poniedziałek, 30 listopada 2015

Fragment powieści "Tajemnica Czternastej Bramy" Rozdział 48 Okolice Klagenfurtu. Austria



Samochód prowadzony przez Georga jechał drogą w kierunku Klagenfurtu.
Marc odezwał się pierwszy.
– I co? Udało ci się czegoś dowiedzieć? – zapytał.
– I tak i nie. W zasadzie nie udało mi się porozmawiać z nikim, kto zechciałby udzielić mi jakiejś sensownej informacji. Wiesz, po tym długim spacerze i poznaniu tak wielu ludzi, mam wrażenie, że oni coś ukrywają. Nie bardzo mają ochotę na spowiedź. Ale może się mylę. Nastawiając się na uzyskanie odpowiedzi na swoje pytanie, człowiek zaczyna się doszukiwać różnych sygnałów, oczekując potwierdzenia własnego poglądu. Zmienił bieg. Samochód toczył się wolniej drogą biegnącą przez kilka stojących przy drodze zabudowań.
– Cóż, jak już mówiłem, w zasadzie nie dowiedziałem się niczego, ale znalazłem dom, w którym mieszka kościelny z miejscowego kościoła. Rozmawiałem z jego żoną. Bardzo miła kobieta w starszym wieku. Powiedziała mi o zajęciach męża, który często znika w nocy. Podobno razem z organistą układają kościelne pieśni. Kościelny zawsze idzie wówczas w stronę kościoła.
– Rzeczywiście interesujące. Może nie wprost, ale to chyba potwierdza, że dzieje się tu coś dziwnego – skomentował Marc.
– A tobie jak poszło?
Marc uśmiechnął się.
– Też się nachodziłem. I prawie zupełnie bezskutecznie.
W ostatnim domu, który zamierzałem odwiedzić, spotkałem intrygującego człowieka. Nie wyglądał na kogoś, kto mieszka tu od lat. W zasadzie posługiwał się głównie aluzjami, ale też w pełni potwierdził, że pod kościołem znajduje się coś dziwnego, że prowadzi tam zamaskowane wejście. Co więcej, powiedział wprost, że od czasu do czasu znikają tam ludzie.
– Naprawdę? – ożywił się George.
– Tak właśnie powiedział.
– Dowiedziałeś się czegoś więcej o tym człowieku?
– Nie, nie chciałem wypytywać.
– W porządku, podasz mi adres. Znajdziemy dom za pomocą mapy satelitarnej. Dowiem się czegoś więcej.
Marc zmarszczył brwi.
– Nie wiem, czy nie posunę się w swoich wnioskach za daleko, ale... – zawahał się.
– Co masz na myśli? – zachęcił go George.
– Chcę powiedzieć, że wydaje mi się, iż ten człowiek spędza tu czas, starając się obserwować ten tajemniczy kościół.
– To ciekawe. Dowiem się na pewno, kto to jest – oparł się mocniej o siedzenie. – Jednak nasz wyjazd coś wniósł w twoje poszukiwania.
– Tak. Bardzo ci dziękuję za pomoc. Co robimy dalej? Masz jakiś plan? George nie zdążył odpowiedzieć. Zahamował gwałtownie. Samochód stanął w miejscu. Tuż przed maską ktoś ubrany w strój klauna wypadł na drogę. Zaczął podrzucać do góry mieniące się kolorami cyrkowe pałki do żonglerki.
– Cóż to na Boga? – zapytał Marc. Rozejrzał się. Stali na rynku pełnym ludzi, w niewielkiej malowniczej wsi. Dookoła poustawiane były kolorowe, jarmarczne stoiska. Słychać było głośną muzykę. Dochodziła z ustawionej nieopodal, niewielkiej sceny, na której odbywał się jakiś muzyczny występ. Rozbawieni ludzie przebrani w najróżniejsze stroje tańczyli i śpiewali.
– Jakiś festyn – odpowiedział George. – Zauważyłeś nazwę tej miejscowości?
– Nie, nie zwróciłem uwagi. Bardzo sympatyczne miejsce. Klaun stał na środku drogi, podrzucając do góry cyrkowe pałki. Nagle, ubrany w długi płaszcz mężczyzna zapukał w okno samochodu. Marc spojrzał na niego odruchowo, szukając ręką przycisku uruchamiającego szybę.
– Nie otwieraj! – krzyknął George.
Marc spojrzał na niego zdezorientowany, później ponownie zerknął na stojącego obok samochodu człowieka. Ten zapukał w okno, tym razem głośniej. Zdecydowanym gestem ręki domagał się otwarcia szyby.
– Nie otwieraj – powtórzył George.
 Nacisnął na pedał gazu. Samochód ruszył do przodu. Zahamował. Dał znać stojącemu przed autem klaunowi, że chce odjechać. Ten nie ustąpił. George powtórzył manewr. Mężczyzna stojący po stronie Marca zorientował się, że samochód chce odjechać. Nagle sięgając do tyłu, wyciągnął spod płaszcza pistolet. Skierował go w kierunku Marca. Wystrzelił. Marc gwałtownie uchylił głowę. Pocisk uderzył w szybę, ta jednak nie rozbiła się. Mężczyzna wystrzelił ponownie. I tym razem pocisk odbił się od szyby. George skręcił gwałtownie kierownicą. Samochód ruszył z miejsca. Uderzony zderzakiem klaun przewrócił się na ulicę. Wokół słuchać było krzyk. Ludzie rozbiegli się. George odbił w lewo. Byli na środku drogi. Przyspieszyli. Marc milczał. Był przerażony. Samochód nabierał prędkości.
– Szyba jest kuloodporna – powiedział trzeźwo George.
– Boże, co to było? – odpowiedział Marc.
– Zdaje się, że ktoś wyznaczył nam miejsce na cmentarzu obok kościółka, którym się interesujemy.
– Jesteś bardzo spokojny – zdziwił się Marc.
George uśmiechnął się.
– Lata praktyki. Chyba mamy towarzystwo. – Spoglądał w lusterko wsteczne.
– Towarzystwo? – zapytał Marc.
Spojrzał do tyłu. Kilkadziesiąt metrów za nimi, z zapalonymi reflektorami, pędziły dwa czarne jeepy. Zbliżały się do nich szybko. Marc odwrócił się z powrotem. Otworzył znajdującą się przy dachu samochodu klapkę, w której wbudowane było lusterko. Na co dzień służyła do zasłaniania oczu przed słońcem, teraz stała się dla Marca możliwością obserwowania tego, co dzieje się za samochodem.
– Trzymaj się mocno – odezwał się George.
Przyspieszył. Mknęli po wąskiej asfaltowej drodze. George był dobrym kierowcą. Prowadził pewnie, starając się uciec ścigającym ich samochodom.
– Masz jakiś pomysł? Gdzie możemy pojechać? Chyba nam nie odpuszczą? – zapytał Marc.
– Skoro strzelali do nas w takim tłumie, muszą być bardzo zdecydowani. – George ponownie spojrzał za siebie. Jeepy zbliżyły się. Pierwszy z nich próbował zrównać się z ich samochodem. Podjechał blisko. Jeden z dwóch siedzących w nim mężczyzn gestem nakazał im się zatrzymać. Trzymał w ręce pistolet. Jeep przez chwilę jechał równolegle. W tym czasie drugi jeep podjechał blisko tyłu ich samochodu, uderzając w niego co jakiś czas.
– Chyba mają szybsze wozy – odezwał się George.
– Tak wygląda. Dasz radę coś z nimi zrobić? – zapytał Marc.
– Cały czas o tym myślę – odpowiedział George.
Spojrzał w lusterko. Samochód jadący obok schował się za nimi. Zobaczyli najeżdżającą z drugiej strony ciężarówkę. Po chwili minęła ich. Nim samochód ponownie się nimi zrównał, przepuścił jeszcze jeden pojazd jadący z naprzeciwka. Droga rozszerzyła się. Była na tyle szeroka, że Marc dostrzegł drugiego jeepa podjeżdżającego do nich od jego strony. Spojrzał na jadących samochodem. Dwaj mężczyźni w garniturach, krawatach i czarnych okularach. Wyglądali jak strażnicy pilnujący jeszcze niedawno wejścia na zamek. Jadące z boku samochody zbliżyły się do nich niebezpiecznie. Poczuli uderzenie z dwóch stron auta. George w tym momencie zaczął gwałtownie hamować, powodując mocne wstrząsy. Marc złapał się mocno za uchwyt nad drzwiami, a drugą ręką za fotel. Ich samochód wydostał się z kleszczy tworzonych przez czarne jeepy. Jechały teraz przez chwilę przed nimi. Mknęli pośród wzgórz. Z prawej strony, za metalową barierą zbocze opadało gwałtownie w dół. George nagle przyspieszył. Podjechał niespodziewanie do jadącego po prawej auta. Z impetem ich samochód uderzył w tylne koło jeepa. Ten skręcił gwałtownie w poprzek drogi. Samochodem rzuciło i po chwili przewrócił się, koziołkując. Uderzył w barierę i przerywając ją, spadł w przepaść. Marc milczał przerażony. George starał się jechać za drugim jeepem.
– Jeden z głowy – skomentował ostatnie zdarzenie.
– Jesteś naprawdę dobrym agentem – wydusił z siebie Marc.
– Nie sądziłem, że aż tak.
– Trzymaj się, gra się jeszcze nie skończyła.
Marc zacisnął dłonie na uchwycie i siedzeniu. Jadący przed nimi samochód trzymał się prawej strony drogi. Nie chciał podzielić losu swojego partnera. George starał się podjechać do jeepa z lewej strony. Marc wyczuwał, że chciał powtórzyć poprzedni manewr. Jednak kierowca jadący przed nim wiedział już, o co mu chodzi.
– Teraz my rozdajemy karty – odezwał się George.
Uderzył samochodem w tył jeepa. Jeep zakołysał się.
Po chwili kierowca odzyskał panowanie.
– Nie możemy pozwolić, by jechali za nami – wyjaśnił.
– Rozumiem – odpowiedział Marc. Zza zakrętu przed nimi wyjechała furgonetka. Jej kierowca zauważył ich i zaczął trąbić. Jeep skręcił gwałtownie na prawą stronę. George pojechał za nim. W ostatniej chwili uniknął zderzenia. Przyspieszył, skręcił gwałtownie w lewo. Podjechał do jeepa, ten zaczął hamować. Samochody zrównały się. George powtórzył manewr hamowania. Drugi samochód zrobił dokładnie to samo. Wytracali gwałtownie prędkość. Zatrzymali się. George sięgnął pod marynarkę. Wyjął pistolet. Czekał. Z samochodu stojącego obok nikt nie wysiadał. Stali przez chwilę, obserwując. Z naprzeciwka jechał autobus turystyczny. Jeep ruszył przed siebie. George czekał. Schował pistolet. Samochód oddalał się.
– Zrezygnowali? – zapytał Marc.
George ruszył. Przepuścił autobus.
– Chyba tak. Poczekamy jeszcze chwilę – odpowiedział. – Jestem przekonany, że wiedzą, gdzie nas szukać. Chyba dlatego odpuścili.
Marc spojrzał na niego.
– Pewnie masz rację. Ich obecność potwierdza, że Monik została porwana. Nie sądzisz?
– Tak, i chyba już wiemy, gdzie jest.
Jechali spokojnie. Jeepa nie było widać.
– Zastanawiam się... – odezwał się George.
– Tak?
– Zastanawiam się, kto ich powiadomił? Mój kościelny czy twój tajemniczy rozmówca? Ktoś zrobił to na pewno.
– Może nas śledzili?
– Może. Jedno jest pewne. Teraz nie tylko życie Monik jest zagrożone, ale i twoje, Marc. Musimy się jakoś zorganizować.
Marc zastanawiał się przez moment.
– Co masz na myśli?
– Nie wiem, czy powinieneś sam wracać na zamek. To ryzykowne.
– Tak sądzisz?
– Byłbym ostrożny, nie wiadomo co może się stać.
Marc spojrzał na Georga.
– Chyba masz rację. Może mnie zostawisz w jakimś hotelu po drodze?
– Może lepiej przenocujesz u mnie, a rano zastanowimy się, co dalej?
Marc zawahał się.
– Nie chcę sprawiać ci kłopotu – odpowiedział.
– Kłopotu? – zaśmiał się George. – Nasza znajomość to jeden wielki kłopot.
Marc również się roześmiał.
– No tak, i pewnie długo się nie skończy – dodał.
Jechali dalej. W ciągu jednego dnia aż trzy razy mogli zginąć.
Marc zamyślił się. Czyżby sprawa, w którą przypadkiem się wmieszał, była aż tak ważna? Co tak naprawdę ten, kto wydał polecenie zlikwidowania go, chciał ukryć? Co działo się z Monik? Czy kluczem do tej całej historii była tajemnicza czternasta brama?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf