Jak ujawnia bloger znajdująca się w przeglądarce Chromium wtyczka pobiera zapis audio rozmów prowadzonych za jej pośrednictwem a następnie wysyła je na serwery koncernu.
Sprawa okazała się na tyle głośna, że Google szybko wycofało ten komponent tłumaczono się także tym, że jego aktywacja nie była domyślna i była jedynie opcją. Rzecznik prasowy Google oświadczył natomiast, że funkcja ta miała charakter opcjonalny i w rzeczywistości niewielu użytkowników z niej korzystało, kilka dni później internetowy gigant zmienił oświadczenie i poinformował, że komponent zostanie usunięty, tłumacząc, że nie jest ona produktem open source, nie powinna zatem być zintegrowana z open source'ową przeglądarką.
Chromium to opierająca się na rozwiązaniach Google Chrome przeglądarka korzystająca z otwartego kodu źródłowego, przez wielu użytkowników Linuxa używana jest jako jej główny odpowiednik.
Kulisy sprawy są jednak nieco bardziej złożone. Za pomocą tej wtyczki każdy użytkownik z uruchomioną przeglądarką Chromium mógł być bezwiednie podsłuchiwany lub podglądany. Jeden z blogerów zwrócił uwagę na to, że podczas pracy kątem oka dostrzegł, że co jakiś czas zapala się lampka ledowa, która informuje, że kamera jest włączona. Na początku nie był pewien czy mu się to zdaje czy nie, w końcu jednak zauważył, że to ma faktycznie miejsce. Wówczas też sprawdził procesy w swoim systemie i jedyną aplikacją jaka mogła to robić była przeglądarka Chromium. W przypadku ewentualnych podsłuchów sprawa była o tyle niebezpieczna, że teoretycznie aplikacja była w stanie uruchomić mikrofon w dowolnym momencie i nagrać rozmowy użytkowników kiedy ci byli tego zupełnie nieświadomi.
W kontekście całej afery pojawia się jedno istotne pytanie - jeśli Google był w stanie ukryć podobną wtyczkę w open source'owej przeglądarce to czy nie ma jej również w jej firmowanym własnym logo odpowiedniku, czyli Chrome?
Mnie to nie dziwi. Dziwi mnie natomiast, że są osoby zdziwione czy inaczej... zaskoczone taką informacją (nie mam na myśli Autora tekstu). Osobiście wychodzę z założenia, że każdy kto ma telefon, komputer (zwłaszcza laptop a jeszcze lepiej tablet) czy jeszcze jakiś inny gadżet elektroniczny, jest na podsłuchu. Zdaje się, że i co nowsze telewizory mają takie możliwości. W końcu to tylko dodatkowy podzespół, o którym użytkownik nie musi wiedzieć albo parę dodatkowych linijek kodu. Jak sobie pomyślę o tych co raz bardziej "mających wszystko" np. odkurzaczach albo lodówkach czy kuchenkach mikrofalowych... Niemożliwe? A dlaczego miałoby to być niemożliwe? Z punktu widzenia możliwości technicznych - miniaturyzacja + coraz większa moc obliczeniowa - nie ma przeszkód, choć pewne jeszcze nie ten etap. Ale kto wie... Sceptykom proponuję poczytać Orwella "Rok 1984) i zastanowić się jak daleko jest do tego świata...
OdpowiedzUsuńxxx