wtorek, 4 października 2011

Obywatelu, Wielki Brat wie co robisz – koszmar cywilizacji

Całkiem niedawno polski rząd próbował wprowadzić ustawę, która de facto prowadziła do cenzurowania internetu. W grudniu polska policja zakupiła nowe urządzenie zwane LRAD (Long Range Acoustic Device - urządzenie dźwiękowe dalekiego zasięgu) służące do tłumienia zamieszek. Urządzenia te emitują fale dźwiękowe o bardzo wysokiej głośności, słyszalnej na duże odległości (500-700m), będące w stanie ogłuszyć osoby znajdujące się w jego najbliższym otoczeniu. Jak zauważyli autorzy z fundacji PANOPTIKON, w Ustawie regulującej działalność służb porządkowych szczegółowo wymienione są środki przymusu bezpośredniego, jakich wolno jest użyć policji, jednak "ani Ustawa o policji, ani żaden inny akt prawny nie wymieniają pośród środków przymusu bezpośredniego tego rodzaju urządzeń". O inwestycjach MSWiA zrobiło się głośno dopiero w lipcu, kiedy ujawniono, że w posiadaniu ministerstwa znajduje się ok. 6 tysięcy urządzeń ogłuszających dźwiękiem. Według oficjalnych oświadczeń ministerstwa urządzenia LRAD mają być wykorzystane podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku, w razie gdyby doszło do poważniejszych starć grup kibiców. 

18 września Gazeta Krakowska poinformowała o zatrzymaniu pracownika lotniska Balice, który wysłał znajomemu wiadomość MMS, w której żartował, że "zepsuje casę, a w powietrzu będzie bum". Wkrótce go zatrzymano i skierowano na badania psychiatryczne. Skąd służby bezpieczeństwa wiedziały o tej wiadomości? 

Nie dziwią niestety kolejne doniesienia na temat tego, że władze chińskie wymusiły na koncernie Google uniemożliwienie wyszukiwania słowa "demokracja" w lokalnej wersji ich wyszukiwarki. Podobnie po zdobyciu Trypolisu Wall Street Journal opublikował fotografie przedstawiające specjalne pomieszczenie, w którym urzędnicy służb wywiadowczych Muamara Kaddafiego śledzili korzystających z internetu obywateli.

Kuriozalną inicjatywą wykazał się niedawno bank Rezerwy Federalnej z Nowego Jorku, który ogłosił niedawno ofertę na przygotowanie systemu monitorującego informacje o nim w tak zwanych social media. System taki, nazwany roboczo „Sentiment Analysis And Social Media Monitoring Solution”, wyszukiwałby informacje o Fedzie między innymi na Facebooku, Twitterze, YouTubie i w blogosferze. Miałby on jednak nie tylko gromadzić suche informacje, ale też odgadywać kontekst rozmowy wskazując, czy o Rezerwie Federalnej mówi się źle czy dobrze. Docelowo zaś „identyfikować i docierać do kluczowych blogerów i osób wywierających wpływy”. Pomysł zaiste ambitny, ale przede wszystkim budzący obawy zważywszy na ogromne zasoby pieniężne jakimi dysponuje Fed, ale też bezmiar krytyki kierowanym w stronę tej instytucji ze strony internautów. Skoro zaś Rezerwa uzyska taką wiedzę, to co powstrzyma ją przed próbą pozbycia się najbardziej wpływowych krytyków? Prawo? Dla tak wpływowych ludzi nie jest wielką sztuką przygotować odpowiednią ustawę, która umożliwi im legalne uciszenie krytykujących ich osób.

Wobec koncernu Google pojawiają się oskarżenia o śledzenie swoich użytkowników. Wiele kontrowersji wzbudził zwłaszcza fakt przygotowywania przez tą firmę Google Street Map, jednego z wielu projektów, który tym razem polegał na filmowaniu całych ulic danego miasta i umieszczania ich w sieci. Kamera była w stanie uchwycić wszystko, nie tylko same ulice, ale też ludzi, którzy po niej chodzili, którym to nieszczególnie musi odpowiadać fakt, że ich twarz bez ich zgody stanie się częścią wielkiej bazy danych.

Nie można też zbyt wiele oczekiwać od prywatnych korporacji. Je jak widać łatwo przekonać, o czym doskonale wiedział prezydent Francji, Nicolas Sarkozy, który podczas szczytu e-G8 (poprzedzającego "prawdziwy" szczyt grupy G8) spotkał się z przedstawicielami największych koncernów branży internetowej takich jak wspomniany Facebook czy Gogle, by pod hasłem walki z piractwem omówić możliwe ścieżki kontrolowania umieszczanych w internecie treści.


Pomocna technologia

Jak się okazało prywatne firmy stały się niezbędnym sojusznikiem w opracowywaniu nowych technologii kontroli obywateli. 27 września Dziennik Internautów opublikował artykuł autorstwa Sławomira Wilka opisujący zjawisko, które w branży IT ma charakter tajemnicy polisznela. Chodzi o tworzenie przez firmy komputerowe aplikacji, które pozwalają na bieżąco śledzić toczące się w sieci dyskusje na temat danej marki i w razie czego zaangażować do niej pracownika danej firmy. W ten sposób za kilkadziesiąt tysięcy złotych i wysoki miesięczny abonament firmy utrudniają internautom dostęp do rzetelnej wymiany informacji i wzajemnych ostrzeżeń przed nieuczciwymi przedsiębiorstwami. Co więcej nawet Skype, który ze względu na zaawansowaną technologię szyfrowania połączeń jest często wykorzystywany przez różnego rodzaju rewolucjonistów, nie jest już bezpieczną aplikacją. Kod można złamać i zarobić na tym duże pieniądze. Tak też się stało w przypadku Skype'a, którego można podsłuchiwać między innymi dzięki aplikacji FinSpy. To i inne rozwiązania techniczne sprawiły, że w nieustannym wyścigu pomiędzy tworzącymi szyfry a hackerami, głównymi kibicami są różne autorytarne reżimy szczególnie zainteresowane zakupem programów i urządzeń podsłuchowych.

To nie jedyne próby kontrolowania obywateli. Chociaż irytujące, skrupulatne kontrole na lotniskach zdają się powszednieć i większość ludzi zdążyła się już do nich przyzwyczaić. Nie trzeba będzie długo czekać, aż w powszechnym użytku znajdą się takie urządzenia skanujące fale mózgu i tym samym rozpoznające, o czym myśli pasażer wsiadający na pokład samolotu. Nie jest to wcale odległa perspektywa, skoro już teraz dostępne są urządzenia, które podłączone do smart phone'a "dla zabawy" monitorują nasze fale mózgowe i wyświetlają je jako prezentacje 3D. Dzięki wykorzystaniu tego typu aplikacji po pewnym czasie zgromadzone zostaną ogromne ilości danych dotyczących funkcjonowania naszych mózgów oraz naszych reakcji na określone bodźce.

Prawdziwym poligonem doświadczalnym dla różnego rodzaju technologii umożliwiających śledzenie obywateli staje się coraz bardziej Wielka Brytania. Tamtejsze władze pod pozorem zabezpieczeń przed zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi w Londynie testują ogromną ilość nowych technologii. Wykorzystane zostaną między innymi specjalne podskórne czipy, na które wgrywana będzie informacja o posiadanym stanie konta i za ich pośrednictwem możliwe będzie kupienie biletów na olimpiadę. Jeszcze ciekawsze pomysły ma MI5, która ogłosiła niedawno rekrutację wśród osób znających języki używane na Bliskich Wschodzie i w Północnej Afryce. Rekrutacja będzie przebiegać za pośrednictwem internetu, zaś działania szpiegowskie (podsłuchiwanie rozmów telefonicznych) będą przypominać grę komputerową.


Wielki Brat patrzy

Powyższe typy kontroli obywateli to nie wszystko. Bardzo zaawansowana jest już technologia satelitarnego monitoringu pozwalająca na tak dokładną obserwację z kosmosu, że możliwym jest śledzenie treści czytanej przez nas książki z kosmosu. Równocześnie potężna Visual Recognition Technology umożliwia dzięki wciąż rosnącym bazom danych zawierającym nasze zdjęcia i zeskanowane rysy twarzy rozpoznawanie wybranych osób w anonimowym tłumie. Od czasu, gdy użyto jej po raz pierwszy podczas zawodów Super Bowl w Tampa na Florydzie, metody rozpoznawania twarzy rozbudowano w znacznym stopniu i dziś stosuje się je między innymi na lotniskach. 

Jednak także ulice nie są już gwarantem anonimowości. Już teraz pod pretekstem bezpieczeństwa policja w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii eksperymentuje z zastosowaniem dronów szpiegowskich do monitorowania ulic. W tym przypadku ma nie chodzić jednak o tropienie talibów, lecz o skuteczniejszą walkę z przestępczością. W styczniu 2010 roku brytyjski Guardian poinformował o nawiązaniu współpracy między zbrojeniowym potentatem BAE Systems a policją z hrabstwa Kent, mającą na celu wdrożenie dronów szpiegowskich w działaniach cywilnych. Poligonem doświadczalnym mają być przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Londynie, gdzie drony mają monitorować rejony szczególnie zagrożone wybuchem protestów i zamieszek. Zresztą pierwsze prototypy są już w użyciu, doszło nawet do pierwszego aresztowania dokonanego przy pomocy policyjnego drona, według gazety Dailymail miało to miejsce w sierpniu 2009 roku po protestach zorganizowanych przez British National Party. Ojczyzna twórców najsłynniejszych antyutopii XX wieku - George'a Orwella i Aldousa Huxleya najwyraźniej przoduje we wdrażaniu nowych technik inwigilacji, jednak również po drugiej stronie oceanu trwają pilotażowe prace nad wprowadzeniem cywilnych dronów. Do tej pory Amerykanie na swoim terenie używali ich co najwyżej do monitorowania granicy z Meksykiem. Wszystko wskazuje jednak na to, że pierwszym miastem, w którym także policja zacznie korzystać z pomocy dronów będzie Miami. Co ciekawe, jej przedstawiciele oficjalnie przyznali w telewizji, że urządzenia te będą w stanie nawet „zajrzeć” przez okno do domu amerykańskiego obywatela. Nie jest to oczywiście jedyne miasto, w którym rozważa się podobne projekty, choć w niektórych miejscach władze wyraźnie starają się je ukryć. O planach policji z Houston, która potajemnie testowała nowe drony, dowiedziała się lokalna stacja telewizyjna i jedynie dzięki ich interwencji informacja przedostała się do szerszej grupy obywateli.

Pozostaje nam jedynie dać na mszę w intencji Georga Orwella, który to wszystko przewidział i modlić się by świat nie oszalał. Alternatywą jest globalna rewolucja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf