poniedziałek, 7 września 2015

Fragment powieści "Tajemnica 14 Bramy": Rozdział 36 Zamek Hochosterwitz. Austria

Po wejściu do swojego pokoju Marc wyjął telefon komórkowy. Chwilę zastanawiał się nad wyborem rozmówcy. Najchętniej zadzwoniłby do Monik.



Pierwszy raz w życiu czuł, że nie panuje nad sytuacją. Od kilku dni, niczym kula puszczana w ruletce przez krupiera, przetaczał się bezwolnie, nie mając wpływu na to, co działo się wokół niego. Był jedynie adresatem niezwykłych zdarzeń. Miał świadomość, że niczym tonący, bez umiejętności pływania, starał się nieudolnie mieć jakiś wpływ na to, w czym uczestniczy. Nie wiedział, gdzie jest Monik. Nie miał pojęcia, co działo się na zamku ani pod nim. Nie rozumiał, dlaczego na obiekt potencjalnych eksperymentów wybrano właśnie to miejsce.

Wbrew logice. Było przecież odwiedzane corocznie przez tysiące turystów. Marc zastanawiał się, dlaczego nikt z nim nie rozmawiał. Żadna z osób, które go otaczały, nie nawiązała z nim kontaktu. I to w chwili, gdy na zamek nie wpuszczano nikogo z zewnątrz. W momencie dziejących się ważnych wydarzeń, spoglądano na niego obojętnie, jakby nie dostrzegano jego obecności. Nawet wówczas, gdy wymknął się pilnującym go ludziom, nikt go nie szukał, nikt się nim nie interesował.

Jedynym pozytywnym zrządzeniem losu była znajomość z Georgiem. Marc wierzył, że razem mają większą szansę odleźć Monik. Wiedział, że kontakty jego nowego znajomego mogą pomóc w zorientowaniu się, gdzie ona się znajduje.

Ostatnie spotkanie z poznanym w Hamburgu człowiekiem zaskoczyło go. Więcej, raczej przeraziło. Jego ucieczka z tajemniczego miejsca w okolicznościach, o jakich mówił George, mogła zszokować nawet najwytrawniejszego poszukiwacza sensacji.
Marc spojrzał na wyświetlacz telefonu. Wybrał numer. Przycisnął słuchawkę do ucha. Czekał.
– Tak? Słucham? – Głos w słuchawce był zaspany.
– Robert? – zapytał Marc.
– Tak... moment... kto mówi?
– Marc. Dzwonię do ciebie z Austrii
– Już, już... jeszcze moment... już jestem. Spałem. Marc?
Co się dzieje?
– Wybacz, jest trochę późno...
– Nie ma sprawy. Miałem dzisiaj ciężki dzień. Ale co tam.
Co się dzieje, że dzwonisz? Dawno tego nie robiłeś.
Marc usiadł na fotelu.

– Posłuchaj. Chciałbym, byś mi pomógł, żebyś zebrał dla mnie pewne informacje. Bardzo mi są teraz potrzebne.
– Teraz? – zdziwił się Robert. – Mam sprawdzić to od razu?
– Nie, jeżeli możesz to zrobić jutro, byłoby świetnie.
– W porządku, jestem trochę spokojniejszy – zaśmiał się.
– Powiedz, Marc, w czym mogę ci pomóc?
– Sprawa jest konkretna. Posłuchaj. Chodzi o Dulce.
– Marc, chyba już o tym gdzieś słyszałem.
– Tam chyba jest jakaś tajemnicza baza. Robert, chciałbym, abyś zebrał na ten temat jak najwięcej informacji. A szczególnie byś dowiedział się, czy możliwe jest, że na terenie Europy, a zwłaszcza w miejscu, gdzie jestem... wysuwano jakieś hipotezy, że istnieje tu podobny kompleks.
– A gdzie ty jesteś Marc?
– Jestem na zamku Hochosterwitz. W południowej Austrii.

Niedaleko miejscowości Klagenfurt.
– Znajdę. Nie ma problemu. Zrobię, co będzie możliwe.
Czy mogę dzwonić, gdybym chciał o coś dopytać?
– Pewnie, będę miał telefon przy sobie. Robert...
– Słucham?
– Robert – Marc ściszył głos. – Czy są jakieś nowe informacje o Monik?

W słuchawce zapanowała cisza.
– Robert?
– Jestem, jestem. Wiem, że dla ciebie to ważne.
– Właśnie.
– Nie ma żadnych informacji. Z tego co wiem, jej ojciec postawił na nogi wszystkich, którzy mają wpływ na poszukiwania. Znasz go. To energiczny człowiek.
– Tak. No cóż, miałem nadzieję. – Głos Marca był smutny.
– Robert, jakby coś było wiadomo, to dzwoń – powiedział stanowczo. – Czekam na informacje od ciebie z niecierpliwością. Śpij dobrze. Przepraszam, że cię obudziłem. Dobranoc.
– Nie ma sprawy. Trzymaj się tam. Nie martw się, Monik na pewno się znajdzie.
– Dziękuję, dobrej nocy.
– Dobranoc.
Marc nacisnął klawisz z czerwonym symbolem słuchawki. Rozłączył się. Położył telefon na stoliku. Wstał. Podszedł do okna. Otworzył je. Wychylił się i nabrał powietrza. Noc była ciemna. Minął kolejny dzień. Marc przypomniał sobie rozmowę telefoniczną z nieznajomym, kiedy tu jechał. Ostrzegam... życzliwie ostrzegam. Niech pan nie jedzie na to spotkanie. To nie pańska sprawa.
– Pozwoli pan, że sam zdecyduję...
– Oczywiście..., ale to może być pańska ostatnia podróż...
Nie przypuszczał wówczas, że tak to będzie wyglądać. Nie ulegał groźbom. Nie dawał się zastraszyć. Ale nie spodziewał się, że zamiast uderzyć w niego, ktoś uprowadzi Monik. Uprowadzenie. Był tego coraz bardziej pewny. Bał się pomyśleć, co się może z nią teraz dziać. Rozebrał się. Wszedł do łazienki. Po chwili położył się do łóżka. Zagasił światło.

Długo nie mógł zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf