poniedziałek, 29 czerwca 2015

Fragment powieści "Tajemnica 14 Bramy": Rozdział 29 Watykan

Kardynał spoglądał przez okno. Plac św. Piotra pustoszał. Setki turystów rozchodziło się po- woli do swoich autobusów. Część z nich odchodziła, kierowała się do zajętych przez siebie pokoi w licznych rzymskich hotelach i niedrogich pensjonatach.
W świetle zachodzącego słońca marmurowe posągi strzegące tego szczególnego miejsca wyglądały nad podziw urokliwie. Z okna można było dostrzec kolorowo ubranych papieskich żołnierzy, powtarzających jak  co  dzień, swoje obowiązkow czynności z precyzją szwajcarskiego zegarka.
Kardynał odwrócił się na dźwięk otwieranych drzwi.
– O, jesteś! – odezwał się do wchodzącego mężczyzny.
Spotkali się na środku pokoju, witając się przyjaźnie. Człowiek, który serdecznie odwzajemnił powitanie ubrany był podobnie jak on. Był średniego wzrostu, mógł mieć okoł sześćdziesięciu lat. Przyprószona siwizną skroń pokryta była złocistobrązową opalenizną. Jego niebieskie oczy uśmiechały się przyjaźnie.
– Nie mogłem się doczekać... Dobrze, że  już wróciłeś. Jestem ogromnie ciekawy, cóż takiego działo się na tym zamku. Proszę, siadaj – wskazał na stojące obok okna fotele przedzielone niewielkim, strojnie ozdobionym ornamentami stolikiem.
– Dziękuję, czyżbyś chciał podjąć mnie herbatą?
– Oczywiście –  uśmiechnął się kardynał. –  Jestem przygotowany. Podszedł do  starego kredensu, na  którym stał srebrny imbryk z przygotowanymi porcelanowymi filiżankami.
Kardynał podniósł tacę. Podszedł do  foteli, stawiając ją na stoliku.
– Przygotowałem również twoje ulubione konfitury.
– Tak? A to niespodzianka – ucieszył się przybyły. – Nie pamiętam, kiedy miałem okazję je smakować.
– Tym bardziej jest mi miło. Moja rodzina ostatnio rzadko mnie odwiedza, stąd też kłopoty z  dostawami moich ulubionych wiejskich produktów. Proszę, częstuj się. Mężczyźni usiedli naprzeciwko siebie. Popijając herbatę, gość opowiadał o  swojej wizycie na  zamku. Wiernie przekazywał relację ze  wszystkiego, co  się zdarzyło. Jego rozmówca słuchał w skupieniu. Czasem potakiwał głową na znak aprobaty, co stanowiło najbardziej wymowny komentarz do zasłyszanych informacji. Czas mijał szybko. Zmierzch powoli zamieniał się noc. Mężczyźni nie spieszyli się. Zaczęli wymieniać poglądy i  wspólnie zastanawiać się nad konsekwencjami ustaleń dokonanych na  ściśle skrywanym przed światem spotkaniu. Pozornie ich dyskusja dobiegała końca.
– Jest jeszcze coś, o czym chciałem ci powiedzieć.
– Tak?
– Hm... wiesz, muszę przyznać, że jest coś, co w momencie, w którym się o tym dowiedziałem, przekroczyło granice mojej wyobraźni...
– Mam się spodziewać jakiejś rewelacji?
Zdający relację na chwilę zamilkł, wracając myślami do rozmowy, którą odbył późną nocą na zamku.
– Raczej prawdziwego koszmaru. Po powrocie natychmiast starałem się dowiedzieć więcej o sprawie, jaką mi przekazano, ale... – zawahał się – ale nie jest to takie proste.
Kardynał spojrzał na niego zaskoczony.
– Znamy się od  lat i  dawno nie słyszałem cię mówiącego z takim zatroskaniem. Czy zechcesz powiedzieć, o co chodzi?
– Oczywiście, niczego nie będę przed tobą ukrywał, chociaż jak mogę przypuszczać, nie będzie to łatwa rozmowa.
– Daj spokój, zaintrygowałeś mnie. Myślałem, że nie ma tajemnic, którymi nie moglibyśmy się podzielić. – Uśmiechnął się.
– No tak. Posłuchaj, podczas spotkania pojawił się zaskakujący wątek o dokonywanej transakcji.
– Transakcji?
– Tak. Uzyskana technologia, służąca, jak  się dowiedzia-
łem, do  konstrukcji systemu bezpieczeństwa, ma być jako-
by uzyskana w  zamian za  akceptację dokonywania pewnych
eksperymentów...
– Jakich eksperymentów?
– No właśnie, do końca nie zostało to wyjaśnione, stąd moja późniejsza rozmowa z jednym z bardziej zorientowanych ludzi.
– O jakich eksperymentach mówisz? – powtórzył kardynał.
Spojrzał w oczy swojego gościa.
– O eksperymentach na ludziach. O badaniach nad nieznanymi dotąd możliwościami ludzkiego mózgu. Co więcej, odniosłem wrażenie, że nie chodzi o zwykłe badania czy kliniczne oficjalne eksperymenty naukowe. Chodzi bardziej o głęboko skrywane, nie do końca moralne badania na ludziach, którzy... nie wyrazili na to zgody, a po prostu zostali w tym celu uprowadzeni.
– Co ty mówisz? A kto ma przeprowadzać te eksperymenty i gdzie?
– Właśnie tu pojawia się kolejna szokująca wiadomość. Nie dosyć, że te badania mają być prowadzone pod ziemią, w miejscach nikomu nieznanych, to jeszcze, jak się domyślam, mają być prowadzone przy udziale... stworzeń pochodzących spoza Ziemi...
Kardynał poderwał się z fotela.
– Wybacz, ale to brzmi jak science fiction!
Gość kardynała również wstał.
– Usiądź proszę. Wiem, że cię zaskoczyłem.
Mężczyźni usiedli ponownie w fotelach.
– To pewne informacje? – zapytał kardynał.
– Nie wiem. Nie mogłem tego sprawdzić. Starałem się potem dowiedzieć czegoś więcej.
– I co udało ci się? Wiem, że hitlerowcy prowadzili takie badania na  więźniach obozów koncentracyjnych. Ten koszmar zakończył się jednak wraz z końcem wojny.
– Ten rodzaj badań nie jest od tego czasu żadną tajemnicą. A przynajmniej tajemnicą nie jest to, że takie rzeczy się zdarzały. Gorzej jest z dotarciem do wyników tych badań i sposobów ich przeprowadzania. Ludzki mózg zawsze był uznawany za fascynujący obiekt, a zachodzące w nim procesy nigdy do końca nie zostały wyjaśnione.
– Masz rację, słyszałem, że już w czasach bardzo od nas odległych, mózg, jako organ, cieszył się wielkim zainteresowaniem. Jak uznają niektórzy antropologowie, tylko substancje, które znajdowały się w tym organie, umożliwiały naszemu praprzodkowi pokrycie zapotrzebowania organizmu. Czy jedząc rośliny, nasz gatunek mógł ewoluować do  takiej formy, jaką mamy obecnie? Wielu naukowców twierdzi, że nie, że do tego potrzebna była specjalna dieta... Bardzo szczególna dieta, o  jakiej mówią niektórzy z  nich. Jak wiadomo, rytualne spożywanie mózgu jest związane z  życiem ludzi prymitywnych oraz praktykami magicznymi obecnymi na przykład w kulcie voodoo, zresztą podobno uprawianymi do  dziś. Co interesujące, spożywanie go miało nie być obce również starożytnym Egipcjanom. Słyszałem także, że współczesne badania i wykopaliska dowiodły, iż już w starożytności były przeprowadzane trepanacje czaszki. W jakimś celu je przecież robiono. Gość spojrzał na kardynała z uznaniem.
– Widzę, że nadal masz dobrą pamięć. – Uśmiechnął się. Kardynał wstał. Podszedł do  okna. Przez chwilę spoglądał na oświetlony przed bazyliką plac. Po chwili usiadł.
– Historia eksperymentów właściwie ma dwa historyczne konteksty. Jeden to poszukiwanie istoty funkcjonowania ludzkiego mózgu, z całą obszerną warstwą jego chorobowych stanów i  wpływu na  ludzkie ciało. Drugi to wieloletnie próby wykorzystywania tego fascynującego organu do uzyskania posłuszeństwa, szczególnie w  celach... hm... powiedzmy nie zawsze zgodnych z etyką moralną. To historia eksperymentów czynionych podczas ostatniej wojny... a badania finansowan przez tajne agencje...?
– Możesz podać jakieś konkretne przykłady?
– Ależ oczywiście. Ten pierwszy kontekst to dorobek takich znanych ludzi jak Sigmund Freud, Alois Alzheimer, Iwan Pawłow. Mogę szerzej rozwinąć, co mam na myśli, choć zajmie mi to trochę czasu...
– Tak, to co mówisz jest powszechnie znaną prawdą, oczywiście to zajmujące... – przerwał nieśmiało. – Interesuje mnie raczej coś, co nie bywało tak przykładnie jasne.
Kardynał zaśmiał się.
– Och... mam wrażenie, że  działalność wspomnianych przeze mnie naukowców, a przynajmniej ich pełna działalność, niekoniecznie znalazła odbicie w oficjalnych publikacjach.
– Pewnie masz rację. Wróćmy jednak do  tego drugiego wątku.
– Chętnie najpierw napiłbym się wina, łatwiej to przejdziemy. Masz ochotę?
Gość kardynała skinął głową.
– Z  przyjemnością. Faktycznie, warto trochę rozluźnić atmosferę.
Kardynał wstał. Podszedł do  masywnego kredensu. Wyjął butelkę wina i dwa kryształowe kieliszki. Po chwili wrócił z winem w kolorze burgunda. Jedno z naczyń podał swojemu gościowi i gestem wznoszenia toastu zachęcił go do wypicia.
Milczeli przez chwilę. 
Kardynał ponownie wstał. Podszedł raz jeszcze do kredensu. Wyjął z szuflady biały notes. Usiadł na fotelu, a notes położył sobie na kolanach. Otworzył go i spoglądając do niego odezwał się.
– Wiesz, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie i moja wiedza
jest zupełnie fragmentaryczna –  usprawiedliwił się. –  Jednak, z tego, co wiem, przykładowo, od początku lat osiemdziesiątych szerzej ukazują się publikacje, których autorzy omawiają możliwość zdalnego wpływania na ludzki mózg. Bardzo popularne na Zachodzie jest przedstawianie, w jaki sposób Rosjanie manipulowali umysłem, jakie poczynili postępy i jakie wyznaczali sobie cele. Przykłady są niewątpliwie fascynujące. Jest to wybitnie medialny temat i wszystkie media czerpią z niego pełnymi garściami. Ale kiedy się temu przyjrzeć, konkretnych informacji jest niewiele. Co ciekawe, sami Rosjanie podchodzą do sprawy bardziej transparentnie, wystarczy przeanalizować przekazy mediów rosyjskojęzycznych. Najwyraźniej Federacji Rosyjskiej zależy na zawarciu układu i zakazie stosowania technologii tego typu. Dlatego też informacje, jakie wyciekają do mediów, przedostają się do nich za zgodą czy z inspiracji władz.
– Zaskakujące.
– Właśnie. Powiem więcej, już w roku 1975 przedstawiono wyniki eksperymentu przeprowadzonego przez wojsko Stanów Zjednoczonych. Polegał on na stymulacji ludzkiego mózgu przez mikrofale, które wytwarzają w nim wrażenie słuchowe. A  konkretnie w  tym wypadku były to liczby od  jednego do dziesięciu. Możliwości przekonania kogoś, że jest psychicznie chory, są dziś łatwiejsze niż kiedykolwiek, bo odbywają się z  użyciem nowoczesnej aparatury. Zresztą i  tak zawsze były spore. Innym przykładem jest Program Wojskowego Instytutu Badawczego imienia Waltera Reeda. Zasada jest podobna, wszystko zaczyna się również od stymulacji słuchowej, a ostatecznie prowadzi do przejęcia kontroli nad obiektem. Raport końcowy opracowany przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych precyzyjnie opisuje metodę, jaką należy się posługiwać w  tego typu działaniach. W  gruncie rzeczy, oczywiście maksymalnie upraszczając, można ją ująć za  pomocą dwóch słów: dekompozycja i  rekompozycja ludzkiej psychiki. Najpierw należy doprowadzić do utraty zdolności do wykonywania działań, a następnie stymulować mózg z zewnątrz, by doprowadzić do przeprogramowania. Współczesna neurofizjologia pokazuje, że im większe są osiągnięcia współczesnej nauki, tym większe wiążą się z nimi zagrożenia. Manipulacja ludzkim umysłem to jedno z nich.
– Zaraz, powiedz mi, co na to opinia publiczna? Co mówią naukowcy, których moralność jest, hm, inaczej ukształtowana?
Czy ci wszyscy ludzie milczą? Nic nie robią? – Rozmówca był szczerze zdumiony.
– Ależ skądże – odparł kardynał. – Problem w tym, że mimo wielu prób przeciwdziałania i zmiany tej sytuacji, sprawa wydaje się stać w miejscu, bez względu na to, iż niektóre aspekty są od pewnego czasu publicznie nagłaśnianie. W 2003 roku jeden z rosyjskich tygodników podał, że nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, iż techniki fizycznego i psychicznego nacisku są wykorzystywane i wciąż doskonalone. Ale zaznaczono też, że nie ma możliwości, aby potwierdzić dane u źródła, bo żadne ze źródeł nigdy na to się nie zgodzi. Chodzi o dane opatrzone klauzulą „ściśle tajne”.
– A reakcja polityków? No... może niekoniecznie tych zaangażowanych w te rewelacje...
– Oczywiście, byli tacy. Dwa przykłady. W  Rosji Łopatin w  2000 roku przedstawił Dumie projekt ustawy, która regulowałaby sprawy informacyjnego i  psychologicznego bezpieczeństwa Federacji. Jego projekt referowała gazeta „Siewodnia”. Wnioski zmierzały do  wskazania, że  środki wpływu informacyjno-psychologicznego mogą zagrażać bezpieczeństwu państwa. Pisano między innymi o  manipulowaniu psychiką jednostek, jak  i  wpływaniu na  świadomość społeczną. Krótko mówiąc, jak sprawiać, żeby ludziom wydawało się, że sami świadomie dokonują wyborów. Drugi przykład pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, zresztą z tego samego roku. Denis J. Kucinich, amerykański kongresman, przedstawił w  Izbie Reprezentantów swój projekt ustawy. Miał on zobowiązywać prezydenta do angażowania się w negocjacje dotyczące zakazu rozmieszczenia broni w kosmosie.
– Chyba nie do końca rozumiem, co ten drugi przykład ma wspólnego ze sprawą.
– Ależ ma. I to bardzo dużo. Kluczowa jest definicja systemów broni. Zazwyczaj, kiedy słyszymy o tak zwanym programie wojen gwiezdnych, wyobrażamy sobie lasery, rakiety i wielkie wybuchy. Jak w filmie. A tymczasem nawet tutaj wszystko jest bardziej subtelne... chodzi między innymi o  technologie manipulowania umysłem. Wspomniany plan mówił o  tym, że  jeśli Stany Zjednoczone nie podpiszą się pod  wspomnianym zakazem, inne państwa, takie jak Rosja, będą zmuszone do kontynuowania wyścigu zbrojeń.
Gość kardynała wyprostował się w fotelu. Odetchnął głęboko.
– Powiedz mi... z  czego wynika twój największy niepokój
w tej sprawie?
Kardynał zastanowił się chwilę.
– Problem w tym, że z tego, czego dowiedziałeś się na zamku Hochosterwitz w Austrii, można wnosić, że ta cała makabryczna historia nie rozgrywa się w  umysłach poszukiwaczy sensacji. Rozsądek wymaga, by  rozważyć wszystkie możliwości. Także te, które wydają się najmniej prawdopodobne. Musimy rozważyć i tę, że w sprawę rzeczywiście mogą być wmieszane obce cywilizacje. A to nie lada problem. I to nie tylko leżący w sferze systemów moralnych, ale i ideologicznych.
– Właśnie. Mam wrażenie, że dla nas szczególnie.
Kardynał spojrzał na swojego przyjaciela. Uśmiechnął się.
– Kościół przetrwał ponad dwa tysiące lat. Przetrwa kolejne.
Zapewniam cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoimi uwagami

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf