fot. vo.llnwd.net |
Wstając rano, spoglądał nerwowo przez okno. Dyskretnie odsłaniał firankę i próbował dostrzec, czy przed domem nie stoi obcy samochód. Wracając wieczorem, najczęściej korzystał z taksówki, całą drogę w stanie podwyższonej czujności. Wypytywał kierowcę o szczegóły jego pracy, by mógł przekonać się, że naprawdę ma do czynienia z prawdziwym taksówkarzem. Wysiadając, rzucał kilka słów do kierowcy, by taksówka postała pod jego domem jeszcze przez kilka chwil.
Zawierzenie swojej historii dziennikarzowi o nazwisku Perce nie przyniosło mu spodziewanej ulgi. Wciąż czuł się zagrożony, rozmowa z Marciem nie była w stanie ukoić jego skołatanych nerwów.
Od czasu kiedy został wmieszany w tę historię, jego życie zmieniło się w prawdziwy koszmar. Przekonany, że ktoś może go w każdej chwili uprowadzić, codziennie przeszukiwał kilkanaście gazet i dziesiątki internetowych stron, szukając informacji o ludziach, którzy zniknęli. Wiedział już, że takie rzeczy zdarzały się od setek lat. Obsesyjnie włączał te tajemnicze historie w swoje wykłady, przytaczając swoim studentom coraz liczniejsze przykłady czegoś, czego nikt racjonalnie nie potrafił wytłumaczyć. Opowiadał, jak w listopadzie 1930 roku traper Joe Labell, odwiedzając zaprzyjaźnioną wioskę Eskimosów w północnej Kanadzie, zastał tam jedynie opuszczone domostwa. Nie było w niej nawet domowych zwierząt.
Pozostawione narzędzia codziennego użytku leżały tak, jakby przed chwilą ktoś, komu przerwano pracę, ich potrzebował. Zupełnie, jakby ten ktoś został gwałtownie od swoich zajęć oderwany. Jednak nie odnaleziono ani śladów rzezi, ani nagłej ucieczki. Wezwana na miejsce zdarzenia policja niczego nie odkryła. Nie postawiła żadnej hipotezy. Tropiciele również nie odnaleźli żadnych śladów, które odpowiedziałyby na pytanie, co się wydarzyło w małej wiosce. Do dzisiaj sprawa ta nie została wyjaśniona.
Szokował słuchających go młodych ludzi, zasypując ich nie tylko przykładami pojedynczych zniknięć, kojarzących się z ucieczką czy porwaniem, ale i takich, kiedy ginęły nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach tysiące osób. Przytaczał historię, kiedy podczas drugiej wojny światowej chiński pułkownik Li Fu Sien, wraz z ponad trzema tysiącami żołnierzy, dostał rozkaz zatrzymania japońskich wojsk szturmujących Nankin.
Zajęli swoje pozycje dwadzieścia pięć kilometrów od Nankinu. Następnego dnia przez telefony polowe nie udało się pułkownikowi w kwaterze głównej połączyć z dowódcami liniowymi. W końcu, po postawieniu wszystkich na nogi, okazało się, że w nocy zaginęło dwa tysiące dziewięćset osiemdziesięciu ośmiu żołnierzy. Pozostał tylko stu trzynasto osobowy oddział broniący mostu. Zaginionych nie widzieli strażnicy ani nikt inny. Nigdy więcej się nie odezwali. Nikt też niczego podejrzanego nie dostrzegł.
Zaszokowani studenci nie mogli uwierzyć, że podczas wojny w Hiszpanii czterotysięczny oddział żołnierzy zniknął po wejściu za wzgórze. Wielu ludzi z innych jednostek widziało, jak tamci ukryli się za górami. Nigdy więcej nikt ich nie widział. Nigdy stamtąd nie powrócili.
W swych poszukiwaniach sięgał coraz dalej w mroczną historię cywilizacji (...).
Powieść "Kod Władzy" można zakupić za pośrednictwem strony autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi uwagami