Niewielki pokój krakowskiego hotelu „Pod Różą” wypełnił gęsty dym papierosowy. Przez uchylone okno wpadał do środka dźwięk rozmów przechodzących wąską ulicą ludzi. Kraków tętnił życiem. Na stojącym pod ścianą wąskim łóżku leżał mężczyzna ubrany w granatowy garnitur i błękitną, rozpiętą koszulę. Czarne, eleganckie buty błyszczały na jego skrzyżowanych nogach. Wspartą na krawędzi łóżka głowę podpierał założoną za nią ręką. W drugiej trzymał wypalonego do połowy papierosa. Zaciągnął się głęboko. Wypuszczony po chwili dym uniósł się charakterystycznymi kółkami. Obok jego lewej nogi, na śnieżnobiałej pościeli, leżał srebrzący się wypolerowanym metalem telefon komórkowy. Mężczyzna wpatrywał się w czerwone cyfry elektronicznego zegara, stojącego na niewielkiej szafce. Oderwał od niego na chwilę wzrok, gdy muślinowa firana poruszyła się. Zgasił papierosa w wypełnionej do połowy szklanej popielniczce, którą podniósł z podłogi. Ponownie spojrzał na czerwony wyświetlacz zegara. Dochodziła dziewiąta wieczorem. Podniósł się. Usiadł na łóżku. Sięgnął po telefon. Wybrał numer.
Czekając na połączenie, poprawił ręką włosy.
– Słucham… – usłyszał w słuchawce senny głos.
– To ja – nie przedstawił się. – Dzwonię z Krakowa.
– Ach to ty – głos w słuchawce wyraźnie się ożywił. – Dobrze, że dzwonisz. On pytał mnie już przed godziną, czy załatwiłeś sprawę.
Chwila milczenia.
– Właśnie… jest z tym pewien problem…
– Jaki problem? Co się stało? Nie załatwiłeś? – dało się odczuć poirytowanie w głosie rozmówcy.
– Spokojnie – starał się zapanować nad sytuacją. – Niech pan nie będzie taki nerwowy.
– Nerwowy? Nie mam ochoty na żarty. Powiedz mi natychmiast, co się stało.
Mężczyzna sięgnął po nowego papierosa. Zapalił go, zaciągnął się.
– Nie udało mi się dzisiaj załatwić sprawy. Próbowałem… bezskutecznie. – starał się zapobiec nieprzyjemnemu komentarzowi swojego rozmówcy – sam tego nie rozumiem… Po raz pierwszy zdarzyła mi się taka historia. Byłem kilkadziesiąt kroków od niego… może nawet mniej. Chybiłem… Nie wiem dlaczego.
– Chybiłeś?
– Tak, chybiłem… Gdybym był na miejscu swojej ofiary, powiedziałbym, że opatrzność nade mną czuwała. Ale nie jestem na jego miejscu. I naprawdę nie potrafię zrozumieć co się stało. Po raz pierwszy w życiu chybiłem… – powtórzył. – Mógłbym wytłumaczyć to tym, że w chwili, gdy strzelałem, oślepił mnie blask słońca odbitego od zamykanego okna. Nie trafiłem go i od dwóch godzin zastanawiam się, dlaczego tak się stało.
W słuchawce zapanowała cisza.
– Wiesz, że twoje tłumaczenia są bezużyteczne – głos jego rozmówcy był nieprzyjemny.
– Chciałem…
– Nie wypełniłeś swojego zadania – przerwał mu. – Powinieneś mieć pełną świadomość, jakie będą tego konsekwencje. Mężczyzna zaciągnął się głęboko palonym przez siebie papierosem.
– Czy mam jakieś inne wyjście? – zapytał posłusznie.
Chwilę oczekiwał na odpowiedź.
– Nie.
– Rozumiem…
– Skoro rozumiesz, nie przedłużajmy tej rozmowy. Masz tylko jedno wyjście.
– Rozumiem…
– Rozwiąż ten problem. Znajdziesz go. Udasz się za nim do piekła.
Jeżeli będzie trzeba. Masz go zabić, rozumiesz? Nie chcę słyszeć, że żyje – podniósł głos.
– Rozumiem – powiedział. – To się już nie powtórzy.
– Jesteś nam to winien. Będę czekał na wiadomość od ciebie. Tylko jedną wiadomość…
Rozmowa zakończyła się. Mężczyzna odłożył słuchawkę. Wściekły podszedł do okna. Przechodzący ulicą ludzie zajęci byli swoimi sprawami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami