Sprawa Jeffreya Epsteina - człowieka o szerokich koneksjach i niezwykle poważnych zarzutach, którego tajemniczy zgon został uznany za "samobójstwo", choć mało kto w nie wierzy. Sprawa Epsteina i powiązanej z nim siatki pedofilów bynajmniej nie została zakończona wraz z jego śmiercią. Temat dalej bada amerykańska prokuratura a wkrótce miał się odbyć pierwszy proces.
Sprawę przydzielono sędzinie z New Jersey, Esther Salas zaledwie kilka dni temu, jednak w ubiegłą niedzielę ok godziny 17 do jej domu w Nowym Brunszwiku zadzwonił dzwonek. Po drugiej stronie stał ktoś kto wyglądał na kuriera firmy FedEx. Drzwi otworzył 20-letni syn sędziny, Daniel Anderl. Napastnik od razu otworzył ogień zabijając chłopaka i ciężko raniąc jego ojca, 63-letniego Marka Anderla po czym zbiegł.
Według doniesień mediów sędzina nie dostawała żadnych pogróżek, nikt nie spodziewał się ataku. Salas sprawę przydzielono zaledwie kilka dni wcześniej. Tożsamość zabójcy FBI i biuro szeryfa udało się wkrótce ustalić, miał nim być mężczyzna, który jako obrońca prowadził sprawę przed Salas w 2015, w jego samochodzie znaleziono przesyłkę z logo FedEx i adresem sędziny. Jednak on sam już nie żył. Przyczyny śmierci badają służby.
Czy samobójstwo przy takiej sprawie wchodzi w ogóle w grę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami