fot. Abdul Rahman bin Laden |
To, co się stało, w kontekście chrześcijańskim tak bardzo naganne, zadośćuczyni bez wątpienia, podążając za kodeksem Hammurabiego, wielkiej tragedii z 11 września. Zastanawiam się tylko - co się nagle stało, że uśmiercono żyjącego od kilku lat w niezłej rezydencji człowieka, który wydawać by się mogło winien siedzieć w jaskini ukrytej głęboko w górach?
Człowieka „straszaka”, dzięki któremu wydano miliardy dolarów płynących w wytypowane z góry ręce. Przez którego inwigilowano i zinwentaryzowano miliony ludzi, przewijających się przez amerykańskie lotniska.
Czy teraz spiszemy wszystkich Europejczyków, skoro terroryści mają odpalić w Europie bombę atomową? Czy o to chodzi? Czy winniśmy naprawdę wierzyć, że w dobie technologii, która pozwala z kosmosu znaleźć igłę w stogu siana amerykański wywiad, pełen prawdziwych geniuszy, po 10 latach dostąpił cudu oświecenia? Jaki związek ma śmierć terrorysty z wydarzeniami w Libii i innych krajach? A może rozpoczęła się już kampania wyborcza w stylu Alfreda Hitchcocka, w której to zaczęło się od trzęsienia ziemi i teraz napięcie zacznie narastać. Cenię Amerykanów wyżej i dlatego uśmiecham się czytając te światowe rewelacje dla naiwnych.
JA tam myślę, że Amerykanie teraz robią taką propagandę, żeby obywatele USA uwierzyli w słuszność działań militarnych i zgodzili się na bardziej zmasowaną interwencje w Libii,a potem pewnie w kolejnych krajach arabskich, bo teraz znowu Syria zaczyna "powstanie".
OdpowiedzUsuńRównie dobrze mogła to być doraźna decyzja, żeby wspomóc tracącego popularność Obamę. Zgoda obywateli raczej z tego nie wyniknie bo po prostu ich na to nie stać, no chyba, że celem jest właśnie bankructwo...
OdpowiedzUsuńPolecam:
OdpowiedzUsuńhttp://maciejsynak.blogspot.com/
Pozdrawiam