wtorek, 13 września 2011

Atak dronów

Pod koniec sierpnia ogłoszono informację o zabiciu kolejnego ważnego przywódcy Al-Kaidy. Był nim Atiyah Abd al-Rahman, Libijczyk uznawany za numer 2 w obecnej hierarchii organizacji. Jego śmierć w górach na północnym-wschodzie Pakistanu 22 sierpnia była kolejnym atakiem, w którym nie brali jednak udziału prawdziwi żołnierze. Wszystkim zajęły się bojowe drony. 

Drony, czyli unmanned aerial vehicle (UAV) to bezzałogowe samoloty używane przede wszystkim w celach militarnych. Do niedawna były one kojarzone raczej z działaniami rozpoznawczymi i szpiegowskimi, z ich pomocy skorzystano między innymi przy rozpoznaniu terenu wokół domu, w którym miał przebywać Osama Bin Laden, zabity rzekomo przez Navy SEALS na początku maja. 

O zastosowaniu bezzałogowych samolotów do celów wywiadowczych, można było przeczytać od lat. Szczególnie dużo mówiło się o użytkowanym w latach 1994-2011 General Atomics MQ-1 Predator. Początkowo "Predatory" wykorzystywano głównie do przeprowadzania akcji rozpoznawczych, jednak po interwencji USA w Afganistanie pojawił się pomysł by wykorzystać drona również do zadań bojowych. Aż do ich wycofania w marcu 2011 roku drony te brały udział w akcjach na terenie Afganistanu i Iraku, ale pojawiały się również podczas konfliktów bałkańskich, w Bośni i Kosowie. 

MQ-9 Reaper w locie

Jego następcą stał się General Atomics MQ-9 Reaper. "Żniwiarz" jest pierwszym samolotem typu hunter-killer. Uzbrojony jest w bomby naprowadzające za pomocą laserów bądź GPS, a także 14 pocisków AGM-114 Hellfire. 


Ciche przejście do działań ofensywnych 

Pomimo, że z roku na rok ich aktywność wyraźnie rośnie, praktycznie do 2011 roku ciężko było znaleźć oficjalne doniesienia o zastosowaniu dronów bojowych. Według Biura Dziennikarstwa Śledczego (The Bureau of Investigative Journalism), które zajmuje się monitorowaniem działań dronów, obecnie można mówić o 295 atakach, w których łącznie zginęło około dwóch i pół tysiąca osób. Co ciekawe za kadencji laureata pokojowej nagrody Nobla - Baracka Obamy ataki za pośrednictwem tych urządzeń przeprowadzono dotychczas już 243 razy. Operują one głównie na obszarze Bliskiego Wschodu, a ich aktywność rozciąga się od Kenii i Somalii aż po państwa środkowoazjatyckie takie jak Kazachstan. Obszarem o największej koncentracji ataków z wykorzystaniem tych maszyn jest pozostający oficjalnie w sojuszu wojskowym z USA Pakistan. 

Stosunek władz pakistańskich do dronów zmieniał się w przeciągu ostatniej dekady. Shamshad Ahmad były minister spraw zagranicznych i ambasador Pakistanu przy ONZ powiedział serwisowi IPS, że w latach 2004-2007 prezydent Pervez Musharraf zgodził się na ataki dronów, chcąc w ten sposób wyrazić poparcie dla administracji George'a W. Busha w walce z siatką Al-Kaidy. Strona amerykańska miała nie tylko autonomię w doborze celów, ale także propagandowe wsparcie pakistańskich władz, które po każdorazowym ataku dronów rozpowszechniały informację, że eksplozje były spowodowane przez bomby domowej roboty. 

Całej akcji nie udało się jednak utrzymać na dłuższą metę w tajemnicy, gdyż jak się okazało ataki dronów były nieprezycyjne i często zamiast przywódców Al-Kaidy ofiarami ataków padali przypadkowi cywile. 

Predator odpalający pociski typu Hellfire
Jednym z najbardziej znanych incydentów miał miejsce pod koniec października 2006 roku, kiedy to zginęły 82 osoby, w tym w większości uczniowie medresy we wsi Chenagai. Po tym wydarzeniu Musharraf wydał rozkaz, aby odpowiedzialność za atak wzięła na siebie pakistańska armia. Co warte odnotowania, dzień wcześniej w okolicy zgromadziła się starszyzna okolicznych plemion by przedyskutować ewentualne warunki zawarcia pokoju. Nie trzeba oczywiście dodawać, że po ataku szanse na porozumienie przepadły. 

W sumie w latach 2004-2007 w wyniku ataków dronów na świecie zginęło 168 osób w tym 109 cywili, z których 82 było nieletnich. Od 2008 roku działania stały się o wiele intensywniejsze. Większość z ataków na terenie Pakistanu koncentrowała się na talibach, ale również wtedy wysoki odsetek ofiar stanowili cywile (1091 z 2134 łącznie zabitych w latach 2008-2011). Według Garetha Portera z IPSnews.net dopiero wydarzenia z początku 2011 roku wpłynęły na zmianę stanowiska pakistańskich władz. Wiosną bieżącego roku na siedem tygodni aresztowano agenta CIA Raymonda Davisa, a zaledwie dzień po jego wypuszczeniu, dokonano ataku na trwające spotkanie członków starszyzny plemion w północnym Waziristanie. Po tym incydencie, który został zinterpretowany jako akcja odwetowa CIA, po raz pierwszy wysoko postawiony oficer armii Pakistanu oświadczył, że do ataku doszło przy użyciu dronów. 

Chociaż Pakistan pozostaje krajem, w którym do ataków przy użyciu bezzałogowych samolotów dochodzi najczęściej, to jednak liczba operacji podczas których korzysta się z dronów stale rośnie. Dla przykładu od czasu rozpoczęcia operacji "Świt Odysei" w marcu 2011 roku tylko do końca czerwca w Libii doszło aż do 42 ataków. 

Również w Somalii, w której od 1993 roku nie stacjonują żadne amerykańskie wojska, 23 czerwca doszło do ataku na dwóch przywódców Młodzieżowego Ruchu Mudżahedinów. Według słów anonimowego informatora, który wypowiedział się dla Washington Post, zabici Somalijczycy "planowali przeprowadzenie ataków w Europie". 

Medialna zasłona na temat skutków ataków dronów bojowych zaczyna powoli opadać i w ostatnim roku pojawia się coraz więcej doniesień na temat ich działalności. Wiele kontrowersji budzi fakt, że maszyny te są nieprezycyjne i wielokrotnie w wyniku ich ataków ofiarami padały osoby postronne. Nie tylko z resztą miejscowi cywile ponoszą ryzyko, gdyż w kwietniu 2011 roku media poinformowały o śmierci dwóch amerykańskich żołnierzy, którzy zostali omyłkowo zabici przez drona w Afganistanie. 


Zmieniająca się technologia 

Początki badań nad bezzałogowymi maszynami bojowymi sterowanymi za pomocą fal radiowych sięgają okresu po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Na początku lat 30-tych pojawiły się pierwsi przodkowie wspomnianego na początku "Żniwiarza", brytyjski "DH.82B Queen Bee" i amerykański Curtiss "N2C-2". Bezzałogowe samoloty znalazły na niewielką skalę zastosowanie już w czasie II Wojny Światowej, kiedy to po raz pierwszy użyto niewielkiego "PQ-8", a także bezzałogowych wersji bombowców. 

W okresie powojennym technologia była rozwijana po obu stronach Żelaznej Kurtyny, Anglosasi rozwijali wówczas między innymi drony z rodziny BTT (Basic Training Target), takie jak "MQM-36 Shelduck" i "MQM-57 Falconer", które wykorzystywane były jeszcze do lat 80-tych. W tym samym czasie po stronie sowieckiej również trwały badania nad samolotami bezzałogowymi, pierwszy model powstał w latach 50-tych i był nim Ławoczkin "La-17", którego testowe loty miały miejsce w 1953 roku. 

Przez cały okres międzywojenny badania nad dronami miały charakter dwukierunkowy – pierwszym były projekty maszyn wielkości standardowych samolotów, drugim zaś niewielkich urządzeń, które trudniej było zestrzelić, były więc o wiele lepsze do działań o charakterze szpiegowskim. Najsłynniejsze współczesne "Predatory" i "Reapery" to drony o dość dużych rozmiarach wymaganych do przenoszenia uzbrojenia i kilkudziesięciu kamer. Równocześnie jednak trwają badania nad stworzeniem niewielkich rozmiarów urządzeń, które będzie można zastosować w celach militarnych. 

Naukowcy pracują obecnie intensywnie nad dronami, które naśladując ptaki bądź owady, będą w stanie skutecznie działać na polu walki. Obecnie Pentagon dysponuje ponad 7 tysiącami sztuk maszyn zbudowanych jeszcze w poprzedniej dekadzie. Planuje jednak przeznaczyć poważne środki finansowe potrzebne do opracowania technologii, która do 2030 roku umożliwiłaby stworzenie "much szpiegowskich", czyli robotów wywiadowczych bardzo niewielkich rozmiarów. Choć według oficjalnych doniesień projekt ten jest wciąż na początkowym etapie, to jednak różnego rodzaju "przecieki" wskazują na to, że w wielu przypadkach testowane są już prototypy, takie jak choćby ujawniony w lutym projekt drona-kolibra stworzonego przez kalifornijską firmę AeroVironment. O tym jak niewiele wiadomo o stopniu zaawansowania niektórych projektów, świadczyć mogą zdjęcia tajemniczego "ptaka", który spadł pod koniec sierpnia w Pakistanie. Przypominający ptaka dron nie przypomina żadnego z dotychczas znanych modeli tego typu urządzeń, ponieważ jednak był on wyposażony w kamerę i wykorzystywano go na terenie Pakistanu, można przypuszczać, że tego typu robot fazę testów miał już daleko za sobą i był wykorzystywany do regularnych działań. 

Czy nowe rozwiązania technologiczne i udoskonalone drony, które będą w stanie przeprowadzić atak w dowolnym miejscu na świecie sprawią, że liczba ofiar po stronie cywili zmaleje? Według byłego oficera CIA, Philipa Giraldi jest to nie możliwe, gdyż jak stwierdził on w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji RT "broń jest zależna od działalności szpiegowskiej i to wywiad identyfikuje terrorystę, a w tym nie jest on najlepszy, podejrzewam więc, że nowoczesna technologia nie zrobi wielkiej różnicy". 


Skutki zwiększenia obecności działania dronów podczas działań wojennych 

Wszystko wskazuje na to, że roboty będą stanowić przyszłość wojskowości, jak zauważył niezależny analityk i publicysta James Corbett „pojawia się pytanie czy Amerykańskie ataki dronów w Pakistanie i Jemenie nie są faktycznie zapowiedzią nowej ery w działaniach wojennych, ery w której wojskowa interwencja będzie miała miejsce po prostu dlatego, że może zostać przeprowadzona bez żadnego ryzyka dla atakującego”. 

Kokpit sterujący dronem
W obliczu obiecanego przez Obamę wycofania 33 tysięcy żołnierzy amerykańskich z Afganistanu przed wrześniem 2012 roku, wykorzystanie zdalnie sterowanych urządzeń do prowadzenia dalszych działań wojennych zdaje się być logicznym kierunkiem. Od czasów wojny w Wietnamie, która zakończyła się między innymi w wyniku nacisków opinii publicznej, liczba ofiar po stronie amerykańskich żołnierzy jest istotnym czynnikiem wpływającym na poparcie dla prowadzonych działań wojennych. Redukcja tego czynnika dzięki zastosowaniu dronów bojowych może doprowadzić do znacznego spadku liczby ofiar po stronie amerykańskiej, a tym samym znacznego obniżenia się nastrojów pacyfistycznych. 

Drugim ważnym skutkiem powszechniejszego użycia dronów sprawia, że ludzie podejmować będą decyzje dotyczące życia i śmierci bez narażania własnego życia. Do tej pory silnie działał czynnik psychologiczny, gdzie żołnierz poprzez bezpośrednią obecność na polu walki pozostawał w bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem. Dla pilota drona ten bezpośredni kontakt znika, zaś same działania zaczynają przypominać grę komputerową, gdzie postać wroga ma charakter wirtualny. 


Drony wśród cywili 

Chociaż ataki ze strony dronów bojowych mają obecnie miejsce w islamskich krajach Afryki i Azji, to jednak nie oznacza, że ich działania nie rozszerzą się na inne części świata. Już teraz pod pretekstem bezpieczeństwa policja w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii eksperymentuje z zastosowaniem dronów szpiegowskich do monitorowania ulic. W tym przypadku ma nie chodzić jednak o tropienie talibów, lecz o skuteczniejszą walkę z przestępczością. W styczniu 2010 roku brytyjski Guardian poinformował o nawiązaniu współpracy między zbrojeniowym potentatem BAE Systems a policją z hrabstwa Kent, mającą na celu wdrożenie dronów szpiegowskich w działaniach cywilnych. Poligonem doświadczalnym mają być przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Londynie, gdzie drony mają monitorować rejony szczególnie zagrożone wybuchem protestów i zamieszek. Zresztą pierwsze prototypy są już w użyciu, doszło nawet do pierwszego aresztowania dokonanego przy pomocy policyjnego drona, według gazety Dailymail miało to miejsce w sierpniu 2009 roku po protestach zorganizowanych przez British National Party. Ojczyzna twórców najsłynniejszych antyutopii XX wieku - George'a Orwella i Aldousa Huxleya najwyraźniej przoduje we wdrażaniu nowych technik inwigilacji, jednak również po drugiej stronie oceanu trwają pilotażowe prace nad wprowadzeniem cywilnych dronów. Do tej pory Amerykanie na swoim terenie używali ich co najwyżej do monitorowania granicy z Meksykiem. Wszystko wskazuje jednak na to, że pierwszym miastem, w którym także policja zacznie korzystać z pomocy dronów będzie Miami. Co ciekawe, jej przedstawiciele oficjalnie przyznali w telewizji, że urządzenia te będą w stanie nawet „zajrzeć” do przez okno do domu amerykańskiego obywatela. Nie jest to oczywiście jedyne miasto, w którym rozważa się podobne projekty, choć w niektórych miejscach władze wyraźnie starają się je ukryć. O planach policji z Houston, która potajemnie testowała nowe drony dowiedziała się lokalna stacja telewizyjna i jedynie dzięki ich interwencji informacja przedostała się do szerszej grupy obywateli. 

Wprowadzenie cywilnych dronów do kontrolowania zachodnioeuropejskich miast doskonale wpisuje się w ogólnoświatowy trend zwiększania kontroli na obywatelami. Już nie tylko podsłuchy i wszechobecne kamery będą w stanie śledzić każdy nasz krok, ale nawet poza miastem nie będziemy mogli mieć pewności, że krążący nad nami ptak nie jest przypadkiem zdalnie sterowanym robotem. Jak pokazały zaś wydarzenia w Iraku, Afganistanie, a przede wszystkim w Pakistanie drony szpiegowskie od bojowych dzieli jedynie krok. 

Zobacz także:


2 komentarze:

  1. Holendrzy też testują szpiegowskie drony znane jako 'CANNACOPTER' np tutaj: http://wn.com/Canna_Sniffer_RC_Helicopter

    OdpowiedzUsuń
  2. "Co ciekawe za kadencji laureata pokojowej nagrody Nobla - Baracka Obamy ataki za pośrednictwem tych urządzeń przeprowadzono dotychczas już 243 razy."

    Wybitny przedstawiciel Ministerstwa Pokoju nagrodzony w 2009 r. nagrodą tegoż Ministerstwa. A zabijanie jest coraz łatwiejsze, powszechniejsze i bardziej masowe. Rozkwita nam Cywilizacja Śmierci. Ciekawe czy po tej świetlanej przyszłości będzie miał kto walczyć na maczugi?

    xxx

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf