środa, 30 marca 2011

Katastrofa atomowa w Niemczech?

Dziwna zmiana decyzji dotycząca użytkowania niemieckich elektrowni atomowych rodzi pytanie czy były one zagrożone atakiem terrorystycznym. 

Przed dwoma tygodniami kanclerz Angela Merkel zarządziła zamknięcie części reaktorów jądrowych i przeprowadzenie w nich nadzwyczajnych kontroli. Ta decyzja zaskakuje, gdyż Niemcom, podobnie jak Polsce nie grożą trzęsienie ziemi a tym bardziej tsunami. Co więcej jeszcze rok temu zdecydowano się przedłużyć funkcjonowanie najstarszych elektrowni o kolejne 12 lat. Dziwnym trafem ani Francja, ani żaden inny kraj poza Niemcami nie zdecydował się na podobny krok.

Być może jest COŚ innego co wpłynęło na decyzję pani kanclerz? W czasie gdy trwały już walki w Libii, wiadome się stało, że pomimo wcześniejszych deklaracji Niemcy wycofały się z udziału w operacji „Świt Odysei”? Dlaczego poparły rezolucję rady bezpieczeństwa ONZ stwierdzającą, że izraelskie osiedla na okupowanym palestyńskim terytorium są nielegalne? 

Obie decyzje są podjęte nie tylko na niekorzyść Izraela, ale również szkodzą interesom ludzi dążących do jak największej eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. Co więcej, jak podaje blog Pakconnects, firma ochraniająca elektrownię w Fukushimie odpowiada również za bezpieczeństwo w niemieckich elektrowniach. Smaczku zaś dodaje fakt, że siedziba tej firmy znajduje się właśnie w Izraelu. Czyżby więc ktoś uprzednio ostrzegł panią Merkel, że kolejny "wypadek" w elektrowni atomowej mógłby mieć miejsce w samym środku Europy?

poniedziałek, 28 marca 2011

Kto wysadził japońskie elektrownie?

Zastanawiam się, co miał na myśli Dr. John Coleman formułując jeden z wspomnianych już przeze mnie wcześniej celów Iluminatów: "Całkowite zakończenie procesu industrializacji i produkcji nuklearnej energii elektrycznej i stworzenie czegoś, co nazywać można post-przemysłowe społeczeństwo zerowego wzrostu". Obserwując to, co się teraz dzieje, można odnieść wrażenie, iż jesteśmy już blisko tej wizji. Skompromitowani konstruktorzy atomowych elektrowni, źli ekonomiści przekonywujący ile można zaoszczędzić, zrujnowane firmy związane z tym rodzajem energii. Wygląda na to, że to nie tsunami, a ktoś specjalnie wysadził japońskie elektrownie korzystając z okazji. Po co? No właśnie być może po to, by doprowadzić do poważnego kroku w kierunku post-przemysłowego społeczeństwa zerowego wzrostu. Ta pozornie nierealna teoria może mieć swoje drugie dno, nad którym warto poważnie się zastanowić. Bez względu na to czy wspomniany akt terroru był rzeczywistym czy jest zaledwie przenośnią. Jak to się jednak stało, że z poważnych konstrukcji zawaliły się jedynie elektrownie? Czy Fukushima była prawdziwym celem ataku?

piątek, 25 marca 2011

Platzckiem w twarz!

Pomysł by Polska zrezygnowała z jakichkolwiek nowoczesnych rozwiązań energetycznych nie przyniesie niczego dobrego. 

Ostatnio napisałem jak to pan Matthias Platzeck wpadł na genialny pomysł abyśmy w Polsce zrezygnowali z planów budowy elektrowni atomowej. Muszę przyznać, że to iście genialny pomysł. W końcu dostarczy on naszym zachodnim sąsiadom ogromnej ilości powodów do nowych dowcipów o Polakach, którzy mają prąd tylko 5 dni w tygodniu, a rachunki za elektryczność dostają i tak wyższe niż Niemcy. Ubaw po pachy! 

Pragnę jedynie przypomnieć pewne może nieco ignorowane kwestie związane z energią elektryczną. Otóż po dziś dzień w Polsce jest mniej elektrowni wodnych niż przez II Wojną Światową! Co więcej ich budowa jest bardzo droga i wymaga walki z tonami przepisów, których autorami są zapewne szanowni koledzy pana Platzcka. Nie możemy oczywiście korzystać z naszych zasobów węgla kamiennego, o nie, to znowu zabronione jest przez Strategię Lizbońską, która miała za cel stworzyć z Unii Europejskiej najbardziej konkurencyjną gospodarkę świata a stworzyła pogrążonego w kryzysie petenta Stanów Zjednoczonych i Rosji. 

Być może wypowiedź pana Platzcka jest jedynie pewnym nieuważnym wypowiedzeniem tego co myślą także inni przedstawiciele niemieckiej klasy politycznej, wciąż kombinujących jak by tu Mitteleuropę spacyfikować i krok po kroku odbudować niemieckie kolonie na wschodzie? W końcu o wiele łatwiej jest po cichu i z uśmiechem na twarzy uzależniać od siebie słabszego sąsiada, który nie jest w stanie nawet go dogonić bo rzuca mu się kłody pod nogi? Cóż najwyżej państwo sąsiada upadnie a my wprowadzimy zarząd komisaryczny składający się z „niezależnych” menadżerów.

wtorek, 22 marca 2011

U źródeł problemu

Energetyka to jeden z najpoważniejszych współczesnych problemów. Gdy przyjrzymy się dokładniej, to właśnie tam tkwi sedno większości konfliktów.

Gorąco się ostatnio zrobiło. Nie mówię tego z powodu wiosny, która w końcu dotarła do Polski, lecz ze względu na to co dzieje się na świecie. A co się dzieje? Cóż zakładam, że moi czytelnicy są dość dobrze poinformowani w temacie światowych wydarzeń, więc nie ma sensu się rozdrabniać, pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę na tą jedną cechę wspólną towarzyszącą najważniejszym wydarzeniom ostatnich, hm, lat? 

Od jak dawna większość najpoważniejszych dyskusji dotyka kwestii ENERGII? Od jak dawna walka o wpływy, dominację sprowadzona jest do kwestii energetyki, gdzie ceny paliw obalają rządy, prowadzą do wojen, zaś informacje o nowych inwestycjach w tej branży są źródłem poważnych spięć międzynarodowych? 

Nie ma się czemu dziwić, siedząc przed komputerem i popijając zaparzoną w elektrycznym ekspresie kawę ciężko by mi było zrezygnować z tych luksusów, które bez energii stałyby się bezużyteczne. Cała nasza współczesna cywilizacja jest uzależniona od ogromnych ilości zużywanej energii w dowolnej postaci, a co ważne niczym nienasycona hydra wciąż potrzebuje jej więcej. 

Co więc łączy Egipt, Libię i Japonię? Właśnie energia. Egipt to kraj położony strategicznie, poprzez kontrolowany przez ten kraj Kanał Sueski jest on swoistą bramą na Ocean Indyjski, a więc i do azjatyckich portów, w chwili gdy piszę te słowa spisany już na straty pułkownik Kadafi odbija kolejne miasta i wygląda na to, że utrzyma na stołku siebie i swoją rodzinę na długie lata. Znając zaś jego temperament, który opisałem niedawno, wszyscy ci, którzy z rozpędu „potępili” jego działania, wkrótce będą musieli albo przepraszać go na kolanach, albo szukać innych miejsc do inwestycji dla swoich narodowych koncernów. 

Przy tym wszystkim, chociaż zabrzmi to bezdusznie, trzęsienie ziemi w Japonii to nic nowego. Kraj ten leży w takim miejscu, że wcześniej czy później można się było spodziewać podobnego kataklizmu, a co więcej, w 2004 roku, kiedy to miało miejsce ostatnie trzęsienie ziemi, również istniało zagrożenie wycieku z elektrowni atomowej. Nie przeszkadzało to jednak Japończykom tworzyć najnowocześniejszych reaktorów atomowych, a do tego mieć za pasem intratny kontrakt na budowę elektrowni w Indiach. Teraz nagle jak jeden mąż wszyscy zaczęli histerycznie reagować na samo słowo „energia atomowa”. 

Znamienny jest tutaj przykład z polskiego podwórka, gdzie premier Brandenburgii, Matthias Platzeck wraz z radnymi Berlina stwierdził, że przykład Japonii powinien dać Polakom do zastanowienia się czy powinna zostać wybudowana elektrownia atomowa. O co naprawdę chodzi Platzckowi chodzi? Może warto to przedyskutować?

Zobacz także: 
Platzckiem w twarz!
Kto wysadził japońskie elektrownie?




czwartek, 17 marca 2011

Niemiecka ścieżka

Zjednoczenie Niemiec i Włoch było jednym z głównych kroków na drodze do wybuchu planowanej przez Alberta Pike'a wojny światowej.

Utworzenie czerwonego caratu na Wschodzie Europy było ogromnym sukcesem wszystkich, którzy przez lata ciężko pracowali nad wywróceniem świata do góry nogami. Dzięki ZSRR iluminaci byli w stanie użyć potężnego narzędzia, które brutalnie mogło zmieniać losy świata. Jak pisałem już wcześniej, zanim się to stało, Albert Pike potrzebował wielkiej europejskiej wojny, zaś by tą wojnę wywołać potrzebne było państwo, które zainicjuje konflikt na szeroką skalę. Idealnym do tego celu krajem były Prusy, ambitne i przepełnione militarystycznymi tradycjami. 

Jednym ze środków była wspomniana już wcześniej Wiosna Ludów, która miała obalić wiedeński porządek. Te masowe rewolucje udały się jednak połowicznie, miedzy innymi z powodu króla pruskiego, który odmówił nadawanej mu przez Niemiecki Parlament korony cesarskiej. Zawiedzeni niepowodzeniem swojego planu iluminaci zainwestowali w młodego pełnego ambicji człowieka, który dzięki swej inteligencji i zdolnościom bardzo szybko piął się po szczeblach kariery nie tylko tej jawnej, ale i tej ukrytej struktury. To właśnie Otto von Bismarck, jeden z najbardziej wpływowych masonów 33. stopnia wtajemniczenia był twórcą nowoczesnego państwa militarnego. Prusy dzięki mobilizacji wszystkich obywateli zyskali ogromne możliwości bojowe, zaś pruskie szkoły miały przede wszystkim ujednolicać i na nowo tworzyć naród niemiecki. Każdy polski czytelnik pamięta jeszcze ze szkoły historię protestów w szkole we Wrześni, kiedy to uczniowie podnieśli protest przeciwko ekspansji języka niemieckiego w szkołach.

W tym samym czasie, na południe od jednoczonych przez Prusy Niemiec tworzyło się kolejne, nowoczesne państwo narodowe – Włochy. Marginalizowano wpływy papiestwa w Italii, sam papież był bliski uwięzieniu, wszystko zaś wspierane i organizowane było przez działaczy lóż masońskich, Mazziniego, Garibaldiego czy Cavoura.

Praca wykonana przez kilkadziesiąt lat powoli przynosiła owoce. Europa była wówczas prawdziwym centrum dla całego świata, cokolwiek działo się na jej terenie miało swoje konsekwencje gdzie indziej. Jednak stosunki na kontynencie uległy znacznemu pogorszeniu. Bardzo trafnie obrazuje to karykatura przedstawiająca Europę w przededniu I Wojny Światowej: 

źródło: drawn.ca 

Widzimy na niej poszczególne państwa tylko czekające na dogodny moment by skoczyć sobie do gardeł, widać wyraźnie, że okres stabilizacji i pokoju Europa ma już za sobą. W jej efekcie wybuchła najpierw I Wojna Światowa, później urażone ambicje Niemiec zaowocowały powstaniem demonicznej III Rzeszy, której władcy są autorami tragicznych zbrodni, ale również tajemnic, których po dziś dzień nie odkryto. 

Cel był jeden - zbudowanie w Europie potężnego porozumienia. Jest to konsekwencja tworzenia od setek lat koncepcji zastąpienia wartości chrześcijańskich i wiary w Boga nową doktryną. Wykorzystywano planowane wcześniej wojny, a dziś rozpoczęto wymuszanie wpływów na przykład strategią uzależniania krajów od dostaw energii.


niedziela, 13 marca 2011

Czerwona rewolucja

Jeden z najbardziej wpływowych masonów w historii, Albert Pike dokładnie zaplanował trzy wojny światowe mające obalić istniejący porządek. 

Albert Pike w stroju masońskim
Przeskoczyliśmy z tematu na temat. Dla mniej wprawnego czytelnika przytoczone przeze mnie historie mogą nie mieć związku, ale tak naprawdę są dobrymi przykładami, iż wiele ciekawych i niezbadanych tajemnic czeka na zinterpretowanie. Ich właściwe pojmowanie ukrywa się pod cienką warstewką wielości medialnych newsów. 

Historia Sablina pokazała jak specyficzna była “czerwona Rosja”. Ten rzekomo rewolucyjny i dla wszelkim postępowym zmianom przyjazny kraj skazuje na śmierć człowieka, który chciał tą rewolucję jeszcze pogłębić! Nie dziwmy się jednak. Prawdziwych rewolucjonistów w Związku Sowieckim wyeliminowano już na początku. Rewolucje bowiem mają swój zaplanowany porządek i swoje wyznaczone cele, a co ważniejsze ludzi, którzy nimi sterują. W konsekwencji uzyskują dostęp do nieograniczonego wpływu oraz do ogromnych pieniędzy. Od nowa uzgadniają kontrakty gospodarcze i dobierają sobie biznesowych partnerów. 

Albert Pike, jeden z najbardziej wpływowych masonów XIX wieku, przygotowując swój plan wywołania trzech wojen światowych, o których wspomniałem już w jednych z poprzednich wpisów, doskonale zdawał sobie sprawę z możliwości jakie leżą w Rosji. Na przeszkodzie do realizacji planów stanął mu jednak potężny carat. Aby dokonać niezbędnej rewolucji, należało wpierw władzę carską osłabić, a całe państwo pogrążyć w chaosie. Za zapalnik, niezbędny by do takiej sytuacji doprowadzić, posłużyła ogólnoeuropejska wojna, która rozbiła trzy cesarstwa, stworzyła słabe kraje w Europie Środkowej, a w Rosji doprowadziła do utworzenia krwawej dyktatury. Nie był to jednak nieuchronny efekt stosunków panujących w tym ogromnym kraju i bunt tamtejszego ploretariatu. Po pierwsze ploretariat poza Moskwą i Piotrogrodem w Rosji nie istniał. Po drugie cała ideologia komunizmu nie była niczym innym jak starszą wersją tego, co dziś nazywamy globalizmem - sprytnym narzędziem stworzonym przez iluminatów, aby umożliwić im działanie. Karol Marks i Fryderyk Engels podobnie jak inni komuniści późniejszych okresów zawsze uzyskiwali środki na swoją działalność. I nie pochodziły one od robotników i chłopów. Pieniądze dla bolszewików płynęły nieprzerwanym, strumieniem aby wesprzeć ich w dążeniech ku wojnie domowej.

Rosja to rozległy kraj o ogromnym potencjale, który od dwustu lat pełni rolę swoistego “bicza bożego” przeciwko wszystkim, którzy by chcieli w Europie mieć za dużo. Warto przyglądać się jaką odgrywa rolę w narastających wciąż problemach Unii Europejskiej.


sobota, 12 marca 2011

Co ukrywa Lech Wałęsa?

Tajne służby wiedzą często o wiele więcej niż myślimy, czy Lech Wałęsa dysponuje informacjami o rozmowie jaka odbyła się tuż przed katastrofą smoleńską?


Każdy z nas w okresie pobierania nauk zetknął się z koniecznością interpretacji wypowiedzi przeróżnej maści poetów i prozaików. Co poeta miał na myśli pisząc to czy tamto? Dziś ta nabyta umiejętność może być doskonałym kluczem do zrozumienia tego co się wokół nas dzieje. Tym bardziej gdy słowa wychodzą spod pióra Papieża lub padają z ust byłego Prezydenta. „ - … nikt nie wytrzyma prawdy o tamtych zdarzeniach” - przekonuje były prezydent Lech Wałęsa w rozmowie z Piotrem Najsztubem dla tygodnika „Wprost”. Uważa on, że katastrofa smoleńska będzie skłócać Polaków do momentu, aż ujawniona zostanie treść rozmowy między Lechem i Jarosławem Kaczyńskimi, którą bracia odbyli na kilkanaście minut przed katastrofą. Nie jestem fanem roztrząsania sprawy smoleńskiej. Zapytam jednak: co miał na myśli były Prezydent ponownie mówiąc te słowa? Co wie, czego my nie wiemy? Czy mówi to dlatego, że nie potrafi tak po ludzku wytrzymać? To, że wie więcej jak przeciętny człowiek nie budzi wątpliwości. Kto powiedział mu, jaka była treść rozmowy, którą przywołuje? Amerykański wywiad? A może rosyjski? Skoro tak, to dlaczego Wałęsa nie kończy swojej myśli, a wspomniane służby udają, że niczego nie wiedzą? W to, że wszyscy wszystkich podsłuchują nie wątpi już dzisiaj nikt. Czy jednak fakt, iż oficjalnie nikt nie chce się przyznać, ma coś jeszcze ukryć?


Milczenie w tej sprawie przypomina mi znaną historię opisaną później w Polowaniu na Czerwony Październik – debiutanckiej powieści sensacyjnej Toma Clancy'ego z 1984 roku. W niej również nie chciano ujawnić podsłuchiwanej przez służby wywiadowcze obcego kraju prawdy. Sięgnijmy do źródeł dla przypomnienia (np.wp.pl).

W oryginale Czerwony Październik nie był łodzią podwodną, a fregatą "Storożewoj". To, co wydarzyło się w 1975 roku, wstrząsnęło Armią Radziecką, a później całym światem. Na wspomnianym statku znalazł się między innymi Walery Michajłowicz Sablin, który wywodził się z rodziny o bogatych tradycjach morskich. Sablin był prawdziwym synem rewolucji październikowej. Nie umiał kłamać i nienawidził dwulicowości. Był dobrze wykształcony i oczytany. "Storożewoj" wszedł 7 listopada 1975 roku do portu ryskiego dla uświetnienia obchodów 58. rocznicy wybuchu rewolucji październikowej. Komandor podporucznik Sablin wraz z pomocnikami przejął dowodzenie fregatą. Uwięził dowódcę okrętu. Przeprowadził wśród zebranych oficerów i chorążych referendum. Statek popłynął na zachód do Cieśniny Irbeńskiej, wyjścia z Zatoki Ryskiej. Sablin odmawiał zatrzymania okrętu. Pościg był skomplikowany i trwał długo bez sukcesów. Podobno Sablin chciał dopłynąć do Leningradu, by wygłosić patriotyczne w swej treści przemówienie. Jednakże droga statku prowadziła jednak wokół wyspy Hiuma i Sarema, co sprawiało, że kierowała się w stronę Szwecji. I do końca nie wiadomo, czy nie był to prawdziwy kierunek jego podróży. Podsłuchujący dramatyczny pościg Skandynawowie ukrywali dramatyczną sytuację. W końcu ścigające okręty, po zbombardowaniu, dokonały abordażu okrętu, który znajdował się wówczas już tylko 50 mil morskich od Gotlandii. Cała załoga została aresztowana, a KGB zmusiło do milczenia wszystkie osoby biorące udział w zatrzymaniu fregaty. Władze, przerażone możliwością pojawienia się rewolucyjnych nastrojów, ogłosiły, że celem buntowników była ucieczka na Zachód. Komandor podporucznik Walery Sablin został skazany na karę śmierci, którą wykonano 3 sierpnia 1976 roku. Prośba o ułaskawienie została odrzucona. Uczestnicy buntu otrzymali wyroki kilku lat więzienia. Cała załoga została rozformowana i przeniesiona do flot: Północnej i Oceanu Spokojnego. Dowódca okrętu za niedopełnienie obowiązków został wyrzucony z partii i przeniesiony do rezerwy.


Tak w dużym skrócie wyglądała ta historia. Skoro tajne służby posiadają środki i narzędzia, by sprawdzać wszystko i wszystkich, to doskonale wiedzą, o czym mówi Wałęsa. Czy podobnie jak wówczas, nie mogą zdradzić, co wiedzą? A skoro nie mówią, to pozostaje pytanie: kogo przez to wspierają i dlaczego? To może zadajmy inne pytanie: Dlaczego nie mówi Pan tego co Pan wie, Panie Prezydencie?


poniedziałek, 7 marca 2011

Głos Papieża

Nowa książka Benedykta XVI jeszcze zanim została wydana zdążyła wzbudzić wiele kontrowersji. W książce "Jezus z Nazaretu" papież zadaje fundamentalne pytanie: kto ponosi winę za śmierć Chrystusa?

10 marca w Watykanie odbędzie się oficjalna prezentacja książki Papieża Benedykta XVI. Książka ukazuje się w atmosferze sensacji i zarzutów o zmianę interpretacji historii. Włoskie media podnoszą niezwykłą wagę słów Benedykta XVI, które uznały za "uniewinnienie Żydów", oskarżanych o wydanie wyroku śmierci na Jezusa. Nie czuję się władny wnikać w meandry myślenia „Głowy Kościoła”, jednak cóż takiego się stało, że słowa Papieża zawirowały polityczną interpretacją i zostaną przez wielu odczytane jako nadrzędność skromnej, ale politycznej manifestacji nad obowiązującym kanonem myślenia? Czy jest tak rzeczywiście? Papież w swej książce zadaje fundamentalne pytanie: "Najpierw zapytajmy jednak: Kim właściwie byli oskarżyciele? Kto nalegał na wydanie na Jezusa wyroku śmierci?". Co więcej autor wydaje się dawać swoim przeciwnikom i jednostronnym interpretatorom oręż w ręce pisząc: Jezus nie był "politycznym wichrzycielem". I dalej coraz bardziej kontrowersyjnie: "W odpowiedziach Ewangelii zachodzą tu różnice, nad którymi musimy się zastanowić. 

Według Jana są to po prostu »Żydzi«. Jednak to określenie absolutnie nie oznacza u Jana - jak dzisiejszy czytelnik byłby może skłonny myśleć - narodu izraelskiego jako takiego, tym bardziej nie ma ono też charakteru „rasistowskiego”. Czy Papież odnosi się wprost do kontekstu politycznego, jaki sam chce lansować? Drugi tom, jego osobistych rozważań, z podtytułem "Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania", który ukazał się prawie cztery lata po pierwszym, jest drobiazgową analizą Ewangelii włącznie z polityczną analizą czasów jakie opisuje. Tworząc relację pomiędzy tamtym czasami a współczesnością: "Straszliwe następstwa przemocy motywowanej religią wszyscy mamy aż nazbyt wyraźnie przed oczyma. Królestwa Bożego, królestwa ludzkości, nie można zbudować na przemocy. 

Wbrew wszelkim próbom posługiwania się religijną i idealistyczną jej motywacją, nadal pozostaje ona ulubionym narzędziem Antychrysta. Przemoc służy nie człowieczeństwu, lecz antyczłowieczeństwu". Autor daje wyraźny sygnał dla analityków politycznego znaczenia Watykanu i jego zaangażowania w światową politykę. Wątek nowej optyki Żydów jest w tym kontekście niezwykle znaczący i będzie bezustannie interpretowany. 

Dowód? Prezes Światowego Kongresu Żydów, jak donosi GW, odnosząc się do tekstów Papieża wyraził pogląd, iż mimo soborowej deklaracji "Nostra Aetate" z 1965 roku, w której odrzucono teorię o żydowskiej odpowiedzialności za śmierć Jezusa i gdzie znajduje się stwierdzenie, że "nie należy przedstawiać Żydów jako odrzuconych ani jako przeklętych przez Boga", wielu katolików wciąż głosi takie poglądy. W jego opinii odrzucenie takich "fałszywych argumentów w osobistej książce, jakkolwiek słuszne, jest prawdopodobnie niewystarczające". 

Jakie zatem znaczenie dla właściwej interpretacji ma wypowiedź jednoznacznie oceniająca wypowiedź Laudera : „Żydzi z całego świata bardzo doceniają, że papież ten jest absolutnie zdeterminowany na rzecz rozwijania dobrych relacji między chrześcijanami a Żydami”. Czy jest nadinterpretacją intencji Papieża? Czy demaskuje jego polityczne zamiary? W czasie bliskowschodniego zamieszania? Czy należy interpretować słowa Papieża aż tak prostolinijnie? Jedno jest jednak pewne - Kościół od dwóch tysiącleci kształtuje polityczne stosunki świata na tyle, na ile go stać i na ile jego przeciwnicy pozwalają.


czwartek, 3 marca 2011

Pytanie o UFO

Zostawmy na chwilę rewolucje. Odetchnijmy.

Drugiego marca serwis dailymail.co.uk. napisał, iż syberyjscy kontrolerzy lotów oświadczyli, że nawiązali kontakt z UFO. Zgodnie z tym oświadczeniem tajemniczy obiekt nagle pojawił się na monitorach w wieży kontroli lotów w okolicy Jakucka. Według pomiarów leciał na wysokości niemal 20 tys. metrów z prędkością ponad 2,5 tys. km/h. Prędkość oraz częste i gwałtowne zmiany kierunku lotu wyraźnie odróżniały obiekt od znajdujących się w okolicy samolotów. Podobno kontrolerzy słyszeli również próby nawiązania kontaktu ze strony UFO – przekaz porównują do kobiecego głosu, który miauczał. "Koci język", jak sami go określają, był jednak dla nich całkowicie niezrozumiały. Kolejna - jedna z setek informacji, wskazująca obecność tych, którzy podobno nie istnieją. Na razie nie chcę się włączać w dyskusję czy UFO istnieje czy nie. Zresztą na razie nikt mnie o to nie pyta. Pozwolę sobie jednak na podzielenie się z Wami następującym rozważaniem. Jeżeli założymy, że UFO w rzeczywistości istnieje i od lat odwiedza naszą planetę, to dlaczego politycy fakt ten tak zdecydowanie dementują? I nie tylko politycy? Jaki jest powód ukrywanej przez rządy poszczególnych państw prawdy? Oczywiście to śmiałe założenie, że UFO istnieje, jest w tych rozważaniach o tyle interesujące, że jeżeli nie istnieje a wszyscy, którzy tak twierdzą to wariaci, nic fakt ten w naszą dyskusję nie wnosi. Przyjmijmy więc, że UFO istnieje i odpowiedzmy na zadane pytanie.

Po pierwsze istnienie UFO i wszelkie z tego tytułu ewolucyjne, a szczególnie teologiczne konstrukcje rozpadają się w ruiny. Człowiek i jego system wartości oparty na boskim absolucie bierze w łeb, a autorytet Kościoła upada. Wierni muszą zacząć wierzyć inaczej, a z pewnością nie są do tego przygotowani, podobnie jak sam Kościół. W tym kontekście warto jednak dostrzec nieśmiałe próby artykulacji, iż Kościół nie wyklucza czegoś, co istnieć gdzieś może, lecz wyłącznie stwórcą tego czegoś jest dotychczasowy monopolista wskrzeszenia żywota. Mamy więc pierwszy powód, by oficjalnie twierdzono, że: NIE ISTNIEJE.

Po drugie: czy jeżeli istnieje „Coś”, co ma większą władzę niż Ci, którzy twierdzą, że ją mają - jak będzie wyglądał ich autorytet? A szczególnie moc sprawcza wobec obecnie zarządzanymi obszarami? Upada zatem moc politycznej władzy i jest to wystarczający powód by powiedzieć: NIE ISTNIEJE. Zanika przy tym całkowicie poczucie bezpieczeństwa i świat ogarnia totalny chaos. Utrwalony od stuleci porządek świata zostaje obalony. Następuje cywilizacyjny Armageddon.

I po trzecie: transakcja. Istnieją przesłanki, nie zaryzykuję twierdzenia dowody, iż najważniejsze rządy porozumiały się z OBCYMI, zawierając swoisty układ w zamian za wpływ, możliwość prowadzenia eksperymentów i ukrytą obecność. Zadeklarowano postępujący dostęp do technologii, by umacniać kontrolowany przez ludzką stronę transakcji porządek społeczny. Wszechobecny termin: wpływ. A przecież walka toczy się o wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Czyż nie? 


- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf