Walka alterglobalistów z międzynarodowym koncernem Monsanto od początku wydawała się nierówna i pesymiści wieszczyli im niechybną porażkę. Ostatnie doniesienia wskazują jednak, że mamy do czynienia z odwróceniem ról i powoli zaczyna dochodzić do sytuacji kiedy to producent GMO musi zacząć się bronić.
fot. Krappweis/sxc.hu |
Gdyby przyjrzeć się ostatnim doniesieniom dotyczącym GMO dojść można do wniosku, że czas działa na niekorzyść koncernu Monsanto. Jeszcze kilka lat temu tematyka związana z genetycznie modyfikowaną żywnością poruszana była jedynie w niszowych mediach a przez większość ludzi, szczególnie zaś polityków, była ona traktowana jako rzecz zupełnie „niepoważna”, którą nie ma sensu w ogóle się zajmować. Minęło jednak trochę czasu, przeciwnicy GMO nie ustawali w bojach o prawdziwą żywność, pisano kolejne artykuły, rozmawiano, docierano do poszkodowanych, w końcu wytaczano procesy. Wydaje się, że pod koniec 2012 roku coś w końcu udało się wywalczyć. Wielu ludzi uświadomiło sobie, że GMO jest istotnym problemem i że nie można pozostawić sprawy samej sobie.
Walka jaką aktywiści toczą z o wiele silniejszym przeciwnikiem nie jest łatwa. Chociaż producentów GMO wielokrotnie oskarżano o podejrzane kontakty z politykami, wpływanie na decyzje sądów i organów ścigania a przede wszystkim fałszowanie danych naukowych, nigdy nic nikomu nie udało się udowodnić. Taka sytuacja miała miejsce niedawno w Stanach Zjednoczonych gdzie w rządowej agencji FDA (Food and Drug Administration) zupełnie wykasowano listę zawierającą ponad milion podpisów na rzecz oznaczenia produktów modyfikowanych genetycznie. Niestety, inicjatorzy akcji źle wybrali termin złożenia podpisów. Robiąc to na początku 2012 roku kiedy w USA trwa kampania wyborcza oznacza, że wielu polityków zrobi wszystko by zamieść całą sprawę pod dywan. I to właśnie zrobili.
Uniemożliwienie wprowadzenia systemu oznaczania GMO na terenie Stanów Zjednoczonych jest bez wątpienia sukcesem jej producentów, oznaczenia wymagane są jedynie w kilku stanach, m.in. w Kalifornii. W ten sposób konsument nie będzie wiedział jak została wyprodukowana żywność, którą kupuje, bez względu na to czy jego zdaniem GMO jest szkodliwe czy też nie. Wbrew pozorom zaś tego typu żywności jest więcej niż byśmy chcieli. Najbardziej w tym temacie wyczuleni Amerykanie sporządzili listy najbardziej ryzykownych rodzajów żywności – kukurydza, która zdaje się być najpowszechniej uprawianą rośliną poddawaną eksperymentom genetycznym wykorzystywana jest do produkcji ogromnej liczby produktów żywnościowych, które trafiają na rynek bez jakichkolwiek oznaczeń. Żeby temu przeciwdziałać przygotowano między innymi listę płatków śniadaniowych, przy produkcji których wykorzystuje się modyfikowaną genetycznie kukurydzę.
Na czym polega szkodliwość GMO?
Regularne próby ukrycia możliwych podejrzeń o szkodliwość żywności modyfikowanej genetycznie bardzo często utrudniają dokładne badania oraz publikacje ich rezultatów. Czasami mamy nawet do czynienia z działaniami prewencyjnymi, tak jak to miało miejsce w przypadku zakupu przez Monsanto firmy, której działalność polega na mierzeniu populacji pszczół. Zwierzęta te są bardzo wrażliwe na specjalny rodzaj protein zawartych w pyłku modyfikowanych genetycznie roślin. Jego zebranie zajmuje robotnicom o wiele więcej czasu co powoduje, że nie są one w stanie zgromadzić odpowiedniej ilości zapasów i ul ginie.
Tym razem jednak francuskim naukowcom udało się przeprowadzić obszerne badania, które miały określić jaki jest stopień szkodliwości GMO dla ludzi. Wygląda z resztą na to, że Francja jest na prostej drodze do rozpoczęcia działań dążących do wprowadzenia całkowitego zakazu upraw NK603, czyli modyfikowanej genetycznie kukurydzy będącej jednym ze sztandarowych produktów Monsanto, na terenie całej Unii Europejskiej. Odmiana ta nazywana jest przez jej przeciwników mianem „Frankenkukurydzy” („Frankencorn”) – w opracowaniu opublikowanym na łamach periodyku „Food and Chemical Toxicology” opisano jej działanie na szczury laboratoryjne, które były nią karmione przez ponad 90 dni. U zwierząt zaobserwowano znacznie większy i szybszy rozwój złośliwych nowotworów niż u pozostałych szczurów. Co warto zaznaczyć komórki rakowe pojawiły się zarówno u zwierząt karmionych kukurydzą spryskiwaną wcześniej środkiem chwastobójczym roundup jak i u tych, którym podano NK603, której wcześniej nie spryskiwano.
Echo badań
Wyniki badań wydają się być na tyle istotne i poważnie potraktowane przez francuskie władze, że kwestia zakazu genetycznie modyfikowanej kukurydzy, a być może również innych roślin, już wkrótce może być dyskutowana na forum ogólnoeuropejskim. Na samej Unii Europejskiej nie musi się z resztą skończyć, o czym świadczy przykład Rosji, która mając na uwadze wyniki badań francuskich naukowców zakazała importu wszystkich modyfikowanych genetycznie roślin. Produkty zatrzymywane są na rosyjskiej granicy do czasu aż tamtejszy Instytut Żywienia przyjrzy się wynikom francuskich badań atakowanych przez Monsanto, które twierdzi, że naukowcy pod przewodnictwem Professora Gilleas-Eric Seraliniego użyli zbyt małej ilości szczurów I tym samym wyniki ich badań nie są reprezentatywne i były prowadzone zbyt krótko.
Problem w tym, że badania były prowadzone ponad 2 lata i zbadano wiele próbek. Co więcej z łatwością odpierany jest również inny kontrargument Monsanto, którego przedstawiciele twierdzą, że badane szczury mają naturalną, genetyczną skłonność do częstszego zapadania na nowotwory. Również ten argument obalany jest między innymi faktem, że zupełnie inaczej rozwijały się komórki rakowe u szczurów karmionych innymi rodzajami żywności i to pomimo, że zwierzęta pochodziły z dokładnie tej samej populacji.
Kolejne zakazy i blokady upraw oraz importu towarów wytwarzanych przez Monsanto jest jednym z dowodów na koniec dobrej passy firmy. Niedawno koncern przegrał proces z brazylijskimi farmerami, którym prawdopodobnie będzie musiał wypłacić ogromne kwoty odszkodowań. Już jakiś czas temu w niektórych państwach europejskich zakazano upraw GMO, kiedy zakazany zostanie również import firma nie tylko będzie musiała szukać nowych miejsc pod uprawy, ale przede wszystkim straci ogromny, liczący pół miliarda konsumentów rynek zbytu.
pisząc tekst korzystałem z opracowań dostępnych na portalu Naturalnews.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami