Od dłuższego czasu piszę o tym, że całkiem niedługo możemy się spodziewać na Bliskim Wschodzie poważnego konfliktu. Chociaż stosunki w tym regionie są napięte od lat, to wydarzenia związane z "arabską wiosną" sprawiają, że sprawy przybrały szybszy obrót.
Przede wszystkim głośno się mówi o wniosku Palestyńczyków o uznanie niepodległego państwa arabskiego a co za tym idzie odłączenie się ich terytoriów od Izraela. Sprawa wydaje się na tyle poważna, że może stać się iskrą, która wznieci spodziewany pożar.
Jak jednak potoczy się cała wojna?
Natrafiłem ostatnio na bardzo ciekawy wpis Stanisława Miszina, który na swoim blogu nakreślił hipotetyczną scenariusz konfliktu. Tak jak wspomniałem, za punkt wyjścia przyjął on zagranie przez Mahmuda Abbasa va banque i ogłoszenie przez Palestynę niepodległości, którą jako jedno z pierwszych państw uzna Turcja. Co więcej Stambuł wyśle swoje statki w okolice, które wciąż będą przez Izrael uznawane za ich wody terytorialne. Ruch ten sprawi, że rząd w Tel Awiwie zdecyduje się odciąć dostawy wody i energii elektrycznej na terytoria palestyńskie i tym samym sprowokuje Arabów do odwetowych działań terrorystycznych.
Będzie to początek wojny, który uruchomi system wzajemnych sojuszy, który według Miszina ułoży się w następujący sposób (określenia sojuszy pochodzą od autora):
"Oś zła":
USA*
Wielka Brytania*
Francja*
Włochy*
Niemcy*
Turcja
Egipt
Liban
Gruzja
Azerbejdżan
Arabia Saudyjska
Irak
Albania
Bośnia i Hercegowina
"Sojusz Prawosławny "
Rosja
Grecja (Bizancjum)
Ukraina
Białoruś
Bułgaria
Serbia
Izrael
Armenia
Kurdowie
Cypr
Macedonia
Chorwacja
Państwa zaznaczone gwiazdkami oznaczają pięć lub sześć potęg, które jednak wycofają się wkrótce po rozpoczęciu wojny.
Rządzeni przez Bractwo Muzułmańskie Egipcjanie będą chcieli zaatakować Izrael od strony półwyspu Synaj. Zostaną tam jednak zatrzymani i nie będą w stanie pomóc Turkom, którzy w tym czasie będą prowadzić działania nie tylko na morzu i w powietrzu, ale także wkroczą do Libanu. Sama Turcja zostanie zaatakowana praktycznie ze wszystkich stron - od Zachodu przez Grecję i Bułgarię, od Wschodu przez Armenię i Rosję (które przy okazji spacyfikują Gruzję). Na domiar złego na terenie kraju dojdzie do działań dywersyjnych ze strony Kurdów. W efekcie to Turcja stanie się główną ofiarą konfliktu i dojdzie do jej podziału, który po wyzwoleniu Konstantynopola z pięćsetletniej okupacji doprowadzi do odrodzenia się Bizancjum.
Sam Izrael zdoła się obronić polepszając przy tym swoje stosunki z Rosją (warto zauważyć, że w Izraelu żyje wielu Rosjan lub rosyjskich żydów, zaś Kościół Prawosławny jest jednym z największych posiadaczy ziemi w tym państwie).
To oczywiście skrótowo przedstawiony scenariusz, z którym w całości zachęcam do zapoznania się na blogu autora. Poniżej wklejam sporządzoną przez niego mapę nowego podziału Turcji.
źródło: mat-rodina.blogspot.com |
Chociaż mapa ta na dzień dzisiejszy wydaje się być zupełnie niemożliwą do odniesienia w rzeczywistości to trzeba pamiętać, że już nie takie zmiany dokonywały się w historii. Nie ukrywajmy - z punktu widzenia Rosjan czy chrześcijan żyjących na Bliskim Wschodzie jest to scenariusz napawający optymizmem
My jednak włóżmy łyżkę dziegciu i zastanówmy się, że na tym scenariuszem. Sukces kampanii, którą opisał autor bloga "Mat Rodina" budzi wątpliwości choćby w tym, że licząca ponad 70 milionów mieszkańców Turcja jest obecnie krajem bardzo silnym zarówno militarnie jak i gospodarczo, do tego w Turcji jest bardzo dużo ludzi młodszych. Kraje, które miałyby dokonać jej rozbioru to w dużej mierze państwa słabe, pogrążone w kryzysie ekonomicznym (Grecja i Bułgaria) i demograficznym (Rosja, Ukraina). Nawet więc okrążając Turcję byliby w stanie ją pokonać? Przytoczę tutaj argumenty głośno omawianej blisko trzy lata temu książki George'a Friedmana "Następne sto lat". Wg amerykańskiego analityka kraj ten jest wschodzącą potęgą, która ma być jednym z głównych mocarstw XXI wieku, potencjał tego kraju widać gołym okiem czy więc powyższe prognozy mają rację bytu?
Co więcej pozostaje inne bardzo ważne pytanie, czy ów konflikt faktycznie skończyłby się tylko na rozbiorze Turcji? Czy oznaczałoby to koniec wojny?
Powyższy scenariusz nie przewiduje jak zachowa się Iran, co więcej optymistycznie zakłada, że Zachód wycofa się z konfliktu pozostawiając Izrael na pastwę państw islamskich. Czy aby na pewno? W końcu wpływowy ekonomista i laureat nagrody Nobla Paul Krugman artykule o wiele mówiącym tytule "1938 in 2010" uważa, że II Wojna Światowa była zbawienna dla amerykańskiej gospodarki a przede wszystkim uratowała Franklina Delano Roosevelta. Może więc elity pogrążonych w kryzysie państw zachodnich stwierdzą, że to dla nich doskonała szansa by również utrzymać się na stołkach i aktywniej włączyć w cały konflikt? Przy ich udziale nie mielibyśmy już do czynienia z konfliktem regionalnym, ale faktycznie wojną światową, którą jak zapowiedział Albert Pike:
Trzecia Wojna Światowa musi się rozpocząć od przewagi różnic spowodowanych przez agentury Illuminati pomiędzy politycznymi Syjonistami oraz liderami Świata Islamu. Owa wojna musi być prowadzona w taki sposób, ze Islam (Islamski Świat Arabski) oraz polityczny Syjonizm (Państwo Izrael) wzajemnie się zniszczą.
W tym samym czasie inne państwa, ponownie podzielone w tej kwestii będą powstrzymywane do punktu kompletnego wyczerpania fizycznego, moralnego, duchowego oraz ekonomicznego ...
Bractwo Muzułmańskie jest sterowane przez Rząd Światowy. Inaczej Zachód nie miałby wpływu na to się się dzieje wśród społeczeństw muzułmańskich. To prawda, Syria musi zostać załatwiona w pierwszej kolejności, podobnie jak w Egipcie zostaną tam wprowadzone "demokratycznie" rządy Bractwa Muzułmańskiego, dopiero, po kolejnym zaprzysiężeniu prezydenta USA, na początku 2013r. nastąpi uderzenie na Iran, obalenie republiki islamskiej i wprowadzenie rządu... Bractwa Muzułmańskiego, posłusznego rządowi światowemu.
OdpowiedzUsuń