Język to zbiór symboli, które wpływają na to jak postrzegamy świat. Dlatego między innymi wielu ludzi walczy z używaniem słów stygmatyzujących i budzących negatywne skojarzenia. Zjawisko to słusznie zaobserwował również jeden z byłych funkcjonariuszy NSDAP, który po II Wojnie Światowej zrobił niebywałą karierę w niemieckich służbach wywiadowczych.
Niektórzy członkowie NSDAP, Gestapo, SS i SD byli po zakończeniu II
Wojny Światowej zatrudniani przez niemiecką Federalną Służbę Wywiadowczą
(BND). Na podstawie danych pochodzących z agencji oszacowano, że
stanowili oni po wojnie blisko jedną dziesiątą jej pracowników
fot. |
Pierwszy dyrektor BND Reinhard Gehlen podczas wojny służył w
Wehrmachcie w stopniu generała, od 1945 roku agentem CIA. Według
przecieków jakie w 2010 opublikował Frankfurter Algemeine Zeitung
zarówno on jak i jego amerykańscy pracodawcy byli świadomi nazistowskiej
przeszłości wielu współpracowników niemieckiego wywiadu. Przez okres trwający
kilka dziesięcioleci po zakończeniu II Wojny Światowej w BND
obowiązywała polityka rekrutowania pracowników wśród członków rodzin
osób już zatrudnionych. Idąc tym tropem stwierdzono, że również dzisiaj
wielu członków personelu BND jest bezpośrednimi potomkami osób
związanych z nazizmem i byli żywotnie zainteresowani ukryciem tego
faktu.
Swoją niechlubną przeszłość agencja próbowała z resztą w 2009 roku ukryć niszcząc blisko 250 kartotek należących do
pracowników BND związanych wcześniej z ruchem nazistowskim. Po ujawnieniu skandalu agencja przyznała się do zniszczenia dokumentów, lecz dodano, że ich
liczba stanowiła zaledwie 2% wszystkich materiałów dostępnych dla
historyków. Ich zniszczenie uzasadniono tym, że dokumentów „nie było
warto zatrzymać”.
Jaki to miało związek z Polską i hasłem "polskie obozy koncentracyjne"?
Otóż Gehlen powołał specjalną grupę, na czele której stanł Alfred Beninger, której zadaniem było wykreowanie nowego, przyjaznego wizerunku Niemiec. Jak można się domyślać najważniejszym zadaniem było oddzielenie od siebie Republiki Federalnej i Trzeciej Rzeszy. Między innymi dlatego w mediach zaczęto popularyzować określenie "naziści" (ang. "nazi") a także wiązać obozy koncentracyjne z ich lokalizację tworząc "polskie obozy koncentracyjne" - to pozwalało nie tylko poprawić wizerunek Niemiec, ale również wpłynąć na zachodnią opinię publiczną przeciwko należącej do przeciwnego obozu Polsce. W czasach Zimnej Wojny propaganda była wyjątkowo w cenie.
Przewodnik po obozie Auschwitz słyszy co jakiś czas pytanie: "A gdzie leży Naziland"?
OdpowiedzUsuńZa górami, za lasami, nie ma nic wspólnego z Niemcami ;)
UsuńTakie pytania to można by było upowszechnić w ramach masowej akcji obywatelskiej do "GW" czy innych mediów albo na jakich "uczonych" spotkaniach. I wszystko z "kamienną twarzą". Chociaż to mogło by przypominać słynny monolog Kobuszewskiego z "Książką życzeń i zażaleń" w roli głównej. Albo takie pytanie o "Polnische Konzentrationslager" w Dachau... Chociaż tu mogłoby się okazać, iż sprawiedliwi i bohaterscy Niemcy wespół z "bezcennym Izraelem" podjęli bohaterską walkę z odwiecznym polskim krwiożerczym hegemonem co to pod przewodnictwem słowianina Gitlera itd... Ech... itd... Kto wie czego będą uczyć na lekcjach historii za 20 lat?
OdpowiedzUsuńxxx
Ps.
UsuńTo powinno być umieszczone pod wypowiedzią o tym co słyszy przewodnik Auschwitz.
xxx
... po Auschiwtz.
OdpowiedzUsuńxxx
... no to moja rodzina wielbiąca "GW" powinna ucieszyć się z takiej perspektywy przyszłości...
OdpowiedzUsuńxxx