyć argumentów, że przecież żywność ta uprawiana jest w wielu państwach Ameryki Południowej i do tej pory nie ma tam żadnych negatywnych skutków tej działalności, za to takie państwa jak choćby Argentyna stały się jednym z liderów upraw soi i bawełny na świecie. Teraz jednak po raporcie opublikowanym przez agencję AFP bardzo trudno będzie bronić upraw GMO.
AFP podaje, że pestycydy wykorzystywane do spryskiwania upraw w tragicznym wręcz stopniu wpłynęły na zdrowie mieszkających w pobliżu upraw Argentyńczyków. W liczącym 12 milionów mieszkańców rolniczym regionie tego kraju obserwuje się ogromny wzrost zachorowań na choroby układu nerwowego, skóry czy układu pokarmowego.
Co ciekawe już w 2009 roku prezydent Christina Fernandez powołała komisję mającą zająć się wpływem pestycydów na zdrowie obywateli. Komisja miała regularnie pobierać próbki i analizować je w warunkach laboratoryjnych, jednak według AFP ostatnie spotkanie jej członków miało miejsce w 2010 roku...
Ustawodawstwo Argentyny nie przewiduje jednolitych przepisów regulujących jak daleko od osiedli ludzkich można prowadzić opryskiwania. Jest to ustalane przez władze poszczególnych prowincji i tym samym różni się w zależności od części kraju. W jednej jest to 3 kilometry, w innej zaś wystarczy, że ludzie nie mieszkają w odległości 50 metrów. Aż w jednej trzeciej prowincji nie ma żadnych ograniczeń.
Ponieważ przemknęło parę dni temu odniesienie do psychuszek to coś z "ostatniej chwili" made in PRL-bis:
OdpowiedzUsuńhttp://cyklista.wordpress.com/2013/10/23/wladza-chce-w-trybie-administracyjnym-przeciwnikow-sadzac-do-wariatkowa/
W związku z tym nasunęło mi się pytanie czy jako przeciwnik GMO będę uznany za "osobę niebezpieczną psychicznie"?
Co do GMO... Jestem człowiekiem pobierającym ongiś nauki w przedmiotach rolniczych. W oparciu o tę wiedzę nie występuję przeciwko GMO dlatego, iż kwestionuję potrzebę zmian. Mutacje genetyczne dokonują się nieustannie w procesach naturalnych, lecz jest jeden problem przy ingerencji człowieka: tempo, które uniemożliwia dostosowanie się pozostałych elementów ekosystemu do zaistniałej zmiany. W tym sensie owe zmiany mogą i - jak to wynika chociażby z badań francuskich - są szkodliwe. Organizmy żywe - czyli też człowiek - są w stanie dostosować się do innych warunków środowiskowych pod warunkiem, że owe zmiany dokonują się w odpowiednio długich dystansach czasowych i o ile te zmiany nie przekraczają warunków granicznych istnienia życia. Jeśli nie, mogą być śmiertelne. Ponadto człowiek nie do końca panuje nad owym procesem zmian genetycznych i efekty mogą niekoniecznie upragnione. Są informacje o tym, że oprócz upragnionych genów wszczepia się też mniej upragnione, niezaplanowane substancje. A poza tym jak to jest w artykule są jeszcze dodatkowe "bonusy" nawiązujące do "cywilizacji śmierci".
xxx
Manipulacje genetyczne spod znaku GMO przypominają introdukcję czyli "wprowadzenie nierodzimego gatunku lub niższego taksonu pochodzącego z innego geograficznie regionu, jako nowego elementu danej biocenozy" (wiki), i jest to z pewnością bez znajomości długofalowych skutków. Efekt może być taki jak to ostatnio podaje się w informacjach o biedronkach "ninja" czyli z Azji. Brak naturalnych wrogów powoduje być może nawet eliminację rodzimych gatunków biedronek:
UsuńW Europie biedronki z gatunku Harmonia axyridis zauważono po raz pierwszy w 1999 roku. Choć pochodzą z Azji, dotarły do nas przez Amerykę Północną, gdzie używano tego gatunku do walki z mszycami, i Europę zachodnią.
(http://www.wprost.pl/ar/419930/Azjatyckie-biedronki-zalewaja-Polske-Sa-grozne/)
xxx
Nie tylko rośliny, ale i zwierzęta, pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę, że jeszcze większym zagrożeniem są pestycydy używane do ochrony tych upraw.
Usuń@VO
UsuńZgadzam się. Pestycydy - i inna chemia stosowana w rolnictwie - ogólnie są szkodliwe. W końcu służą do "dekapitacji" różnych nie zawsze oczekiwanych żyjątek. Ja aktualnie mieszkam w centrum dużego miasta. I mam obok wewnętrzny ogród z paroma starymi drzewami owocowymi. Z braku środków jedynym zabiegiem pielęgnacyjnym przez ostatnie dwa lata było styczniowe bielenie pni drzew. Żadnych oprysków. I co ciekawe przy tym miejskim zanieczyszczeniu powietrza owoce były w większości nierobaczywe.
Chociaż interesująca dla mnie była informacja o tym, że krowy nie chciały jeść kukurydzy GMO i np. wolały pójść dalej do niemodyfikowanej (źródła nie pamiętam). Kiedyś usłyszałem informację jak to farmer niemiecki (znaczy się bauer) był szczęśliwy po plonach z kukurydzy firmy "Monsanto". Po czym po paru latach zdaje się był wściekły bo pozostałości korzeni po kukurydzy nie chciały się rozkładać w glebie i funkcjonowały jak "druty". Nic nie chciało rosnąć. Nie było bakterii co to g... rozłożyło. Być może modyfikacja genetyczna + chemia ochronna dały w sumie taki efekt. Raz to słyszałem więc nie mam 100% pewności, że to prawda ale prawdopodobne. Ale jakiś farmer kanadyjski czy amerykański podał "Monsanto" do sądu bo "Roundap" zaczął się okazywać nieskuteczny. To byłby dowód na mini-ewolucję roślinną i dostosowywanie się do zmiennych warunków otoczenia.
xxx
xxx
jedno i drugie, to dziadostwo !!!
OdpowiedzUsuń