poniedziałek, 11 maja 2015

Fragment powieści "Tajemnica 14 Bramy": Rozdział 23 Zamek Hochosterwitz. Austria

Na stole stały dwa kieliszki wypełnione winem.
– Wierzy Eminencja w austriackie wino?
Kardynał roześmiał się, spojrzał na  człowieka, którego zaprosił do swojego pokoju.
– Jedyne w co wypada mi wierzyć, to w Pana Boga.
– Wypada?
– Każdy z  nas uprawia jakiś zawód, bez względu na  to, czy przy tym wierzy, czy nie. Ważna jest kwestia nie przekonań, a zachowań. Życie nauczyło mnie, że szczera manifestacja przekonań prowadzi czasem do cierpienia. Ważne jest, by nasze zachowania nie uderzały w nikogo. A przynajmniej... jak najmniej –  zadumał się. –  Co do  wina, produkują je na  zamku Schloss Kapfenstein. Niedaleko stąd. To zamek o nadzwyczajnym położeniu. Z  widokiem na  Węgry i  Słowenię. I z  niezłą restauracją. Z jedną gwiazdką Michelina.
– No –  uśmiechnął się –  specyficznie austriacką. A  co  do gwiazd. Otaczają one ten zamek nocą, jak srebrzysty kobierzec. Imponujący widok – westchnął.
– Mam wrażenie, że  Eminencja wspomina go z  małym rozrzewnieniem? Kardynał spojrzał zdziwiony.
– Tak? – Uśmiechnął się. – To aż tak widać? Gość kardynała skinął głową.
– No cóż, czasem człowiek zaczyna trochę żałować, że  został księdzem – powiedział z uśmiechem i zamilkł na moment.
– Ale na szczęście, to krótkie konsternacje. Przejdźmy do meritum. Chciałem – zawahał się – powrócić do naszej rozmowy. Właściwie jestem tu w zastępstwie...
– W  zastępstwie? –  gość kardynała zdziwił się. –  Jak to w zastępstwie? O ile wiem, nasze spotkania nie uwzględniają zastępstw.
– Zapewne... ale sytuacja, która doprowadziła mnie do obecności tutaj, jest nadzwyczajna. Otóż, mój przyjaciel, jednocześnie uczestnik waszych spotkań, umiera. Umiera – powtórzył – i to na dziwną chorobę. Na kilka tygodni przed dzisiejszym spotkaniem poleciał zobaczyć jakieś medyczne laboratorium. Podobno szukano w  nim szczepionek na  współczesne epidemie. Po powrocie wszystko wydawało się w  najlepszym porządku... i  nagle zasłabł. Rozchorował się szybko, a  dziś jest umierający. Poprosił mnie, bym zastąpił go tutaj. Niewiele mi mówił. Zobowiązał za to do tajemnicy.
– Rozumiem. Niczego nie wyjaśnił?
– Nie, poprosił tylko, abym go zastąpił.
Kardynał zamyślił się.
– Zapewne milczałbym, ale poruszyła mnie zapowiedź owego specyficznego kontraktu. Eksperymenty za  technologie.
Chciałbym...
– Tak?
– Chciałbym by wiedział pan, że wszystko, co zechce mi pan
powiedzieć, zostanie wyłącznie w tym pokoju.
– Jak na spowiedzi? – Gość kardynała uśmiechnął się.
Rozejrzał się po komnacie.
– Mam nadzieję, że nawet gdy nie zostanie, to dotrze tylko tam, gdzie są ludzie nam życzliwi. Przyzwyczaiłem się do tego, że nie ma miejsca, z którego nic nie wychodzi. Zamilkł na chwilę.
– O ile życzliwość jest tu dobrym słowem. – Uśmiechnął się.
– Zaryzykujmy więc –  ożywił się kardynał. –  Mówiliśmy o eksperymentach.
– Właśnie. Umówmy się jednak, że  ograniczę się do  ogólnych informacji. Nie chciałbym wnikać w  szczegóły, które mogą Eminencję przerazić.
– Przerazić? – kardynał uniósł się z fotela. Wstał.
– Jak to?
– Widzi Eminencja, życie nie przypomina najlepszych fragmentów Biblii, a  raczej Apokalipsę. Tylko nieliczni wtajemniczeni wiedzą, że  Centralna Agencja Wywiadowcza od  lat doskonali metody, pozwalające na  przejmowanie kontroli nad  ludzkim umysłem. Nad uzyskaniem wpływu na  podejmowane przez ludzi decyzje. Różnorodność tych metod jest ogromna. Od chemicznych regulatorów zachowań, poprzez metody biologiczne, aż do oddziaływania radiologicznego.
– Czy istnieje jakieś potwierdzenie?
– Ach, gdyby się postarać, można przytoczyć ich całe mnóstwo. Pewien dziennikarz, John Marks twierdził, że  dotarł pod  koniec lat siedemdziesiątych do  dokumentów, z  których wynikało, że CIA stosuje w swych badaniach nie tylko narkotyki, promieniowanie, ultradźwięki, lecz nawet psychochirurgię i  niezwykle zaawansowaną psychologię. Nie mówiąc już o zwykłym rażeniu prądem. Wszystko to w ramach programu doświadczeń nad wpływem na ludzki umysł.
– Czy będzie to niezręczne, jeśli poproszę o jakiś przykład? – delikatnie, ale stanowczo zapytał kardynał.
– Niezręczne? Ależ nie. Dziennikarz ów ujawnił na  przykład, że w 1956 roku Centralna Agencja Informacyjna prowadziła doświadczenia nad substancją zwaną bulbokapnina. Jest to narkotyk, który może wywoływać stan katatonii. Doświadczenia przeprowadzono nie tylko na  zwierzętach, ale także na  ludziach. Głównymi obiektami były małpy oraz  skazańcy przebywający w amerykańskich więzieniach. CIA interesowała się oddziaływaniem tej wyniszczającej substancji na organizm, przede wszystkim na psychikę,
– Czy ten dziennikarz wskazał jakieś przykłady stosowania tej metody?
– Ależ oczywiście, w  latach pięćdziesiątych dwaj więźniowie, których podejrzewano o  działalność szpiegowską mieli być przesłuchiwani z użyciem środków i technik wpływających na psychikę, między innymi tiopentalu, stosowanego jako lek usypiający. W większym stężeniu używa się go, jak w Stanach Zjednoczonych, jako zastrzyk śmierci. Jeden ze wspomnianych mężczyzn po podaniu tej substancji cofnął się w swej świadomości o kilkanaście lat.
– Mam wrażenie, że  w  stosunku do  szpiegów każda metoda jest dobra. Nieprawdaż? –  zastanowił się kardynał. Jego rozmówcę zdziwiła taka ocena duchownego, ale niezrażony kontynuował.
– Co najmniej usprawiedliwiona. Gorzej, gdy okazuje się, że eksperymenty były prowadzone na dzieciach, kobietach ciężarnych lub na osobach w stanie śpiączki klinicznej. Chodzi tu o wykorzystywanie osób bezbronnych, całkowicie nieświadomych tego, czemu je poddawano. Skutki eksperymentów mogły być długofalowe i niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia.
– To makabryczne. To bestialstwo! – uniósł się kardynał.
– Zapewne, ale to nie wszystko. Istnieją dosyć dobrze udokumentowane źródła mówiące o  doświadczeniach zarówno na pojedynczych ludziach, jak i większych grupach. Do takic zaliczają się eksperymenty polegające na  wprowadzaniu śladowych dawek plutonu do organizmu. Znanym przypadkiem był pewien pacjent przebywający w szpitalu w Bostonie. Pluton miał się również znajdować w płatkach śniadaniowych, które przekazywano dla psychicznie upośledzonych dzieci w jednej ze  szkół w  Nowej Anglii. Doświadczenia z  użyciem środków halucynogennych i metali ciężkich miały być przeprowadzane na ciężarnych kobietach, więźniach i narkomanach w różnych placówkach leczniczych. Wymienia się między innymi takie miasta jak  Lexington i  Kentucky w  Stanach Zjednoczonych, jest ich zresztą wiele. Znane są także doniesienia o  rozpyleniu bakterii, a  także napromieniowaniu pewnych obszarów miejskich. Gość kardynała zamilkł na chwilę. Sięgnął po kieliszek z winem. Odstawił go po chwili.
– Wśród częściej wymienianych projektów, których istnienie stało się wstrząsem dla społeczeństwa, kiedy informacje zaczęły się przedostawać do mediów, był High Frequency Active Auroral Research Program. Był on finansowany między innymi przez US Air Force i US Navy, czyli amerykańskie Siły Powietrzne oraz Marynarkę Stanów Zjednoczonych. Oficjalnie celem projektu miało być zrozumienie, symulowanie i  kontrola procesów zachodzących w  jonosferze, które mogą mieć wpływ na funkcjonowanie urządzeń i sieci komunikacyjnych. Zarzuty, jakie się pojawiły, nie pokrywały się z tą wersją. Jaka jest prawda...?
– A do czego miało to prowadzić?
– HAFARP jest instalacją, która może być wykorzystana na  bardzo różne sposoby. Teorie zwane spiskowymi podają, że  może być użyta jako broń elektromagnetyczna. Może ona na niewielkim obszarze skumulować energię, a następnie unieszkodliwić praktycznie każdy obiekt na  ziemi. Jako broń geofizyczna może z  kolei wywoływać trzęsienia ziemi i  inne klęski żywiołowe. Udowadniano, że pewne przypadki kataklizmów oraz wielkich awarii w miastach były efektem jej testowania. Najciekawsza jest hipoteza, według której miałoby to być urządzenie potrafiące sterować ludzkim ciałem oraz  myślami. Dziwne, niewytłumaczalne głosy, podszepty, jakie zaczęły się pojawiać u osób dotąd zdrowych, u całych zbiorowości, miały być skutkiem działania HAFARP. Jeśli tak było, to można to interpretować, co zresztą robiono, jako próbę kształtowania nowego człowieka, absolutnie uległego wobec technologii i tych, którzy są w jej posiadaniu. Człowieka, którego można naładować jak baterię, aby był skuteczniejszy.
Nie wiedziałem, że  sam padłem ofiarą tej metody
–  uśmiechnął się kardynał. –  Zważając na  mój pracoholizm. Dobrze, że tylko tak to zadziałało. Z tego co pan powiedział, wnoszę, że są gorsze przypadki.
– No cóż – uśmiechnął się nieznajomy – w końcu to tylko podobno spiskowe teorie dziejów.
– Właśnie –  odpowiedział kardynał. –  A  może zaledwie wierzchołek góry lodowej?
Mężczyzna zastanowił się przez moment.
– Posłużę się jeszcze jednym przykładem. – Spojrzał na kardynała. – Oczywiście jeżeli nie nudzę Waszej Eminencji.
– Ale skądże – zaprotestował kardynał. – Sam prosiłem o tę garść informacji. Skoro był grzech, to musi być i kara – dodał, uśmiechając się.
– Bardzo proszę.
Gość kardynała rozejrzał się ponownie po pokoju, w którym siedzieli.
– Silent Sound Spread Spectrum, czyli Poszerzone Spektrum Cichego Dźwięku. To nazwa technologii, którą po  raz pierwszy zastosowano na  większą skalę w  latach dziewięćdziesiątych. W największym skrócie, chodzi o fale elektromagnetyczne identyczne z tymi, dzięki którym działa nasz umysł. Wszystko, co robimy, jest sterowane przez centralny układ, czyli nasz mózg. A co jeśli fale te zostaną zakłócone? Jeśli mózg odbierze obce fale i uzna je jako pochodzące z własnego ciała? Podać przykład?
– Tak, poproszę. – Kardynał z coraz większym niepokojem słuchał tych niezwykłych teorii.
– W czasie wojny w Zatoce Perskiej tysiące irackich żołnierzy poddawało się bez walki... Byli znakomicie wyszkoleni, zaprawieni w bojach, mieli broń i zapasy pozwalające na stawianie długotrwałego oporu. Do tego zajęli też dobre pozycje na polu walki, siedzieli znakomicie chronieni w bunkrach. Nic nie pozwala przypuszczać, by brakowało im determinacji, wiary w  zwycięstwo, umiejętności oceny sytuacji. A  jednak wychodzili z bunkrów i poddawali się wrogim wojskom. Czy zostali poddani wpływowi, któremu nie mogli się oprzeć? Teorie głoszą, że zastosowano SSSS. Kardynał przysłuchiwał się z  rosnącym zainteresowaniem. Watykan przy swoich rozległych zainteresowaniach nie zaglądał w tę sferę kształtowania ludzkich dusz.
– Są jednak i inne obszary, w których wykorzystuje się fale radiowe. Tak zwane drony.
– Drony? A cóż to takiego? – zdziwił się kardynał.
– To bezzałogowe samoloty używane przede wszystkim w celach militarnych. Do niedawna były one kojarzone raczej z działaniami rozpoznawczymi i szpiegowskimi, z ich pomocy skorzystano między innymi przy rozpoznaniu terenu wokół domu, w którym miał przebywać Osama Bin Laden, zabity rzekomo przez Navy SEALs. O zastosowaniu bezzałogowych samolotów do celów wywiadowczych można było czytać od wielu lat. Szczególnie dużo mówiło się o użytkowanym od lat dziewięćdziesiątych General Atomics MQ-1 Predator. Początkowo Predatory wykorzystywano głównie do przeprowadzania akcji rozpoznawczych. Ale po interwencji USA w Afganistanie pojawił się pomysł, by  wykorzystać drony do  zadań bojowych. Aż do ich wycofania w 2011 roku brały one udział w akcjach na terenie Afganistanu i Iraku, lecz pojawiały się też podczas konfliktów bałkańskich.
– Czy to jakiś nowy rodzaj broni? – zainteresował się kardynał. – Można tak to nazwać. A w zasadzie zdecydowanie tak to nazwać – powtórzył. – Pomimo że z roku na rok ich aktywność wyraźnie rośnie, praktycznie do 2011 roku ciężko było znaleźć oficjalne doniesienia o zastosowaniu dronów bojowych. Gość kardynała zamilkł na chwilę. Spojrzał na zegarek. Kardynał czekał na dalszy ciąg jego relacji.
– Całej akcji nie udało się jednak na dłuższą metę utrzymać w tajemnicy, gdyż jak się okazało, ataki dronów były nieprecyzyjne i często zamiast przywódców Al-Kaidy ofiarami ataków padali przypadkowi cywile.
Mężczyzna spojrzał na kardynała.
– Czy Wasza Eminencja nie jest zmęczony? Godziny mijają szybko.
– Ależ nie, dzięki pańskiej osobie mogę dowiedzieć się czegoś, o czym nie wiedziałem. Kardynał zaczerpnął powietrza.
– Może pan przybliżyć mi, jak dokładnie wyglądają te maszyny? Aparatura szpiegowska kojarzy się powszechnie z czymś niewielkim, niedostrzegalnym. Chyba że jest to zainstalowane na pokładzie samolotów szpiegowskich.
– Drony to samoloty same w  sobie –  odpowiedział. –  Naukowcy pracują obecnie intensywnie nad dronami, które naśladując ptaki bądź owady, będą w  stanie skutecznie działać na polu walki. Obecnie Pentagon dysponuje ponad siedmioma tysiącami maszyn zbudowanych jeszcze w  poprzedniej dekadzie. Planuje jednak przeznaczyć poważne środki finansowe potrzebne do  opracowania technologii, która do  2030 roku umożliwiłaby stworzenie „much szpiegowskich”, czyli robotów wywiadowczych bardzo niewielkich rozmiarów.
– To niezwykłe –  powiedział kardynał. –  Czy uważa pan, że  nowe rozwiązania technologiczne i  udoskonalone drony, które będą w stanie przeprowadzić atak w dowolnym miejscu na świecie, sprawią, że liczba ofiar po stronie cywili zmaleje?
– Podobno celem tych technologii jest właśnie to, aby  przy  każdej następnej wojnie zmniejszać liczbę zabitych – odpowiedział mężczyzna. – Kolejnym ważnym skutkiem powszechniejszego użycia dronów jest to, że ludzie podejmować będą decyzje dotyczące życia i śmierci bez narażania własnego życia. Do tej pory silnie działał czynnik psychologiczny, gdzie żołnierz poprzez obecność na  polu walki pozostawał w  bezpośrednim kontakcie z  przeciwnikiem. Dla pilota drona ten bezpośredni kontakt znika, a  same działania zaczynają przypominać grę komputerową, gdzie postać wroga ma charakter wirtualny.
Kardynał zadumał się. Zastanawiał się nad  wypowiedzią swojego gościa. Czy pan Bóg tak wyobrażał sobie ewolucję świata? Chociaż, czy w  historii ludzkości przynajmniej przez jedno stulecie panował pokój? Czy obecna technika jest bardziej humanitarna niż miecz hoplity czy karabin żołnierza?
Kardynał westchnął głośno.
– Słuchając pana, odnoszę wrażenie, że  wprowadzenie cywilnych dronów do  kontrolowania zachodnioeuropejskich miast doskonale wpisuje się w ogólnoświatowy trend zwiększania kontroli na obywatelami. Już nie tylko podsłuchy i wszechobecne kamery będą w stanie śledzić każdy nasz krok, ale nawet poza miastem nie będziemy mogli mieć pewności, że krążący nad nami ptak nie jest przypadkiem zdalnie sterowanym robotem.
Nieznajomy wstał z fotela. Podszedł do okna.
– Świta, chyba się trochę zasiedzieliśmy.
Spojrzał na kardynała. Ten odezwał się po chwili:
– Manipulowanie ludzkim umysłem, te wszystkie fale, eksperymenty, supernowoczesne urządzenia i nieznane substancje, jakimi posługują się tajne służby, to właśnie domena spiskowych teorii. Pożywka dla  ludzi niezrównoważonych, zagubionych w swoim życiu, którzy próbują sobie wytłumaczyć złożoność świata, to, co ich przerasta i przeraża. Przynajmniej tak dotychczas myślałem. Wiele z tych teorii brzmi absurdalnie. Czy to nie śmieszne, że  inteligentni, wykształceni ludzie zajmują się takimi rzeczami? Jest wielu takich, którzy dają im wiarę. To oczywiście żaden argument. Jestem jednak przekonany, że niektóre z przykładów każą się zastanowić chociażby nad tym, czy wszystkie myśli w naszych głowach są na pewno nasze. Jeśli odsiać słabiej udokumentowane zarzuty, zostają takie, których obalenie staje się prawdziwym problemem. A to już intelektualne wyzwanie.
– Właśnie, pora spać. Pożegnam się.
Mężczyźni podali sobie dłonie.
– To był długi dzień, dobrej nocy – powiedział kardynał.
– Noc właśnie się skończyła, Eminencjo –  uśmiechnął się nieznajomy wychodząc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf