poniedziałek, 4 maja 2015

Fragment powieści "Tajemnica 14 Bramy": Rozdział 22 Zamek Hochosterwitz. Austria



Marc siedział na łóżku. Zastanawiał się, co ma robić. Był zdenerwowany. Stracił poczucie czasu. Nie wiedział, jak długo był nieprzytomny. Dzień? Kilka godzin? Najbardziej irytowała go strata telefonu komórkowego. Nie wiedział, czy mu go odebrano, czy może wypadł mu, podczas upadku. Nie sprawdził będąc na dziedzińcu, czy gdzieś nie leży. Martwił go przede wszystkim brak kontaktu z Monik. Niepokoił się o nią ogromnie. Zdobycze cywilizacji pozwalały na poczucie ciągłej obecności drugiej, ukochanej osoby. Wystarczyło wybrać odpowiedni numer. Teraz został sam. Nie wiedział, co się dzieje z Monik. Poczuł się bezradny. Czas mijał. Zastanawiał się, co ma zrobić, do kogo się zwrócić będąc na zamku. Do jego dyrektora? Spróbować wydostać się stąd? Pójść na policję? Co im powie? Musi odzyskać telefon komórkowy. Poderwał się z łóżka. Podszedł do drzwi. Otworzył je. Znalazł się na korytarzu. Panowały tu mrok i cisza, która w murach starego zamku była bardziej dotkliwa. Wyszedł na dziedziniec. Ten był bardziej oświetlony. Podszedł jeszcze raz do miejsca, w którym upadł. Schylił się, starając się dostrzec telefon. Szukał go centymetr po centymetrze. Nie znalazł. Trochę zrezygnowany rozpoczął przeszukiwanie graniczącego z żwirem trawnika. Musiał uklęknąć. Rozbolały go mięśnie nóg. Posuwał się powoli. Telefonu nigdzie nie było. Wstał. Rozejrzał się dookoła. Pomyślał, by przejść jeszcze drogę do drzwi, z których wyszedł po tym, jak obudził się, leżąc na łóżku w nieznanej komnacie.
„Może wypadł mi, gdy mnie nieśli” – pomyślał. Szedł powoli, wpatrując się w ścieżkę wytyczoną kolorowym kamieniem. Nie tracił nadziei. Mimowolnie spoglądał w kierunku czternastej bramy. Widział, że nie uległ złudzeniu. Był pewny, że widział ludzi pędzonych w jej kierunku. Był pewny, że wśród nich dostrzegł człowieka, który w tajemniczych okolicznościach zniknął na zamku Czocha w Polsce. Był o tym przekonany. Skupił się ponownie na poszukiwaniu telefonu.
– Boże, pomóż mi – wyszeptał.
Nie był wzorem człowieka religijnego. Ale w tej sytuacji zachował się jak większość tych, którzy wierzą, ale szukają Boga jedynie wówczas, gdy tracą nadzieję na inną pomoc. Nagle dostrzegł blask metalu wśród wystających kamieni. Podszedł tam szybko. Schylił się. Tak. To był jego telefon. „Pewnie wypadł mi, jak mnie niesiono” – pomyślał. Cieszył się. Spojrzał na wyświetlacz. Był pełen sygnał i dwie kreski informujące o stopniu naładowania baterii. „Muszę zadzwonić do Monik” – pomyślał. Rozejrzał się ponownie. – „Ale nie tu. Muszę wrócić do komnaty”. Zawrócił. Prawie biegł. Na schodach przeskakiwał po dwa stopnie. Znalazł się w komnacie i zatrzasnął drzwi, zamykając je wystającym z zamka dużym, starym kluczem. Podszedł do okna. Znalazł telefon Monik w spisie. Nacisnął przycisk.
Czekał.
– Abonent jest poza zasięgiem sieci lub ma wyłączony aparat. – Usłyszał najgorszą z możliwych odpowiedzi. Pomyślał chwilę. – „Muszę zadzwonić do jej rodziców”. Już miał to zrobić, kiedy spojrzał na wyświetlony na telefonie zegar. Była druga trzydzieści. Zrezygnował z połączenia.
„I tak nikt nie odbierze...” – pomyślał.
Osunął się na fotel. Zastanawiał się. – Nic już dzisiaj nie załatwię. Za wcześnie na interwencję policji – myślał. – Muszę zasnąć na chwilę. Muszę zasnąć... Rozebrał się. Nie wkładał piżamy. Nie mył się. Położył się na łóżku. Wsparł głowę o drewniane oparcie i zamknął oczy. Starał się zasnąć.
– Może nowy dzień przyniesie lepsze wieści – pocieszył się.
– Muszę znaleźć Monik. Muszę ją odzyskać...
Emocje ustąpiły zmęczeniu. Zasnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf