piątek, 31 stycznia 2014

Przypominamy: Polski twórca grupy Bilderberg

Lista Polaków, których życie odbiło wyraźne piętno na historii ludzkości rzadko kiedy uwzględnia tą nieco zapomnianą a bardzo wpływową postać. Dzisiaj przypominam wpis, poświęcony Józefowi Rettingerowi. Czy już o nim słyszeliście?

Czy normalny człowiek może przyjaźnić się z setkami wybitnych arystokratów, polityków, naukowców i artystów? Retinger mógł - stwierdza Włodzimierz Kalicki w artykule "Gracz, który budował Europę" opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" z 18-19 września 2010. Kim była z najbardziej tajemniczych postaci w polskiej historii XX wieku?  

Józef Hieronim Retinger (1888-1960). Urodził się 17 kwietnia 1888 w kamienicy przy ulicy Wiślnej 3 w Krakowie. Był najmłodszym dzieckiem Józefa Stanisława Retingera, znanego krakowskiego adwokata i Marii Krystyny, córki profesora chemii Emiliana Czyrniańskiego, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego ojciec zmarł gdy Józef Hieronim miał zaledwie 10 lat, jego matka aby uzyskać środki na wykształcenie dzieci sprzedała rodzinny majątek i kupiła mniejszy w okolicach Wieliczki.

Po ukończeniu katolickiego liceum św. Anny w Krakowie Retinger przyjęty został do nowicjatu zakonu jezuitów w Rzymie (stało się to dzięki pomocy zaprzyjaźnionego z rodziną hrabiego Władysława Zamoyskiego), który jednak wkrótce opuścił rozpoczynając studia na École des Sciences Politiques oraz na Wydziale Literatury w Sorbonie. Po ich skończeniu, dzięki protekcji Zamoyskiego związał się z elitami ówczesnego Paryża nawiązując szerokie znajomości wśród tamtejszych artystów i polityków, wkrótce też po obronieniu doktoratu stał się najmłodszym w europie doktorem literatury. Na tym nie skończyła się jego przygoda ze studiami, uczęszczał bowiem także na zajęcia ze studiów psychologii narodów w Monachium, przebywał także we Florencji oraz w londyńskiej London School of Economics.

czytaj dalej...

czwartek, 30 stycznia 2014

Globalne ocieplenie? Rok 2013 był jednym z najcieplejszych w historii!

fot. NCDC
W roku 2013 mieliśmy do czynienia z ogromną ilością anomalii pogodowych, a w wielu miejscach miała miejsce susza. Czy faktycznie globalne ocieplenie to mit?

Co więc możemy dowiedzieć się z powyższego raportu? Przede wszystkim od 1880 roku tylko cztery lata były cieplejsze niz rok 2013, ostatni taki gorący rok miał miejsce równo 40 lat temu, w 1973. Ciekawsze jest jedna co innego, otóż cały XXI wiek jest znacznie cieplejszy niż wcześniej, w okresie 2000-2013 mieliśmy średnio najwyższe temperatury od 134 lat (od kiedy regularnie prowadzone są pomiary). Na tym jednak nie koniec, zobaczmy do jakich pogodowych anomalii doszło w zeszłym roku:

  • Norwegia - był to drugi najwilgotniejszy rok od ponad 100 lat,
  • Wielka Brytania - to był bardzo zimny rok, dla Zjednoczonego Królestwa, podobna pokrywa śniegu była ostatni raz w 1979, natomiast średnie temperatury były najniższe od blisko 50 lat,
  • Hiszpania - największe opady deszczu w marcu od 1947 roku,
  • Rosja - szósty najcieplejszy rok z rzędu, są to również najcieplejsze lata odkąd prowadzone są pomiary (1900), poza tym na Dalekim Wschodzie, przy granicy z Chinami aż 140 rosyjskich miast ucierpiało z powodu największych od 120 lat powodzi,
  • Korea i Japonia odnotowały najcieplejsze lato w historii,
  • Izrael - w grudniu spadło tam między 30 a 50 cm śniegu, 
  • w Ghanie zanotowano najwyższą temperaturę w historii,
  • zasięg lodowca na Antarktydzie i w Arktyce był jednym z najniższych od 1979 roku,
  •  na Alasce odnotowane jedne z najwyższych opadów w historii stanu,
  • w czerwcu w Kanadzie doszło do jednej z największych klęsk powodziowych w historii kraju, 
  • susza dopadła Kalifornię, gdzie zanotowano najniższy poziom opadów odkąd w tym stanie prowadzi się pomiary,
  • w Meksyku dwukrotnie zmagano się z huraganami, do tego doszły jeszcze intensywne deszcze,
  • w Brazyli opady deszczów były lokalnie najniższe od pół wieku, z kolei w innych rejonach doszło do wylewu rzek i powodzi,
  • na całym świecie zanotowano 41 tajfunów i cyklonów, 


Źródło: NCDC



środa, 29 stycznia 2014

Czy światowa superwaluta uratuje światowe finanse?

Gruntowna przebudowa światowego systemu finansowego oraz stworzenie jednej waluty, która swoim zasięgiem obejmie cały glob - taki pomysł od wielu lat krąży wśród wielu wpływowych ekonomistów. Jakie jednak mogą być tego skutki?

"Rozwiązaniem (bieżących problemów - VO) jest zastąpienie narodowych walut walutą ogólnoświatową" - to słowa byłego głównego ekonomisty Banku Światowego a obecnie profesora na Uniwersytecie w Pekinie i jednego z głównych doradców chińskiego rządu, Justina Yifu Lina. Jego zdaniem sytuacji nie uratuje ani poszerzenie koszyka walutowego o juana ani też jakiekolwiek inne oparcie się na pieniądzach emitowanych przez poszczególne państwa. 
fot. lusi/sxc.hu

Uważa on, że nowa światowa architektura finansowa powinna zostać zaprojektowana i omówiona w ramach spotkań grupy G20, natomiast jej wdrożeniem powinny zająć się przede wszystkim Stany Zjednoczone i Unia Europejska, podczas gdy Chiny powinny pełnić rolę jedynie wspierającą. Lin nie jest w swoich planach osamotniony, podobne pomysłu wiele lat temu przedstawiali między innymi Joseph Stiglitz czy przewodniczący chińskiego banku centralnego Zhou Xiaochuan, który jeszcze w 2009 roku twierdził, że dolar powinien zostać zastąpiony przez inną walutę rezerwową, najlepiej "nie połączoną z poszczególnymi narodami". 

Skąd tak ważne jest oddzielenie waluty światowej od walut narodowych? Według ekonomistów wiąże się to z ryzykiem wykorzystania przez państwo-emitenta siły swojej waluty do pokrywania kosztów swojej polityki przez inne państwa (głównie za pośrednictwem inflacji), czego przykładem jest finansowanie wydatków zbrojnych USA przez inflacyjną politykę dolara.

Światowa waluta to z jednej strony zapowiedź stabilności i bezpieczeństwa, z drugiej jednak, jeśli uznamy postulaty ekonomistów za słuszne, fundament pod budowę wielkiej instytucji kontrolującej ten system. Instytucja ta miałaby znacznie większe uprawnienia i możliwości niż Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Kto zatem sprawowałby nad nią kontrolę? I kto by nią rządził?




wtorek, 28 stycznia 2014

Wciąż o Ukrainie. A co z Białorusią?

Białroruś pozostaje oficjalnie ostatnią dyktaturą Europy. Aleksander Łukaszenka już dawno udowodnił, że pomimo oficjalnie prorosyjskich deklaracji potrafi samodzielnie wybierać kierunek rozwoju a nawet zbliżać się do konkurentów Rosji.

fot. Wikipedia

Dzisiaj na Ukrainie zawieszenie broni. Przynajmniej teoretyczne, bo wiele wskazuje na to, że obie strony po cichu szykują się do kolejnej rundy. Trudno przy tym przewidzieć jaki będzie finał tej dramatycznej politycznej rozgrywki. Na marginesie ukraińskiego konfliktu warto przyjrzeć się pewnemu pobocznemu wątkowi, który wydaje się umykać komentatorom. Obserwujący wydarzenia na Ukrainie komentatorzy doszukują się zakulisowych wpływów Stanów Zjednoczonych, Rosji, Niemiec czy UE, momentami pojawia się nawet Izrael. Zupełnie zapomniane jest jednak inne wpływowe mocarstwo, które również może mieć w Kijowie swoje interesy.

Mowa rzecz jasna o Chinach, o których pisałem obszernie w artykule opublikowanym pod koniec grudnia. Państwo Środka nie próżnuje jednak i stara się aktywnie działać również u ukraińskiego sąsiada, Białorusi. Jak podaje serwis WorldCruch nawet ambasador Państwa Środka cieszy się w Mińsku specjalnym statusem, wszystko dzięki zapowiedziom ambitnych przedsięwzięć jakie planuje tam Pekin. Rękami i za pieniądze Chińczyków wybudowane zostaną autostrady, międzynarodowe lotnisko, w planach jest także stworzenie linii superszybkiej kolei oraz osiedlenia na Białorusi blisko 600 tysięcy Chińczyków (przypomnijmy, że Białoruś liczy ok. 10 milionów mieszkańców). Zaledwie 20 kilometrów od stolicy powstaje ogromne osiedle będące chińsko-białoruskim parkiem technologicznym, który ma być rozwinięciem istniejącej już w kilku innych państwach (do tej pory jedynie w Azji i Afryce) kompleksów, na terenie których Chiny będą mogły prowadzić inwestycje na szeroką skalę.

Tego typu inwestycja może stanowić konkurencję dla istniejącej strefy wolnego handlu utworzonej między Białorusią, Rosją a Kazachstanem, dla samego Łukaszenki stanowić to może szansę na uniezależnienie się (przynajmniej częściowe) od Rosji. Kilka miesięcy temu kilka podobnych prób podejmował się również Wiktor Janukowycz, jednak jego plany zostały przekreślone przez trwającą rewolucję. Czy miał szansę stać się drugim Łukaszenką?


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział 15 Pałac Arcybiskupów Krakowskich, Kraków, Polska

Poprzedni rozdział
fot.Ludwig Schneider / Wikimedia

Poul przechadzał się po pokoju jadalnym w oczekiwaniu na kardynała. Wskazówki stojącego w rogu pokoju zegara powoli zmierzały do godziny dwudziestej. Na samo wspomnienie swojej popołudniowej przygody ogarniał go strach. Nie potrafił logicznie wytłumaczyć zdarzenia, które go spotkało. Bardzo chciał wierzyć w to, że stał się przypadkowym uczestnikiem czyichś brutalnych porachunków. Postanowił opowiedzieć o wszystkim kardynałowi, zapominając o urokach miasta. Głos kuranta wybijającego godzinę dwudziestą przywrócił go do rzeczywistości. Jednym z uroków kościelnej architektury było oddzielanie miejsc przeznaczonych dla zwykłych osób od pomieszczeń, w których przebywali kościelni dostojnicy. Ta widoczna oznaka posiadanych przywilejów dodatkowo wzmagała chęć dążenia do osiągnięcia wyższej pozycji, doskonale wkomponowując się w wielowiekową hierarchię kościelnych obyczajów. Poul zdał egzamin ze znajomości realiów, w których się znajdował, na ocenę wyższą niż przeciętna. Zawsze zdyscyplinowany i uprzejmy starał się dostosować do zasad panujących w środowisku, które stało się jego domem. Być może z przyjęcia takiej właśnie postawy wynikały zaufanie i sympatia jego przełożonych. Mimo swojego młodego jeszcze wieku był już w miejscu, o którym wielu mogło jedynie marzyć. Drzwi otwarły się z cichym skrzypnięciem. Do pokoju wszedł kardynał. Skierował się w stronę oczekującego go mężczyzny. Spotkali się pośrodku pokoju. Poul uklęknął przed dostojnikiem. Kardynał wykonał gest, jakby chciał podnieść go z kolan.
– Witaj mój synu. Cieszę się, że mogę cię gościć. Wstań, proszę – odezwał się.
Poul wstał. Uśmiechnął się, spoglądając w oczy kardynała.
– Dla mnie to wielkie przeżycie. Jestem ogromnie zaszczycony – odpowiedział.
– Siadaj, proszę – gospodarz wskazał miejsce przy stole. – Pozwolisz, że porozmawiamy podczas kolacji?
– Z przyjemnością – odparł Poul, czekając, aż kardynał usiądzie pierwszy.

Zasiedli za stołem starannie przygotowanym do wieczornego posiłku.
Do pokoju weszły dwie zakonnice, podając przystawkę. Na widok szynki, szparagów i jajka pokrytego kawiorem Poul poczuł się głodny i uświadomił sobie, że przygoda, jaką przeżył, sprawiła, że zupełnie zapomniał o jedzeniu.
– Smacznego. Jak podoba ci się Kraków? – odezwał się kardynał.
– Cudowne miasto. Zwiedziłem Wawel… – Poul urwał.
Kardynał spojrzał pytająco na swojego gościa.
– Cudowne, ale chyba niezbyt bezpieczne… – zawahał się Poul.
– Niebezpieczne? Skąd taki wniosek? – kardynał wyraźnie się zdziwił.
– Miałem nieprzyjemną przygodę… Z zamku poszedłem na rynek.
Przyznam, że zrobił na mnie wrażenie… Zwiedziłem piękny budynek stojący pośrodku, a gdy wyszedłem z niego, podszedłem do straganów z kwiatami. Zatrzymałem się na chwilę. I nagle… usłyszałem obok siebie świst… wypełniony kwiatami dzban rozprysł się… Jestem pewien, że obok mnie przeleciała kula wystrzelona z broni.
– Czy jesteś tego pewien?! – kardynał podniósł głos. Nie ukrywał zaskoczenia.
– Chyba tak… Tak. Zauważyłem człowieka uciekającego z miejsca, z którego mógł oddać strzał. Otaczający go ludzie zorientowali się, co się wydarzyło, zrobiło się zamieszanie.
– To niesłychane! – wykrzyknął kardynał. – Czy zauważyłeś, by
ktoś cię śledził?
– Nie. Chociaż muszę przyznać, że nie zwracałem uwagi na
otaczających mnie ludzi – odpowiedział Poul. – Po tym dziwnym wydarzeniu wszedłem do kościoła, by podziękować Bogu za ocalenie. Zamilkli na chwilę. Zakonnice ponownie weszły do pokoju, przynosząc zupę z polskich grzybów. Wychodząc, zabrały zbędne naczynia.
– Miałeś dużo szczęścia – zadumał się kardynał. – Zastanawiałeś się, jak to wytłumaczyć?
– Jedyne, co przyszło mi do głowy, to przypuszczenie, że mogłem znaleźć się całkiem przypadkowo w środku jakichś porachunków – odparł Poul.
– A nie wydaje ci się, że ktoś nam nieżyczliwy mógł dowiedzieć się o twojej misji? – na twarzy kardynała widać było niepokój. Poul zastanawiał się przez moment nad odpowiedzią.
– Nie mogę wykluczyć takiej sytuacji. Chociaż… byłoby bardzo niedobrze, gdyby ktoś wiedział…. – przerwał na chwilę. – Zważywszy jednak na podejrzenia, iż ktoś reżyseruje w Watykanie przeciwko nam ostatnie wydarzenia, może być to całkiem prawdopodobne.
– Musisz powiadomić kardynała o tym, co zaszło.
– Oczywiście uczynię to niezwłocznie – opowiedział Poul.
– Napijmy się wina, może cię trochę uspokoi. Niczego w tej chwili nie wymyślimy – powiedział z troską w głosie kardynał. Podniósł kryształowy kielich do ust. Poul po chwili zrobił to samo.
Zapanowała chwila milczenia, którą przerwał kardynał.
– Trzeba podziękować Bogu, że nad tobą czuwał. O ile wiem, nic takiego wcześniej się nie wydarzyło. Będę się za ciebie modlił.
– Bóg zapłać – odpowiedział Poul. – W końcu sprawa, dla której tu przyjechałem, nie wydaje się być ani zwyczajna, ani bezpieczna. Szukam pewnego człowieka…
– Tak, wiem – przerwał kardynał. – Szukasz naukowca z Warszawy, który ostatnio był gościem w Watykanie.

Właśnie – podchwycił Poul. – Ten naukowiec miał się spotkać z kimś, kto ostatnio został otruty. Prawdopodobnie przez rosyjskich agentów.

– Tak, słyszałem o tym. Z tego co wiem, ten Polak bywał już wcześniej u nas. Był przyjacielem kardynała Romanazziego.
– Nie miałem o tym pojęcia. Dostałem zadanie znalezienia przyjaciela kardynała, ponieważ to właśnie ten człowiek, jak podejrzewamy, wiedział o tajemnicy. Kardynał chciał ją przekazać papieżowi tuż przed swoją tragiczną śmiercią. I jeszcze jedno… ten zmarły w Londynie agent mógł być powiązany z tą sytuacją. Co więcej, mógł zostać zamordowany, kiedy ktoś zaczął go podejrzewać o zdradę wspomnianej tajemnicy – odpowiedział Poul.
– Czy wiesz już coś bliższego o tym agencie?
– Rozmawiałem o nim ze swoim przyjacielem, Anglikiem. Jest dyrektorem szpitala, w którym zmarł zamordowany agent. Mówił mi, że umierający przed śmiercią opowiadał dziwne rzeczy. Wspominał coś o klinikach Lebensbornu, o skarbach Trzeciej Rzeszy mających finansować spisek osób wpływowych i obecnie rządzących. Mających wpływ na światową politykę. Wspomniał również o czymś pod ziemią. O jakiejś bazie? Brzmi to dziwnie, ale z tego, co zrozumiałem, to o jakimś logistycznym zapleczu. Miejscu sięgającym jeszcze czasów minionej wojny. Niestety jego wypowiedzi były zbitką pojedynczych zdań, wypowiedzianych w czasie agonii.

Dyżurujący przy nim lekarz nie bardzo skupiał się nad logiką zdań, które przypadkiem słyszał.
– Coś jeszcze mówił? – zapytał wyraźnie zainteresowany kardynał. Poul zastanowił się chwilę. Pospiesznie podniósł kieliszek, przesunął go do ust, wypijając sporą ilość czerwonego trunku.
– Mówił coś o nowym ładzie w Europie. Odebrałem to jako retorykę rodem z hitlerowskich Niemiec. Na szczęście ta niszcząca ideologia umarła z Adolfem Hitlerem kilkadziesiąt lat temu. Mężczyźni po raz kolejny przerwali rozmowę. Zaserwowano główne danie. Zgodnie z najlepszym polskim obyczajem podano kaczkę z kaszą. Gdy zostali sami, kardynał odezwał się.
– Jesteś pewien, że Hitler popełnił samobójstwo, a jego, jak powiedziałeś, ideologia umarła w czterdziestym piątym roku?
– Jak to? Przecież znaleziono jego ciało?! – zdziwił się Poul.
– Przez wiele lat powszechnie uważano, że Adolf Hitler i Ewa Braun popełnili samobójstwo. Przekonanie to opierało się na zeznaniach tych osób, które znajdowały się w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy. Na odgłos strzału mieli oni wejść do gabinetu Hitlera. Według zeznań kamerdynera Lingego, potwierdzonych przez Axmanna i Günschego, adiutanta wodza, Hitler i Ewa Braun siedzieli na sofie. Pistolet miał leżeć na podłodze u stóp mężczyzny. Z prawej skroni Hitlera miała wyciekać krew. Na stoliku obok można było dostrzec ampułki z trucizną. Ewa Braun, leżąca z podkulonymi nogami na kanapie, miała przegryźć jedną z nich… Podobno zapach cyjanku potasu w pomieszczeniu był wyjątkowo silny. Wydawało się oczywiste, że Hitler strzelił sobie w głowę, zaś Ewa, na której ciele nie było ran,połknęła truciznę. Ciała zawinięto w koce, wyniesiono z gabinetu i przekazano dwóm oficerom SS, którzy zabrali je w stronę zapasowego wyjścia z bunkra. Reszta miała się odbyć w całkowitej tajemnicy, dlatego zadbano, aby w korytarzach nie było nikogo. Zwłoki złożono w leju po bombie, oblano benzyną i podpalono.
Kardynał przerwał i spojrzał na zaciekawionego Poula.
– Wiem, że pojawiły się pewne wątpliwości co do prawdziwości zeznań świadków, o których mówi wasza eminencja…
– Masz rację – podjął kardynał. – 2 maja walki w Berlinie zostały zakończone. W radzieckiej niewoli znaleźli się Kempka, Linge, Axmann, a więc osoby, które były najbliżej Hitlera, gdy ten miał popełnić samobójstwo. Oczywiście Rosjanie doskonale zdawali sobie sprawę, jak ważni ludzie znaleźli się w ich rękach. Przesłuchania z pewnością były bardzo dokładne. Obecnie wiemy już na pewno, że Linge kłamał. Jeżeli Hitler strzeliłby sobie w głowę, to ślady krwi musiałyby znajdować się na ścianie. Tak jednak nie było, co doskonale widać na zdjęciach zrobionych przez Rosjan. W 1993 roku ujawniono protokół z sekcji zwłok Hitlera. Zawiera on stwierdzenie, że między zębami wodza znaleziono szkło i że ślady cyjanku potasu odkryto w jego organach wewnętrznych. Druga sprawa: w Państwowym Archiwum w Moskwie znajduje się fragment czaszki Hitlera. W jej przedniej części widać otwór po kuli. Czaszka jest bardzo zniszczona i nie można w chwili obecnej stwierdzić, czy jest to otwór wylotowy, czy wlotowy. Jeżeli prawdziwa jest ta druga możliwość, że jest to otwór wylotowy, to oznacza to, że lufa broni, z której oddano strzał, znajdowała się w ustach lub pod brodą zabitego. Jeżeli jednak jest to otwór wlotowy, to nie może budzić wątpliwości, że strzelał ktoś inny.
– Jak więc mogło się to odbyć? – zapytał Poul.
– Przeanalizujmy, jeżeli pozwolisz, inną wersję wydarzeń. – Przyjmijmy, że Linge wszedł do gabinetu Hitlera i zobaczył, iż ten klęczy na podłodze i toczy pianę z ust. W dłoni trzyma pistolet. Cyjanek, który zażył przed momentem, nie zadziałał. Na prośbę wodza Linge wyjął z jego ręki pistolet i strzelił mu z góry w głowę.
Następnie ułożył zwłoki na kanapie przy ścianie i wyszedł z pokoju…
– Co przemawia za takim rozwojem wypadków? – zapytał Poul.
– Hitler brał bardzo dużo leków. Nie powinno to dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę ogromne napięcie, w jakim żył pod koniec wojny. Gdy cyjanek nie zadziałał, nie miał już dość siły, aby do siebie strzelić, i to Linge go dobił. Osoby badające zwłoki, zwróciły uwagę na fakt, że odłamki szkła z fiolki z trucizną między zębami wskazują, że ta została skruszona, a nie przegryziona. Oczywiście można przyjąć założenie, że Hitler mógł rozkruszyć ampułkę w palcach, a następnie wsypać truciznę do ust, należy jednak pamiętać, że cyjanek działa natychmiastowo i Hitler nie miałby czasu, aby sięgnąć po pistolet, włożyć lufę w usta lub przyłożyć ją do głowy i wypalić. Niewykluczone zatem, że Hitler nie popełnił samobójstwa, lecz został zamordowany.
– A co się stało z Ewą Braun? – zapytał Poul.
– Tu też mamy do czynienia z wieloma niejasnościami, a sporo do myślenia dają wyniki sekcji zwłok kobiety z ogrodu Kancelarii Rzeszy opublikowane w połowie lat 90. Wyraźnie wskazywały one, że nie była to Ewa Braun, lecz osoba, która zginęła na skutek trafienia odłamkami. Wydaje się, że już po jej śmierci przebrano ją w niebieską sukienkę Ewy. Przerobiono też uzębienie tej osoby – powszechnie wiadomo, że badanie uzębienia jest jednym z podstawowych działań podejmowanych podczas identyfikacji zwłok. Czyżby chodziło o powstrzymanie pościgu za autentyczną Ewą Braun, która żywa opuściła bunkier? Rosjanie początkowo nie podawali do wiadomości, że odnaleźli zwłoki Hitlera i jego żony. 9 czerwca 1945 roku marszałek Gieorgij Żukow, dowódca wojsk, które zajęły schron pod Kancelarią Rzeszy, stwierdził: Nie zidentyfikowaliśmy zwłok Hitlera. Mógł odlecieć z Berlina w ostatnim momencie… Potwierdzają to nawet oficjalne depesze, takie jak ta z 16 lipca, kiedy to Stalin przekazał prezydentowi Trumanowi, że uważa, iż Hitler cały i zdrowy przebywa w Hiszpanii lub Argentynie. Nie sprecyzował jednak, dlaczego tak sądzi. Należy również wspomnieć, że we wrześniu 1945 roku Rosjanie wydali także oświadczenie, w którym twierdzili, że nie odnaleziono śladów ciał Adolfa Hitlera i Ewy Braun.
– Co się z nimi zatem stało? – spytał Poul.
– Trop prowadzi prosto do małego samolotu, który o świcie 30 kwietnia wystartował z Tiergarten z trzema mężczyznami i kobietą na pokładzie. Wkrótce potem, zanim Brytyjczycy zajęli port, z Hamburga wypłynął duży okręt podwodny, na którego pokładzie znalazła się kobieta. Niewykluczone, że była to Ewa Braun, zaś jednym z pasażerów mógł być Adolf Hitler. Dalsze losy tej łodzi pozostają nieznane.
Kardynał zamilkł.
– Poświęcił eminencja tej historii tak dużo czasu – powiedział Poul. – Czy mam rozumieć, że ma to jakiś związek ze sprawą, dla której zostałem przysłany do Polski?
Kardynał odłożył talerz z daniem. Jedzenie było już zimne.
– Tak. Pozornie wydaje się, że wszyscy hitlerowcy popełnili samobójstwa albo zostali straceni, zmarli w więzieniu. Wszystko to prowadzi do wniosku, że w 1945 roku poglądy tych niebezpiecznych ludzi umarły wraz z nimi. Wydawać by się mogło, że Hitler popełnił samobójstwo i na tym historia ideologii kultów jednostki się skończyła.
– Rozpoczęła się nowa, bezkompromisowa wojna o wpływy… – odezwał się Poul.
– Europa nie była już Europą sprzed wojny. Do gry weszły Stany Zjednoczone z masą własnych, znakomicie przeszkolonych agentów. Zaczęły ingerować w kluczowych sytuacjach w losy niektórych krajów i reżyserować je. W Rosji mordowano miliony ludzi, a między częścią faszystowskich ideologów a rosyjskimi dyktatorami i zapewne amerykańskimi outsiderami władzy powstała zmowa. Spisek, jak powiedział papieżowi Romanazzi.
– Czy to ten spisek zabił kardynała po blisko sześćdziesięciu latach? – zapytał zaintrygowany Poul.
– Być może nie spisek, lecz możliwość jego ujawnienia. Zarówno on, jak i agent zmarły w Londynie musieli wiedzieć więcej ode mnie.
– Rozumiem…
– Wracając do przerwanego wątku – wiele lat temu twórcy obu systemów doszli do wniosku, że ich ostatnie doświadczenia wyraźnie pokazały, że wzajemne wyniszczanie się nie ma sensu, natomiast bezkolizyjna współpraca może doprowadzić do dominacji nad światem. Odżył zawarty przed wojną pomysł zmodyfikowanego paktu Ribbentrop-Mołotow. Twórcy nowej koncepcji uwierzyli, że sojusz obu wielkich krajów i jeszcze kilku innych, jest nie tylko pomysłem na zrealizowanie ideologii nowego ładu w Europie, ale i na świecie. Co gorsza, wiem, że w owym „spisku” wzięli udział również odsunięci od władzy i wpływów agenci amerykańskich służb specjalnych. Aby zrealizować swoje zamierzenia, potrzebowali czasu, pieniędzy i przyszłych wykonawców, którzy już po ich śmierci doprowadziliby plan do końca.– Czy twórcy tych szalonych koncepcji mieli świadomość upływu czasu? – zapytał Poul.
– Oczywiście, ale nie zapominaj, że była to grupa szaleńców, którzy uważali, że odrodzą się ponownie w nowym, stworzonym przez siebie świecie. Wierzyli w świadomą reinkarnację. Potrzebowali wykonawców, którzy pod ich wpływem doprowadzą do realizacji ideologii alternatywnych dla chrześcijaństwa, również poprzez sojusz Niemiec i Rosji, a właściwie może mniej manifestowany sojusz, a realną współpracę polityków, także przy udziale wielu innych wpływowych osób.
– To jakiś obłęd… – powiedział podekscytowany Poul.
– Naturalnie, ale pamiętaj, że ludzie bogaci szukają innych form wyzwalania adrenaliny. A już, nie daj boże, stojąc na łożu śmierci. Szukają nieograniczonej władzy. Ich poprzednicy oczywiście w skrajnej formie działania potrafili wymordować miliony ludzi dla swoich chorych planów. Dlaczego więc nie mieliby zaryzykować kolejnej katastrofy dla spełnienia nowych szalonych idei?
– Niezwykłe… – Poul pokręcił głową. – Jak zabrali się do realizacji swojego dzieła?
– Jak już powiedziałem, potrzebowali pieniędzy i ludzi. Początkowo postanowili sfinansować swoje pomysły, wykorzystując zrabowane skarby III Rzeszy. Później, jak się wydaje, zaczęli do nich dołączać różni, zwabieni perspektywą udziału w nieograniczonej władzy, milionerzy. Ich liczba wzrosła po obaleniu muru berlińskiego. Stworzyli ogromny mechanizm wpływów – ludzi zorganizowanych w tzw. Zakon Rycerzy Wewelsburga.
– Wewelsburga? – zdziwił się Poul. – Cóż to takiego?
– No właśnie… To również tajemnicza historia. Łącząca się zresztą z tym, o czym wspominałeś – z klinikami Lebensbornu.
– Uff, mam wrażenie, że historia toczy się za szybko – stwierdził Poul.
– Właśnie – oparł kardynał. – Napijmy się spokojnie kawy, zjedzmy ciasto, a za chwilę wrócimy do rozmowy. Kardynał wstał i podszedł do drzwi. Wychylił się i coś powiedział. Po chwili do pokoju weszły siostry zakonne. Podały kawę i ciasta, po czym dyskretnie usunęły się.

piątek, 24 stycznia 2014

Iluminaci w przemyśle muzycznym

Nazwa Iluminati pojawia się bez przerwy w kontekście światowych elit dążących do przejęcia władzy nad światem. Ich symbolika jest coraz bardziej znana, a my sami wiemy o nich nieco więcej niz przed laty. Mimo wszystko jednak ludzie ci stanowia zagadkę, której rozwikłanie nastręcza wiele kłopotów. Z pewnością jakąś podpowiedzią są dla nas ukryte symbole związane z iluminatami, dziś polecam interesujący materiał na temat ich obecności w przemyśle muzycznym. Będę wdzięczny za wszelkie opinie na temat tego filmu.
 
 




czwartek, 23 stycznia 2014

Tajne więzienia CIA - cała prawda o polskim udziale

Talibowie faktycznie lądowali w Klewkach a CIA prowadziło na polskim terytorium śledztwa, podczas których stosowano tortury. Dziś sprawa w końcu została ujawniona.
blacksite1.blogspot.com

Wiele wskazuje na to, że było to najważniejsze tajne więzienie CIA w Europie Środkowo-Wschodniej. Przetrzymywano i brutalnie przesłuchiwano tam najważniejszych schwytanych przywódców Al-Kaidy, między innymi Khalida Szejka Mohammeda, który uznawany jest za głównego twórcę zamachów z 11 września.

Należąca do polskiego MSW willa ma Mazurach została udostępniona CIA odpłatnie, prawdopodobnie kwota ta w sumie wynosiła blisko 15 milionów dolarów. W zamian amerykańska agencja wywiadowcza uzyskała dostęp do obiektu położonego w lesie, oddalonego od ludzkich osiedli gdzieś na prowincji środkowoeuropejskiego państwa. Stare Kiejkuty są położone zaledwie 3 godziny jazdy samochodem od Warszawy, co więcej niedaleko znajduje się lotnisko wojskowe, które mogło być wykorzystywane przez CIA. Agencja zainwestowała w obiekt - wydano prawie 300 tysięcy dolarów na stworzenie systemu kamer, dzięki któremu nikt nie mógł się na jego teren dostać. Ani wydostać na zewnątrz. Sami więźniowie mieli dla siebie niewiele miejsca, żeby można było ich przetrzymywać przystosowano nawet znajdujący się w pobliżu budynek gospodarczy.

W obawie przed ujawnieniem lokalizacja na terytorium Polski została opuszczona we wrześniu 2003 roku.

źródło: AmnestyInternational

Doniesienia o sekretnych więzieniach CIA po raz pierwszy ujawnione zostały w 2005 roku. W Polsce mówił o nich Andrzej Lepper, ale jego wypowiedzi nikt nie brał na poważnie. Obecnie sprawa nabrała rozgłosu i interesuje się nią specjalna komisja amerykańskiego Senatu (który opublikował liczący blisko 6000 stron raport) oraz Europejski Trybunał Praw Człowieka.




źródło: Washington Post

środa, 22 stycznia 2014

Spada zaufanie do rządów

Drastycznie maleje poparcie dla rządów i politycznych liderów - tak wynika z międzynarodowego sondażu przeprowadzanego regularnie przez agencję Edelman. Tak źle jeszcze nigdy nie było.

fot Stratrisks
Chociaż politycy szumnie zapowiadają koniec kryzysu to w wielu krajach emocje wcale nie opadają a nawet ulegają radykalizacji. Odbić się to może przede wszystkim na politykach rządzących ugrupowań kojarzonych bezpośrednio z trudnymi decyzjami i ich skutkami w ostatnich latach. Z tego też powodu, jak podaje portal Stratrisks, drastycznie spadło zaufanie do wielu politycznych liderów i rządzonych przez nich gabinetów.

Firma PR-owska, Edelman przy okazji szczytu ekonomicznego w Davos przeprowadziła badanie, z którego wynika, że znaczna liczba respondentów w ogóle nie ufa swoim rządom. Dotyczy to 44% osób z wyższym wykształceniem, co oznacza spadek o 4% w stosunku do roku poprzedniego. Co więcej w bieżącym roku firma zaobserwowała największą w historii badania dysproporcję między zaufaniem do ludzi polityki i ludzi biznesu (14 punktów procentowych), wcześniej różnice pomiędzy obydwoma sferami aktywności była niewielka. Trzeba przy tym podkreślić, że kryzys zaufania dotyczy polityków po obu stronach Atlantyku, zarówno w USA jak i Europie. W Ameryce poza sytuacją gospodarczą na spadek poparcia walnie przyczyniły się choćby afera podsłuchowa z NSA i nieudana reforma służby zdrowia, tzw. Obamacare. Z kolei na Starym Kontynencie źródłem malejącego zaufania jest między innymi niemożność opanowania kryzysu i poprawy sytuacji gospodarczej, rośnie również poparcie dla partii radykalnych. 
 
 
Badanie przeprowadzane jest na 27 tysiącach respondentów z 27 państw, ostatnie przeprowadzono między 16 października a 29 listopada.
 


wtorek, 21 stycznia 2014

Snowden donosi: USA rządzą kosmici

truthcontrol.com
W zeszłym tygodniu pisaliśmy o byłym kanadyjskim ministrze obrony, który twierdzi, że ludzkość pozostaje w ciągłym kontakcie z istotami pozaziemskimi, a do tego mamy do czynienia nie z jedną a z wieloma rasami obcych. Niezwykle w tym kontekście wygląda kolejne doniesienie, które ukazało się tydzień temu na stronach irańskiej agencji informacyjnej Fars. Według tych doniesień amerykański dysydent, Edward Snowden ujawnił niedawno, że Stanami Zjednoczonymi rządzą "tajemniczy reżim" będący pod kontrolą istot pozaziemskich.

Według tych informacji, to obcy w latach 30-tych XX wieku stali za niezwykłym wzrostem potęgi III Rzeszy Adolfa Hitlera. Dzięki ich pomocy Niemcy były choćby w stanie zbudować flotę zaawansowanych technologicznie łodzi podwodnych (patrz: Adolf Hitler umarł na Antarktydzie). Pomimo wsparcia obcej rasy i pozaziemskiej technologii III Rzeszy nie udało się pokonać siłom aliantów dysponującym jedynie "ludzką" techniką. Wkrótce jednak obcy znaleźli kolejne imperium, z którym zdecydowali się nawiązać kontakt. Wybór padł na Stany Zjednoczone. Jak podaje raport w 1954 doszło do pierwsze roboczego spotkania, podczas którego ówczesny prezydent USA, Dwight D. Eisenhower poznał rasę wysokich białych obcych, przypominających tzw. Nordyków z różnorakich doniesień o UFO.

Nordycy odnieśli najwyraźniej sukces podczas tego spotkania bo dziś wg doniesień Fars Stanami Zjednoczonymi rządzi niepodzielnie tajna organizacja, która pozostaje pod ścisłą kontrolą owej obcej rasy. Obecnie ich celem jest stworzenie ogólnoświatowego systemu kontroli, która pozwoli ukryć istnienie kosmitów i zachować wpływy na Ziemi.

Jak to się dzieje, że poważna, państwowa agencja prasowa powołuje się na tak niepewne źródła? Oficjalnie informacje mają pochodzić od Edwarda Snowdena, ale autorzy publikacji przyznają, że te sensacyjne wieści pojawiły się po raz pierwszy na stronie należącej do Sorcha Faal, o których już kiedyś pisałem przy okazji Encyklopedii Spisku. Czy Waszym zdaniem powinniśmy dać wiarę tym wiadomościom?


poniedziałek, 20 stycznia 2014

Fragment powieści "Kod Władzy", Rozdział 14 Lotnisko Balice, Kraków, Polska

Samolot linii Alitalia podchodził do lądowania. Na znajdującego się na jego pokładzie Poula w lotniskowym holu oczekiwało dwóch księży. Zostali wysłani po watykańskiego gościa przez krakowskiego metropolitę.
Kardynał został powiadomiony o misji Poula wbrew zwykłej procedurze. Nie było w zwyczaju informowanie zarządzających regionalnymi strukturami Kościoła o tajnych misjach specjalnych wysłanników. Mieli oni pomagać, ale nie wiedzieć. Pełna sekretów i dyscypliny kościelna struktura utrzymywała swoją sprawność od setek lat. Tym razem to osoba arcybiskupa spowodowała takie odmienne traktowanie. Był on wieloletnim współpracownikiem poprzedniego papieża. Znał wszystkie tajemnice Watykanu i ukrywane od lat szczegóły mechanizmów światowej polityki. Był kimś znaczącym. Czekający na lotnisku księża rozglądali się nerwowo. Oczekiwany gość pojawił się po dłuższej chwili w rozsuwanych drzwiach prowadzących z sali przylotów do holu. Spojrzał na czekających. Charakterystyczne stroje i trzymana przez jednego z mężczyzn wiązanka kremowych kwiatów nie budziły wątpliwości, do kogo ma podejść. Przywitanie było krótkie, pełne wyćwiczonej z obu stron uprzejmości. 

Mężczyźni wyszli przed budynek lotniska. Kierowcy służbowego czarnego mercedesa udało się zaparkować
pod samym wejściem. Zauważył schodzących po szerokich schodach. Wyszedł z samochodu i otworzył tylne drzwi przed najważniejszą w tym dniu osobą. Włożył jego walizki do bagażnika. Po chwili pojazd z ciemnymi szybami ruszył w kierunku centrum zabytkowego miasta. To właśnie tam znajdowała się siedziba kardynała – w sercu miasta stu kościołów i zamku królów polskich wznoszącego się majestatycznie nad zakolem największej rzeki w tej części Europy – Wisły. Dojechali na miejsce. Towarzyszący księża wskazali swojemu gościowi przygotowany dla niego pokój. Wymienili jeszcze kilka grzecznościowych słów i pożegnali się. 

Poul wziął prysznic i przebrał się. Za pół godziny miał wyznaczone spotkanie z kardynałem. Pomimo iż przywykł do przebywania wśród znamienitych postaci, czuł lekki niepokój. Człowiek, z którym miał się spotkać, onieśmielał swoich rozmówców. Znacząca przez lata postać Watykanu bez rozgłosu i zbędnego rytuału wyznaczała losy setek ludzi. To jego opinia była przez dziesięciolecia najbardziej istotną dla podejmowanych przez papieża decyzji. Powiernik, przyjaciel, ale z drugiej strony – strateg i największy znany mu bank wszelakich informacji.

Poul czuł niepokój, a może podniecenie przed spotkaniem. Starannie się do niego szykował. Usłyszał pukanie do drzwi swojego pokoju.
– Proszę.
W drzwiach stanął jeden z księży odbierających go z lotniska.
– Przepraszam, że przeszkadzam. Kardynał prosił, bym przekazał wiadomość – powiedział.
– Proszę bardzo – Poul życzliwie się uśmiechnął.
– Dzisiejsze spotkanie zostało przełożone na godzinę dwudziestą.
Kardynał przeprasza, ale nagle poprosił go dzisiaj o rozmowę premier. Przyjeżdża specjalnie w tym celu do Krakowa. Kardynał chce wynagrodzić tę zmianę planów, zapraszając na skromną kolację.
– Ależ oczywiście, będę zaszczycony. Może jakaś podpowiedź, co mógłbym robić do wieczora? – zapytał.
– Polecam spacer po krakowskim rynku, ewentualnie zwiedzanie zamku. Wawel jest piękny. Znajduje się kilka minut stąd.
– Wspaniale. W takim razie z przyjemnością się tam wybiorę.

To doskonała okazja, by zobaczyć zabytkowe miasto. Jestem wdzięczny kardynałowi za zaproszenie. Ksiądz pożegnał się i opuścił pokój. Poul został sam. Po chwili wyszedł przed siedzibę kardynała. Poszedł przez park w kierunku zamku. Wszedł po wznoszącej się kamiennej drodze na teren wspaniałej historycznej budowli. Katedra, w którym koronowano królów Polski i królewskie komnaty zafascynowały go. Po dwóch godzinach, pozostając pod wrażeniem tego, co zobaczył, poszedł wolno w kierunku rynku, mijając zabytkowe kamienice, najstarsze i najwspanialsze kościoły. Nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że czuje na sobie czyjś wzrok. Od czasu do czasu rozglądał się dyskretnie dookoła, ale nikogo podejrzanego nie udało mu się dostrzec. Znalazł się na głównym placu miasta, a stojący na jego środku piękny budynek zachęcał do wejścia do środka. Wśród kilkudziesięciu kolorowych straganów kręciło się sporo turystów. Można było usłyszeć wiele języków z różnych stron świata. Poul kupił kilka pamiątek dla swoich rzymskich przyjaciół. Wyszedł na zewnątrz. Z prawej strony przed przepięknym kościołem stały parasole otoczone tysiącami kwiatów. Poula zachwycały kwiaty. Kojarzyły mu się z ogromnym ogrodem jego rodziców i ich starym domem położonym w Toskanii. Wracał tam często, choć jedynie pamięcią. Zanurzył dłonie w kwiatach, dotykał ich delikatnych płatków. Nagle usłyszał świst. Stojący tuż obok niego gliniany wazon rozprysł się dziesiątkami kawałków i tysiącami kropel wody.
– Boże…! Czy ktoś do mnie strzela…?! – pomyślał gorączkowo.
Odwrócił się szybko za siebie. Zobaczył zamieszanie kilkanaście kroków dalej. Jakiś mężczyzna rozepchnął tłumek stojących wokół niego osób. Zaczął uciekać. Poul stał w miejscu jak wryty. Sparaliżowany strachem. Widział, jak ktoś ucieka w poprzek największego w Europie rynku. Czuł, jak krew odpływa mu w kierunku nóg. Trwało to dłuższą chwilę. Szukał bezpiecznego miejsca. Zobaczył kościół. Podenerwowany tłumek zaczął się już rozchodzić. Na placu znajdowały się tysiące ludzi, wszystko wyglądało tak, jakby nic się nic stało. Krzyki, rozpychanie się, bieganina. Straganiarz zaczął zbierać kawałki glinianego wazonu. Nie wiedział, co było przyczyną jego rozpadnięcia się. Kręcił głową wzruszając ramionami. Poul ruszył w kierunku pobliskiego kościoła. Wszedł do jego chłodnego wnętrza. Podszedł do bocznego ołtarza. Uklęknął.

– Ojcze nasz, któryś jest w niebie…

piątek, 17 stycznia 2014

Hoax, czyli największe oszustwa w historii

W języku polskim angielskie słowo "hoax" tłumaczone jest jako żart, fałszerstwo, w końcu mistyfikacja. Szczególnie to ostatnie określenie najlepiej oddaje znaczenie tego terminu w odniesieniu do ogromnej ilości prawdziwych lub domniemanych działań mających na celu wprowadzenie opinii publicznej w błąd. Jakie są zatem najbardziej znane "oszustwa"?

Lądowanie na Księżycu 

To oszustwo wyrafinowane - cały świat ma uwierzyć w to, że załoga Apollo 11 rzeczywiście chodziła po Srebrnym Globie. Czy faktycznie była to mistyfikacja dowiemy się już wkrótce - Chiny planują załogowy lot na Księżyc i na pewno nie omieszkają zweryfikować tej wersji wydarzeń. 



Ataki na World Trade Center

Dlaczego zniszczeniu uległy obie wieże WTC chociaż miały one przetrwać znacznie poważniejsze katastrofy? Co stało się z trzecim budynkiem WTC? Atak na wieże Światowego Centrum Handlu jest wydarzeniem symbolicznym, znamionującym początek nowego stulecia, nowego tysiąclecia i nowych wojen. Dla wielu to jednak tylko uprzednio przygotowane casus beli żądnego władzy i wojen George'a W. Busha.





UFO w Roswell

Bez względu na to czy UFO faktycznie rozbiło się nieopodal miasteczka Roswell czy też nie, zwolennicy obu wersji wydarzeń będą z pewnością podkreślać, że mamy do czynienia z oszustwem: 
albo UFO faktycznie uległo katastrofie a rząd chce to ukryć, albo to wszystko jedno wielkie kłamstwo i ktoś chce wprowadzić ludzi w błąd.



czwartek, 16 stycznia 2014

Włoski sąd potwierdza - szczepionki mogą wywołać autyzm

Wyrok włoskiego sądu w Rimini doprowadził do wypłaty przez rząd odszkodowania dla rodziny, której syn w wyniku działania szczepionek zapadł na autyzm.

fot. Dees Ilustration
Włoskie ministerstwo zdrowia będzie zmuszone wypłacić Antonelli i Maurizio Bocca opiewające na ponad 100 tysięcy euro, wszystko dlatego, że w 2004 ich syn Valentino (mający wówczas nieco ponad rok) otrzymał trójskładnikową szczepionkę typu MMR, która miała go uodpornić przeciwko śwince, odrze i różyczce. To miał być standardowy zabieg, któremu poddawanych jest wiele włoskich dzieci. Tym razem jednak coś poszlo nie tak. Rodzice twierdzą, że lekarz zignorował informację o tym, że ich syn jest przesiębiony i podał mu szczepionkę. Wkrótce po tym u Valentino zaczęto dostrzegać zmiany w zachowaniu, przestał się interesować tym co dzieje się wokół niego, nie mógł się na niczym skupić. Ostatecznie zdiagnozowano u niego autyzm.

Rodzice dziecka nie mogąc sobie uporać z kosztami wychowania syna podjęli decyzję o wniesienia sprawy do sądu. Asystował im prawnik specjalizujący się w podobnych sprawach. Podczas procesu ujawniono, że decyzję o obowiązkowym szczepieniu dzieci podjęto na najwyższych stanowiskach ministerstwa zdrowia. Adwokat państwa Bocca komentując wyrok stwierdził:

" Nie może być tak, że rządy i ich organizacje zdrowia wywierają silny nacisk na rodziców by ci podawali swoim dzieciom szczepionki MMR, równocześnie jednak ignorują fakt, że może ona wywołać autyzm i inne, podobne mu objawy".

W ciągu ostatnich lat dostrzec można znaczny wzrost diagnoz dotyczących autyzmu, jak podaje Dailymail, w samej tylko Wielkiej Brytanii w latach 80-tych zaledwie czworo na 10 tysięcy dzieci zdradzało jego objawy. Dziś liczba ta wzrosła do 64.




środa, 15 stycznia 2014

Były kanadyjski minister: wśród nas są kosmici!

Zdaniem Paula Hellyera, co najmniej cztery gatunki obcych od tysięcy lat odwiedzają Ziemi, niektórzy pochodzą z galaktyki Andromedy, podczas gdy inni żyją na jednym z księżyców Saturna.

Rzadko zdarza się by o kontaktach z obcymi cywilizacjami opowiadała osoba, która wcześniej osiągnęła jakiekolwiek sukcesy w polityce. Wyjątkiem od tej reguły jest Paul Hellyer, emerytowany dziś polityk, który podczas Zimnej Wojny w latach 60-tych XX wieku pełnił funkcję ministra obrony Kanady.
Paul Hellyer fot. Wikipedia

Po przejściu na emeryturę Hellyer zajął się tematyką UFO głosząc, że ludzie mają kontakt z obcymi cywilizacjami od tysięcy lat, jednak ich aktywność znacznie wzrosła po zakończeniu II Wojny Światowej, przede wszystkim ze względu na powstanie bomby atomowej. Twierdzi on, że posiadanie przez ludzkość broni o takiej skali rażenia stanowi zagrożenie dla pokoju we Wszechświecie.

Rządy wielu państw, są według doniesień Hellyera, świadome obecności obcych, ale wcale nie są one nastawione na współpracę. Opisywał przykład władz USA, które odrzuciły propozycję współpracy traktując wizyty jako zagrożenie.

Doniesienia Paula Hellyera są istotne przede wszystkim z uwagi na fakt, że jako minister obrony miał on dostęp do wielu tajnych dokumentów i informacji niemożliwych do uzyskania przez zwykłych badaczy tematyki UFO.




wtorek, 14 stycznia 2014

Chiny zbudują bazę na Księżycu!

Państwo Środka szykuje się do wybudowania pierwszej w historii bazy na Księżycu, bazy z której będzie z powodzeniem mogło wystrzeliwać rakiety prosto w kierunku Ziemi.

Ambicje Chin nie ograniczają się wcale do Taiwanu czy nawet wschodniej Syberii, jak podaje bowiem Beijing Times w Pekinie trwają dyskusje nad wdrożeniem nowego ambitnego projektu jakim jest stworzenie na powierzchni ziemskiego satelity specjalnej bazy rakietowej. Chińczycy planują, by przed 2030 człowiek ponownie stanął na Srebrnym Globie, otwierając tym samym nowy rozdział w odkrywaniu jego tajemnic. Budowa bazy będzie kolejnym krokiem - w efekcie powstanie kompleks, który z jednej strony zdolny będzie wysyłać rakiety kosmiczne dalej w przestrzeń z drugiej zaś znajdzie zastosowanie militarne mając możliwość wystrzelić rakiety również w kierunku Ziemi.
fot. NASA
Mogąc atakować bezpośrednio z przestrzeni kosmicznej Państwo Środka uzyska ogromną przewagę nad innymi państwami, które pozostaną bezbronne chyba, że... również pomyślą o założeniu bazy na Księżycu, dlatego też poczynania Chin są uważnie śledzone przez NASA i ESA (European Space Agency).
Warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że początkiem grudnia Chiny wystrzeliły w kierunku Srebrnego Globu swojego pierwszego łazika, którego nazwano "Yutu" na cześć mitycznego królika, który według starożytnych chińskich tradycji żyć ma na powierzchni księżyca. Łazik wylądował na jego powierzchni 14 grudnia i jest to pierwszy ziemski pojazd, który się tam pojawił od czasu zakończenia misji Apollo. 

Swoją drogą, interesującą kwestią pozostaje weryfikacja wielu teorii spiskowych związanych z projektem Apollo i innymi odkryciami jakich dokonać miano na Księżycu. Jeśli część z tych teorii jest prawdziwa to czy Chińczycy będą zainteresowani ujawnieniem tych sekretów?





poniedziałek, 13 stycznia 2014

Fragment powieści "Kod Władzy", Rozdział 13 Szczytno, Polska

Przez otwarte okno słychać było głosy dzieci grających w piłkę na szkolnym boisku. Komisarz Michał Konieczny kończył spisywanie protokołu. Marc i Monik najbardziej przekonująco, jak tylko potrafili, jeszcze raz opowiedzieli swoją wczorajszą przygodę. Komisarz, nawet gdyby myślał coś innego, starał się traktować sprawę zupełnie normalnie. Nie tylko w tych okolicach kradzieże samochodów, zwłaszcza zagranicznym turystom, zdarzały się bardzo często. Gdyby nie udział samochodu w nocnym pościgu i katastrofa helikoptera, sprawa ta niczym nie różniłaby się od wielu innych.



Policjant dokładnie wypytał o powód wizyty i pochodzenie zatrzymanych. Fakt, iż byli dziennikarzami, sprawił, że traktował ich ostrożniej, niż miał to w zwyczaju. Pisząc protokół, zastanawiał się jednak, czy to właśnie oni mogli wczoraj w nocy obserwować lotnisko. Dziennikarze, teren wojskowy – wszystko to wydało mu się wysoce podejrzane. Ale nie miał dowodów na obecność Niemców w Szymanach.
– To chyba byłoby wszystko. Czy zamierzacie państwo zostać w tej okolicy dłużej? – zapytał.
– Sami jeszcze nie wiemy – odparł Marc. – Mieliśmy zamiar wyjechać jutro, ale teraz… bez samochodu… – zawahał się.
– To nie będzie problem – odpowiedział komisarz. – Mam dla państwa dobrą wiadomość. Odzyskaliśmy wasz pojazd. Jak widać, nie jesteśmy gorsi od niemieckiej policji – uśmiechnął się.
– Ależ to doskonała wiadomość! – wyraźnie ucieszył się Marc.
– Czy możemy nim wrócić do miejsca, w którym się zatrzymaliśmy?
– Dzisiaj nie, musimy go jeszcze zatrzymać na dzień lub dwa – wymaga tego procedura. Proszę się nie niepokoić. Musimy zabezpieczyć ślady ewentualnych złodziei.

Komisarz starał się nie zdradzać nadmiernego zainteresowania sprawą. Jeszcze przed rozmową wydał polecenie, by dyskretnie śledzić tę dwójkę. Od lat nie ufał nikomu. Prowadząc skomplikowane śledztwa, nasłuchał się już sporo opowieści niemających nic wspólnego z rzeczywistością. Nie powiedział również tego, że został przysłany z Warszawy do wyjaśnienia sprawy katastrofy helikoptera w ścisłej współpracy z wojskowymi służbami.

– Gdybyście państwo chcieli się oddalić z tej okolicy, proszę nas uprzedzić – powiedział komisarz. 
– Oczywiście. Nie mamy takich planów. Będziemy cierpliwie czekać na wiadomość od pana – odparł Marc.
Pożegnawszy się z komisarzem, Monik i Marc wyszli przed budynek komisariatu policji.
Głęboko odetchnęli dokładnie w tym samym momencie. 
– Uff… wygląda na to, że mieliśmy szczęście – powiedziała Monik.
– Oby – odparł Marc. – Mam wrażenie, że za łatwo poszło. Ten komisarz nie wyglądał na naiwniaka. Coś mi mówi, że to nie koniec naszej przygody.
– Tak sądzisz? Może masz rację – zaniepokoiła się.
– Póki co mamy tu jeszcze coś do zrobienia. Musimy chyba trochę przedłużyć nasz pobyt. Masz coś przeciwko temu?
– Ależ nie. Czas z tobą zaczyna przypominać urlop z Bondem – uśmiechnęła się. 
– O, pochlebiasz mi – Marc odwzajemnił uśmiech. – Brakuje mi tylko Astona Martina. Na razie chodźmy na pocztę. Zadzwonimy do redakcji. Musimy przekazać im, co się dzieje, a chyba lepiej nie rozmawiać z naszych telefonów komórkowych. Zadzwonimy i wracamy do Kajetana. Nie sądziłem, że nasz pobyt tu nabierze takiego przyspieszenia. Chodźmy. 
Gdy przechodził przez pasy, Marc odwrócił się, a jego wzrok napotkał spojrzenie mężczyzny w kapeluszu siedzącego w pobliskim barze. Chciał zapamiętać jego twarz, ale gdy odwrócił się po raz drugi, stolik, przy którym siedział nieznajomy, był pusty. Ruszyli w kierunku małej poczty.

piątek, 10 stycznia 2014

Przypominamy: GMO i prawda patentowe

Zagrożenie ze strony kolejnych ustaw ograniczających swobodę wypowiedzi w Internecie może być bardzo łatwo rozszerzone również na inne sfery życia, w tym choćby na produkcję żywności. Jednym z zagrożeń związanych z GMO jest, oprócz zatruć pestycydami, jest fakt, że rolnicy, których uprawy miały z nią kontakt, zostają narażeni na procesy sądowe i oskarżenia o... naruszanie praw autorskich.

Przypominam zatem ważny tekst poruszający to zagadnienie. 
 
 
Ogromne rzesze wychodzących na ulice Polaków i ataki ze strony Anonimowych sprawiają, że polski rząd próbuje szukać kozłów ofiarnych, którzy odpowiedzą za działania, których efektem jest podpisanie niefortunnego porozumienia. 
fot. john-deere/sxc.hu
Wydaje się jednak, że są to jedynie wizerunkowe manewry mające na celu ocalenie twarzy rządu i jego premiera w momencie kiedy klamka już zapadła i porozumienie ACTA zostało podpisane. 
Chociaż o ACTA pisano o wiele wcześniej, rząd polski ukrywał moment zawarcia porozumienia praktycznie do samego końca i pomimo, że reakcja internautów przerosła zapewne ich najśmielsze oczekiwania, nie zrobił nic by dokonać stosownej konsultacji z podstawowym segmentem, który ustawa obejmuje – użytkownikami Internetu.
Na zawarcie porozumienia ACTA należy jednak spojrzeć nieco szerzej. Warto przypomnieć, że zostało ono opracowane w sekrecie przy udziale i wsparciu wielkich koncernów i to właśnie one, jak można się domyślać, najwięcej zyskają na jego wejściu w życie. 
Trzeba przy tym zaznaczyć, że wcale nie oznacza to korzyści jedynie dla wielkich koncernów fonograficznych czy wytwórni filmowych, z którymi kojarzą się nowe prawne uregulowania. Okazuje się bowiem, że porozumienie może mieć też związek z... GMO
Trzy słowa o GMO 
Zacznijmy od tego czym jest GMO (Genetically Modified Organisms). Są to organizmy żywe, które nie powstały w wyniku naturalnych procesów, lecz jako wynik modyfikacji przeprowadzonych w procesie inżynierii genetycznej. Mogą to być mikroorganizmy takie jak bakterie (np. produkujące insulinę) bądź rośliny. Kiedy dziś mówi się na temat GMO należy pod tym terminem rozumieć nie tyle całość modyfikowanych genetycznie organizmów ale szczególnie uprawy sztucznie zmienionych roślin, których kod genetyczny chroniony jest prawem patentowym należącym do wielkich koncernów biotechnologicznych. 
 
 

czwartek, 9 stycznia 2014

Polski rząd rusza na (cyber)wojnę

Polski MON wyda blisko 7 milionów złotych na stworzenie oprogramowania broniącego rządowe komputery przed atakami hackerskimi.

Polska rzadko pojawia się w doniesieniach na temat kolejnych odsłon wojny w cyberprzestrzenii. Widać to choćby po ilości newsów poświęconych naszemu krajowi na specjalistycznych portalach. Mimo wszystko jednak również nasze ministerstwo obrony podjęło decyzję, że najwyższy czas włączyć się do wirtualnego wyścigu zbrojeń.

Jak poinformował w listopadzie 2013 roku portal Niebezpiczenik Ministerstwo Obrony Narodowej wspólnie z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) zamówiło “oprogramowanie i sprzęt elektroniczny do prowadzenia walki informacyjnej” - celem projektu ma być stworzenie zabezpieczeń i własnych zamkniętych sieci uniemożliwiających ataki z zewnątrz. Wartość projektu przewidziana jest na 6,6 miliona złotych do wydania w ciągu najbliższych 3 lat, jak podejrzewa portal Defence24 o realizacje poproszone będą najprawdopodobniej podmioty komercyjne, gdyż środowiska akademickie i wojskowe do tej pory nie były zdolne opracować odpowiedniego oprogramowania. Autorzy zwracają przy tym uwagę, że chociaż najprawdopodobniej oferty rozpatrywane są w trybie tajnym to jednak samego faktu wprowadzania tego typu rozwiązań nie zostało odpowiednio ukryte i zostało opublikowane nawet na stronach rządowych.

Interesującym faktem jest to, że jeśli wierzyć, że mamy do czynienia z aktualnie jedynym "cyberprojektem" MON-u to polskie władze w ogóle nie są zainteresowane inwestowaniem w aplikacje ofensywne a interesuje je jedynie ochrona tego co już posiadają. Niewykluczone jednak, że poza oficjalnym obiegiem mogą również istnieć projekty, które będą zajmować się tworzeniem złośliwego oprogramowania rodzimej produkcji.

środa, 8 stycznia 2014

Zwierzenia byłego "pilota" bojowego drona


Politycy, którzy bronią dronów nie wiedzą o czym mówią - twierdzi były operator zdalnie sterowanej maszyny śmierci.

Osobę sterującą dronem ciężko nazwać pilotem. To człowiek siedzący przez ogromnym kokpitem w bazie znajdującej się często kilkaset kilometrów od miejsca wydarzeń. Przed sobą ma obraz z kamer umieszczonych na UAV i dostarczających mu informacji niezbędnych do prowadzenia działań wywiadowczych i bojowych. Czy są one jednak precyzyjne? Były operator takiej maszyny uważa, że drony są bardzo zawodne i ofiarami bardzo często padają osoby postronne a nawet sojuszniczy żołnierze.


Podkreśla on fakt, że mimo iż atakują maszyny to jednak za wszystkim i tak stoją konkretni ludzie, którzy popełniają ludzkie błędy. Problemem może być nawet jednoznaczne określenie czy widziana przez kamerę osoba niesie ze sobą broń czy też jest zupełnie bezbronna. Zawsze się zastanawiamy czy zabiliśmy właściwych ludzi, - pisze operator - czy też właśnie pozbawiliśmy życia niewinnego cywila z powodu nieostrego obrazu.

To również odbija się na psychice operatora, nawet jeśli siedzi on w danym momencie daleko za granicą to mimo wszystko jest on narażony na traumy i urazy psychiczne wywołane tym co się stało. Oficjalnie jednak nikt nie prowadzi statystyk dotyczących tego ilu "pilotów" ma problemy z samym sobą. Sam autor twierdzi, że dwóch jego kolegów z pracy w ciągu roku popełniło samobójstwo.

Oficjalnie nie publikowane są również dane co do tego ile rocznie przeprowadzanych jest ataków przy użyciu zdalnie sterowanych samolotów. Wszystkie informacje pochodzą od niezależnych, pozarządowych instytutów, które na własną rękę gromadzą doniesienia i budują statystyki. Do tej pory jednak pilotów dronów przedstawiano raczej jako osoby zupełnie nieczułe na to co dzieje się po drugiej stronie kamery, najwyraźniej jednak daleko im do odczuć jakie towarzyszą zwykłym grom wideo. 


- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf