Facebook płacił ludziom za słuchanie i spisywanie naszych rozmów na Messengerze. W 2019 roku grupa zewnętrznych transkrybentów przerwała milczenie. Facebook wynajmował ich do przepisywania nagrań, z których większość stanowiły rozmowy głosowe pomiędzy użytkownikami facebookowego Messengera.
Projekt był dość nietypowy i dziwny, biorąc pod uwagę, że niektóre pliki zawierały wulgarne tematy oraz język. Ponadto gigant mediów społecznościowych nigdy nie wyjaśnił, dlaczego potrzebował niezliczonych transkrypcji.
Wyczuwając odpowiednią chwilę, kontrahenci ujawnilii informacje. Facebook nie miał już innego wyjścia, jak przyznać, że użytkownicy byli potajemnie nagrywane przez ich mikrofony. Facebook dodał, że miało się to odbywać za udzieloną zgodą użytkowników. Zezwolenie to było konieczne od osób, które chciały korzystać z wiadomości głosowych. Jednak było ono napisane małą czcionką. Kiedy śledczy zapoznali się z wszystkimi zasadami strony, nie znaleźli informacji o nagrywaniu rozmów i kierowaniu ich do zewnętrznych transkrypcji. Innymi słowy, użytkownicy Facebooka nie mogliby zaakceptować pozwolenia, nawet gdyby chcieli.
Poinformowano, że firma zakończyła projekt i że jedynym celem transkrypcji było przetestowanie rozpoznawania mowy na Facebooku przez AI. To wyjaśnienie jest słabym alibi. Bez względu na to, czy jest prawdziwe, czy nie, było przyznaniem się do naruszenia prywatności użytkownika.
Jedno mnie dziwi. Dlaczego ktoś miałby spisywać rozmowy ze słuchu, jeżeli technologia pozwala zamieniać audio na spisane słowa?
OdpowiedzUsuńCzemu nie piszesz ostatnio?
Dodaje Twój blog do mojego wpisu o polecanych blogach i czekam na Twoje nowe teksty.
pozdrawiam
137